Justicar obudził się jak zwykle rankiem. Zauważył że dopiero świta więc wylegiwał się jeszcze trochę. Umył się i zjadł na śniadanie trochę suszonego mięsa po czym założył swoje ulubione ubranie, podniszczoną, brązową skórzaną, zbroję i zielony płaszcz z kapturem. Na plecy zarzucił kuszę i wyszedł z leśniczówki pochodzić trochę po mieście zanim zacznie się ta przeklęta służba. "Czemu muszę zawsze tak krótko spać?" myślał. Podrapał się po brodzie i zaczął przewracać piwnymi oczami. Poszedł wreszcie do dowódcy. Nie dość że tan miał irytujący jak dla niego głos to niechętnie słuchał tego co mówi o rzezi. Nie był zbyt zadowolony że musi iść oglądać te zwłoki. Odwrócił się na chwilę widząc ciała. Zaczął szukać śladów. |