Powiedzieć, że przebudzenie było paskudne, było sporym niedopowiedzeniem.
Tony miał za sobą parę dziesiątków skoków i co najmniej tyle balang i solidnych popijaw, ale sam przed sobą nie ukrywał, że nigdy nie czuł się tak parszywie.
I zupełnie tego nie rozumiał.
-
Dotarliśmy, czy coś się stało? - spytał, bo stale miał wrażenie, że ktoś uruchomił procedurę awaryjną i 'rytuał' przebudzenia odbył się w przyspieszonym tempie.
-
I jedno, i drugie. - Słowa stojącej obok krio-trumny Chris nie brzmiały uspokajająco.
Usiadł, a raczej spróbował usiąść, co udało mu się dokonać przy wydatnej pomocy Chris.
-
A dokładniej? - Starał się być uprzejmy, nie zważając na to, że Chris była programowo odporna nawet na obelgi.
- Zabłądziliśmy.
Odpowiedź Chris nic nie wyjaśniała, a jedynie sprawiła, że Tony'ego jeszcze bardziej zabolała głowa.
-
Jak "zabłądziliśmy"? To gdzie jesteśmy? - Tony usiłował dowiedzieć się czegoś konkretnego.
-
Antares, panie kapitanie - padło wyjaśnienie, po którym Tony zerwał się na równe nogi i gdyby nie cybernetyczny refleks Chris wylądowałby z powrotem w hibernatorze.
-
Kpisz, czy o drogę pytasz? - spytał.
-
Nie zainstalowano we mnie aż tak rozbudowanego systemu, kapitanie.
-
Pomóż mi dojść pod prysznic, potem do kajuty. I daj mi wszystko, co wiesz. Potem bierz się za pozostałych. Standardowo.
* * *
Tony siedział i przeklinał współczesną medycynę, która nie potrafiła wymyślić skutecznego remedium na kaca. Tabletki (a połknął już dwie), rewelacyjne ponoć, nie skutkowały. Może dlatego, że ból głowy nie miał swego źródła w nadużyciu wysokoprocentowych alkoholi, czego Tony szczerze żałował.
A przeklinał w duchu jedynie, chociaż garść soczystych przekleństw i rozbicie czegoś z pewnością rozładowałaby negatywne emocje, które wypełniały jego umysł i serca. ale cóż... Noblesse oblige, jak mawiano przed wiekami. Tony żadnym "noblesse" nie był, ale jako kapitan musiał dbać o to, by wlać nieco optymizmu w serca załogi.
Wypił łyk kawy (której smaku nie poczuł za grosz), po czym ponurym wzrokiem zaczął się wpatrywać w ekran, na którym widniał nie tylko przeogromny Antares, ale i migotało coś, co zwało się ponoć Archimedesem.
A złośliwy komputer twierdził, że w swych bazach Archimedesów ma na pęczki, ale żadnej stacji czy choćby rakiety o takiej nazwie. Nie mówiąc już o tym, że 550 lat świetlnych to było dużo za dużo jak na możliwości ziemskich statków kosmicznych. W tym i ich statku. Chyba że ktoś wymyślił podróże w czasie. Byłoby jak znalazł...
Uśmiechnął się krzywo.
Wyglądało na to, że nie jest to żaden paskudny sen ani inna rzeczywistość wirtualna. A to znaczyło, że trzeba się będzie wziąć do roboty. Na początek trzeba będzie sprawdzić komputery i relację z wejścia do Bramy i z wyjścia. A nuż da się znaleźć jakieś nieprawidłowości. A potem czekała ich króciutka podróż.
Skoro "Archimedes" tu dotarł... a kto wie, może znajdą tam odpowiedzi na parę pytań, w tym - jak wrócić do domu. Albo choćby do cywilizacji.
A z drugiej strony...
Z nagłym zainteresowaniem spojrzał w ekran.
Zawsze chciał się dostać do jakiejś załogi Dalekiego Zwiadu, lecieć tam, gdzie nie dotarł jeszcze nikt inny, No i proszę - trafiło się, jak ślepej kurze ziarno. Miał przed sobą cały ogromny układ planetarny. Tyle do zwiedzania, tyle do oglądania...
Ból głowy jakby nieco zmalał.
* * *
Był tu kapitanem i chociaż to nie on wpakował wszystkich w tę kabałę, to właśnie on powinien ich wydobyć z tych tarapatów. Problem polegał na tym, że nie miał zielonego pojęcia, jak to zrobić. Zapewne wszyscy o tym wiedzieli, ale i tak należało zabrać się do roboty. A on musiał znaleźć jakieś zajęcie dla każdego, zanim załoga dojdzie do wniosku, iż - skoro i tak zginą - lepiej nic nie robić lub oddać się rozrywkom różnorakim.
-
Vicente, jeszcze raz sprawdzisz komputery. I Chris. Musimy wiedzieć, czy są w pełni sprawne i czy zapamiętały cokolwiek z chwili skoku, lotu i wyjścia. Ostatnie ułamki sekund przed tym, nim poszły spać. Dane z czujników zewnętrznych. Poszukaj też wirusów i wszystkiego, co tylko wymyślisz. To w końcu twoja działka.
- Zeeva, razem z Ryanem przeszukasz cały statek i zrobisz listę wszystkiego, co nadaje się na broń. Tudzież skafandry i inne drobiazgi, które mogą się przydać, gdy będziemy zwiedzać "Archimedesa".
- Alice, ty masz na karku naszą taksówkę. Nie polecimy na "Archimedesa" naszą łajbą. Zaparkujemy godzinę lotu od stacji.
- Seth, sprawdzisz dokładnie cała aparaturę medyczną i przygotujesz sprzęt medyczny na wyprawę.
- Agnes, znajdziesz nam ładną orbitę. A potem ty i Seth zadbacie o to, byśmy się tam nie zarazili jakimś paskudztwem.
- Jericho, ty będziesz zmieć najwięcej pracy. Musimy wiedzieć, czy coś jeszcze zniknęło z pokładu. Albo się pojawiło, nie wiadomo skąd.
- Pytanie, uwagi, pomysły? - Spojrzał na zgromadzoną w mesie załogę.