Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-07-2020, 09:42   #3
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Alastor Heinman... praktycznie nikomu nie znany poza wąskim kręgiem w Sanbury. Świeży dowódca, świeży opiekun ziemski niewielkiej wsi w sercu Wielkiej Puszczy, świeży na wskroś... świeży, ale o bardzo interesującym herbie zdradzającym nie tyle jego ambicję, co akceptację pewnych ludzi u władzy.




Tak, nie był zadowolony z obrotu spraw. Ledwo co objął ziemię we władanie, a tu trzeba było ruszać na odsiecz Rosenwall... co było logiczne i chyba tylko dlatego się uśmiechał. Oczywiście, te oczywiste, ale przeoczone zdarzenie wypadające rok co roku zaskoczyło młodego dowódcę. Musiał się nieźle nakombinować, aby wyposażyć swój oddział...

Pięćdziesięciu ludzi róznego wieku, ale wszyscy dumnej Sanburyjskiej krwi. Każdy z włócznią, drewnianą tarczą bez okuć i krótkim łukiem... Tak, nadwyrężyło to mocno jego kiesę, ale nie mógł oszczędzać na ludziach. Chciał by wszyscy wrócili, a w czym Ludzie Wielkiego Lasu byli najlepsi? W polowaniach oczywiście! Łuk więc był konieczny, podobnie tarcza... choć co do niej nie wróżył przetrwania tej wyprawy. Do tego włócznia. Niech inni zabijają się w zwarciu, jego ludzie mieli się trzymać na odległość, a walczyć wręcz tylko w ostateczności. Tak, taki sobie przepis na sukces wymyślił, ale żeby go zrealizować...

Jak tylko przydzielono im miejsca nie zwlekał, wiedział, a może raczej przeczuwał, że miał mało czasu. Wysłał dwadzieścia par, czterdziestu luda, by zrobili rekonesans w pobliskich oddziałach. Porozmawiali, podsłuchali co mówią, zapoznali się z stanem ekwipunkowym... Prawda, mógł poprowadzić swoich ludzi do zwycięstwa i wrócić razem z nimi z tarczą, ale potrzebował więcej ludzi, więcej sojuszników. Jeśli już miał iść na wojnę miał zamiar to zrobić prawidłowo i wykorzystać każdą okazję.

Uśmiechał się pogodnie. Nie ukrywał przed swoimi ludźmi, że choć jest dowódcą to tak naprawdę jest taki jak oni. Prosty chłop który tylko chce godnie żyć i to żyć razem z nimi. Że widzi wielką przyszłość, ale potrzebuje ich pomocy i tylko pracując ramię w ramię wszyscy będą to osiągnąć, w sytości i spokoju.

Siedział przy ogniu rozmyślając. Kolczuga, długi łuk na ramieniu, topór bojowy i długi miecz u pasa, z boku okuta drewniana tarcza. Dłonie splecione, a na nich wsparty podbródek wpatrzony w ogień który zresztą sam rozpalał. Jego wzrok patrzał gdzieś poza, gdzieś daleko. Mógł tylko czekać na decyzję dowództwa, oraz powrót zwiadu. Tylko wtedy mógł działać, teraz miał inne rzeczy na głowie...

Młody chłopak rolny śpiewał tęskną rodzinną melodię ze starych czasów ku pokrzepieniu serc. Ogień trzaskał rozświetlając mrok. Zostali przy nim w sumie najstarsi, za wyjątkiem chłopaka. Przymknął oczy, potrzebowali odpocząć bardziej niż inni. Tęsknota za domem i rodziną dla wielu z nich mogła być cięższa niż dla reszty.
 

Ostatnio edytowane przez Dhratlach : 10-07-2020 o 09:45.
Dhratlach jest offline