Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-07-2020, 13:54   #4
Koime
 
Koime's Avatar
 
Reputacja: 1 Koime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputacjęKoime ma wspaniałą reputację
Dwie mile na wschód od Whitedale

Obóz armii Królewskiego Głosu Damiena Krieger’a

Wieczór


Będąc wciąż jeszcze na terytorium bądź co bądź mogącym być nazwanym jako bezpieczne, znużeni długimi milami marszu żołnierze skupili się na odpoczynku i rozrywce. Jedne grupy ochoczo śpiewały radosne pieśń przy ciepłym żarze ognisk, inne zaś starały się zyskać jak najwięcej godzin snu, śniąc o powabnych kształtach niewiast, czekających na nich w domu.

Ludzie Alastora wysłani by zaciągnąć języka wśród pozostałych grup nie powrócili z niczym godnym uwagi, wszak część z nich była ledwie naprędce zwerbowana z prostego ludu i głównie znali się na rozprawianiu na takie tematy jak dziewki, polowania, zbiory i czy piwo nie bywa zbyt często zanadto rowadniane w karczmach.

Prości piechurzy z Valdii głośno wyzywali barbarzyńców od najgorszych małpich synów i wręcz nie mogli się doczekać, by tylko wyruszyć do boju i pokazać najeźdźcom gdzie ich miejsce. Od tych, co to należeli do kasty żołnierskiej również czuć było napięcie, ale trzymali się oni swoich grup i omawiali sprawy, od których chłopi woleli się trzymać z daleka, w obawie by przypadkiem nie rozbolała ich od tego gadania głowa mocniej niż po marnej gorzałce.

Podobni byli im żołdacy z Rincrownu. To w tych grupach najwięcej było chyba zawodowych żołnierzy i rycerzy. Do nich to nawet strach było podchodzić, by przypadkiem nie dostać kopa w zadek od jakiegoś wypachnionego wielmoży.

Rosenwalczycy nie przejmowali się zbytecznie sytuacją, najwyraźniej uznając ją za tak naturalną, jak śnieg padający na zimę. Swobodnie przechadzali się po całym obozie, jakby sami byli panami przyjmującymi innych w gościnę.

Większość Sanburczyków, co nie było niczym zaskakującym, narzekała że musieli porzucić swoje domostwa i uprawy, i mieli nadzieję że nagrody za osiągnięcia z nawiązką im to wynagrodzą. Z dumą rzec można było, że nad ich ogniskami piekło się najwięcej mięsiwa, złapanego gdzieś po drodze, lub w pobliżu obozu.

Dwie godziny po zapadnięciu zmroku, posłańcy z dalszymi rozkazami wydanymi przez Królewski Głos, zaczęli krążyć od jednego namiotu dowódcy do następnego przekazując ustaloną strategię na kolejne dni i rolę w nim dla poszczególnych oddziałów. Armia miała następnego dnia o świcie wyruszyć w kierunku przepraw przez rzekę Harga i po dotarciu do jej brzegu, przegrupować się i mniejszymi siłami przedostać się na drugi jej koniec, wykorzystując lokalne mosty i płycizny.

Oddzielna grupa pięciuset żołnierzy miała zostać oderwana od głównej armii i ruszyć w kierunku miasta Whitedale. Jej zadaniem miała być ochrona dostawy zapasów i dodatkowego ekwipunku, która miała udać się wzdłuż brzegu jednej z odnóg rzeki korzystając z ochrony jaką dawała płynąca woda i dołączyć do głównych sił, gdy te umocnią już swoje pozycje przy brzegu rzeki.

[media]https://i.imgur.com/WVsO9C1.png[/media]

Eskortą dowodzić miał Karrson Hercleon, z Rosenwallu. Chociaż był on jeszcze młody, to jednak zdobył już wiele zasług lecz również reputację wyjątkowo okrutnego i wymagającego dla swoich podkomendnych. To właśnie do tej grupy przydzielone zostały oddziały Raimunda i Alastora.




 
Koime jest offline