Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-07-2020, 20:12   #9
Kaworu
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Bartosz robił tak, jak Aleksander mu poradził. Nie sądził, by to był najlepszy pomysł, ale w sumie nie mieli nic innego, a bez zasięgu i w jakiś Mazurach (?) nie było wcale takie pewne, czy pomoc nadejdzie szybko – a przecież Filipek wisiał na tym drzewie i trzeba było mu pomóc, tu i teraz, a nie kiedy strażacy przyjadą.

Bartosz zaczął przemieszczać kanapę, o dziwo razem z Aleksandrem, który najwyraźniej mógł stać na nogach?! W sumie byłoby to bardziej wstrząsające, gdyby ni z tego, ni z owego odzyskał pełną sprawność, ale to, co zrobił i tak było ponad wszelkie dziwy. Pewnie gdyby nie to, że było to kolejne w krótkim czasie szokująco-niemożliwe wydarzenie, Bartek by się nad tym chwilkę zastanowił, ale takie zatrzęsienie dziwów w ciągu paru minut sprawiło, że jedyne to czuł, to swego rodzaju odrealnienie.

Może to wszystko to serio bardzo realistyczny sen i obudzi się, wywijając w powietrzu rękami? Miał czasami takie sny, w których czuł wrażenia zmysłowe, wydarzenia były w nim realistyczne i nawet się w nich zastanawiał, czy to aby naprawdę się dzieje - nie byłby więc zaskoczony.

Plan Aleksandra zadziałał… tak jakby. Ta część, w której spadające dziecko trafia na meble/koc i jest ratowane przed upadkiem wyszła znakomicie. Niestety, dziecko wpadło na bezgłowe zwłoki i było całe w krwi z nich pochodzącej. Biedny Filip! To wydarzenie nawet dla dorosłego byłoby traumatyczne, a co dopiero dla niego!

Bartek uklęknął przy Filipie i zaczął go nieco przytulać, głaszcząc jednocześnie po głowie i szepcząc jakieś kojące słowa – w sumie sam nie wiedział co mówił, liczył się ton głosu. Bardzo żałował, że Filip wychował się w domu dziecka, gdyby miał mamę – i gdyby była obecna, oczywiście – wszelkie starania ukojenia bólu chłopca byłyby prostsze. Nie miał także pluszowego misia, który mógłby zostać mu wręczony – choć czy Filip nie był już na to za stary?

No cóż, nie był ekspertem, jeśli chodzi o psychikę dziecięcą, nie wiedział co i jak zrobić, by Filipowi było lepiej. Musiał działać na czuja i po omacku i liczyć na to, że jego starania odniosą jakiś efekt. Podobnie jak z kocem i kanapą, nie miał niczego lepszego.

Następnie pan Siano przemówił. Mówił o tym, że to nie powinno się było zdarzyć, że są w innym świecie i że najwyraźniej jest magiem. Bartek nie wiedział, czy mu wierzy, ale mówił w obcym języku (z efektem lektora, wszystko było zrozumiałe) i niewątpliwie byli gdzieś poza Warszawą, choć nie mieli żadnego uzasadnienia dla tego faktu. Do chłopaka powoli docierało, że mogli być „co najmniej” – ta myśl wydawała się jego naukowemu umysłowi bardzo bluźniercza – teleportowani na Mazury czy gdzieś. A jeśli padli ofiarą teleportacji, to i tunel czasoprzestrzenny do innego wymiaru wchodził w rachubę.

Plus, pan Siano z pewnością nie był człowiekiem. To także było dosyć poważnym dowodem, którego nie był w stanie w żaden sposób zignorować.

Kiedy Siano skończył, Bartek przemówił do zebranych – Panie Mirosławie, panie Danielu, Filipek wydaje się być w złym stanie. Nic nie poradzimy na jego psychikę, ale te ręce – wskazał na nie wymownie – Czy mogę poprosić dla niego o jakiś opatrunek?

- Co do naszej sytuacji – kontynuował – To jestem w stanie póki co uwierzyć we wszystko, co pan mówi, panie Filipie. Osobiście uważam, że możemy spróbować swoich sił z tym wszechpotężnym bóstwem, co spełnia życzenia. Nie wydaje mi się, żebyśmy mieli coś lepszego do zrobienia. Uważam też, że na wypadek, gdybyśmy zostali tutaj dłużej, a, że tak powiem, „magia tłumacząca” by się nam skończyła, powinniśmy podjąć wysiłek uczenia się tutejszych języków, kultury i historii. To przydatne, że cokolwiek powiemy zostanie przetłumaczone, ale dalej jesteśmy obcymi w obcych krainach. Podejrzewam, że zrozumienie jak działają tutejsi ludzie może być trudniejsze, niż dla człowieka Zachodu zrozumienie Japończyków – a przecież zamieszkują jedną planetę i w Japonii naucza się angielskiego – stwierdził.

- Uważam także, że byłoby miło, gdyby pan nam towarzyszył jako nasz przewodnik i doradca w tym obcym świecie. Rozumiem, jeśli może to być panu nie na rękę, ale to pan rzucił zaklęcie, które nas tu przeniosło, żadne z nas o to nie prosiło. Nie wiem jakie ma pan tu interesy, nierozwiązane problemy i bliskich, z którymi utracił pan kontakt, ale mam nadzieję, że uda się to panu pogodzić z wysłaniem nas z powrotem – to nie było żądanie, choć mogło na takie zabrzmieć. Ton głosu Bartosza wyraźnie wskazywał, że była to prośbą i życzenie, na które bardzo by chciał, by pan Siano przystał.

Jeśli nie… no cóż, będą musieli jakoś dać sobie radę sami.
 
Kaworu jest offline