Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-07-2020, 14:31   #15
psionik
 
psionik's Avatar
 
Reputacja: 1 psionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputacjępsionik ma wspaniałą reputację
Dzięki Umbree za dialog ;)

Podróż minęła zadziwiająco spokojnie. Pomimo kilku incydentalnych sztormów, gdzie musieli wspomóc załogę, lub schować się pod pokładem rejs przebiegł w atmosferze nudy. Eladamri dawno nie był na łodzi i zdążył zapomnieć jak to jest pływać na spokojnych wodach, a co dopiero na wpływać na zimne i zdecydowanie mniej bezpieczne wody północne.

Już w pierwszych tygodniach widoki bezkresnego morza znudziły większość pasażerów i nawet wypatrywanie delfinów radośnie pływających w ciepłych wodach przestawało być interesujące. Statek pruł fale szybko, z rzadka pozostając w zasięgu stałego lądu, toteż niewiele mieli okazji do zmiany krajobrazu. Uzbrojony w dwie pokaźne lektury elf spędzał słoneczne dni na pokładzie siedząc w zwojach lin i wieczorem, do późnej nocy w swojej kajucie pochłonięty lekturą. Ranki i wieczory spędzał na miłych i niezobowiązujących pogawędkach z towarzyszami, oraz podróżującym z nimi ciekawskim szlachcicem. Okazało się, że pomimo pozorów mężczyzna był naprawdę interesującym interlokutorem dzielącym wiele zainteresowań z Kelendilem, takich jak poezja, sztuka czy książka. Już w połowie drogi wymienili się książkami, by rejs nie dłużył się zbytnio. Eladamri podarował gnomią epopeję, w zamian dostając zbiór komedii ulfeńskich. Prosty i dosadny humor ludzi z północy był miłą odskocznią od zawoalowanych i pełnych paralel utworów elfich. Kontrast i świeże spojrzenie na znaną od stuleci tematykę pochłonął Eladamriego zupełnie.

Równie ciekawą postacią okazała się Lauga. Półelfka chyba bardzo nudziła się bowiem w przeciwieństwie do Huldry, nie trzeba było jej ciągnąć za język. I tak, już po pierwszych dniach Eladamri poznał zarówno jej miejsce urodzenia, jak i rodzinę, ojca, matkę, trzech braci oraz dwie siostry.
Sama dziewczyna była byłym wojskowym, a obecnie mieczem do wynajęcia. Eladamri zwrócił uwagę na magiczne błyskotki, które dziewczyna nosiła zdecydowanie nie do ozdoby. Takich się w wojsku nie dostaje. Jego spojrzenie bezbłędnie wychwyciło bijące od nich aury, a zapytana potwierdziła częściowo te przypuszczenia.

Eladamri wychował się na magii, jego dzieciństwo było przepełnione magią, która w zasadzie krążyła w jego żyłach od urodzenia. Nie znał innego życia. Nie wiedział jak to jest nie mieć na podorędziu mocy zdolnej wesprzeć go zarówno w prostych codziennych obowiązkach, jak i być bronią i pancerzem gdy tego potrzebował. Znał jednak dużo ludzi, dużo wojowników, którzy musieli codziennie walczyć o swoje, dochodzić w swoich krótkich życiach do czegoś siłą własnych mięśni, treningiem, potem i doskonaleniem się, by koniec końców trafić na lepszego od siebie. Półelfka żyła z dnia na dzień niczym ludzie, ale smutna prawda, o której mogła jeszcze nie wiedzieć była taka, że jeśli nie trafi na kogoś lepszego, szybszego, silniejszego od siebie, przeżyje wystarczająco długo by widzieć jak starość odbiera jej towarzyszy i ukochanych.

Pomimo naturalnej wydawałoby się afiliacji do magii relacje z Tirianem nie były tak wylewne jak z dziewczynami, czy szlachcicem. Trudno było stwierdzić, czy wynikało to z różnego spojrzenia na magię, różnic rasowych, czy personalnych, jednak nie udało się nawiązać bliższej znajomości.
Podobnie zresztą sprawa miała się z Huldrą, do której Eladamri zaglądał co kilka dni. W zasadzie nie tyle do niej, co do skrzyni. Zaklęcia ochronne miały to do siebie, że nie trwały dość długo, toteż nieutrwalone wymagały odnowień. Całe szczęście, że droga była spokojna i nie wymagała od elfa żadnych zaklęć, mógł skupić się by co kilka dni odnawiać i wzmacniać ochronne formuły.

- Czego możemy się spodziewać po przycumowaniu w Kalsgardzie? To Twoje rodzinne strony, prawda? - spytał któregoś razu przyglądając się skrzyni. Ramy zaklęć ochronnych pozostawały na miejscu, nie widać było aby ktoś przy nich dłubał.
- Rodzinne, ale nie pochodzę z Kalsgardu - odpowiedziała krótko. - Właściwie nie chce mi się o tym gadać. Będzie zimno, więc się ciepło ubierz.
- W porządku. - kiwnął głową. - Jakieś naturalne niebezpieczeństwa? Przeciwnicy? Przyroda?
- W gospodach możesz dostać w gębę albo skończyć jeszcze gorzej, jak komuś nie przypasujesz, czyli taki standard. A poza miastami mogą cię zjeść różne potwory - zimowe trolle, wywerny, giganty, drapieżne zwierzęta, panoszy się po tych ziemiach też parę klanów zimowych goblinów. Ogólnie podróż lądem jest niebezpieczna i trzeba mieć się na baczności - wyjaśniła.
- Tak standard - mruknął elf nadal przyglądając się skrzyni. Wreszcie oderwał się od niej i złożył dłonie rozpoczynając rzucanie zaklęcia.
- Rozumiem, że nie jesteś ciekawa tego, co robię ze skrzynią, dopóki pozostaje bezpieczna? - spytał odsuwając się od skrzyni. Skierował swoje przenikliwe spojrzenie na kobietę.
- Dokładnie. Póki nie próbujesz tam zaglądać i wszystko jest tak, jak być powinno, nie mam problemu z tym, że rzucasz jakieś swoje czary mary - odrzekła.
- Bardzo rozsądnie, choć mógłbym wykradać dokumenty za pomocą magii i nie tylko byś nie zauważyła, to jeszcze nie obchodziłoby cię to.
- Może. Ale jak byśmy dostarczyli skrzynię do Skagniego i okazałoby się, że czegoś w środku brakuje, to już nie byłoby miło. - Uśmiechnęła się krzywo.
Eladamri uśmiechnął się.
- Próbujesz mnie ostrzec? Zastraszyć? - zapytał nieco protekcjonalnie. - Nie zabezpieczam skrzyni przed magią, a jedynie przed wykryciem. - odpowiedział z lekkim rozbawieniem.
- Wybierz sobie - odparła odnośnie ostrzegania lub zastraszania. - Co do twojej magii, nie obchodzi mnie to, co robisz, dopóki skrzynia jest bezpieczna. Działamy w jednej sprawie, a skoro Dreng wybrał cię do tej misji, to chyba musisz być godny zaufania. Przynajmniej jeśli chodzi o kapitana.
- Nie ufasz magom?
- Nie ufam nikomu, chyba, że sobie na to zasłużyli.
- Chyba nie wszyscy są tacy? Solberg jest na przykład bardzo otwarty.
- Otwarty nie znaczy godny zaufania. Ktoś może mielić ozorem na lewo i prawo, osłabić twoją czujność, a potem wbić ci nóż w plecy. Z ludźmi trzeba być ostrożnym, są gorsi niż potwory, one przynajmniej nie udają, co chcą z tobą zrobić.
- Fakt, ludzie z natury są fałszywi, choć mielenie ozorem zdaje się nie mieć na to wpływu - odpowiedział. - Tak, czy siak, zaklęcie działa, widzimy się za pięć dni. - Uśmiechnął się kierując się do wyjścia. Dziewczyna była małomówna i dość nieufna, jednak Eladamri nie przejmował się tym. Jak wszystko ulotne, minie w ciągu najbliższych dziesięcioleci, a to zdecydowanie później niż ich drogi się rozejdą.
- Masz bardzo ładne... magiczne przedmioty. - skonstatował jeszcze przy drzwiach. - Pewnie za niejednym kryje się ciekawa, krwawa historia?
- Pewnie się kryje, ale nie chce mi się o tym gadać - odrzekła krótko.
Uśmiechnął się firmowym uśmiechem nie sięgających oczu i wyszedł.


Wreszcie dopłynęli do portu. Eladamri pożegnał się z kapitanem, załogą oraz Solbergiem schodząc na suchy ląd. Przyzwyczaił się już do ciągłego kołysania, więc kilka pierwszych kroków wydawało się dziwnych jednak wnet wszedł w rytm portu. Powietrze było tu znacznie chłodniejsze, toteż zarzucił na ramiona zimowy kożuch pozostawiając go jednak niezapiętym. Szedł przodem torując drogę dziewczynom, które dumnie niosły skrzynie. Mógł co prawda wspomóc się magią by ulżyć wojowniczkom, ale nie chciał wzbudzać większego zainteresowania niż to było konieczne. W końcu samo noszenie skrzyni nie było w żaden sposób nietypowe w dzielnicy portowej. Co więcej, mogło to wyglądać, jakby wojowniczki dźwigały jego skrzynię z rzeczami osobistymi. Eladamri zanotował w pamięci by postawić dziewczynom kolejkę za ten cały trud.

W karczmie zamówił pojedynczy pokój wraz z posiłkiem i wanną z ciepłą wodą. Długi rejs wymagał nieco odświeżenia. Pomysł trzymania wart był dobry i zdecydowanie należało go wprowadzić. Na statku nie było szans na wykradzenie skrzyni, ani dokumentów, ale w mieście? To zupełnie co innego.
Gdy zszedł na dół postanowił zasięgnąć języka przy kontuarze, a następnie zamieniając zdanie z grupką elfów.
Wieczór zapowiadał się ciekawie, jednak Kelendil nie zamierzał brać udziału w żadnych turniejach, ani grach zadowalając się obserwacją zmagań innych, delektując się butelką miejscowego wina.
 
psionik jest offline