Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-08-2020, 18:54   #8
Phil
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
Peter, Konrad i Gladin

Anzelmus najpierw wydawał się ich wrogiem, potem... Nie, nie przyjacielem. Sprzymierzeńcem. Być może. Teraz było to już nieważne, bo Anzelmus nie żył. Jednym z wielu pytań, jakie krążyły im po głowie, było to, dlaczego jego bogowie nie uratowali. Nie znali jednak odpowiedzi.

Ostatnią rzeczą, którą zrobił przed śmiercią było dostarczenie im treści proroctwa Goteleiba. Niczego innego przy nim nie znaleźli. Bladin miał rację, gdy mówił o spaleniu zwłok, czarne dymy unoszące się w kilku miejscach nad miastem wskazywały na to, że tak wyglądają obecnie pochówki w Nuln. Pomylił się jednak co do obecności osób, które zajęłyby się ciałem zmarłego. Niedługo później na ulicę wjechał turkocący wózek ciągnięty przez muła. Dwaj kapłani Morra w czarnych szatach i zamaskowanych twarzach pełnili służbę. Bez zbędnych pytań podnieśli zwłoki Anzelmusa i wrzucili je na wiezione już ciała. Udawali, że nie słyszą kaszlu jednego z nich. Konrad i Peter udali się z nimi, by towarzyszyć martwemu sygmarycie w jego ostatniej ziemskiej drodze.

Krasnolud odłączył się od nich i udał do świątyni Gazula. Stary kapłan pokiwał głową.

- Uciekacie? – Nie czekał na odpowiedź. – Nie winię was, ani się nie dziwię. My zostajemy, ktoś musi.. Spróbuję załatwić wam mapy kanałów. Daj mi czas do wieczora.

Obietnicy dotrzymał. Mapę, dość prostą i schematyczną, przekazał Gladensonowi późną porą inny krasnolud, znacznie młodszy. Wyciągnął papier z tuby, rozwinął go na blacie stołu i przycisnął w jednym miejscu grubym palcem z czarną obwódką brudu pod paznokciem.

- Gdzieś tu jesteście. Wygląda na to, że jeden z kanałów – przesunął palec po mapie. – O, tu, wychodzi poza mury. Powodzenia.

Plan ucieczki z Nuln zaczął się realizować, ale wiedzieli, że dużo jeszcze przed nimi przeszkód.


Wolken i Marval

- Miasto jest zamknięte. Nikt nie wejdzie, nikt nie wyjdzie. – Znudzony żołnierz w barwach Wissenlandu przygryzał długie źdźbło trawy. – Jak zaraza przejdzie, poszukacie swoich znajomków.

Wojak nie miał jednak racji, co już wkrótce odkrył, całkiem przypadkiem, Wolken. Uwagę jego zwróciła przypadkowa rozmowa o tileańskich monetach podsłuchana gdzieś w cywilnej części obozowiska, przy namiocie służącym za spelunę.

- Mówię ci, potrzebne są na dowód. Ci, których wyprowadzają po południowej stronie zawsze się tłumaczą, że idą z Tilei. Zapłacą za monety ile zażądamy. Szukaj tego cwaniaka z południa, na pewno ma jakieś.

Obserwacje poczynione przez Marvala dały dwa wnioski. Po pierwsze, komuś zależało na tym, żeby do murów nie dało się podejść na bliżej niż sto kroków. Ani w dzień, ani w nocy, o czym świadczyły pochodnie wbite z ziemię na pustym pasie wokół miasta. Patrole krążyły nieustannie, a cywile byli zdecydowanie odganiani. Po drugie, ktoś jednak najwyraźniej próbował uciec z Nuln. Gęsty, czarny dym, zupełnie taki jak ten unoszący się do nieba z miasta, pokazywał gdzie palono ich ciała. Nikt nie miał opuścić murów, plaga musiała być powstrzymana.

Czy było więc rozsądne pomagać tym wewnątrz murów?
 
__________________
Bajarz - Warhammerophil.
Phil jest offline