Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-08-2020, 20:59   #3
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację

Przejazd pustymi niemal ulicami Wałbrzycha sprawił, że fala wspomnień zalała Agnieszkę. Mijała znane budynki, uliczki i sklepy. Na pozór niewiele się zmieniło od jej ostatniej wizyty. Drobne szczególiki wskazywały jednak, że w mieście następowało podskórne przesilenie. W niepamięć odchodziły zaśmiecone chodniki, czy wałęsający się bez celu menele. Właściciele małych sklepików powymieniali szyldy, nadając im przedwojenny sznyt. Ktoś wyraźnie czuwał, aby wizualna strona miasta miała jednolity styl i dawała jasny przekaz.
“Jesteśmy miastem, które ma wielowiekową tradycję, czci ją i pielęgnuje, a jednocześnie z dumą i optymizmem patrzy w przyszłość” - taki komunikat chcieli nadać ludzie odpowiedzialni za te zmiany.

Uliczny sygnalizator zmienił barwę z zielonej, na pomarańczową, by za chwilę rozjarzyć się krwistą czerwienią. Agnieszka spojrzała w prawa na siedzącą obok matkę. Lekarz miał rację. Silne leki, jakie jej podali sprawiło, że była kompletnie nieobecna duchem, choć zdawać się mogło, że jest całkowicie świadoma.
Na widok Agnieszki uśmiechnęła się szeroko i szepnęła:
- Dobrze jesteś córciu.

Przyjemne ciepło rozlało się w sercu i duszy Agnieszki. W tej sytuacji doprawdy dziwnym był fakt, że to matka niesie jej pociechę, a nie na odwrót.
Sygnalizator ożył ponownie i wnętrze SUV-a wypełniło się ciepłym pomarańczowym światłem. Agnieszka położyła dłoń na dźwigni zmiany biegów i wtedy kątem oka dostrzegła męską postać stojąca w cieniu wysokiego drzewa. Przeszedł ją zimny dreszcz. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że ten człowiek czekał na nią i że ją obserwował.

Czy to mogła być prawda?

- Córuś - odezwała się Wanda, matka Agnieszki - Jedź, mamy zielone.


***
Stała w blasku reflektorów. Co kilka chwil przestrzeń rozświetlał dodatkowo blask fleszy. Ktoś inny na jej miejscu, może zmrużył by powieki, ale nie ona. Ona tylko zatrzymała się, na trzy sekundy przyjęła pozę i uraczyła fotoreporterów swoim zniewalającym uśmiechem numer cztery.
Czuła się piękna. Czuła się zgrabna i ponętna. Wiedziała, że każdy z obecnych na sali mężczyzn dałby wiele, aby spędzić z nią noc. Schlebiało jej to, podniecało i napawało dumą.
Uwielbiała ten stan. Euforia równie przejmująca i obezwładniająca, co kokainowy haj.

Ruszyła przed siebie. Obcisła, ołówkowa spódnica podkreślała jej zmysłowe kształty. Kołysała się w rytm przytłaczającej muzyki wylewającej się z potężnych kolumn. Gdy tylko uderzał bas, jej wysokie, czarne szpilki stykały się z wybiegiem.
Chodzący ideał.

Wypełniała ją radość i poczucie spełnienia. Zbliżyła się do krawędzi wybiegu i zgodnie z prawidłami sztuki przyjęła kolejną pozę. I w tym momencie go dostrzegła.

Chłód jego pozbawionych emocji oczu, zmroził jej krew w żyłach. Wszystko inne przestało istnieć. Istniał tylko on i to jego przeszywające spojrzenie.

Sie ist ein Modell und sie sieht gut aus,
ich nehme sie heut' gerne mit zu mir nach Haus' -szepnął.



***
Od kilku minut leżała w bezruchu, bezmyślnie gapiąc się w sufit. Na zewnątrz budził się kolejny dzień, a ona nie miała siły się podnieść. Wspomnienie snu nadal było żywe i bardzo realne. Wciąż czuła na sobie jego wzrok. Umysł wywinął jej bardzo wstrętnego figla. Nie potrafiła powiedzieć dlaczego przelotne spotkanie, zwykłe skrzyżowanie spojrzeń, wywarło na niej tak ogromne wrażenie.

Przecież to niemożliwe, żeby go już spotkała. Niemożliwe, prawda?

- Proszę postawić wszystko na stoliku - usłyszała głos swej matki.
- Tak jest, proszę pani - odpowiedział hotelowy boy..
Zapach świeżej kawy pobudził jej zmysły i zmusił ciało do ruchu. Narzuciła na siebie szlafrok i odczekała chwile, aż boy wyjdzie z pokoju.

- Dzień dobry - matka przywitała ją z uśmiechem. Zachowywała się normalnie, zwyczajnie, nawet zbyt zwyczajnie biorąc pod uwagę okoliczności. Bez słowa nalała Agnieszce kawy i zaczęła przekrajać pachnące kajzerki.
Śniadanie zjadły w milczeniu, choć obie czuły, że coś niepokojącego wisi w powietrzu. Cieszyły się chwila spokoju i sobą nawzajem. Ktoś patrzący z daleka mógłby odnieść mylne wrażenie, że są pogodne i szczęśliwe.

Zwykły miraż.

Za oknem słońce nieśmiało przebijało się przez poranne chmury. Wyglądało na to, że zapowiada się ciepły i bezdeszczowy dzień.
- Nie martw się Aga - odezwała się w końcu matka - Nie martw się o mnie. Już im lepiej. Wczoraj… wczoraj nie byłam sobą. To co się stało… Szok… Sama rozumiesz.
Wanda wzięła głęboki oddech i oparła głowę na dłoni. Nie patrzyła na córkę, gdy zaczęła ponownie mówić.
- To było okropne. Ten samochód, po prostu w niego wjechał… a przecież mówiłam mu żeby uważał. Oni już wszystko wiedzą. Mówiłam mu, że to nas pogrzebie. Ale on nie słuchał. On mnie przecież nigdy nie słuchał. A teraz już jest po wszystkim. Ty się jednak nie martw. Ja dam sobie radę. Ja jestem gotowa. Ja się nie boją. Modlę się i to daje mi siłę. Czułam, że to się zbliża, że tak się musi stać. Et dimitte nobis debita nostra. Aga proszę cię tylko o jedno. Cokolwiek się nie wydarzy pamiętaj, że jestem twoja matką, że jesteś nasza, że cię kochamy. Zawsze. Pamiętaj o tym…


Wanda skryła twarz w dłoniach i zaczęła szlochać. Chaotyczne słowa matki, niewiele mówiły Agnieszce. Trudno było wyłowić z nich jakiś sens. Biło z nich tajemnicze zagrożenia i poczucie winy.
Tylko za co? Czyżby matka obwiniała się o wypadek ojca? Czy jednak chodziło o coś innego?
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 19-08-2020 o 07:33.
Pinhead jest offline