Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2020, 23:43   #7
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację

Nogi wciąż jej dygotały, gdy wsiadała do samochodu. Pod powiekami majaczył Jean-Luca, przeszywający i jednocześnie adorujący ją spojrzeniem. Wspomnienie jego zawadiacko chłopięcych oczu, przywoływało myśli i zdarzenia przed którymi tak bardzo chciała uciec. Masturbacja w publicznym miejscu przyniosła jej chwilowe zapomnienie i ulgę od gromadzącego się w mięśniach napięcia. Ulotna chwila dająca okruszki szczęścia i spełnienia. Wiedziała, że czekają ją teraz ciężkie dni i będzie potrzebowała momentów wytchnienia i relaksu. Odrobiny szaleństwa, które kiedyś zapewniał jej Jean-Luc. Nie chodziło tylko o doznania czyste fizyczne, które w ich związku odgrywały, co prawda znaczącą rolę, ale o coś więcej. Bliskość, poczucie bezpieczeństwa, czy nawet drobne codzienne wspólne rytuały. Wygłupy podczas mycia zębów, czy przekomarzanie się kto pierwszy skorzysta z toalety. Brakowało jej tego.
Poczucie straty dołował ją i stanowił powód wciąż rosnącej frustracji tym bardziej, że nie znała powodu dla którego odsunął ją od siebie.

Telefon leżący na podszybiu zapikał rytmicznie. Ekran automatycznie rozświetlił się i Agnieszka ujrzała, że otrzymała nowe powiadomienie na Facebooku. Korzystając z okazji, że właśnie złapało ją czerwone światło, sięgnęła po telefon.

Jeden z fanpage'y informował o mającej się odbyć w najbliższym czasie wystawie fotografii, Olgierda Krausego.
Przez kilka chwil nie mogła pojąć, co ta informacja ma z nią wspólnego i dlaczego dostała takiego powiadomienie. Zrozumienie przyszło, gdy lampa ulicznego sygnalizatora rozbłysła na zielono.


Krause, no tak!
Kręcił się swego czasu taki szczyl w otoczeniu Jean-Luca. Ponoć miał niemiecko-polsko-żydowskie korzenie. Chwalił się tym, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie i kogokolwiek obchodziło. Byli tacy co mówili, że jest utalentowany i wróżyli mu świetlaną karierę. Agnieszka zapamiętała go jako natręta, który na siłę próbuje zwrócić na siebie uwagę. Taki miks lizusa i wampirka energetycznego. Coś okropnego!
Dopiero później, gdy z anonimowego konta przeglądała instagram swego oblubieńca, dostrzegła tego pryszczatego gnojka na kilku imprezach w towarzystwie Jean-Luca.
Jedno ze zdjęć uwieczniło nawet ich namiętny pocałunek na tle Fontana del Nettuno. Gdy pierwszy raz widziała to zdjęcie, nie zdziwiło jej to. Wszak w świecie mody męskie pocałunki nie stanowiły rzadkości.
Dopiero teraz jadąc przez wałbrzychskie ulice pomyślała o czymś okropnym.
Czy to możliwe, że to Olgierd zastąpił jej miejsce?
Jeszcze raz przeleciała wzrokiem po treści powiadomienia. Wernisaż miała odbyć się za dwa dni na zamku Książ.

Linie losu zaczęły niepokojąco się splatać, niczym jadowite węże w śmiertelnym uścisku.


Książki - ojcowska duma i chluba. Niezwykła kolekcja złożona z prawniczych kodeksów, książek historycznych, opisów najsłynniejszych bitew. Na półkach znaleźć można było Iliadę i Odyseję wydane po grecku, a tuż obok potężne tomisko poezji Wergiliusza, dalej jakaś publicystyka i reportaże z najdalszych zakątków świata. Na koniec kilka inkunabułów z pierwszej połowy XVI wieku, wszystkie zamknięte w specjalnej gablocie.
“Biblioteka jest obrazem wnętrza duszy człowieka” - mawiał po wielokroć Jerzy Szacki.

Teraz, gdy dłoń Agnieszki wodziła po tym cennym księgozbiorze, czuła niemal oddech ojca na swoich plecach. Fakt był apodyktyczny, nieznośny w swym dążeniu do doskonałości i narzucaniu swojej woli innym, ale bywał też miły i czarujący. I choć zdarzało mu się to niezwykle rzadko, to te chwile zapadały w pamięć na bardzo długo.

Biblioteki przeważnie pachną kurzem i starym papierem. W bibliotece Jerzego Szackiego unosił się zapach drogich perfum, dobrej whiskey i atramentu. Pan prokurator miał słabość nie tylko do drogich alkoholi, ale także misternie wykonanych wiecznych piór, których pokaźna kolekcja wyłożona została w szklanej gablotce. Uwielbiał kaligrafię i wszystko, co z nią związane.

Agnieszka poprawiła oprawiony w skórę tom Kodeksu Cywilnego II Rzeczypospolitej, gdy u jej stóp upadła niewielka złożona na pół karteczka. Schyliła się po nią i w tym momencie świat wokół zawirował.

- Panie ministrze... - łysy tłuścioch odziany w przykusą, kwiecistą marynarkę Dolce Gabana siedział w szerokim rozkroku na krawędzi biurka.
- Już mówiłem, że nie życzę żeby mnie tak tytułować. Nie jestem...
- Jeszcze pan nie jest - uciął tłuścioch - ale za dwa, może trzy miesiące… Kto wie? Przecież chciał pan zmienić kraj, czyż nie?
- Być może, ale teraz to nie ma znaczenia.
- Wręcz przeciwnie, właśnie teraz to ma znaczenie. Wystarczy tylko odrobina dobrej woli. Naprawdę niewiele, a niech pan tylko pomyśli ile może na tym zyskać pan, jak i cały kraj.
- Już powiedziałem pańskiemu koledze, że ta sprawa została zamknięta, a akta zaginęły.
- Panie prokuratorze, przecież akta nie płoną. Czy nie tak powiedział pewien rosyjski pisarz?
- Rękopisy. Jemu chodziło o rękopisy, drogi panie.
- Jebać to, pan wie o co mi chodzi.- grzeczny i przymilny ton w mgnieniu oka zmienił się w wściekłe ujadanie - Nam potrzebna jest tylko jedna drobna informacja.
- A tak właściwie, to do czego wam to wszystko?
- Panie prokuratorze, im mniej się wie, tym człowiek jest krócej przesłuchiwany. Taki stary wyga, jak pan powinien to doskonale wiedzieć.


Gdyby nie nie oparła się o stojący w pobliżu fotel, na pewno by upadła. Co to było? - pytała samą siebie rozmasowując pulsująca skroń. Flashback obcych wspomnień? Jakaś projekcja? Dziwne obrazy majaczyły jej cały czas pod powiekami. Obce głosy dudniły w czaszce, nie pozwalając się skupić. Dopiero, gdy spojrzała na ściskaną w dłoni kartkę szalejąca burza zmysłów ucichła.

Rozkładając małą karteczkę już wiedziała, że zapisane tam słowa nakreślił własnoręcznie jej ojciec. Nie miała pojęcia, co to znaczy, ale jednego była pewna. To wiadomość od niego dla niej i tylko dla niej. Czuła, że w jakiś tajemniczy sposób to wszystko zostało zaplanowane.




Zegar w rodzinnym domu Agnieszki Szackiej wybił godzinę pierwszą. Jej matka właśnie zbierała talerze po wspólnym obiedzie, gdy rozległ się dzwonek do drzwi.
- Otworzysz kochanie? - spytała Wanda z kuchni - Ciekawe, kto to? Nikogo się nie spodziewam.
Agnieszka wstała i ruszyła do przedpokoju. W sercu poczuła dziwny niepokój i chłód rozlewający się po całym ciele, jak gdyby ktoś wypełnił jej serce ciekłym azotem. Gdy spojrzała przez wizjer, miała skostniałe z zimna i fioletowe na czubkach palce. Zdziwienie i strach odebrały jej mowę. Na korytarzu stał podkomisarz Kostrzewski. Twarz miał niczym wykutą w marmurze. Nie Wyrażała ona żadnych emocji, a jego przenikliwe spojrzenie muskało jej ciało mimo, że dzieliły ich grube dębowe drzwi.
Opanowała się z trudem i siląc się na naturalny uśmiech, otworzyła drzwi.
- Dzień dobry - rzekł na powitanie - Komisarz nie mógł przyjechać osobiście. Podobno ma pani jakieś informacje, które mogą pomóc w śledztwie. Czy mogę wejść?

Zapytał, czy może wejść. Jak jakiś wampir - absurdalna myśl zagościła w umyśle Agnieszki.Rozbawiła ją ona na tyle, że napięcie, stres i nadnaturalny chłód odeszły w niepamięć.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman

Ostatnio edytowane przez Pinhead : 30-08-2020 o 00:36.
Pinhead jest offline