Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2020, 16:06   #8
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Co to było?!
Co to, do kurwy nędzy, było??

- Bardzo proszę - Agnieszka usunęła się, żeby wpuścić mężczyznę. - Może przejdziemy… do gabinetu ojca - zaproponowała.
Salon dawał za mało prywatności, a jej pokój nie nadawał się do tego typu spotkań.
Gabinet ojca oferował prywatność i spokojną atmosferę do przeprowadzenia rozmowy. Jednak, gdzieś podskórnie Agnieszka czuła, że łamie odwieczne zasady panujące w tym domu. Mimo tylu lat, które upłynęły od kiedy opuściła rodzinne gniazdo, nadal nie mogła wyzbyć się starych nawyków.
Podkomisarz wszedł do gabinetu i z ciekawością spojrzał na zgromadzony przez Jerzego Szackiego księgozbiór.
- Piękna biblioteczka - rzucił niezobowiązująco podkomisarz - Stworzenie podobnej od zawsze było moim marzeniem. Tylko z pensji policjanta, nie bardzo można sobie pozwolić na zakup inkunabułów, ale mniejsza z tym. Czy mogę? - spytał wskazując fotel dla gości.
Jego głos był miękki, jak aksamit, kojący i wnikający głęboko w umysł słuchacza. W swym zachowaniu prezentował niezwykłą wręcz naturalność i swobodę. Wcześniejsze wrażenie obcości i niedostępności, jakie odniosła Agnieszka rozpłynęło się niczym poranna mgła.

Agnieszka zamknęła drzwi i wolno szła w kierunku biurka. Zamierzała już zająć miejsce w fotelu ojca, gdy rozległo się pukanie.
Drzwi do gabinetu uchyliły się i w szparze pomiędzy nimi ukazała się uśmiechnięta twarz Wandy.
- Przepraszam, że przeszkadzam ale czy napije się pan kawy lub herbaty. Normalnie zaproponowałabym, jak to ma w zwyczaju mój mąż brandy lub whiskey, ale pan chyba na służbie.
Mimo, że ojca nie było i leżał nieprzytomny na oddziale intensywnej terapii, wyuczone schematy zadziałały bezbłędnie. Gdy tylko w gabinecie pojawił się gość, Wanda Szacka zmieniła się w pokorną służącą, gotową spełnić wszelkie zachcianki gości.
- Jeżeli to nie kłopot, to poprosiłbym małą kawę - odparł podkomisarz i życzliwie uśmiechnął się do Wandy. Pod wpływem jego głosu, uśmiechu i przenikliwego spojrzenia, Wanda niemal uniosła się nad ziemię. Skinęła głową i wyszła z gabinetu.
- Ma pan dobry wpływ na moja mamę - stwierdziła Agnieszka. - Rutyna ją uspokaja.. Ojciec jest całym jej życiem. Zrezygnowała z pracy zaraz po ślubie, czy nawet chwile przed… wszystko, cokolwiek robiła było podporządkowane jego oczekiwaniom. Ten wypadek zupełnie ja rozbił. - przysiadła na brzegu fotela ojca.
- Doskonale to rozumiem. - odparł podkomisarz - Stare zwyczaje. Ludzie teraz żyją zupełnie inaczej. Sam w sumie nie wiem, który świat jest lepszy ich, czy nasz.

Pokiwała głową, choć w sumie nie wiedziała, do czego zmierza.
- Podobno.. podobno ten wypadek nie do końca był wypadkiem? Ktoś chciał specjalnie wjechał w ojca? Matka opowiadała, że ostatnio odwiedzali go różni ludzie. Niepokoiły ją te wizyty.
- Czy zna nazwiska tych osób?
- spytał Kostrzewski, zmieniając automatycznie ton na służbowy.
Pokręciła głową.
- Nie wymieniała żadnych nazwisk.. ale dopytam, może zna. Na pewno jednak rozpozna twarze. Mama na dobrą pamięć.
- Myśli pani, że możemy jej pokazać portrety mężczyzn, które pokazał pani komisarz. Mówi pani, że ona bardzo przeżywa to, co się stało. Nie będzie, to miało na nią jakiegoś negatywnego wpływu? W normalnych okolicznościach taka rozmowa powinna się odbyć w asyście psychologa. Chyba, że pani wyrazi zgodę na taką konfrontację, że tak powiem.
- Trudno mi to ocenić
- pokręciła głową. - Mamy raczej rzadki kontakt… Na pewno martwi się o ojca. Myślę, że będzie chciała pomóc. Zapytam - podniosła się z fotela i przeszła do kuchni.
- Mamo, ten pan z policji pyta o tych ludzi, co przychodzili do ojca. Pamiętasz może ich nazwiska?

Wanda weszła nieśmiało do gabinetu i przez chwile wodziła wzrokiem po meblach, jakby oglądała je pierwszy raz w życiu.
- Wiele osób się przewinęło przez ten gabinet - odparła po chwili. Był pan prezes Jończyk, ten wiceszef okręgu Platformy Górecki, jakiś senator, ale nie pamiętam jak ma na nazwisko, a imię.. imię chyba Tadeusz. Często pojawiał się też prezes kopalni Tomasik i ten z banku Więcek. Ojciec notował wszystkie ważna spotkania, ale nie wiem gdzie trzymał swój notes..
Podkomisarz zapisał sobie wszystkie nazwiska, a po chwili spojrzał na Agnieszkę.

Gdy tylko jego wzrok skrzyżował się ze wzrokiem byłej modelki, poczuła coś dziwnego.W jednej chwili wypełnij ją żar, który wnikał w najmniejszą cząstkę jej jestestwa. Przed oczami zaczęły jej majaczyć sceny, niczym migawki w jakimś szalonym wideoklipie. Widziała oczy podkomisarza, które zmieniły się w wpatrzone w nią oczy Jean-Luca, gabinet zmienił się w ich sypialnię w Paryżu, ich rozpalone ciała złączone w jedno, upojne westchnienia i jęki, które w następnym momencie przerodziły się, o zgrozo, w dzikie wrzaski bólu. Krew spływająca po ścianie, a w kącie pokoju, skulona i przerażona stała jej matka. To jej krzyk rozdzierał przestrzeń. Coś za dudniło i wszechmocny głos spłynął z niebios.
- Spokój! Wszystko będzie dobrze - krzyczał jej ojciec, potrząsając rozdygotaną matką.

- Tak - usłyszała spokojny głos matki, która pochylała się nad biurkiem. Na blacie leżały dwa zdjęcia. Portrety braci Petrov.
- Znam ich, to znaczy widziałam ich kilka razy. byli tutaj. Jerzy spotkał się z nim.

Agnieszka przytrzymała się futryny i zamrugała kilka razy oczami. Siła wizji? - nie wiedziała, jak ma nazwać to, czego właśnie doświadczyła była dojmująca. Przytłaczająca.
Rozejrzał się po gabinecie. matka nachylona nad biurkiem, podkomisarz na krześle.. wszystko wyglądało normalnie. Czy to możliwe, że stres tak na nią działa? Wariuje?
- Przepraszam - powiedziała. - Wyjdę na taras. Muszę.. - przez chwile szukała wymówi - zadzwonić.

Co to było?!
Co to, do kurwy nędzy, było??

Agnieszka otuliła się szczelniej swetrem. Wrześniowe popołudnie, choć słoneczne, było zimne. A może to ona była zmrożona w środku? Czuła się tak, jakby krew zwolniła w jej żyłach , zamieniając się w galaretowata, oślizgłą maź. Bała się. Była przerażona.

Jej ciało – niezawodna, wyćwiczona maszyna, sprawdzona tyle razy, traktowana z szacunkiem i miłością, zadbana do granic możliwości od wewnątrz i na zewnątrz właśnie ją zawodziło. Wariowała.

Kiedy podkomisarz wyszedł Agnieszka posłała matkę taksówką do szpitala, sama wymawiając się bólem głowy. Potem skorzystała ze swojego wypasionego abonamentu medycznego i na jutrzejszy poranek zapisała się na konsultację do najlepszego neurologa, jakiego udało się jej znaleźć w Wałbrzychu. Kiedy już wróci do Warszawy, pójdzie do kogoś sprawdzonego.
Szacka była kobietą czynu – działanie uspokajało ją, przywracało poczucie kontroli nad sytuacją. Gdyby znalazła guzek w piersi zapisałaby się natychmiast do najlepszego onkologa, jakiego mogłaby znaleźć. Teraz coś niedobrego działo się z jej mózgiem. Neurolog był rozsądnych wyborem, następny w kolejności był psychiatra, ale zasada mówiła, że najpierw wykluczamy czynniki fizjologiczne. Czyli najpierw sprawdzamy, czy nie ma ewentualnego guza mózgu, dopiero potem psychotropy. Oczywiście, nie będzie potrzebowała żadnych psychotropów. Terapia powinna wystarczyć.

Uspokojona podjętymi działaniami postanowiła jeszcze raz, na chłodno, przyjrzeć się sytuacji. Podsumować fakty. Same fakty, w oderwaniu od emocji i osądów. Wizje, dwie, nie nawet trzy uwzględniając tą na światłach. Ona, podkomisarz, Jean-Luc, potem rodzice. Od aktu seksualnego do bólu i agresji. Paskudne połączenie, mignęło jej w głowie , zanim przypomniała sobie, że ma unikać ocen. Grubas w gabinecie, to nie było jej wspomnienie, to z jJean-Luciem początkowo było jej., potem się zmieniło. Na wspomnienie matki? Czy podkomisarza? A może jednak jej, tylko na świadomym poziomie nie miała dostępu do tego zdarzenia? Może coś zobaczyła, jako nastolatka? A ten grubas? Nie znała go, to pewne. Wiec czyje to było wspomnienie? Nie do końca da się to określić. Może ojca, może grubasa, który z nim rozmawia, a może kogoś trzeciego kto się tej rozmowie przysłuchiwał. Nie potrafiła tego określić.

I w końcu ten flashback spod świateł.. to mogło być jej wspomnienie. Przeżyła wiele takich momentów. Tylko skąd podkomisarz? Może pociągał ją i jej podświadomość umieszczała go w jej wspomnieniach?
Na pewno coś w nim było.. coś drapieżnego, rodzaj magnetyzmu, który na raz ja pociągał i odpychał. Ambiwalencja. Tu czuła, kiedy go spotykała. Powinna go unikać i tyle.

Uspokojona kolejna podjętą decyzja sięgnęła po kartkę znalezioną w gabinecie ojca. Pogładziła papier, rozpoznając znajome pismo. To była jego wiadomość dla nie, była o tym przekonana. Liścik zawiera cztery informacje: adres w Wałbrzychu, czyli Przodowników Pracy 7/12, numer, który prawdopodobnie dotyczy skrytki bankowej oraz numer telefonu a także słowa “Sheelot Teshubot me Rabbi Menacem Azaryah”.

Na pierwszy rzut oka nic jej to nie mówiło. Nie sądziła, aby nazwa „przodowników pracy” przetrwała ustawę dekomunizacyjną. Jeśli taka ulica w Wałbrzychu była, musiała nazywać się już inaczej. Sprawdziła w Internecie, ale najbliższym miastem , gdzie znalazła daną ulice Przodowników pracy był Boguszów-Gorce. Dopyta matki, może ona skojarzy dawny adres….

Sheelot Teshubot me Rabbi Menacem Azaryah” – okazało się tytułem judaistycznego dzieła religijnego. Pogrzebała chwilę w Internecie, ale wyniki wyszukiwania wydały się jej tak absurdalne, że odpuściła. Menahem Azariah da Fano, włoski rabin , talmudysta i kabalista. Kabalista?? Czarowne wstążeczki i podobne bzdury? Napisał jakąś książkę z tłumaczeniem obrzędów i rytuałów. Z jakiego powodu ojciec zapisał jej tytuł? Nie wiedziała.

Skrytka bankowa? Znów musi dopytać matkę, jeśli ojciec przechowywał coś w skrytce (może to dzieło – ta myśl wydała jej się szalenie zabawna, zachichotała) to ona może wiedzieć, gdzie.

No i na koniec numer telefonu. To rozpoznała bez trudu. Prefiks wskazywał na numer w Wałbrzychu, telefon stacjonarny. Nie namyślając się wiele wybrała numer. jeden sygnał, drugi.. w końcu głos automatycznej sekretarki: tu numer.. zostaw swoja wiadomość. Zostawiła.
– Dzień dobry, tu Agnieszka Szacka. Znalazłam ten nr telefonu u mojego ojca, prokuratora Szackiego. Czy mogę prosić o chwilę rozmowy? Pozdrawiam i dziękuję. Podała swój numer komórki.

Na koniec – z niechęcią, bo gnojek ją wkurzał od zawsze – weszła na fb Olgierda Krausego. Dawno nie była tak blisko kogoś, kto był tak blisko Jean-Luca… Olgierd mógł być dobrym źródłem informacji. Osobowym źródłem informacji, jak zwykł był mawiać jej ojciec o różnych osobach, które mogły coś wiedzieć.

Ze swojego służbowego konta polubiła wystawę Olgierda w Zamku Książ. Autor powinien się zjawić na otwarciu, prawda? Napisała: Hej, pamiętasz mnie? Akurat jestem w Wałbrzychu, a tu taka niespodzianka! Zaprosisz mnie na swoją wystawę?
Miała nadzieje, ze ją pamięta. Ona tez miała w końcu polskie korzenie… Chyba nawet zmienili parę słów po polsku….

Dokończyła służbową korespondencję a potem zadzwoniła do matki, pytając , czy zamówić jej taksówkę, czy może woli, żeby Agnieszka po nią podjechała.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline