Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-09-2020, 09:55   #1
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
[V5] Upadek Londynu

To zawsze działało tak samo. Ten moment… magiczny moment wyrwania się z letargu. Człowiek nie znał tego uczucia. Nie mógł znać. Było to małe zmartwychwstanie. Najbliżej tego uczucia są ci, którzy się topili. Ci, którzy byli na skraju śmierci, którzy opadali w nicość. I nagle dostawali upragniony haust powietrza. Odzyskane życie. Kolejna szansa. Tyle tylko, że dodatkowo okraszona metalicznym posmakiem tej cudownej ambrozji jaką była krew.

Krew spływała wewnątrz gardła, a jej moc napełniała ciało. Mózg znów funkcjonował. Zmysły włączały się po kolei. Pierwszym był smak, pobudzony ludzką krwią. Krwią pełną nadprzyrodzonej mocy. Krwią rytualną.

Potem przychodził węch. Zapach odebranej krwi odsuwał się. Odchodził od ust. Podążał dalej, pozostawiając uczucie pustki. Tęsknoty. Uczucie głodu porównywalne jedynie z głodem narkomana. Chęć podążania za zapachem krwi przyszła szybciej niż kolejny zmysł.

Dotyk. Tak niedoceniany, a jednocześnie tak ważny zmysł. Wyczuwał temperaturę. Chłodny metaliczny blat pod plecami. Pasy na kostkach i nadgarstkach. Pas na biodrach. Wszystko by uniemożliwić poderwanie się i pościg za upragnioną krwią. Więzy stawiały opór. Ale co może powstrzymać wampira?

Słuch przyszedł w tej samej chwili. Słychać było monotonną modlitwę powtarzaną kilkukrotnie. W obcym języku. Niski męski głos. Intonacja pieśni w tym samym języku. Coś znajomego, tak jak znajoma bywała piosenka w radioodbiorniku. A jednak nie sposób przypomnieć sobie ani wykonawcy, ani tytułu utworu. Ale jednak brzmi znajomo. Uspokaja. Wzbudza pozytywne emocje.

Ostatni przyszedł wzrok. Wraz z bólem. Pod sufitem wisiała ogromna lampa. Świeciła w dół. Na metalowe stoły i zimne ciała na nich. Światło niczym ogromny reflektor. Doprowadzało do zawrotu głowy wszystkich wybudzonych. Odwracało uwagę.

W końcu modlitwy ustały.
Na środku pomieszczenia stał wysoki czarnoskóry mężczyzna, w powłóczystej czerwonej szacie ze złotymi zdobieniami. Zdobienia przedstawiały przede wszystkim powtarzalny symbol ośmioramiennego słońca wzbudzając obszary mózgu odpowiedzialne za wspomnienia.

W dłoni trzymał on gliniane naczynie. Stare. Teraz już puste, ale jeszcze chwile temu każdy z trupów otrzymał z niego swoją dawkę krwi. Zbyt mało, żeby kogokolwiek nasycić, ale dość, by każdego przywrócić do życia.

Czarnoskóry kapłan bez słowa odstawił naczynie na czymś co sprawiało wrażenie popękanej części kolumny. Podszedł do pasów Tonego i zaczął je powoli odpinać uwalniając jego nagie ciało.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 27-09-2020 o 10:04.
Mi Raaz jest offline