Dwa kwadranse później do ogniska znowu przyszedł Heariel. Wydawał się być w gorszym nastroju, niż jeszcze chwilę wcześniej. Sprawy najwyraźniej nie układały się zgodnie z życzeniami dowódcy, a jego przyboczny musiał jakoś podzielać te uczucia.
-
Vrinn! Chodź ze mną. - Powiedział, spoglądając na Rinnila, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył znowu przez obozowisko, do namiotu Terrtha.
Stary drow, siedział przy naprędce zbitym biórku i włąsnie kończył coś pisać.
-
Poczekaj. Zaraz dostaniesz rozkazy. Od teraz dowodzisz tą grupą. - Rzucił, nawet nie podnosząc głowy znad papierów.
Rinnil miał chwilę, żeby przyjrzeć się otoczeniu, oraz swojemu rozmówcy. O ile to pierwsze nie robiło wielkiego wrażenia, ot dwa stoły, łóżko, kilka skrzyń, o tyle sama osoba Terrtha Vuothreila już tak. Potężnie zbudowany, wysoki drow był unikatem w swoim gatunku. Z wzrostu i postury przypominał raczej człowieka, członka barbarzyńskich plemion północy, którzy siłą i rozmiarami niemal doganiali niedźwiedzie Długie, rozpuszczone, srebrne włosy opadały na pobliźnioną twarz, która zdawała się nie zdradzać żadnych emocji, nawet, kiedy w końcu podniósł wzrok i spojrzał na swojego rozmówcę.
-
Cztery dni marszu na południe stacjonują znaczne siły elfów i ludzi. Trzyi marszu na północ mamy wybrane przez zwiadowców wejście do podmroku. I my i oni przemy w tamtym kierunku i o tym już doskonale wiesz. - Krótko podsumował sytuację. -
Nie wiesz jednak, że dzisiaj wczesnym rankiem została wyłoniona grupa, która ma za zadanie dopaść nas, zanim zawalimy za sobą wejście do jaskiń. Jest ich na tyle dużo, żeby zetrzeć nas na proch, ale na tyle mało, żeby dogonić nas, zanim dotrzemy do tuneli. Podejrzewam, że już wiesz co jest na rzeczy. Musicie ich spowolnić za wszelką cenę. Nie walczyć bo nie macie szans, ale zmylić trop, zablokować drogę, oszukać ich, czy co tam wam przyjdzie do głowy. W zasadzie wszystko mi jedno co zrobisz, byle by było to skuteczne. Od teraz jesteście Bea'ni'sha Aere. Poprzedni już do nas nie wrócą. Gratuluję awansu. Trzymaj. - Podał Rinnilowi oficjalne pismo, zawierające rozkazy. Mówił szybko i konkretnie. Widać było, że to nie jedyny problem, którym musiał się jeszcze zająć tej nocy.
-
Tam masz szczegóły waszego wygnania. Nie spodobają Ci się. Nie wiem na ile zdążyłeś poznać swoich ludzi, ale zastanów się, ile z tego im przekazać. Możesz odejść. - Szybko zakończył rozmowę i wziął się za kolejne papiery.
***
Rinnil po kilku minutach wrócił z namiotu dowódcy. Jego twarz nie zdradzała zbyt wiele. Usiadł na swoim poprzednim miesjcu i przyjrzał się po kolei każdemu ze swoich nowych podkomendnych. Oby tych spotkał lepszy los.