Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2020, 17:33   #8
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 02 - 2051.03.02; cz; późny ranek

Czas: 2051.03.02; cz; późny ranek
Miejsce: most na Pustkowiach
Warunki: jasno, cicho, umiarkowanie, łag.wiatr, gorąco



Poranek okazał się deszczowy. Za to okazało się, ze deszcz i lekki wiatr przyjemnie chłodzą i chociaż rano nie było tak gorąco. Chociaż z tego co Tamiel usłyszała rano od tych sympatycznych kelnerek to teraz na wiosnę to i tak był łagodny klimat a nie taka duchota jak w środku lata. A Jamesa pocieszyła, że co prawda pada teraz deszcz ale długo nie popada. I miała rację. Mniej więcej jak kończyli śniadanie to i deszcz jakby zaczynał się kończyć. Chociaż kałuże i błoto pozostały. Zostało jeszcze zapłacić za nocleg i jedzenie i można było jechać dalej. Z tego co mówiły dziewczyny do Miami było już tak blisko, że one mówiły po prostu “do miasta”. Zresztą innego miejsca godnego tego miana w okolicy nie było. No to pewnie jak nic im się nie przytrafi to na obiad powinni już być w mieście.

---


No to w końcu wyjechali z tego gościnnego, ufortyfikowanego motelu. Tym razem na szczęście nic nikogo nie użarło bardziej niż zwykle. Bo oczywiście jakieś meszki i komary kąsały cały czas. Ale jak coś co wyglądało jak jakiś pająk czy skorpion albo wąż to na szczęście albo udało im się dostrzec w porę albo te czmychały w zielsko nie mając ochoty na starcie z dwunogami. Tyle tu było tego tałatajstwa, że łatwo było to przegapić traktując jak kolejną kępę trawy czy innego zielska. Tak samo ptaków i małp. Czy co to tam skrzczało i piszczało non stop z trzewi dżungli. Nawet co jakiś czas było widać jak przemyka pomiędzy drzewami. Raz czy dwa coś nastało im na szybę albo maskę. Ale mimo to jakoś Wrangler kierowany pewną ręką i nogą dość pewnie radził sobie z błotem, dziurami i kałużami na drogę. Teoretycznie wystarczyło jechać tą drogą kierując się na południe i na Miami. No ale dżungla i parę dekad huraganów, wichur, tropików, szabrownictwa i cholera wie czego jeszcze momentami ograniczały widoczność do samej drogi. A dawnych drogowskazów nie było albo były zdezelowane, zarośnięte czy przewalone. Czasem trzeba było lawirować między jakimiś gałęziami czy nawet drzewami jakie zwaliły się na drogę. Lub po prostu wymijać zardzewiałe wraki. Wraków stopniowo robiło się jakby więcej co dawało nadzieję, że zbliżają się do jakiegoś większego miasta. W końcu dojechali na kolejny most.





Ten był miejscami zarośnięty wręcz młodymi drzewkami o lianach, porostach, trawie i krzakach nie wspominając. Ale wyglądał dość solidnie no i pomiędzy wrakiem tam czy tu dało się przejechać. Właśnie przy końcu mostu jak już wydawało się, że przejadą wyszła jakaś sylwetka. I by zwrócić na siebie uwagę wystrzeliła w powietrze płosząc okoliczne małpy i ptaki.





- No to by sobie oszczędzić daremnych pogróżek! - kobieta o ciemno czerwonych włosach i w skórzanej kurtce nonszalancko złożyła shotguna na ramię za to w drugiej ręce uniosła niewielki przedmiot. Wyglądał trochę jak pilot do telewizora czy dzwi garażowych. Wcisnęła go. I gdzieś na środku mostu, za łazikiem, eksplodowało coś o sile ręcznego granatu. To znów wywołało kolejną falę paniki małp i ptactwa a na środku mostu wzbiła się niewielka chmura błota i dymu która opadała szybko.

- Mamy tego więcej! - dziewczyna wskazała detonatorem na coś po bokach Wranglera. Okna Jeepa były trochę zabłocone. Ale i tak było widać jakieś podłużne pojemniki. Niczym ręcznie robione bomby rurowe. Leżały rozłożone co kilkanaście kroków z każdej strony mostu. Jak to były takie bomby jak to coś co wybuchło na środku mostu to nie było szans by Wrangler i jego załoga nie znaleźli się w strefie rażenia.

- Więc załatwmy sprawę pokojowo! Zostawcie nam jakieś fanty! Powiedzmy taką paczkę fajek od głowy! I możecie spokojnie jechać dalej! Chyba nie chcecie dać się rozwalić za paczkę fajek co?! - zażądała napastniczka trzymająca detonator w drugim ręku. W pierwszej miała shotgun chociaż sądząc z dość luźnej pozy nie zamierzała go chyba użyć w tej chwili stawiając głównie na ten detonator. Była z pięć, może sześć długości samochodu przed maską i stała o krok od wraku zza jakiego wyszła. Możliwe, że tam już eksplozje by nie sięgały. W krzakach obok mostu był jeszcze jeden z jakąś bronią długą. Pewnie dał się zauważyć by nie było, że ta z detonatorem jest tu sama.

- Za nami też są. - mruknął cicho Texas Ranger zerkając przez tylną szybę. Rzeczywiście był tam jeden czy dwóch. Na przeciwległym brzegu mostu przez jaki już przejechali. Z dobrą setkę kroków za rufą Wranglera. Melody zaś skojarzyła skąd zna twarz tej z detonatorem przed nimi. To była Czerwona Bridget. Szefowa szajki bandziorów. Za jej głowę można było dostać w mieście 400 gambli u pana Woodsa w Miami. A za głowę każdego z jej bandytów po 100 gambli. Była poszukiwana za podpalenia i wysadzenia. Tak przynajmniej pisało na liście gończym jaki wczoraj dojrzała w “Tom & Jerry”.

---


Mecha 02:

żar tropików: Rita: Kostnica 2 > nic
żar tropików: Melody: Kostnica 4 > nic
żar tropików: Tamiel: Kostnica 7 > nic
żar tropików: Jamies: Kostnica 11 > nic
żar tropików: Dwight: Kostnica 18 > nic
żar tropików: Hardy: Kostnica 15 > nic

kojarzenie napastniczki: Rita: Kostnica 11 por > 16 por
kojarzenie napastniczki: Melody: Kostnica 6 suk
kojarzenie napastniczki: Tamiel: Kostnica 10 por
kojarzenie napastniczki: Jamies: Kostnica 13 por
kojarzenie napastniczki: Dwight: Kostnica 13 por > 19 por
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline