Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2020, 12:39   #1
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
[PF 18+] Inwazja Żelaznych Kłów - Rozdział III

ROZDZIAŁ TRZECI

“ATAK NA LONGSHADOW”



XX dzień miesiąca Neth (XI), Fangwood, 112 dni po ucieczce z Phaendar, 40 dni po odbiciu Fortu Trevalay


Nad Fangwood wstawał dzień, witając starych i nowych mieszkańców Fortu Trevalay pięknym widokiem – słońce świeciło mocno na bezchmurnym niebie, iskrząc się na kilkucentymetrowej warstwie śniegu, pokrywającej dziedziniec, budynki oraz sięgające aż po horyzont korony drzew. Jesień była tego roku mocna i zaborcza, zaczęła się wcześnie i długo nie odpuszczała, nawet podczas przymrozków siekąc ostrym, lodowatym deszczem. Jednak w końcu ustąpiła miejsca spokojniejszej zimie, pozwalając, by śnieg pokrył świat puchową pierzyną zamiast topić się błyskawicznie.

Sprzyjającą pogodę od razu wykorzystała grupka dzieci, zamieniając dziedziniec fortu w istne pole bitwy na śnieżki. Ich beztroska i radość pozwalała zapomnieć na chwilę o tym, co działo się tu ledwie kilka tygodni wcześniej, i dawała nadzieję, że świat kiedyś wróci do normalności – bez hobgoblinów, krycia się w puszczach i walki o życie. Żelazne Kły może zajęły ich dom, ale póki żyli, mieli szansę na odbicie go. A z każdym mijającym dniem rośli w siłę, zyskując nowych sojuszników i dowiadując się coraz więcej o przeciwniku, który w tym czasie zajmował się innymi podbojami.

Ostatnie kilka tygodni upłynęły zarówno bohaterom, jak i ich sojusznikom na ciężkiej pracy. Emi i Rufus sprowadzili do fortu wszystkich phaendarczyków, którzy dotąd ukrywali się w jaskiniach. Ponowne spotkanie z przyjaciółmi i rodzinami było bardzo radosnym wydarzeniem, chociaż widać było, że poprzedni miesiąc nie był najłatwiejszy – na wielu twarzach pojawiły się nowe blizny, a dwóch z tych, którzy uciekli z Phaendar zaraz po ataku miało zostać w Fangwood już na zawsze. Ennius został zabity przez rozjuszonego sowoniedźwiedzia, który próbował zrobić sobie ucztę z trzymanego przez nich stadka kóz i owiec, zaś wiekowy Kylo osłabł z nadejściem chłodów i krótko po tym zmarł we śnie, według Rhyny ze starości. Mimo to morale wciąż było wysokie, szczególnie że w perspektywie było przeniesienie się z podziemnej kryjówki do robiącej wrażenie twierdzy.
Kiedy niedawni uciekinierzy z Phaendar dotarli już do fortu i rozgościli w nim, nie osiedli na laurach, zamiast tego z miejsca zabierając do pracy. Widać było, że czas spędzony w jaskiniach sprawił, że przeistoczyli się w dobrze zgraną grupę - każdy wiedział, co robić, i robił to dobrze. Część zajęła się przygotowaniami do zbliżającej się wielkimi krokami zimy, a inni z miejsca zgłosili się do Łowców, gotowa do patrolowania puszczy i walki.

Gdy pozostali zajmowali się ciężką pracą fizyczną, Laura i Jace zanurzyli się w równie męczącym magicznym rzemiośle – ledwie wychodzili z sali przeznaczonej na pracownię, nieustannie odprawiając rytuały, pozyskując esencję magiczną ze zdobytych przedmiotów i zmieniając ją wedle swojego uznania. Jeśli mieli mieć większe szanse w walce z Kłami, potrzebowali najlepszego ekwipunku, jaki mogliby stworzyć. W tym czasie Mikel i Rufus skupiali się na bardziej „przyziemnych” sprawach – pracowali w kuźni, szkolili Łowców i phaendarczyków w walce, dołączali do nich podczas zwiadów i imali się drobniejszych prac. Nie minęło wiele czasu, gdy zebrali wokół siebie grupkę kilkunastu mężczyzn i kobiet uważających się za ich „oddział”, a ich samych nazywających kapitanami. Jednak z całej drużyny to Hannskjald wydawał się być najbardziej zabieganym – czy ten krasnolud w ogóle sypiał? Każdego dnia znikał na kilka godzin, latając po okolicy, albo drążąc wraz z Sulimem korytarze wgłąb kamiennej kolumny, na której stał fort, tworząc w ten sposób dogodną przestrzeń mieszkalną dla dziesiątek osób. Nim zaczęły się pierwsze śniegi, zabudowania fortu Trevalay stały się jedynie wierzchołkiem góry lodowej, kryjącej cały kompleks mieszkalny. Leśny gigant-pacyfista Herge regularnie odwiedzał fort, przekazując informacje o nietypowych wydarzeniach w lesie, a także dzieląc się swoją wiedzą o zielarstwie. Cobb i jego Łowcy przeprowadzali regularne zwiady, kontaktując się ze swoimi towarzyszami w rozrzuconych po Fangwood kryjówkach, oraz z pomocą Mikela i Rufusa likwidowali niedobitki hobgoblinów z armii, która niedawno kontrolowała puszczę.

Nikt nie zapomniał także o pozostałych fortach Łowców. Te jednak były w znacznie gorszej formie niż Trevalay. Wszyscy zgodnie uznali, że praktycznie zrównany z ziemią Nunder nie był obecnie wart jakichkolwiek pracy, więc ludzie Cobba ograniczyli się jedynie do zamaskowania wejścia do krypty, by jeszcze kiedyś mogła się przydać. Fort Ristin zaś, jak się okazało, został już opuszczony przez feye, którym najwyraźniej skończyło się zgromadzone w jego magazynach jedzenie i alkohol, i znudzone zniknęły gdzieś w lesie. Większość twierdzy była w dobrym stanie, jednak jedna zniszczona wieża i wielka wyrwa w ścianie sprawiały, że tracił na wartości obronnej – Łowcy zdecydowali się zostawić w nim niewielki oddział do pilnowania, naprawy zostawiając na później.


Jednak najwyraźniej tylko wewnątrz puszczy świat powoli zapadał w zimowy sen – poza nią wydarzenia toczyły się swoim tempem. Kilka dni temu zwiadowcy zaczęli donosić o napotykanych w zachodniej części Fangwood uchodźcach z kolejnych Nirmathańskich wiosek. Większość z nich pochodziła ze znajdujących się na północnym brzegu Marideth wzgórz, zwanych Pustymi Wzgórzami ze względu na dziesiątki znajdujących się tam kopalń. Przerażeni, głodni i wyziębieni niemal na śmierć uciekinierzy mówili o tym, jak ich domy były atakowane nocami przez jakieś wojska albo dzikie, potworne bestie. Pierwszą taką relację można było zrzucić na zwykłe wypady, ale następne szybko sprawiły, że prawda stała się oczywista.
- Inwazja postępuje – powiedział Cobb, kiedy bohaterowie wraz z Łowcami zebrali się w sali narad - Wygląda na to, że kiedy my dochodziliśmy do siebie, hobgobliny nie próżnowały i po zajęciu równiny nesmiańskiej biorą się za tereny na północ od Marideth. Nie widzieliśmy za to żadnych nowych oddziałów w Fangwood – tylko niedobitki i patrole z pierwszej siły inwazyjnej. Dochodzę do wniosku, że atak bezpośrednio na nas i zajęcie fortów było jedynie dywersją, żebyśmy nie przeszkadzali w zajmowaniu Nirmathas – elf zamilkł na chwilę, przyglądając się rozłożonej na stole mapie Fangwood, na które zaznaczono miejsca, gdzie zwiadowcy napotykali uchodźców. W końcu stuknął palcem w jedno z nich - Pojedynczy uchodźcy z Pustych Wzgórz nie wiedzą zbyt wiele, a nie mam wystarczająco dużo ludzi, żeby rozesłać ich na szeroki zwiad. Dlatego mam dla was zada… prośbę. Dirana – kiwnął głową na jedną z Łowczyń, która tego dnia wróciła ze zwiadu na zachód - natrafiła parę dni temu na większą grupę uchodźców, będzie z tuzin osób. Nie wyglądali najlepiej, ale uparli się, że lepiej poradzą sobie sami i nikt nie będzie im mówił, co mają robić. Spróbujcie przemówić tym matołom do rozsądku i ściągnąć tutaj, może też dowiemy się więcej o sytuacji na wzgórzach –
 

Ostatnio edytowane przez Sindarin : 03-01-2021 o 16:24.
Sindarin jest offline