Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2020, 15:42   #2
TomBurgle
 
Reputacja: 1 TomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputacjęTomBurgle ma wspaniałą reputację

Krasnolud faktycznie sypiał mało - ledwie po kilka godzin każdej nocy. Ale pomiędzy tajemniczymi ziołami które zażywał i śmierdzącymi smoczym bagnem miksturami które zaczęły pojawiać się znikąd druid nie wydawał się tracić sił, a wręcz przeciwnie. Starł się łapać za ogon wszystkie sroki.

Wiele z tych rzeczy mogło, ale nie musiało przynieść plonu w przyszłości - tak jak zestrojenie się z żyłami magicznej mocy które znalazł troll, wysłanie zwierzęcych posłańców do druidów i rodziny w Kraggodan oraz do koterii znajomych łowców. Największą niewiadomą było co wyniknie z wizyt w Crystalhurst i kolejnych osadach.

Druid robił też "małe, pilne rzeczy". Kopał wgłąb skalnego słupa razem z Suliem, otwierając to nowe i nowe pomieszczenia by pomieścić wszystkich uchodźców z ich zapasami. Tak jak wczesniej, błyszczał tu krasnoludzki dryg to pięknych i użytecznych detali - okien, otworów wentylacyjnych. Zabezpieczył i udrożnił studnię, zabezpieczył zielarnię, wzmocnił budynki i wieżę przeplatając ich ściany litą skałą, a mosty i bramę żywym drewnym.
Nadzorował zbieranie ziół, zapasów i magicznych materiałów. Spędził też kilka dni w magicznym warsztacie, pomagając z najtrudniejszymi zaklęciami.

Koniec końców, tym co - jak burczał z niestarannie skrywana dumą - wszyscy zapamiętają, były wspaniałe uczty które Hannskjald wydawał niemal każdego wieczoru kiedy był w forcie. Krasnolud wypraszał wszystkich na kilkanaście minut, a kiedy wracał...
...czego tam nie było! Przystawki z przepiórczych jaj w sosie chrzanowym podane na wielobarwnych liściach, gęste warzywne zupy z dyni w nieokorowanych miskach, wielkie kawały skwierczącej sarniny na pachnącym igliwiu i fantazyjne desery z gruszek wciąż wiszących na gałęziach. Wszystko uzupełnione półtuzinem soków i nektarów - w tym dość podejrzaną i zdecydowanie mocną marchewkówką.
Oprócz pyszności samych w sobie, potrawy były niewątpliwie magiczne. Głód nie wracał przez wiele godzin, czasem nawet cały dzień, pozwalając oszczędzić czas i gromadzić zapasy na zimę dla coraz większej grupy mieszkańców.



Wizyta w Crystalhurst

Ciepły wiatr który niósł ich na swoich podmuchach całą drogę zelżał i rok - a dokładniej Hans w jego postaci - łagodnie zakołysał olbrzymimi skrzydłami, łapiąc prądy powietrzne nad lasem.
Krasnolud bardzo uważał żeby nie wykonywać żadnych gwałtownych zwrotów, pamiętając że na jego grzbiecie siedzi Jace.
~ Crystalhurst jest gdzieś pomiędzy drzewami poniżej, zawsze mam problem z dokładnym trafieniem do celu ~ pomyślał. To całe myślenie miało wiele zalet - na przykład pęd powietrza nie wtłaczał słów z powrotem do gardła.

~ Damy radę. ~ odpowiedział psionik. ~ Jesteś pewien, że uda nam się tu sprzedać zdobyty ekwipunek? ~

~ Cały? Nie, nasze łupy byłyby zbyt wielkie nawet na Phaendar. Ale na pewno sprzedamy część, zasięgniemy języka co dzieje się dookoła, a przede wszystkim spróbujemy ich przekonać do wsparcia do naszej walki ~

Utrzymanie się bez żadnego siodła na grzbiecie wielkiego orła było prawdziwym wyzwaniem, ale na szczęście lot miał się ku końcowi. Oczom bohaterów ukazało się niewielkie jezioro z małą wysepką po środku, której większość zajmował drewniany budynek. Hannskjald wiedział, że to hala zebrań okolicznych druidów – stworzona poprzez nakłonienie drzew, by rosły wedle woli założycieli Crystalhurst. Spora osada rozciągała się na brzegach jeziora i już z powietrza krasnolud widział, że wygląda inaczej niż zwykle. Wśród stapiających się z drzewami domostw stały dziesiątki namiotów i ziemianek, wokół których kręciło się sporo osób, z pewnością nietutejszych.

~ Mają tu wielu uchodźców, więc z pewnością dowiemy się więcej o postępkach Kłów ~ pomyślał krasnolud, zniżając lot nad jeziorem i ostrożnie lądując na brzegu.

~ To potwierdza mapy i przypuszczenia, że to coś więcej niż tylko rajd. To inwazja. ~ zgodził się psionik.

Kilku uchodźców uciekło w panice już kiedy się zbliżali, a Jace nie zdążył nawet zeskoczyć z orlego grzbietu, gdy dobiegło do nich kilku strażników uzbrojonych w porządnie wykonane włócznie. Przewodziła im półorczyca w średnim wieku, o krótko przyciętych włosach i ubrana na druidzką modłę.
- Kim jesteście? Co was do nas sprowadza? - zapytała ostrożnie, ale bez wrogości w głosie.

~ To Darga, zna mnie, choć nie w tej formie ~ druid lekko wstrząsnął szyją, poganiając Jace’a do zsunięcia się z jego pleców.
- Przybywamy z Phaendar - odpowiedział psionik zsuwajac się najdelikatniej jak umiał z grzbietu roka. - Jestem Jace Beleren, a to mój przyjaciel Hannskjald - dodał wskazując na wracającego do swojej normalnej postaci druida. - Przybywamy z ostrzeżeniem, ale widzę, że złe wieści już do was dotarły.

- Darga - krasnolud otrząsnął się w wciąż ptasi sposób, stanął z powrotem na nogi i wyciągnął ramię w powitalnym geście - Mam nadzieję że dotarły tylko złe wieści -

Półorczyca uśmiechnęła się smutno, ściskając mocno dłoń krasnoluda
- Odwiedziłeś nas tej wiosny, prawda? Jesteście chyba pierwszą dobrą wiadomością od paru tygodni. Ktoś jeszcze przetrwał te najazdy. Tamran zostało zajęte, ale tym razem chyba tak zostanie na dłużej niż zawsze… - westchnęła i wskazała na ziemianki - Przyjęliśmy wszystkich, którzy zdołali uciec ze stolicy -

- A Jace i jego towarzysze tych, którzy wydostali się z Phaendar. A teraz są z nami także pozostali Łowcy - druid zwycięskim gestem wskazał na Jace’a - Tamran to miasto o charakterze wściekłego borsuka, nie wierzę że to będzie na stałe -

- To nie był zwykły atak, podobno wróg pojawił się znikąd. Ledwie zdążyli się wyrwać i tu dotrzeć. Ale masz rację, upór Nirmathańczyków jest mocniejszy od skał, chociaż teraz będą musieli nauczyć się ich cierpliwości. -

- Tamran padło? Bardzo niedobrze. - zmartwił się Jace. - To znacząco komplikuje nam plany. Mamy więcej informacji odnośnie tej inwazji, jak i plany wroga, ale nie jest to odpowiednie miejsce do rozmowy na ten temat. Przybywamy do was z poselstwem od uciekinierów i Mścicieli Phaendar, oraz łowców z Chernasardo. - Jace spojrzał na Dargę, a cała jego postawa mówiła “prowadź nas do przywódcy”.

Kobieta kiwnęła głową i uśmiechnęła się - Dobrze wiedzieć, że walka wciąż trwa. Wezwę Aspen i Ceronetha, spotkamy się w hali zebrań. Pamiętasz jeszcze, jak tam trafić, prawda Hannskjaldzie? -

Dotarcie do hali wymagało co prawda skorzystania z łódki, ale po kilkunastu minutach obaj bohaterowie byli już na wyspie stanowiącej centrum Crystalhurst, z podziwem oglądając dzieło sztuki i natury, jakim była hala zebrań. Cały budynek powstał bez uszkodzenia choćby jednej rośliny - druidzi musieli przez całe lata kierować i skłaniać drzewa, by rosły, tworząc szczelne ściany, a następnie dach. Wnętrze było przestronne, brakowało tu jakichkolwiek mebli, a obecni siedzieli na rozłożonych skórach. Kilkunastu druidów należących do najróżniejszych ras - był tu nawet centaur oraz kilku mniejszych fey - przyglądali się w milczeniu przybyłym, a paru z nich pozdrowiło Hannskjalda gestem czy skinieniem głowy. Przewodziła im piękna kobieta o trudnym do określenia wieku, o twarzy i dłoniach pokrytych niebieskimi tatuażami. Towarzyszył jej starszy elfi mężczyzna o surowych rysach.

- Witaj Hannskjaldzie - odezwała się kobieta - Dobrze widzieć, że jesteś zdrów, a twe zdolności się rozwijają - po tych słowach zwróciła się do Jace’a - Witaj i ty, przyjacielu Hannskjalda. Jestem Aspen Zora i przewodzę naszemu kręgowi. Jakie wieści przynosicie z zachodu? -

- Jestem Jace Beleren i przybywam w imieniu uciekinierów z Phaendar, Łowców z Chernasardo, oraz Mściceli Phaendar - skłonił się z należytym szacunkiem kobiecie. - Wysłaliśmy ptasich posłańców ostrzegających przed Żelaznymi Kłami, mam nadzieję, że dotarły całe i zdrowe. Widzieliśmy, że ta inwazja swoimi planami sięga daleko wgłąb puszczy, a także zajmuje coraz więcej ziem ludzi. Przychodzimy do was z informacjami zarówno o dalszych planach naszych wspólnych przeciwników, jak i o źródle zarazy pustoszącej Fangwood. - Jace zrobił przerwę w przemowie tak jak uczył go ojciec i dyskretnie obserwował reakcję. Dyplomacja polegała nie tylko na mówieniu, ale również na słuchaniu, toteż zamilkł na moment oczekując odpowiedzi.
Aspen uśmiechnęła się, a Jace odniósł wrażenie, że w hali zrobiło się nieco jaśniej.

- Dotarły, bez tego ostrzeżenia nie uratowalibyśmy tak wielu uciekinierów z Tamran. W tej kwestii jesteśmy waszymi dłużnikami. A teraz znowu wyciągacie do nas pomocną dłoń - w jej głosie słychać było wdzięczność
- Plaga jest zagrożeniem, ale nie tak bezpośrednim jak inwazja, jednak z chęcią usłyszymy, co wiecie -

- Zacznijmy od dobrych wieści. Odbiliśmy trzy forty Łowców w puszczy, a do tego smok Ibzairiak padł w ostatnim z nich. - krasnolud z ciekawością rozglądał się po świątyni - niby niezmiennej i powoli rosnęcej, a jednak zawsze zaskakującej jakąś małą zmianą - Czy Kły znają położenie Crystalhurst? -

Druidka pokręciła głową - Wątpię, w przeciwnym razie już by nas zaatakowali, no chyba że uznali nas za małe zagrożenie. Nasi zwiadowcy pilnują całej okolicy, a magia Fangwood nas wspiera -

- Mamy również mapy i plany kolejnych etapów inwazji. To czego jesteśmy świadkami, to dopiero pierwszy etap. Wiemy w jaki sposób następują ataki, choć nie mamy pojęcia w jaki sposób hobgobliny weszły w posiadanie takiej magii, ani jak się przed nią bronić. - Jace wyciągnął z torby papiery znalezione w pokoju dowódcy hobgoblinów pokazując wszystkim, że nie rzucają słów na wiatr.

W Phaendar na środku placu po prostu pojawiła się czarna, onyksowa
wieża, z której wybiegli wojownicy. Podobnie było z fortami Łowców, tak samo musiało być w Tamran z tego co słyszę. -
~ Chcesz opowiedzieć o zarazie? ~
w głowie krasnoluda zabrzmiało pytanie gdy Jace streszczał ostatnie wydarzenia.

~ Tak, jako zachętę do połączenia sił ~ Hans jak rzadko przejawił spryt tematach międzyludzkich

~ W porządku. ~
- Zwracamy się do was z prośbą o wysłanie informacji do wszystkich wolnych narodów, zarówno tych bezpośrednio zagrożonych atakami, jak i tych, które mogłby zorganizować armie będące w stanie odeprzeć kolejne fale najazdów. Potrzebujemy kogoś, kto będzie w stanie ostrzec, skoordynować i skomunikować wszystkie zainteresowane strony. Nas jest niewielu, a jeszcze mniej dysponuje możliwościami wysyłania informacji na duże odległości. Naszym priorytetem jest utrzymanie i umocnienie pozycji łowców w południowych Fangwood, zaopiekowanie się uchodźcami i wytrenowanie ich by mogli odeprzeć wroga i odbić Phaendar.
Krasnolud kilka razy otwierał usta jakby chciał coś dodać, ale w końcu uznał że musi poczekać na lepszy moment. Z niecierpliwością spojrzał na arcydruidkę, czekając na jej reakcję.

Druidzi przysłuchiwali się relacji, szepcząc między sobą i popatrując to na gości, to na swoją przywódczynię. Ta milczała przez chwilę, po czym wymieniła się dłuższy spojrzeniem z elfem i kiwnęła głową.

- Rozumiem… My również wysyłaliśmy zwierzęcych posłańców z ostrzeżeniami. Możemy to dalej robić, a także wysłać kogoś z wami, by was wspierał i zapewniał kontakt. Nasze możliwości są ograniczone ze względu na uchodźców, ale jesteśmy chętni do współpracy - Aspen ponownie uśmiechnęła się do gości.

- Myślałem czy pośród tych ścian nie uchowała się wiedza która pomoże zatrzymać tą teleportującą się fortecę...lub chociaż nie znacie jakiegoś czarodzieja który mógłby mieć taką wiedzę. -

- W twojej ojczyźnie jest wielu mędrców, Hannskjaldzie. Ale z pewnością będzie to wymagało potężnej magii, takiej, którą my nie dysponujemy - stwierdziła druidka - Ale zacząć powinno się chyba od zbadania takiej wieży z bliska -

- Tego póki co nie udało nam sie zrobić. - odpowiedział nieco urażony prośbą o pomoc potężniejszego maga Jace. Na szczęście potrafił ukryć własną dumę głęboko nie pozwalając jej wziąć górę. Tym bardziej, że prawdą było, że sami nie mieli pojęcia z czym się mierzą. - Wątpię by ktoś kto miał okazję zbadać tę wieże żył dość długo by o tym opowiedzieć.

- Uchodźcy - krasnolud znienacka wrócił do wcześniejszego tematu - Macie możliwość zapewnienia schronienia wszystkim? Czy powinniśmy szukać sposobu bezpiecznego przeprowadzenia ich do jednego z fortów? -

- Właściwie chciałam zapytać o to samo. Zaopiekowanie się uchodźcami nie będzie dla nas problemem - mamy wsparcie matki natury - Aspen uśmiechnęła się z dumą.

- Jace? Zdążylibyśmy jeszcze przed śniegiem, dojdą tutaj w dwa tygodnie. A my nie będziemy musieli się martwić że kiedy Kły spróbują wrócić będą narażeni na walki -

- Temat warty rozważenia. - Jace skłonił się druidce. - Kły nie mają pojęcia o utracie kontroli nad tą częścią Fangwood, ale jak się dowiedzą, nasze pozycje są im dobrze znane. Pozostawienie tam bezbronnych ludzi może stanowić zagrożenie. Rozważymy waszą propozycję na spokojnie przed podjęciem ostatecznej decyzji. - zasądził w końcu. Nie chciał podejmować decyzji za Aurbin. - Tymczasem musicie przygotować się na atak. Forty miały być sekretne, a jakoś padły pod zaplanowanym atakiem. Nie polegałbym na ukryciu jako bezpiecznym sposobie ochrony. Przywieźliśmy zdobyczną broń i pancerze na wymianę, jeśli będziecie potrzebować dozbroić uciekinierów. Wśród nas są osoby mogące pomóc w szkoleniu, choć pewnie macie tu też weteranów. - dodał przechodząc płynnie do kwestii handlowych.

- Uzbrojenie faktycznie może się przydać - zgodziła się Aspen - Nie mamy wiele do zaoferowania, ale może będziemy mogli czymś za to się odwdzięczyć -

- Jako że operujemy głównie na terenach leśnych, dzięki pomocy obecnego tu Hannskjalda, a także pozostającego wśród uciekinierów Sulima mamy pod dostatkiem darów lasu. Niestety, mamy problemy z uzupełnieniem wszelkiego rodzaju magicznych ksiąg, zwojów, czy zaklęć. Mamy kowali będących w stanie wykuć broń i zbroje, ale nie mamy możliwości ich umagiczniania i to są nasze główne bolączki, ale możemy to omówić później. Porozmawiajmy o pladze.

- Co chcielibyście wiedzieć? - kilku druidów zaszemrało do siebie, jakby ten temat ich trochę niepokoił.
- Niedaleko Ristin trafiliśmy na chore na Plagę pixie. Przez chwilę udało się je utrzymać żywe, choć nie miałem pojęcia jak je uleczyć. Ale dobre zamiary odpłaciły kilkoma informacjami - za chorobą stoi driada Arlantia, roznosząca skażoną grzybnię z Pierwszego Świata rękami swoich sług. Jace, opiszesz te grzyby? -

Jace podszedł do Aspen. - Proszę otworzyć umysł, podzielę się wspomnieniem pixie. - Wyciągnął otwartą dłoń w kierunku arcydruidki pozwalając je by ona zdecydowała, czy chce przyjąć zaklęcie. Ta pokręciła głową, wciąż się uśmiechając.

- Wybacz, ale za krótko się znamy, by dzielić myśli. Poza tym wszyscy powinni usłyszeć tą relację - gestem wskazała na pozostałych druidów - Tak myśleliśmy, że stoi za tym jakiś wypaczony fey. Niestety my także nie znamy jeszcze lekarstwa. -

- Język jest… ograniczony w porównaniu do myśli. - powiedział spokojnie Jace cofając rękę. - Niemniej postaram się opisać wszystko najdokładniej. - powiedział, po czym zwrócił się do całego gremium starając się opisać wspomnienie w najdrobniejszych szczegółach. Kiedy zaczął mówić, wszyscy obecni umilkli, chcąc wyłapać jak najwięcej z jego słów. Aspen patrzyła mu wciąż prosto w oczy, jakby próbowała wyczytać z nich więcej niż tylko mówił.

Gdy Jace skończył, cisza trwała jeszcze przez kilka sekund, po czym szum cichych dyskusji powrócił. Obecni komentowali między sobą jego opowieść, rzucali teoriami i podejrzeniami. Arcydruidka milczała chwilę dłużej, po czym westchnęła, jakby z ulgą.

- Dziękuję za tą relację. Z pewnością rozjaśniłeś niektóre z tajemnic. Plaga jest kierowana czyjąś ręką, co na szczęście burzy niektóre bardziej ponure teorie - uśmiechnęła się delikatnie - Wiemy też, jak bardzo śpieszy się naszemu wrogowi. Dekady to mniej, niż miałam nadzieję, ale więcej, niż się obawiałam. Czasem krótkie życie ma swoje zalety - lepiej wykorzystujemy dany nam czas -
 
__________________
W styczniu '22 zakończyłem korzystanie z tego forum - dzięki!

Ostatnio edytowane przez TomBurgle : 21-10-2020 o 20:47.
TomBurgle jest offline