Miejsce: Ostland; Zamek Lenkster; wnętrze zamku; biuro administracji
Czas: 2519.IX.02 Wellentag (1/8); popołudnie
Warunki: cisza, jasno, ciepło na zewnątrz jasno, pogodnie, chłodno, umi.wiatr
Anthon
Wewnątrz było zdecydowanie przyjemniej niż na zewnątrz. Co prawda po południu się rozpogodziło i dzień był chłodny ale nie zimny. Więc jak się ktoś porządnie ubrał to nawet było całkiem sympatycznie. No ale wewnątrz, zwłaszcza w komnacie gdzie wesoło trzaskał kominek i tak było przyjemniej. No a Anthon trafił właśnie do tego biura. W końcu to był zamek a nie miasto czyli garnizon wojskowy i panowały rządy wojska. Glejt z listu żelaznego przepuścił go przez bramę a pytając tam i tu skierowano go właśnie do budowli z szarych kamieni gdzie mieściło się biuro administracji. No i teraz był wewnątrz tej komnaty przed urzędnikiem z grubym łańcuchem na piersi, odznaką władzy jaką tu sprawuje. Obok jego biurka stał jego sekretarz co zapowiedział i wprowadził gościa.
- Nagroda? - podniósł wzrok znad listu żelaznego jakim legitymował się gość. Okazywał brak przesadnego zaufania jak większość porządnych obywateli okazywało komuś z taką aparycją. Jakby wygląd tego podejrzanego osobnika kompletnie nie pasował mu do tego co jakiś jego kolega po fachu napisał w Wolfenburgu.
- Jak schwytasz sprawców tego bezbożnego czynu to będzie nagroda. Ale nie wcześniej. - odparł w końcu gdy przetrawił tą sytuację. Położył glejt Anthona na biurko i przesunął po nim w jego stronę by mógł go zabrać.
- Jak odzyskasz zrabowane nagrobki by można je było wrócić na miejsce to też coś z tego będziesz miał. - dodał jakby mimo wszystko chyba nie wierzył w intencje albo możliwości tego oprycha jaki stał przed jego biurkiem.
- Czekamy aż wróci nasz śledczy. By zbadać tą sprawę. - powiedział na koniec ledwo ukrywając swoją niechęć i brak zaufania do gościa. A widocznie przeciwnie było z tym śledczym na jakiego czekał.
Miejsce: Ostland; Zamek Lenkster; podgrodzie; karczma “U Madeja
Czas: 2519.IX.02 Wellentag (1/8); popołudnie
Warunki: cisza, jasno, ciepło na zewnątrz jasno, pogodnie, chłodno, umi.wiatr
Karl
No to ten nowy postanowił sprawdzić co w trawie piszczy i poszedł do zamku nie zawracając sobie głowy gadaniem z tutejszymi bucami. Nie wiadomo było z czym i kiedy wróci. Za oknem zaś się rozpogodziło. Zrobiło się całkiem przyjemnie. Ale jesienne dni były już wyraźnie krótsze niż letnie albo choćby gdy wyjeżdżali z Wolfenburga. Niewiele już zostało z tego dnia. Najpierw pół dnia w bibliotece teraz czekanie na powrót Anthona. Nawet jakby wrócił za chwilę to do zmroku zostało może 4 dzwony. Wiele by nie ujechali przez ten czas. Chociaż jakby się stąd ruszyli to już od rana by mieli kawałek dalej. Na razie dała o sobie znać Jana która wróciła od szynkwasu sadowiąc się przy stole obok Karla.
- Słyszałeś o tym cmentarzu? Straszne. Do czego to doszło? - pokręciła głową na znak, że to w tej głowie się nie mieści jak ktoś mógł zbezcześcić ogrody Morra. Wydawało się, że to teren neutralny bo wszyscy w końcu tam trafią. Każdy miał jakichś zmarłych na jakimś cmentarzu. A i poza grobami bogaczy raczej nie chowano zmarłych z czymś wartym kradzieży. Zwłaszcza jak ceną było powszechne potępienie u pobratymców, kary z urzędu w razie złapania no i klątwa samych kapłanów Morra. A i taki niegodziwiec też na samym końcu musiał trafić przed oblicze Morra.