Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2020, 10:06   #53
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Poranek obudził ją ciepłymi promieniami na policzku, obudził wtuloną w Michała który chrapał głośno.
Obudził dość wcześnie, mimo wyczerpującej końcówki nocy. Barbara uniosła się i rozejrzała po pokoju. W rogu przycupnęła cicho Ewa pilnując spokojnego snu swojej pani i jej kochanka. Poza tym… było dość wcześnie. Zamek jeszcze się nie obudził i panowała cisza dookoła.
- Naszykujesz mi kąpiel? - Magnatka zwróciła się spokojnym głosem do służącej. Nie mówiła jednak szeptem, wiedziała, że Michał będzie musiał opuścić jej sypialnię.
- Tak pani. - Ewka wstała, dygnęła i ruszyła do drzwi by wykonać polecenie swojej pani.
Barbara natomiast delikatnie potrząsnęła ramieniem szlachcica.
- Michale. - Pochyliła się i ucałowała mężczyznę.
- Mhmm…? Co?- wymruczał budząc się powoli i rozglądając dookoła. Po czym zaczął przypominać sobie wczorajszą noc.
- Już ranek. Czas do drogi się szykować. - Barbara przesunęła dłonią po torsie mężczyzny.
- Tak. Tak… oczywiście. Waćpani... masz rację.- starzec uniósł się nagle siadając. Następnie w pośpiechu począł się ubierać, niczym gach przyłapany w łóżku z czyjąś małżonką.
- Ewa tu już była, nie musisz się spieszyć. - Magnatka usiadła na łożu, okrywając nieco swe kształty pierzyną.
- Nie o Ewę się martwię.- wyjaśnił szlachcic śmiejąc się rubasznie.- Tylko o resztę mieszkańców zamku.
Barbara uśmiechnęła się ciepło do swego kochanka, ujęła mocno pierzynę i osłaniając swe ciało podeszła do szlachcica by go pocałować.
Zaskoczony tym pocałunkiem Michał zamarł i pozwolił przejąć w nim inicjatywę magnatce.
- To była rozkoszna noc waćpani, acz nie oczekuję że pozwolisz sobie na takie bezwstydności za każdym razem.- dodał czule.
- Słusznie, acz szkoda byłoby taką noc zakończyć pokłonem czyż nie? - Barbara odsunęła się z uśmiechem spoglądając na swego kochanka.
- Tak tak… masz rację pani.- szlachcic dokończył ubieranie i nachylił się by złożyć całusa na policzku Basi.
Basia przymknęła na chwilę oczy ciesząc się dotykiem brody mężczyzny.
- Do zobaczenia niebawem. - Powiedziała cicho.
- Niebawem.- dodał cicho szlachcic i wyszedł zostawiając magnatkę samą.
Basia, otulona jedynie pierzyną, podeszła do okna by przez nie wyjrzeć. Czuła się przyjemnie wypoczęta, Noc z Michałem skutecznie przepędziła wszelkie troski.
Na zewnątrz było chłodno jeszcze… ale i tak dostrzegła półnagich bliźniaków obmywających się przy studni. Nagich od pasa w górę… niemniej i tak widok przyciągał oko. Przysiadła na ławie znajdującej się we wnęce okiennej i przyglądała się tym młodzieńcom. Tak bardzo kusili… i tak irytowało ją, że świadomi tego są. Niemniej przyjemnie było wiedzieć, że i ona ich kusiła. W końcu wczoraj chcieli ją podejrzeć w kąpieli.
Wkrótce zjawiła się Ewa z dwiema służkami, które wniosły nową balię pełną gorącej wody.
- Twoja kąpiel pani.- rzekła rudowłosa, gdy pozostałe się oddaliły.
- Choć spojrzysz na nasze koguciki. - Barbara skinęła na okno, za którym widać było bliźniaki.
Ewka podeszła do okna i spojrzała z rumieńcem na Basię, a potem przez okno.
- Popisują się.- skomentowała.
- Owszem. - Opatulona jedynie pierzyną magnatka czuła pod pośladkami chłód okiennej ławy. - Kuszą. - Dodała cicho przyglądając się muskularnym ciałom i odruchowo już rozważając jakby to było znaleźć się między nimi.
- Popisują się przed służkami.- stwierdziła ironicznie Ewka. - Jak to młode koguty czynią.
Barbara przyjrzała się służące z zaciekawieniem.
- Twemu oku mili nie są? - Spytała, odkładając pościel i odsłaniając swe nagie ciało.
- Niespecjalnie… nie lubię takich młodych i bezczelnych jak oni.- odparła Ewka rumieniąc się jeszcze bardziej i wodząc łakomym spojrzeniem po ciele swojej pani. Przygryzła odruchowo wargę.
- Pomożesz mi z kąpielą? - Magnatka wstała z ławy i podeszła do balii.
- Jeśli tego sobie życzysz… pani. Zawsze.- szepnęła cicho służka podążając za Basią.
- Lubię gdy mnie masujesz. - blondynka weszła do bali od razu zanurzając się w ciepłej wodzie.
- Lubię to czynić.- mruknęła wstydliwie służka zabierając się za pieszczotliwy masaż szyi palcami.
Barbara zadarła głowę by spojrzeć na Ewę. - Co jeszcze lubisz czynić?
- Wszystko co sprawia ci przyjemność… moja pani.- wyszeptała wstydliwie Ewka.- Patrzeć na ciebie..
- Nawet gdy pieszczę się sama. - Barbara uśmiechnęła się ciepło do dziewczyny.
- Nawet wtedy. - przyznała wstydliwie rudowłosa.
Magnatka ujęła twarz Ewki i pocałowała ją.
- A czego pragniesz teraz, kochana?
- Waćpanią wielbić... -wyszeptała służka i całując usta magnatki, chwyciła dłonią miękką pierś i ścisnęła ciało kochanki namiętnie masując krągłość.
Barbara odpowiadała pocałunki poddając się tym pieszczotom. Co też w niej było, że Ewka tak bardzo jej pragnęła, że tak jak na bliźnięta spojrzeć potrafiła z pogardą, na nią patrzyła jak na bóstwo?
- Wielb mnie kochana.. spraw przyjemność. - Wymruczała, pomiędzy pocałunkami.
- Tak pani… - jęknęła rozpalonym głosem służka całując i kąsając szyję magnatki. Gdy była tak nachylona, jej ręka zanurkowała pod wodę by dłonią sięgnąć między uda jasnowłosej.
Barbara jęknęła czując palce zanurzające się w jej gorącym wnętrzu. Rozchyliła szerzej nogi dając drugiej kobiecie większy dostęp do siebie.
Z czego Ewka skwapliwie skorzystała, a jej zwinne palce energicznie smyrały po i w jej intymnym zakątku, gdy usta ulubionej służki Basi dotarły do szczytu piersi magnatki przylegając do jednego z nich. Barbara pojękując cicho dała się poprowadzić sprawnym dłoniom służki na szczyt rozkoszy. Doszła z cichym okrzykiem i opadła do nieco chłodniejszej już wody.
Ta jeszcze pocałowała ją w szyję znacząc skórę śladem zębów i zabrała się za poprawne obmywanie swojej pani. Magnatka pozwoliła na dokończenie swojej kąpieli, a potem by Ewka ją ubrała.
- A gdzie Zuzanna.
- Gapi się na bliźniaków. Tak kilka innych służek.- wyjaśniła uprzejmie faworyta Basi.
- Ciekawam czy przyjdzie mi potem jej ciążą się martwić. - Barbara powstrzymała chcącą się pojawić zazdrość, o tylko pieski. Powinna się tego nauczyć i to szybko, skoro bliźniacy mieli zostać w jej orszaku.
- Raczej nie pani.- odparła jakby z doświadczenia Ewka.
- Oby było jak mówisz. - Ubrana już Barbara podeszła do służącej i ucałowała ją. - Umyj się kochana i spakuj me rzeczy. Niebawem wyruszymy.
- Tak pani.- dygnęła pospiesznie służka, opuściła pomieszczenie i ruszyła zapewne Zuzannę zapędzić do pomocy.
Barbara w tym czasie udała się na śniadanie, by jeszcze chwilę spędzić z gospodynią tego zamku.
Magdalena już na nią czekała przy skromnym posiłku. Nie czekała długo sądząc po uśmiechu i fakcie że wieczerzę przyniesiono nie dawno.
- Wypoczęłaś mam nadzieję? W tym zamku zdarzają się przeciągi.- rzekła na powitanie.
- Spałam bardzo dobrze. - Barbara usiadła obok gospodyni.
- Cieszy mnie. Jeśli chcesz by posiłek był obfitszy to mogę zawołać sługi. Sama jednak wolę lekkie śniadanie.- wyjaśniła Magdalena ciepło.
- Też nie zwykłam objadać się przed podróżą. - Magnatka zabrała się za posiłek.
- Dokąd wyruszycie teraz? Jeśli wolno wiedzieć. - zapytała zaciekawiona Magdalena.
- Dalej w stronę Krakowa, ale gdzie się zatrzymamy wie tylko Michał. - Barbara uśmiechnęła się do gospodyni. - Nie podróżowałam wiele, więc pozostaje mi ufać jego osądom.
- Z pewnością cię zawiedzie. Był zaufanym twojego męża.- odparła z uśmiechem gospodyni.- Jeśli przyjdzie wam tędy wracać, z chęcią was znów ugoszczę.
- Przekażę mu tą radosną wieść. - Magnatka uśmiechnęła się ciepłe. - Cieszyłabym się mogąc cię niebawem ujrzeć.
- Ja też…- przyznała ciepło gospodyni. - … moi ludzie będą eskortować was do granic mych włości.
- Dziękuję. - Magnatka sięgnęła po podane do śniadania, rozcieńczone wino. - Twoje zdrowie waćpani.
- Twoje raczej.- odparła z uśmiechem Magdalena.- A gdy dotrzesz do Krakowa zajrzyj do Wierzynka. Ta karczma jest słynna nie bez powodu.
- Będę pamiętać. - Barbara poczuła nieco smutku iż nie mogła powiedzieć prawdy Magdalenie, przysięgła sobie jednak, że przy najbliższej okazji jakoś to odkręci.
- Czy jeszcze jakoś mogę ci pomóc w tej podróży? - zapytała uprzejmie gospodyni.
Basia zaśmiała się.
- Nie… choć mogłabyś mi darować jedną butelkę wina ze swej piwniczki. - Pozwoliła sobie na żartobliwy ton.
- Wybiorę osobiście coś odpowiedniego.- odparła łaskawie gospodyni.
Barbara przytaknęła i powróciła do posiłku, by po nim udać się w stronę swej kolaski.


Tam już się pakowano. Michał krzykami zarządzał całym orszakiem i swoimi ludźmi. Jej służki pilnowały zaś pakowania jej kufrów i osobistych rzeczy. Michał podszedł do magnatki i skłoniwszy się rzekł.
- Wkrótce wyruszymy pani.
- Mówiłam Magdalenie, że jedziemy do Krakowa… zaprosiła nas w drodze powrotnej. - Barbara rozejrzała się wokół z zaciekawieniem obserwując swój orszak.
- Nie widzę z tym problemu… tą samą trasą będziemy wracać. - odparł cicho mężczyzna, gdy Basia obserwowała swoich ludzi przy pracy. Niewątpliwie radzili sobie dobrze z tym wyzwaniem jakim była ta wyprawa. Nawet bliźniacy, posłusznie i karnie wykonywali polecenia dowódcy.
- Masz na nich dobry wpływ. - Szepnęła magnatka. Obejrzała się w kierunku zamku chcąc dojrzeć Magdalenę.
- Po prostu wiem co to dyscyplina. A wczorajsza kara pokazała im, że ich wybryki nie będą tolerowane. - wyjaśnił Michał, gdy Basia nie mogła wypatrzeć gospodyni. - Niemniej jeszcze spodziewam się jakichś głupich pomysłów z ich strony.
- Cóż.. będzie można im pokazać, że nadal będziemy ich karać za te wybryki. - Barbara uśmiechnęła się ciepło do szlachcica. - Choć może wymyślisz coś skuteczniejszego niż ja.
- Z pewnością moja pani. Dziś czeka nas podróż do miasteczka z którego wczesnym rankiem wyruszymy, by zboczyć z trasy tuż za nim. - odparł cicho i poufnie stary szlachcic.
- Zatrzymamy się w jakiejś karczmie. - Magnatka przyjrzała się Michałowi z zaciekawieniem.
- W miejskiej karmie. Dużo ludzi, duży harmider, dużo oczy. Musisz być ostrożna pani.- dodał cicho Michał.- Spodziewam się tam ruchu ze strony Stadnickiego.
- Och… - Barbara zaniepokoiła się szczerze i przytaknęła ruchem głowy dając znać iż zrozumiała. Spróbowała się uśmiechnąć, ale nie wyszło jej to tak dobrze jak o poranku. Jednak nadal w pamięci miała ostatnią próbę porwania. - Ruszajmy więc.
- Nie chciałem waćpani nastraszyć. Eskorta twoja to doświadczeni wojacy, bandziory Stadnickiego ściągnięci z gościńców nie dadzą im rady.- odparł pocieszająco starzec.
- Ufam ci Michale całkowicie w tym względzie. - barbara oparła dłoń na ramieniu szlachcica i wsiadła do swojej kolaski.


Podróż trwała długo i była nudna. Jazda w kolasce szybko traciła swój urok, gdy dłużyła się. Obecność dwóch służek co prawda nieco rozpraszała nudę, ale nie mogła sobie pozwolić na figle podczas każdego dnia podróży. To było… męczące, zwłaszcza że ta duży orszak muszał poruszać się w żółwim tempie. A przecież teraz podróżowała incognito. Gdyby pojechała oficjalnie… to wozów i ludzi byłoby znacznie więcej. W końcu dostrzegła miasto, duże i piękne. Za murem warownym i z bramą którą przekroczyli przed nimi i po szybkim uregulowaniu opłat, poprzez rzucenie przez Michała sutego mieszka strażnikom. Z pewnością było tam więcej niż żądali radcy miejscy.
Samo miasto było tłoczne i pełne urokliwych kamieniczek. Tu orszak Basi zwolnił jeszcze bardziej z trudem przeciskając się przez wąskie uliczki. Węższe niż w samym Krakowie. Barbara wyglądała z zaciekawieniem nieznacznie tylko uchylając zasłonkę w kolasce. Nie nawykła była do miejskiego życia i te ludzkie kłębowiska niezmiernie ją fascynowały. Jak żyć w tych wąskich budyneczkach, bez ogródka… swoich zwierząt?
- Tak ciasno… - Wyszeptała cicho, nie zważając na obecność służących.
- I głośno i brudno…- dodała Zuzanna wzdychając.- Tęskno mi do naszego zamku.
- Tu ciężko ci będzie oglądać naszych bliźniaków przy kąpieli. - Barbara posłała służącej rozbawione spojrzenie.
Zuzanna tylko zarumieniła się i coś wybąkała wstydliwie oraz niewyraźnie pod nosem.- cie… a b... am.
Barbara uśmiechnęła się tylko ciepło i skupiła wzrok ponownie na mijanych zabudowaniach.
Wkrótce dojechali do karczmy, słońce jeszcze świeciło w zenicie gdy powozy stanęły przed karczmą, a jej właściciel gnąć się w pokłonach wyszedł. Jak się okazało, Michał pchnął wczoraj umyślnego do miasta, by wszystko było przygotowane.
Magnatka zaczekała, aż szlachcic rozmówi się z karczmarzem i da jej znak, że może opuścić kolaskę. Dopiero wtedy uchyliła drzwi i opuściła powóz uśmiechając się do ich nowego gospodarza.
- Jesteśmy zaszczyceni gościć waćpanią. Najlepszy, na samym szczycie kamienicy. - ten skłonił się w pas i ruszył przodem, by zaprowadzić Basię do komnaty. - Wszystko jest przygotowane. Może być waćpani pewna, że będzie spała tak wygodnie jak w domu. Sienniki wymieniamy codziennie.
Kłamstwo, acz pewnie jej został wymieniony dziś.
- Cieszy mnie to niezmiernie. - Magnatka podążyła za karczmarzem pozostawiając służbie rozładowanie swoich rzeczy. - Czy kłopotem będzie naszykować mi kąpiel? Zwykłam myć się wieczorami.
- Tak. Przekazano iż kaprys taki ma waćpani. Oczywiście zadbałem i oto. Pokój obok przygotowany został jako łaźnia.- skwapliwie wyjaśnił gospodarz.
- Dziękuję. Posiłek zjem w swoim pokoju. - Poinformowała jeszcze z zaciekawieniem rozglądając się po karczmie. Pełnej zarówno mieszczan jak i nielicznych szlachciców, którzy obserwowali z zaciekawieniem jej wejście i wędrówkę ku schodom, których już pilnowali dwaj ludzie pana Michała siedząc przy nich pozornie nonszalancko.
Schody były wąskie i trzeba było sporo ich pokonać, bo tuż pod poddaszem, było kilka komnat zarezerwowanych dla Basi i jej świty. Dość małych ale i wygodnych. Magnatka podziękowała karczmarzowi i gdy ten opuścił przydzielony jej pokój podeszła do okna by wyjrzeć na miasto. Skoro miała się pilnować przyjdzie jej tu spędzić nad wyraz nudne popołudnie i wieczór.
Ewka i Zuzanna stały tuż za nią w jej komnacie czekając na polecenia swojej pani.
- Jest tu ładnie…- rudowłosa chciała pewnie powiedzieć “ciasno”.- Jakie są twoje polecenia pani?
- Przynieście mi posiłek, a potem możecie odpocząć. - Barbara uśmiechnęła się do nich na chwilę. - Michał obawia się, że Stadnicki może chcieć mnie porwać.. więc uważajcie też na siebie i trzymajcie raczej z ludźmi naszymi, dobrze?
- Tak pani.- obie służki dygnęły i wyszły zostawiając szlachciankę samą, choć z pięknym widokiem na renesansowe kamienice miasta.
Barbara była ciekawa czy może w mieście takim udałoby się jej nabyć jakieś księgi… Biblioteka Józefa była uboga w opowieści, a też źle się czuła jako magnatka wypożyczając księgi od Cosette. Tylko czy powinna opuszczać karczmę? Czy moze dałoby wezwać jakiegoś sprzedawcę tutaj, by jej zaprezentował swoje towary. Zawezwie Michała gdy dziewczęta wrócą z jej posiłkiem i spyta go o opinię.
Służki wróciły po paru minutach z wieczerzą jak i winem. Ustawiły wszystko na stoliku i przysiadły obok, by móc posprzątać po posiłku i usługiwać jej w trakcie niego.
- Zuzanno zawołaj proszę Michała, mam do niego prośbę. - Barbara usiadła do posiłku i zaczekała aż Ewa poleje jej wina.
- Tak pani.- Zuzanna wstała i oddaliła się, a Ewa zaczęła nalewać trunku.
- Uważajcie proszę na siebie, źle wspominam ostatnią próbę porwania i wolałabym uniknąć kłopotów w tej podróży. - Powiedziała cicho Barbara spoglądając na służącą.
- Będę pani.- odparła cicho Zuzanna z figlarnym uśmiechem i opuściłą pomieszczenie.
Barbara upiła wina i zabrała się za posiłek oczekując na przyjście Michała. Kusił ją spacer po mieście ale nie chciała ryzykować.
Stary szlachcic pojawił dość szybko sprowadzony przez służkę. Skłonił się w pas po wejściu i czekał na słowa swojej pani.
- Chciałabym dowiedzieć się, czy w mieście tym jest ktoś od kogo mogłabym kupić księgę z jakąś powieścią. - Barbara uśmiechnęła się nieco niepewnie do szlachcica. Nadal czuła niepokój. - Pewnie lepiej by było, gdybym nie udała się na spacer po mieście?
- Zapewne tak, ale nie jesteś waćpani więźniem. Jeśli chcesz to wraz z obstawą możesz udać się na spacer. Spytam karczmarza, czy gdzieś tu księgi drukują bądź sprzedają.- odparł Michał zadumany.
- Spytaj… a może jakiś kupiec jest co takim towarem handluje? - Barbara upiła nieco wina. Pragnęła by coś odciągnęło jej myśli od strachu przed Stadnickim.
- Tak pani. Uczynię to.- szlachcic się skłonił i cofając wchodził.- Szkoda że nie ma tu Cosette. Ona zajmowała się biblioteką jaśnie pana twego męża.
- Wiem. Lecz księgi tam wybrane były dopasowane do gustów Józefa. - Magnatka uśmiechnęła się nieznacznie. - A ja… chyba potrzebuję się czymś zająć.
- Księgami?- zatrzymał się we framudze i zamyślił.- Jeśli taka jest wola twoja.
Po czym wyszedł zostawiając Basię ze służkami.
Dobrze uczynił, bo magnatka już zasugerować chciała, że mogłaby bliźniętami się zająć, a raczej oni nią. A tak skończyła posiłek w ciszy.
Szlachcic wrócił po kikunastu minutach, skłonił się po wejściu ( i wcześniejszym zapukaniu we drzwi).
- Drukarnia jest. Święte Pismo i religijne teksty jeno drukują i czasem pamflety różnego rodzaju… opłacone z góry. Innych ksiąg niestety nie.- zaczął relacjonować.- Ponoć jest też kupiec, który może mieć jakieś księgi… wśród innych towarów, bo to Ormianin przybyły z południa.
- Czy… można by kogoś do niego posłać by z towarem, który by mnie interesował, tu przybył? - Barbara skończyła posiłek i teraz siedziała przy oknie z winem.
- Myślę że sam przybędzie, gdy się dowie… poślę po niego sługę, który go poinformuje iż interesujesz się księgami moja pani.- odparł uprzejmie szlachcic.
- To uczyń tak i odpocznij proszę. - Basia uśmiechnęła się ciepło.
- Dobrze waćpani. - szlachcic skłonił się i znów wyszedł powoli kłaniając się w pas.
- Pewnie wiele sobie będzie liczył za te księgi ten Ormianin.- oceniła Zuzanna, gdy wyszedł.
- Najwyżej ich nie nabędę. - Barbara uśmiechnęła się i wysunęła przed siebie kielich, by służąca dolała jej wina. Ewka prześcignęła Zuzannę w tym dziele. Wyraźnie rywalizowałą z drugą służką o łaskę swojej pani.
Gdyby tylko wiedziała jak niepotrzebne to było. Zuzanna była urocza, ale nie kusiła, nawet by zabiegać o jej względy.
- A może zapewniłybyście mi jakąś rozrywkę moje drogie? - Barbara posłała im lubieżny uśmiech.
- Znowu śpiewać?- westchnęła Zuzanna, nim jednak Basia mogła zaproponować coś bardziej kłopotliwego dla służek… szelest… szelest… jakby łusek, syk cichy i nerwowy… gadzi.
- Z… zostawcie mnie. - Wyszeptała Barbara. - Już.
Wyszły od razu tak jak nakazał, nieco zdziwione jej nagłym poleceniem. Szelest narastał od strony okna.
Barbara podeszła do niego i otworzyła okiennicę. Szelest znikł i syk też.. pod nią toczyło się życie, ale coś… jakby kobieca intuicja kierowało nią. Albo coś innego. Dostrzegła szlachcica o gładko wygolonej głowie, jadącego w towarzystwie jakieś mieszczanina.
Było coś w jego spojrzeniu, coś… niepokojącego.

 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline