Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2020, 10:24   #10
Sindarin
DeDeczki i PFy
 
Reputacja: 1 Sindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputacjęSindarin ma wspaniałą reputację
Nie marnotrawiąc czasu, bohaterowie spakowali się i wyruszyli zaraz po zakończeniu narady z Łowcami. Opuszczenie murów fortu Trevalay po ponad miesiącu relatywnego spokoju było niczym przebudzenie się z miłego snu – z jednej strony szkoda było wracać do rzeczywistości, lecz z drugiej nie dało się nie czuć ekscytacji na myśl o powrocie na szlak, nawet jeśli tylko na parę dni. Emi najwyraźniej nie podzielała tego uczucia, decydując się na pozostanie z phaendarczykami i wspieranie ich na miejscu.

XXI dzień miesiąca Neth (XI), Fangwood, 113 dni po ucieczce z Phaendar, 41 dni po odbiciu fortu Trevalay

Dzięki czarom Jace’a i Hannskjalda drużyna błyskawicznie przemykała przez dzikie ostępy Fangwood na utkanych z magii rumakach, pokonując trasę między fortami w jeden dzień zamiast kilku. Druid zauważył, że wiele skrótów, które dostrzegał swoimi nadnaturalnymi zmysłami, była już dyskretnie pooznaczana symbolami Łowców – sporo mówiło to o ich znajomości puszczy.
Las zimą sprawiał wrażenie uśpionego – panowała w nim cisza, zakłócana jedynie tętentem końskich kopyt. Śnieg jakoś przedostawał się przez gęste korony drzew i pokrywał runo cienką, puchową warstwą, skrzącą się w rzadkich promieniach słońca, którym udawało się przebić z góry. Widok ten był naprawdę urokliwy i dawał poczucie spokoju – a może tak uspokajająca była świadomość, że głębokie Fangwood było teraz ich terenem, wolnym od hobgoblińskich najeźdźców? Czy tak czuli się Łowcy z Chernasardo w niedawnym czasie swojej świetności, gdzie jedynym ich problemem były okazyjne i mało skuteczne ataki Molthune? Dzika puszcza, tajemnicza i przerażająca dla obcych, dla nich stawała się powoli drugim domem, w którym czuli się pewnie niczym w samym Phaendar. Ciekawe, jak wielu uciekinierów zdecyduje się na powrót, jeśli uda im się odbić Nirmathas z rąk Żelaznych Kłów?


Ruiny fortu Nunder nie zmieniły się zbytnio, odkąd bohaterowie opuścili je kilka tygodni temu – Łowcy nie mieli zasobów na jego odbudowę, więc ograniczyli się jedynie do zapieczętowania i ukrycia wejścia do krypty, by nikt nie zakłócał spokoju tych, którzy w niej spoczywali (ku niezadowoleniu znudzonych wiecznością duchów). Teraz całość była przykryta kilkunastocentymetrową warstwą białego puchu, przez co ktoś nieuważny mógłby pomylić z daleka resztki murów z naturalnym fragmentem wzgórza. Z wnętrza dziedzińca unosiła się wąska smużka dymu, co potwierdzało przypuszczenia Dirany, że grupka upartych uciekinierów mogła posłuchać jej rady.
Gdy tylko drużyna zbliżyła się do bramy fortu, z wnętrza dało się usłyszeć ostrzegawczy krzyk, zapewne kogoś na straży obozu. Po wjechaniu do środka, oczom bohaterów ukazał się niezbyt przyjemny widok, budzący wspomnienia sprzed wielu tygodni. Prawie dwa tuziny uciekinierów, okutanych w byle jakie, ledwie chroniące przed zimnem stroje, kuliło się przy kilku ogniskach. Mieli ze sobą kilka tobołków z dobytkiem i zapasami, ale wyglądało na to, że bez pomocy byłoby im ciężko przetrwać zimę. Wszyscy skupili swoją uwagę na przybyszach – ich twarze były blade i zmęczone, a spojrzenia zniechęcone.
Kilku mocniej zbudowanych uciekinierów podeszło do bohaterów, dzierżąc w krzepkich dłoniach miecze i topory, parę wyglądających na hobgoblińską robotę. Przewodził im wysoki, szczupły mężczyzna o ciemnych włosach i śniadej karnacji – teraz jednak był chorobliwie blady, a jego oczy były podkrążone, jakby po kilku nieprzespanych nocach. Zmierzył bohaterów, z niezadowoleniem widząc, że ci są wypoczęci i dobrze odżywieni.
- Jestem Jarth - rzucił ochrypłym głosem - A wy przyjechaliście się z nas ponaśmiewać? Czy mamy zapłacić za korzystanie z tych ruin? – machnął ręką dookoła - Już mówiłem waszej kobiecie, że sami sobie radzimy i nie potrzebujemy nikogo, kto nam będzie mówił, co robić, gdzie spać, kiedy jeść, a kiedy srać – prychnął.
 
Sindarin jest offline