Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-11-2020, 11:17   #6
Hazard
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Spotkanie z Kapitanem Aidanem


Do zamku dotarliście punktualnie.

Przed bramą, zgodnie z tym co powiedział wam strażnik w porcie, znajdowała się tablica listami gończymi. Spieszyliście się, jednak Uthred nie przepuścił okazji, by chociaż przez chwilę zerknąć na nią. Lekki wiatr powiewał dwoma przybitymi kawałkami papieru. Jeden przedstawiał postać odzianą w zbroję i rogaty hełm - Einara "Stalowego". Drugi jakąś dużą, łysą i umięśnioną kreaturę - Ogra, jak przeczytaliście poniżej.

Nie było jednak czasu na wczytywanie się dokładnie w szczegóły. Pokazaliście Strażnikowi przy bramie glejt, po czym zostaliście poprowadzeni do komnaty kapitana.

Wchodząc do fortu poczuliście, jakby miejsce żyło bez ustanku. Przechodząc przez sporych wielkości plac, dostrzegliście strażników, czy może bardziej żołnierzy, trenujących musztrę, pod nadzorem brodatego i siwego jegomościa. Żołnierze maszerowali po murach, obserwując okolicę. Inni majstrowali coś przy stajni. Widać, że nikt nie miał czasu na rozprężenie.

Szybko zaprowadzono was jednak do wnętrza fortu. Przed wejściem prowadzący was strażnik zerknął jeszcze raz na zegar. Poprowadzono was na drugie piętro, gdzie strażnik bez pukania otworzył drzwi do gabinetu kapitana. Nie zostaliście zapowiedzeni, ani nawet przedstawieni. Kiedy weszliście do środka, strażnik natychmiast odmaszerował. Czuliście się nieswojo.

Zwłaszcza, że przed biurkiem stał już jeden strażnik, składający jakiś raport.

- To wszystko? - Zapytał siedzący za biurkiem siwy jegomość o wyrazie twarzy... nie wyrażającym niczego.

- Jeszcze jedno, sir - zająkał się strażnik. Był bardzo młody, i wyglądał jakby dopiero co włożył mundur. - Ze zbrojowni zniknęła broń. Osiem mieczy, cztery włócznie, sześć długich łuków i kilkanaście strzał.

Jedynym wyrazem, jaki mogło świadczyć o zdziwieniu kapitana, była lewa brew, która podniosła się nieznacznie.

- Ile? - zapytał.

Strażnik, wyglądał jakby nie rozumiał pytania.

- Ile strzał? - sprecyzował Kapitan, zanim ten wydukał pytanie. - Przeliczyć i przyjść z informacjami jeszcze raz. Przysłać mi osoby, odpowiedzialne za pilnowanie zbrojowni. Odmaszerować - powiedział Kapitan, nie chcąc tracić więcej czasu.

Strażnik wyszedł. Kapitan zerknął na was, następnie na jakiś pergamin na biurku, a następnie znowu na was.

- Seebo Cattani z Włoch, Morvan zza morza Północnego i Uthred syn Urhreda. Nie ma z wami rycerza Łazarza. To tymczasowa nieobecność, czy na stałe opuścił waszą drużynę? Nazywam się Aidan Bivins. Jestem Kapitanem straży tego miasta oraz, pod nieobecność Hrabiego, główną osobą odpowiedzialną za to miasto. Z tego co słyszałem, szukacie pracy, czy to prawda?


Gnom nieśmiało postąpił krok do przodu.

- Seebo to ja. Szczerze to nie wiemy. Szanowny rycerz zniknął bez słowa. Żywimy wielką nadzieję, że do nas powróci, lecz niezbadane są wyroki boskie. O jakiej pracy mówisz Panie? Nie zajmujemy się podrzędnymi zleceniami - Gnom przybrał nieprzeniknioną minę psutą jedynie przez figlarne iskierki w oczach.

- Nie ma czegoś takiego jak podrzędna praca - kapitan odrzekł na słowa Gnoma. Przez sekundę, mogliście dostrzec w jego oczach cień irytacji. - Zadania, które mam dla was, są zadaniami dla kogoś waszej kategorii - słowa te, choć surowe, nie zabrzmiały z ust Aidana jako obelga. - Dla awanturników i poszukiwaczy przygód, którzy są gotowi podjąć pewne ryzyko, dla nagrody.

- Zamieniamy się w słuch - odpowiedział jedynie Morvan.

Seebo nie skomentował słów kapitana. Pragnął aby kapitan był im przychylny, a przynajmniej neutralny. Uthred jedynie skinął głowa.

- Jednym z nich jest wytropienie i zabicie pewnej bandy. Nazywają się Wikingami. Zamordowali 14 cywili, w tym dzieci, 12 strażników i spalili posiadłość naszego barona. Teraz grasują po okolicy i rabują podróżnych. Należy namierzyć ich kryjówkę i wyeliminować. Dwadzieścia złotych funtów za głowę każdego z nich, trzydzieści za każdego żywego. Za głowę ich przywódcy, Einara "Stalowego" sześćdziesiąt złotych funtów, za przyprowadzenie żywego sto.

- Z pozoru prosta robota, co nie znaczy, że łatwa. Największym problemem będzie odnalezienie ich kryjówki. Teren otaczający miasto i okolice to głównie lasy. Więc szukanie ich w ciemno może być dość ciężkie. Moi ludzie dokładnie przeczesali teren na osiem mil od zamku i nie znaleźli śladu po nich. Za samą informację, gdzie jest ich kryjówka mogę zaoferować pięćdziesiąt sztuk złotych funtów.

- Jeżeli nie interesuje was robota łowców nagród, to miałbym dla was jeszcze jedną robotę. Dziś centaury, te które widzieliście kilka godzin temu, doniosły mi, że na północnym wschodzie od zamku, niecałe dwa dni drogi stąd, w okolicy rzeki Rother, pojawiła się jakaś dziwna, czerwona mgła. Ciągnę się ona na jakieś trzy, cztery kilometry i wisi ciągle w tym samym miejscu. Ze środka dobywają się jakieś dziwne dźwięki, jak to ujęły Centaury. Nie mam pojęcia cóż to, jednak nie możemy tego ignorować. Tutaj ciężej mi już wycenić nagrodę. Zależnie on informacji, które zdobędziecie, zapłacę od pięćdziesięciu, do nawet trzystu sztuk złota, zależnie od tego co to będą za informację.

- Czy takie zlecenia są wystarczająco ważne? - ostatnie słowa Kapitan skierował do Gnoma. Ponownie, choć wypowiedź kapitana można by odebrać jako przytyk, to zabrzmiała ona jak najnormalniejsze w świecie pytanie, na które kapitan oczekiwał odpowiedzi.


- Brzmią wystarczająco poważnie - gnom pokiwał głową z uznaniem. - Szczególnie mgła wydaje się ciekawa. Jak dużo czasu minęło od jej pojawiania się i czy ktoś próbował sprawdzić ją i odgłosy?

- Centaury natrafiły na nią dwa dni temu. Nie wiadomo od jak dawna już tam była. To przesądne i bardzo ostrożne istoty, dlatego trzymały od niej dystans.

- Rozumiem. Bardzo rozsądnie z ich strony. Czy w miejscu w którym jest mgła znajduje się coś konkretnego? Budynki, ruiny, może miejsce kultu?

- Jeżeli tak, to nic nam o tym nie wiadomo. Jest tam jedynie rzeka.

- Zobaczymy, zobaczymy - mruczał do siebie gnom. A strażnik... którego przyniosły centaury. Czy jest związany z tym miejscem?

Kapitan zawahał się na sekundę. Jego ręka sięgnęła po pióro i machinalnie zaczęła coś pisać.
- A więc wy też je widzieliście. Tego strażnicy mi nie przekazali w raporcie. Na chwilę obecną nie mamy żadnego powiązania. Ciało znaleziono kilka mil od Hastings.


Skrzat tylko skinął głową. Nie był zadowolony, widzac piszącego kapitana. Zamilkł na dłuższą chwilę.

- Kapitanie, jeśli Pan pozwoli, chciałbym zadać kilka pytań - rzekł w końcu Uthred.

- To jest odpowiedni czas na pytania - odparł Aidan.

- Gdzie pełnił służbę zabity strażnik? Raportował coś niepokojącego wcześniej w okolicy gdzie przebywał? Jeśli chodzi o tę bandę. Znaleźć może być ich trudno. Możliwe jednak, że moglibyśmy się podszyć pod ludzi chcących się przyłączyć. Wtedy sami się znajdą.

Uthred szeroko się uśmiechnął wypowiadając te słowa.

- Ja i Morvan jesteśmy Skandynawami dla Seebo wymyślimy jakąś legendę. Skoro dokonują rozbojów na drodze, ktoś to od nich kupuje. Ma kapitan informatorów w mieście? Ktoś mógłby nas nakierować na paserów lub kogoś z ulicy kto ma powiązania z grupami przestępczymi zza miasta? Strażnik takiej roboty nie wykona, bandyci każdego zapewne znają. My jesteśmy tu nowi i dość wiarygodni ze względu na pochodzenie.

- Sprawę zamordowanego strażnika przejął mój adiutant oraz ksiądz Georgius z kultu św. Edwarda, który przybył do nas z wizytą kilka dni temu. Jeżeli chcecie zająć się jego sprawą, odeślę was do nich. W tej chwili właśnie badają zwłoki.

- Jak się z nimi uporacie pozostawiam wam - dodał odnośnie Wikingów kapitan. - Bylebyście nie wchodzili przez to w konflikt z prawem, rzecz jasna. Nie posiadamy informatora. Jeżeli chodzi o siatkę przemytników, to pół roku temu została ona zdemaskowana oraz wszyscy odpowiedzialni stanęli przed obliczem prawa.


- Żeby znaleźć takich bandytów. Którzy zamordowali prawie trzydzieści osób i zhańbiły Barona należy sięgnąć po środki nadzwyczajne kapitanie. Dotychczasowe nie zdały rezultatu. I o takie chce prosić, nie jest to oczywiście nic strasznego... ale z pewnością niezwykłego. Czy jacyś członkowie siatki przemytników są może w lochach? - powiedział Uthred.

- W rzeczy samej, wy jesteście środkiem nadzwyczajnym. Mamy kilkoro takowych przemytników w lochach. Jeżeli będziecie chcieć, to będziecie mogli z nimi porozmawiać - odparł na słowa Uthreda Kapitan.

Morvan wysłuchał obu problemów mrużąc brwi, ale nie w grymasie, ale bardziej w powadze
- Widzieliśmy dziś te centaury, panie kapitanie. Jakie jest miejsce tego strażnika którego one przywiozły w tej historii? I przydało by się coś więcej o tych... samozwańczych wikingach. Da się sporządzić jakąś mapę miejsc gdzie się pojawiali? To powinno pozwolić przynajmniej zawęzić obszar poszukiwań. Ktoś przeżył spotkanie z nimi? Może ktoś z ludzi Einara został pojmany?

- Centaur natknęły się na jego zwłoki w drodze tutaj. Kilka mil od murów miasta. Jeżeli jesteście zainteresowani tą sprawą, to odeślę was do mojego adiutanta. On wyceni na ile wasza pomoc może być warta. Co do Wikingów, to jest grupa mieszczan, która po spotkaniu z nimi wyszła bez szwanku. Dostaniecie dokładny raport z tej sytuacji. Natomiast pojmać nikogo się nam nie udało. Mapę okolicy wam zapewnię.

- Rozmowa przynosi lepszy efekt jeśli ma się marchewkę. - Uthred wrócił do tematów przemytników. - Co możemy im zaproponować za przydatne informacje? Oczywiście po sprawdzeniu ich wiarygodności. Skrócenie wyroku wchodziłoby w grę? Skrócić wyrok jednego przemytnika, by złapać masowych morderców brzmi moim zdaniem rozsądnie. Nie wiem jednak na ile może nam kapitan pozwolić.

- To nie wchodzi w grę. Ci przestępcy zostali skazani prawomocnym wyrokiem za złamanie prawa. Nie będę ułaskawiał jednych kryminalistów, by skazać drugich. Będziecie musieli coś sami wymyślić - odrzekł stanowczo Kapitan Aidan.

- Rozumiem Kapitanie. Szczere podejście do sprawy. Prosiłbym zatem o nawet drobny przywilej jaki możemy zaoferować. To Pan ma możliwości by ich wynagrodzić w ten czy inny sposób.

- Jaki przywilej proponujesz? - zapytał trochę zniecierpliwiony Kapitan. - Czy z miejsca skąd przychodzisz, czasem za przemyt nie skazywało się na śmierć? I to nie taką wcale łagodną i szybką?

- Skazywało ale nie jesteśmy w miejscu z którego pochodzę skoro żyją. Coś drobnego kapitanie. Człowiek żyjący w lochach pół roku wiedząc ile jeszcze przed nim... jest już zazwyczaj złamany. Na każde światełko nawet najmniejsze zareaguje pozytywnie. Dodatkowe lub większe posiłki okresowo, odwiedziny, lepsze miejsce w lochu. To nic wielkich kategorii gdy mówimy o złapaniu zabójców.

- Albo byśmy sami im coś zafundowali. - dodał Morvan. - Oczywiście by przeszło kontrolę pańskich ludzi, ale podejrzewam, że nie są tam zbyt dobrze karmieni. Jakbyśmy im obiecali jakąś solidną pieczeń może by im rozwiązało języki. Albo jakieś fajki, czy inne skręty na handel ze współwięźniami... jeśli coś takiego ma miejsce w waszym lochu. A z tą mapą to byśmy prosili aby lokalizacje zaopatrzone były również w daty.

Po wysłuchaniu tyłu problemów Seebo zaczęła boleć głowa. Zaczął się bezdźwięcznie modlić. O siłę i wsparcie.

Kapitan skinął głową na słowa Morvana.
- Najpierw dowiedzcie się może czego chcą, a później będziemy dyskutować. Sam nie będę wydawał na więźniów więcej niż potrzeba. Więc to będzie na wasz koszt. Jeszcze jakieś pytania co do któregoś z zadań?


- Jeśli inni nie mają to może z kim należało by rozmawiać gdyby się jakieś pojawiły w przyszłości i nie chcielibyśmy kapitanowi czasu zajmować? - zapytał druid.

- Do każdego z tych zadań przydzieliłem po jednym z moich zaufanych adiutantów. Jeżeli zdecydujecie się na współpracę przy rozwiązaniu któregoś z problemów, to odeślę was do jednego z nich. Domyślam się, że musicie to wszystko jeszcze przedyskutować, więc oczywiście na decyzję dostaniecie tyle czasu ile potrzeba. Jeżeli zdecydujecie się na pomoc z Wikingami, to przy bramie powiedzcie, że chcecie widzieć się z Porucznikiem Pierpointem, jeżeli chcecie zbadać mgłę, to z porucznikiem Clarkiem, natomiast jeżeli chcecie zbadać sprawę tego zamordowanego strażnika, to zgłoście się do porucznika Hopkinsa.

- Dziękujemy kapitanie, to chyba wszystko - powiedział Uthred.

Następnie cała trójka opuściła gabinet kapitana, by się naradzić.
 
Hazard jest offline