Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-11-2020, 21:10   #4
Rodriguez
 
Rodriguez's Avatar
 
Reputacja: 1 Rodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputacjęRodriguez ma wspaniałą reputację
- Nie jest mi wcale szkoda Marty. Znosić to wszystko jest jej własnym wyborem - mruknął Feliks i wyciągnął paczkę papierosów. Zapalił jednego z nich. Poczęstował Piotrka, ten jednak odmówił machając przecząco głową. Byli na świeczniku, wytrzyma jeszcze trochę bez porannej porcji nikotyny.
Usłyszał szopkę jaką odstawiła wokół siebie Agata mimo panującego na przystanku rozgardiaszu. Spojrzał w stronę dziewczyn akurat w momencie, gdy Marta poszła ze spuszczoną głową po kawę, odprowadzana jadowitym spojrzeniem Wośniakówny.
- Dorzucę Agacie tabletkę benzo do soku, tylko tak będziemy mogli wytrzymać z nią w Rowach - dodał Feliks.
- Trzymam za słowo - parsknął Ozzy, śledząc oddalającą się blondynkę znad pary ciemnych lenonek. Nie mógł zrozumieć wzajemnych zależności w tej sadomasochistycznej symbiozie, w jakiej tkwiły obie dziewczyny. Pytał kiedyś Marty, dlaczego nie postawi się Agacie, ta jednak, z typową dla siebie skromnością odparła, że to nic takiego, szybko zbaczając z tematu. Te jasełka skończą się prędzej czy później, pomyślał. Jedna z nich przekroczy granicę, z której nie będzie już powrotu. Miał cichą nadzieję że Marta w końcu się ogarnie i pokaże byłej Łukasza gdzie raki zimują.

Rozważał przez moment czy nie pójść za dziewczyną, jednym uchem słuchając rozmowy Feliksą z Ali i tym gościem, którego imienia za nic nie mógł zapamiętać. Po chwili jednak przedstawiciele grona pedagogicznego w osobach pana Piotra i pani Anny ogłosili swoje zaręczyny. Niemrawy aplauz odwrócił jego uwagę od zaszczutej koleżanki. Sam zaczął demonstracyjnie głośno bić brawo, poprawiając przeciągłym gwizdem na palcach.
- Moja krew - rzucił pod adresem Piotra, ocierając z udawanym wzruszeniem niewidzialną łzę z policzka.
Czuł że to będzie fantastyczny wypad, mimo napiętej atmosfery panującej między niektórymi licealistami. W myślach byczył się już na plaży z butelką wina w jednej i bluntem w drugiej dłoni, podziwiając krzywizny młodych, jędrnych ciał koleżanek z klasy w miękkim świetle tonącego w Bałtyku Słońca.

Wpatrując się gdzieś w przestrzeń z głupawym, lubieżnym uśmiechem dopiero po chwili usłyszał parkujący na kopercie autobus. Niewiele myśląc przesadził jednym susem barierkę i wbił do środka jako jeden z pierwszych, torując sobie drogę kuksańcami. Klapnął za plecami Bery i pani Bernadetty, rozwalając się na dwóch siedzeniach równocześnie. Nie zamierzał spędzać najbliższych godzin w tej nagrzanej od słońca puszce z głową między kolanami, starając się jakoś pomieścić niemal dwa metry młodego rockmena w wąskiej przestrzeni między fotelami. Na miejsca za sobą cisnął bagaż, zajmując siedzenie Łukaszowi. Odetchnął z ulgą kiedy wreszcie wyciągnął kopyta i zanurzył się bez reszty w muzyce płynącej z słuchawek. Tak, to będą piękne wakacje.
 

Ostatnio edytowane przez Rodriguez : 16-11-2020 o 21:15.
Rodriguez jest offline