Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2020, 18:59   #4
Ayoze
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
No i przybył do Wati walczyć z nieumarłymi. A tak na poważnie, to przynajmniej sprawdzić, czy pogłoski o dziwnych istotach widywanych na opuszczonych uliczkach nekropolii są prawdziwe. No i może się trochę wzbogacić, bo groszem ostatnio nie śmierdział. Nie przyjechał jednak do miasteczka sam, a z dwoma towarzyszami, których poznał w czasie podróży z karawaną kupiecką. Człowiek i krasnolud byli w porządku, a przede wszystkim nie uciekali na jego widok, co było dużym plusem. Bo jak możesz pokazać, że jesteś fajnym facetem, jeśli inni robią w tył zwrot albo odmawiają jakieś modlitwy do bogów, gdy tylko cię zobaczą?

Ludzie, zwłaszcza w tych mniejszych miastach, trzymali się od niego z dala i zwykle mu to pasowało, zwłaszcza przy robocie. W większości umysłów garundich pokutowało przekonanie, że ifryci to złośliwe i niebezbieczne demony. Wedle ich wierzeń, ifritem stawała się dusza człowieka, który zmarł nagle i nie został pochowany. Bahadura bawiły te wszystkie przesądy, chociaż jeśli było trzeba, potrafił być złośliwy. Niebezpieczny był zawsze, zwłaszcza dla tych, co go zaczepiali i w odpowiedniej chwili nie zeszli mu z drogi. Mężczyźni, którzy omijali go szerokim łukiem szli mu nawet na rękę, gorzej było z kobietami. Ciężko mu było przekonywać białogłowe, że nie jest demonem z najgorszych czeluści piekielnych i że nie wyssie ich duszy w czasie przyjemnie spędzonej nocy.

Był wysokim, solidnie zbudowanym mężczyzną. Nie jakoś przesadnie, ale pary w łapach trochę miał. Ciemnobrązowa skóra, długie do barków włosy, które przy falowaniu przypominały ogniste płomienie, oraz spojrzenie równie ognistych oczu oraz bruzdy przecinające całkiem przystojną twarz od razu zdradzały jego rasę. Mimo to nie zwykł ukrywać swojego pochodzenia i rzadko zakładał na głowę chustę czy turban. Nosił się zwiewnie, praktycznie i bez ograniczających ruchów klamotów. Miał na sobie luźne, krwistoczerwone spodnie, wygodne buty do połowy piszczeli, a szeroką pierś chroniła dobrze utrzymana skórznia. Przy pasie widać było luźno zwieszony sejmitar najlepszej jakości i sztylet, a na plecach długi łuk z dwoma kołczanami strzał oraz wypchany plecak. Bahadur był dobrze przygotowany do swojej pracy a życie nieraz mu pokazało, że chwilami walczyć musiał nie tylko z ożywionymi zwłokami.

Zatrzymał się z towarzyszami w całkiem ciekawej gospodzie, która posiadała nawet swojego zwierzaczka; swoją drogą ciekawy patent na klientelę miał tutejszy właściciel. To tam poznali kolejną duszyczkę do ich drużyny, czyli Lavenę, która okazała się mieć o sobie całkiem spore mniemanie, a na końcu Tabata i Linnify. Trzeba było wymyślić jakąś nazwę, żeby wziąć udział w loterii, więc przy kolejnym kieliszku wina rzucił “Pustynnymi Skorpionami”. Zaskoczyło go, że nowi kumple i koleżanki przystali na jego pomysł.
- Pomyślcie o tym, jak o zakładaniu własnego biznesu. Każdy biznes musi mieć nazwę. Dobrą nazwę. My taką mamy. A biorąc pod uwagę, że ja i Tabat moglibyśmy wyglądem dzieci straszyć po nocach, to nazwa “Pustynne Skorpiony” jest adekwatna, bo złowieszcza. Bez urazy, Tabat. - Bahadur uśmiechnął się do niego. - Mam nadzieję, że będzie nam dane odwiedzić nekropolię. Właściwie to nie mogę się już doczekać tego losowania.

Potem pojawił się właściciel gospody Faarhan. Bahadurowi podobało się jego wesołe podejście, od razu się lepiej z takim człowiekiem gadało.
- Dla mnie też jeszcze trochę wina, dobry człowieku - powtórzył za Jasarem. Prawie się spłukał wynajmując na kilka dni pokój ze śniadaniem, dlatego nie zamierzał szaleć z innymi zamówieniami.
Spojrzał na Lavenę.
- A ty, moja droga, zamierzasz w tych drogich fatałaszkach iść do grobowca, czy masz coś praktyczniejszego i mniej rzucającego się w oczy na stanie? - Posłał jej szeroki uśmiech i upił wina z kubka. Nosiło go już od tego siedzenia i marzył, żeby czas płynął szybciej. Widząc, że Jasar przygląda się tancerkom, również utkwił w nich na dłużej wzrok. - Mają talent. Ciekawe, czy to ich jedyny. - Mrugnął do Mukhtara porozumiewawczo.
 
Ayoze jest offline