Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2020, 19:04   #6
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Chytre oczka Sobola ze znawstwem wynikającym z wieloletniego doświadczenia oceniały spolegliwość rozmówców. Zarówno on, jak i jego oddani pretorianie nie od dziś łupili na każdym kroku kogo się tylko dało i te trzy sakiewki leżące na ławie były jedynie dowodem, że doświadczenie nie poszło na marne. Sobol w myślach przeliczył zawartość sakiewki na ilość upojnych godzin spędzonych w ramionach Helgi, jednej z dziewuch z zamtuzu w niedalekim Ballenhof. Tam Sobol lubił bawić, tam czuł się mile widziany a zawartość leżących na stole sakiewek w znacznym stopniu wpłynąć miała ten miły stan. Teraz zaś nadarzyła mu się okazja, by w dodatku pozbyć się zadania, które z kolei zdawało się mu zupełnie nie miłe. No bo kto przy zdrowych zmysłach po wypiciu garnca przedniego „ale” chciałby wspinać się na skaliste wzgórze by zgodnie z rozkazem „Dogłębnie zbadać ruiny i ocenić ich przydatność pod kątem planowanego osadzenia posterunku…”?? Sobol z dołu widział, że kupa ruin jest kupą ruin i posterunek stanąć równie dobrze może stanąć tam, jak gdziekolwiek indziej. Choć gdyby dziesiętnika pytano o zdanie to on ustanowił by go o tu, w oberży!

- Rozkaz jest, coby ruiny co nad brodem się szczerzą, zbadać a jak widzicie tu roboty jest tyle, że nie wiadomo w co ręce włożyć! - Sobol popił z garnca z nic mając stojący na stole kufel i obtarł rękawem sumiaste wąsiska. - Teraz i tak wieczór, na noc za bród byście nie mieli po co iść bo tam przeca aż do klasztoru nie ma gdzie przenocować a tak wypełnicie militarną misję a przy okazji dostaniecie glejt, któren wam wszędzie jechać zezwoli. Papier tu mam! - Sobol zgrubiałą łapą pacnął w pergamin leżący na stole by dodać animuszu i zachęcić wizją rychłego rozwiązania problemów trójki podróżnych.

Bombastus z zawodowej ciekawości przyjrzał się kilku rzuconym na stół przez dziesiętnika dokumentom. Nie żeby był wścibski, ale tak rzadko miało się na co dzień do czynienia ze słowem pisanym, że każda karta pergaminu była przez medykusa traktowana z pieczołowitą uwagą. W blasku rzucanym przez łuczywa krzywe pismo trudne było do odcyfrowania, ale i tak udało mu się odczytać nagłówki każdej z leżących dokumentów. Jeśli gdziekolwiek tam pojawiało się słowo „glejt” było ono skrzętnie ukryte w treści skrobanej zamaszystymi kulfonami bo na stole leżały tylko listy gończe oraz lista kościelnych dygnitarzy sporządzona na cholera wie jaką okoliczność. Do biesiadnej z kuchni zajrzał ciekawie Maćko, który wraz z bratem Matiasem prowadził karczmę. Wyraźnie rozemocjonowanym wzrokiem zmierzył zarówno Sobola, jak i jego trzech kompanów z których każdy raczył się piwem. Znając zwyczaje Sobola i wyznawaną przezeń zasadę „wojna musi żywić” piwo było wzięte na krzywy ryj, ale biadoleniem kmiotków nikt z wojaków nigdy się nie przejmował.

- To jak… - Sobol czknął gromko i poczerwieniał na twarzy, po czym przełknął i czknął znowu. - … będzie? Bo czasu nie mam…

Sobol czknął znowu i teraz już barwy nabrał purpurowej. Wyraźnie coś mu nie weszło, bo chwycił się za brzuch jakby przeszył go nagły paroksyzm bólu. Nie widział, że dołączyło doń jego trzech oddanych zbirów. Stojąc na wprost ławy, za którą zaczął się nagle miotać dziesiętnik, trójka podróżnych widziała wyraźnie odcienie purpury które wykwitły na nalanej mordzie wojaka. Jego podwładni już rzygali i toczyli pianą z pyska trzymając się oburącz za brzuchy, jakby chcieli sobie flaki z trzewi powyrywać. Różnica masy sprawiła, że na nich to co spożyli zadziałało szybciej.

Bombastus fachowym okiem ocenił objawy otrucia jako na tyle zaawansowane, że nie sposób już otrutym pomóc. Tyle, że rodziło się pytanie, czy aby jest czas jeszcze na to by pomóc sobie. I to nie w przedmiocie otrucia, bo przecie żaden z ich trójki nie skosztował niczego z sobolowego stołu. Tu raczej chodziło o reakcję podsetnika dowodzącego całym komunikiem na wieść o tym, że kilku jego ludzi otruto. I że ostatnimi którzy go widzieli żywym byli podróżni wśród których był medyk.

Jedno jednak trzeba było Sobolowi przyznać, nie łgał gdy mówił, że nie ma czasu. Rzeczywiście go nie miał...


************

Proszę Graczy o 5 rzutów k100 i podanie wyników rzutów pod postem.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline