Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2020, 07:29   #10
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Trójka niedoszłych łapowników, jak w jakiejś dziwnej opowieści trubadura snutej po pijaku na zakończenie solidnej popijawy, z dramatycznym napięciem rozglądała się po z nagła ucichłej karczmie. Rzeczywiście sprawa śmierdziała, co do tego nie mogło być żadnych zastrzeżeń. Stary i doświadczony wojak Semen, dziesiętnik w służbie lokalnego władyki, leżał śmiertelnie poważnie na klepisku oberży. Podobnie jak grupka jego najbliższych i najbardziej oddanych podwładnych. Wszyscy jeszcze przed chwilą cieszyli się zdrowiem i nadzieją kolejnego, rychłego zarobku a teraz martwi leżeli w swoich rzygowinach sinymi obliczami żądając pomsty. Pomsty, której z kolei trójka niedoszłych łapowników, nie chciała paść ofiarą. zwłaszcza, że przy pobliskim brodzie wciąż było po wielokroć więcej zbrojnych pod dowództwem podsetnika Antona Lenchynko.

Po błyskawicznym rozejrzeniu się po oberży i odkryciu ciał na kuchni, oberża znacznie straciła na atrakcyjności. Bombastus nie potrzebował szczególnych zachęt by sięgnąć do rozłożonych na karczemnym stole dokumentów. Wnet zwinięte w rulon zmieniły właściciela a Swen i Semen zerkając zza okrytego błoną okna oceniali szanse powodzenia opuszczenia gospody. „Jeśli masz coś zrobić, to zrób to!” mawia ludowe powiedzenie, ale na jaką okoliczność zostało ono wykute trudno było w tej właśnie chwili roztrząsać. Jedno było pewne, dobrze było by opuścić biesiadną nim zwalą się tu kolejni podwładni służbistego podsetnika.

- Proponuję spierdalać stąd. Niech cyrulik bierze dokumenty i wychodzimy. - słowa Svena były wcieleniem tych przemyśleń w życie. Szybko uporawszy się z dokumentacją ruszyli do drzwi karczmy. Niby przez chwilę nawet rozważali wyjście tylnymi drzwiami, ale raz zastawiał je trup, dwa trudno było sprawdzić czy aby na podworcu z tyłu karczmy nie ma jakiego patrolu a ostatnią rzeczą o której marzyli to było tłumaczenie się czemu nie wychodzą głównym wyjściem. Zwłaszcza z wiszącą nad głową odkrycia przez indagujących wojaków trupów z karczmy. Pozostało wyjście główne.

Zachowując kamienny wyraz twarzy Semen pierwszy uchylił drzwi i wyszedł na zewnątrz z kamienną twarzą obrzucając okolicę taksującym spojrzeniem. Idący w ślad za nim Sven i Bombastus nie odstępowali go na krok, choć nie było nawet cienia wątpliwości, że działają w myśl zasady „Idź przodem, krocz śmiało, jesteśmy z tobą”. Cóż, jeśli nawet Semen miał im cokolwiek do zarzucenia, nie skomentował tej postawy. Zwłaszcza, że wnet na widnokręgu pojawiły się nowe problemy. Grupa kilku zbrojnych skierowała swe kroki do karczmy, podobnie jak dwójka podróżnych, którym najwidoczniej kłótnia z podsetnikiem o przejście brodem wyszła bokiem i szli zapić smutki.

Semen w myślach ocenił odległość i to ile czasu im pozostało. Mało myśląc sięgnął do cugli wierzchowców czekających przy oberży. W sumie to już było obojętne, czy wezmą jeszcze konie pomordowanych, czy też nie bo wina przy tym skrytym wyjściu i tak spadnie na nich. A konno wiadomo, że lepiej się ucieka. Zwłaszcza jeśli ma się w sobie choć krztynę stepowej krwi. A Semen miał jej aż w nadmiarze.

Szybko wybrali trzy wierzchowce, które sprawiały najlepsze wrażenie. Wnet z siodeł już spoglądali na okolicę starając się nie zważać na grupkę żołdaków, która w drodze do karczmy zamarudziła przy studnie i cebrzyku z wodą. Wesołe prześmiewki były preludium do pandemonium, które wraz miało się rozpętać przy brodzie. Trójka uciekinierów spięła wierzchowce i ruszyła zdecydowanie ku brodowi. Bombastus w górę uniósł zwitek pergaminów starając się wypluć zza zaciśniętych zębów słowo „Glejt!”. Nie musiał, zastąpił go Semen, który zdawał się w sytuacji odnajdywać aż nadto dobrze. Podsetnik, który dowodził całym zgromadzonym na brzegu komunikiem, nie poświęcił im większej uwagi a kilku leniwie rozwalonych wojaków widząc ich pewną jazdę ku brodowi, dokumenty w garści i konstatując to z faktem, iż właśnie opuścili oberżę gdzie dziesiętnik Sobol wydawał jakieś tam zgody, nie mięli żadnych powodów by ich zatrzymywać.

Wsparli w płytką wodę wierzchowce i z duszą na ramieniu, świadomi tego że wystawieni są na pewny strzał z kuszy, który z tej odległości chybić nie miał prawa, ruszyli na drugi brzeg. Oggel można było w tym miejscu pokonać ledwie zamaczając końskie piersi, ale ledwie kilkanaście kroków w górę lub w dół rzeki starczyło, by znaleźć się w wirującej kipieli górskiej rzeki. Rzeki, która pochłonęła już wiele istnień. Nie mniej jednak trójka niedoszłych łapowników nie obawiała się w tej chwili śmierci w odmętach rzeki. To, co najbardziej ich martwiło, to dwójka podróżnych, która właśnie wkraczała do karczmy…


***

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline