Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-12-2020, 16:48   #8
Sepia
 
Sepia's Avatar
 
Reputacja: 1 Sepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputacjęSepia ma wspaniałą reputację
- Kurwa - Hermansen zaklęła głośno, zerkając z obrzydzeniem na wyświetlacz. Dziwne, że po tak długim zastoju jednej nocy wszystko brało w łeb i sypało w posadach. Było to równie dziwne co mężczyzna z rogami, gadające Teletubisie i wiadomości z zaświatów.
Stuknęła w ikonkę maila i szybko wcisnęła kilka klawiszy na systemowej klawiaturze.

Cytat:
W dupie. Czego chcesz?
- Pod moim domem siedzi Asif - w jej głosie nie brzmiała ani odrobina radości. Raczej jakby kolejny detal karuzeli spierdolenia właśnie wskoczył na odpowiednie krzesełko.
- Pierdoli coś, że jestem w niebezpieczeństwie. Pewnie znowu się najebał, albo zaćpał. Z pewnością kurwa nie mogę się czuć bezpieczna kiedy ta spierdolina mi wygniata ławeczkę na ganku… a pieprzyć to - chwyciła delikatnie nadgarstek Kiary aby kontrolować puls - Nie pielęgniarką, paramedykiem. Jeździłam w karetce i… długa historia, ale nie na tyle abym wytraciła nawyk wyrzucania przeterminowanych leków.

Teagan spojrzał poważnie na Nevaeh.
- Chcesz, żebym pojechał do ciebie, spuścił mu wpierdol i wyrzucił na drugi koniec Irlandii? - zapytał. - Wystarczy jedno słowo.
Maria Teresa spojrzała na niego z zaciekawieniem. Chyba zaczęła się zastanawiać, czy mógłby to samo zrobić z Jackiem. Oraz ze wszystkimi narkobossami. I całą mafią. Wszystkimi gangami. Tak przez chwilę myślała… i nieco oklapła.
- Mogę go wypierdolić, nie zasługujesz na kolejną akcję konfrontację dzisiaj - dodał McGuire.
Tymczasem nowy mail trafił do Nev.

Cytat:
Twojego bezpieczeństwa. I twojej rodziny. Jestem Ci to winny. Mam ci dużo do opowiedzenia. Boję się, że mogę nie przeżyć zbyt długo. NEV!
Hermansen westchnęła, wchodząc w ustawienia telefonu i zdejmując numer byłego męża z czarnej listy.
- Nie mogę całe życie przed nim uciekać - powiedziała dość gorzko, stukając nowego maila.

Cytat:
odblokowałam cie. Dzwoń. Glenmalure Square 16, dom Kiary. Był u niej Alioth
Ostatnie zdanie dopisała sama nie wiedzieć czemu, czy ta noc mogła ją jeszcze czymś zaskoczyć? Z drugiej strony akurat dziś coś jej groziło, Kiara popełniała samobójstwo i jeszcze w okolicy pojawiał się Rogaty, o którym pozostała dwójka nie wspominała… urojenie. Albo coś kompletnie innego. Co dokładnie? Chyba kobieta chciała się tego dowiedzieć.
- Chcę żebyś był przy mnie jak będę z nim rozmawiać - popatrzyła do góry, na zatroskaną twarz policjanta - Niech powie co ma do powiedzenia i spierdala… szkoda tykać gówna. Ruszysz je, a będziesz odpowiadał jak za człowieka. Chciałabym też po tym wszystkim iść z tobą na obiad… albo - wzruszyła trochę nerwowo ramieniem - Chciałabym żebyś po prostu był w moim życiu kimś więcej niż gościem, a-ale… jak chcesz. Obiad tak czy siak ci się należy.

Na twarzy Teagana pojawił się kolor. Nie zarumienił się, ale bez wątpienia krew uderzyła mu do głowy. A pewnie i do innych części ciała. Kompletnie nie spodziewał się takich słów od Nev i na pewno bardzo mu na nich zależało. Otworzył usta, po czym je zamknął. Nie wiedział, co powiedzieć, aby tego nie spierdolić. Nie potrafił być tak po prostu, naturalnie fajny na zawołanie.
- Robię co mogę. To tylko moja praca - wreszcie wydukał jakoś cicho pod nosem i odwrócił wzrok.
Maria z życzliwym uśmiechem obserwowała scenę. Na pewno miała swoje przemyślenia, ale zostawiła je dla siebie. Nawiązała kontakt wzrokowy z Nev, jak gdyby próbując rozpocząć z nią rozmowę telepatią.
Tymczasem telefon Hermansen rozdźwięczał się. Naprawdę nie musiała długo czekać. Asif błyskawicznie wykręcił jej numer. W tym samym czasie jednak rozdźwięczała się syrena pogotowia.
- Chodź, pomóżmy może ją znieść na dół, będzie szybciej - rzucił Teagan.
Czy naprawdę zależało mu tak bardzo na Kiarze? A może po prostu nie chciał, aby Nev rozmawiała ze swoim byłym? Cokolwiek nim kierowało, być może pragnął ograniczyć kontakty dziewczyny z jej poprzednim mężem.

Nie dziwota, Nev sama nie chciała z padalcem gadać. Wolałaby już dźgać kijem leżącego na poboczu, przejechanego kota… takiego tygodniowej świeżości.
- Schody są wąskie, wygodniej będzie jeśli weźmiesz ją na ręce i zniesiesz - uśmiechnęła się do gliniarza, wstając płynnie. - Dla ciebie to pryszcz, ja przed chwilą prawie wyplułam płuca - dorzuciła, przykładając dłoń do jego policzka - Proszę T., zaraz do was zejdę. Pomogę Marii znaleźć cokolwiek żeby się przebrała i… ten chujek mnie przez telefon nie zje - skrzywiła się ironicznie, zabierając dłoń nim sama nie spaliła do końca buraka.
- Mari na dole przy drzwiach są buty. Weź jakiekolwiek, Kiara się nie obrazi. Takie, w których da się biegać i chodzić po terenie innym niż asfalt. Znajdę ci spodnie, za dwie minuty zejdę - to powiedziawszy przemieściła się pod stojącą pod oknem komodę, jednocześnie odbierając telefon.
- Masz minutę - zakomunikowała od startu, wysuwając środkową szufladę.

Asif już na dzień dobry zmarnował kilka sekund na milczenie.
- Tak się nie da - powiedział wreszcie. - Muszę się z tobą zobaczyć. Twoja komórka jest pewnie na podsłuchu. Jeśli przekażę ci informacje tutaj… już i tak bardzo się narażam… ciebie zresztą też… Tym pojedynczym telefonem. Nie zachowuj się tak, jakbym usmażył ci wszystkie koty. Zobacz się ze mną, proszę.
W tym czasie Teagan ruszył z Kiarą na parter. Jeszcze obrócił się w stronę Nev.
- To pewnie jakiś wybieg, chce do ciebie wrócić! - ostrzegł ją głośno.
Maria nie spodziewała się jego nagłego przestoju i wpadła na niego. Obydwoje ledwo co zachowali równowagę.
- Kurwa, Teagan, chcesz zabić nas wszystkich?! - wrzasnęła mu do ucha. - Daj mi zejść po te jebane buty.
Policjant spojrzał jeszcze raz niepewnie w stronę Nev, po czym kontynuował drogę na parter.

Kobieta obserwowała jego plecy póki nie zniknął za progiem. Więc tym gliniarz się martwił… serio? Niektóre drzwi raz zatrzaśnięte nie miały najmniejszego prawa otworzyć się ponownie.
- Kotom darowałeś bo ich nie mieliśmy - warknęła, grzebiąc zapamiętale w szufladzie. Wszystkie ciuchy gospodyni były czarne, a że porządek był pojęciem względnym, wpakowano je zwinięte byle jak i chyba upchnięto nogą aby zamknąć mebel - Mam ci kutasie przypomnieć co mi zrobiłeś? Nie mam zamiaru przeleżeć kolejnego tygodnia w śpiączce, a potem żreć przed dwa miesiące przez słomkę bo mi odrutują ryj. Teraz jadę do szpitala, moja przyjaciółka jest w ciężkim stanie. Pamiętasz w ogóle co znaczy słowo “przyjaciel”? Czasem na nie patrzysz przeglądając słownik… jeżeli w coś mnie wciągnąłeś dzwonię do Noah i załatwiam ci z miejsca deportację do domu. Powinnam to zrobić zeszłym razem, ale miałam za miękkie serce.

- Ale wiesz, czemu tego nie zrobisz? - zapytał Asif.
Przez chwilę milczał, zanim to odpowiedział. Zdawało się, że musiał sobie przypomnieć, o którego z jedenastu braci chodziło. No cóż, nawet przyjaciele Nev mieli problemy z odróżnieniem ich od siebie.
- Dlatego, bo poszukujesz odpowiedzi - kontynuował Halimi. - Jesteś wręcz zdesperowana, żeby dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodzi. Czemu twoje życie się załamało. Gdyby tak nie było, to nie wspomniałabyś tak kompletnie znienacka o panu A. Przecież nawet nie powinnaś wiedzieć o tym, że go znam. To był ślepy strzał. Czemu? Bo właśnie tak zdesperowana jesteś.
Asif wręcz zapowietrzył się z nerwów.
- To ty powinnaś prosić mnie o rozmowę, a nie odwrotnie!

- I jeszcze z tej wdzięczności obciągnąć po same kule, co habibi? - Hermansem wycedziła jadowitym tonem, wyjmując następną kulkę czarnej bawełny. Ze złości trzęsły się jej ręce, zaczęła też szczerzyć zęby jak pies który chce kogoś ugryźć - Mam rozumieć że nasłałeś na Kiarę tego rogatego psychopatę?! Ty skurwysynu! Zapierdolę cię jeśli to prawda! - wbrew sobie zaczęła podnosić głos - Mało mi dojebałeś w tańcu?! Teraz się bierzesz za moich bliskich?! Jeszcze powiedz że śmierć Z… Zoe to też twoja sprawka! - przykopała w komodę z taką siłą, że szuflada wypadła, a rzeczy wysypały się na ziemię. Tyle dobrego, że dzięki temu kobieta dostrzegła bawełniane dresy… albo coś podobnego: długie nogawki, nieśmiertelna czarna barwa i sznureczki przy pasie.

Przez chwilę Halimi milczał.
- Ja… bardzo mi przykro z powodu Zoe - rzekł. - Obawiam się, że… i nie będziesz chciała tego usłyszeć. Ale ona musiała umrzeć. Nie z mojej decyzji. Po prostu… nic nie wiesz o świecie, Nev. Kiedy byliśmy z sobą razem, nic o nim nie wiedziałaś. Jak się rozstaliśmy, to to się nie zmieniło. Tutaj panują naprawdę wielkie siły, które nie mieszczą się w głowie. Tacy ludzie jak ja czy ty… możemy liczyć tylko na to, że jakoś uda nam się prześlizgnąć. Że zdołamy nie przyciągnąć do siebie zbyt wiele uwagi. Niestety Zoe przyciągnęła. Obawiam się, że ty również. Nie wiem, o co dokładnie chodzi, ale cała twoja rodzina jest w wielkim niebezpieczeństwie.

Miał rację, nie chciała. Nie godziła się i nie rozumiała co do niej mówi, a gadał bzdury. Już chciała mu to wykrzyczeć, wylać z siebie cała nienawiść i żal, ale nagle poczuła jakby dostała w żołądek. Zgięła się w pół na ślepo wyciągając rękę aby złapać szafkę… bezskutecznie. Z głuchym sapnięciem opadła kolanami na podłogę podcięta słowami rozmówcy, ramię obiła boleśnie o drewniany parkiet, choć dzięki temu nie przyładowała w niego czołem.
- J… j-jak śm… śmiesz - wyrzęziła, walcząc z mrokiem zalewającym pole widzenia. Zachłysnęła się raz i drugi nie mogąc złapać powietrza, w uszach słyszała narastający pisk. Nagle ciemność wybuchła blaskiem reflektorów, zaraz przyszedł ból zderzenia z rozpędzoną bryłą samochodu. Ciałem Hermansem szarpnęło, żołądek wreszcie nie wytrzymał i wyrzucił zawartość prosto na podłogę. Pierwsza fala wymiocin zapaliła w gardle i ustach, drugiej nawet nie odnotowała. Mając na tyle świadomości, podparła się na łokciu nie chcąc wymiotować pod siebie. Każda komórka organizmu rwała bólem, ciemność wróciła odbierając wzrok. Atrakcje uciekającego wieczora rollercoasterem wiozły ludzką duszę po wszelkich możliwych wybojach stresu pourazowego, aż po sam kres, gdy pozostaje tylko smutek i rozpacz straty.
 
__________________
Nine o nine souls - don't do this
Nine o - no more pain now
Nine o nine souls - it's easy
I'm gonna take on all your battles
Sepia jest offline