Wątek: Scavengers
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-01-2021, 19:36   #1
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Scavengers

EDIT: 18+. Pojawiła się nagość i odniesiania do prostytucji. Jeden gracz jest też bardziej edgy niż scenariusz przewidywał. Readers advised.

MG - Boomy (Fiath), czarny
Trosco - Deadpool, niebieski
Salaman Gkero - Pefrix, zielony
Avitus - Rezakiri, pomarańczowy

Dom Gernona
28.1.20
Środek łagodnej zimy: Lepsza pogoda
Jest chłodno, pada lekki śnieg. Alkohol jest zimny, a jedzenie się nie psuje.

Dom zajmowany przez bandę Gernona był jednym z pierwszych wybudowanych na terenie obecnej Bramy Akwarii. Pierwotnie służąca za karczmę, ta obszerna drewniana budowla posiadała ogromną jadalnię z barem, za którym skrywała się kuchnia, z kolei na drugim piętrze znajdowało się osiem pokoi do wynajmu. Chcąc poszerzyć swoje dochody w mieście, Bugsby odsprzedał karczmę miastu i zbudował kolejną, większą. Miasto z kolei nie znalazło zastosowania dla starej budowli, aż popadła ona w ruinę i została przekazana Gernonowi, ponieważ był jedynym, który jakkolwiek interesował się tym miejscem.

O ile jednak Gernon zapragnął tutaj zamieszkać, nigdy nie przeszło mu przez myśl wyremontowanie starej karczmy. On i jego banda w miarę dobrze dbali o porządek. Podłogi były zamiatane i nawet myte raz w tygodniu, więc przynajmniej nie panował tu smród, nie licząc osobliwego zapachu mokrych desek, który jednak niektórym kojarzył się ze spokojem nadmorskiej mieściny.

Niedbałość Gernona zaowocowała zanikiem kuchni i drugiego piętra, gdy to drugie spadło
na to pierwsze, wgniatając z hukiem niegdysiejsze pokoje w starą spiżarnię. Przetrwało tylko jedno miejsce noclegowe, znajdujące się w pobliżu prawego krańca pomieszczenia. Wciśnięte w drewniane truchło kuchni mieszkanie było skierowane pod kątem ostrym w górę - jego wejście stanowiło najwyższym punkt pomieszczenia. Ten pokój właśnie służył za legowisko Gernona: niemal dwumetrowego jaszczura z młodą twarzą i rzadko spotykanym błyskiem w oku.

Pośród wyróżniających się twarzy Akwarii, Gernon słynął ze swojej enigmatyczności. Czarnozębny zawsze był otwarcie zadowolony ze swoich przekrętów, ogłaszając je wszem wobec z wyprzedzeniem, choć nie przyznając się otwarcie do łamania praw. Koliber z gildii handlowej zwyczajnie myślał, że wszystko, co robi i zdobywa, po prostu mu się należy.
Do tej pory nikt nie podał argumentów przeciw temu poglądowi, z którymi Koliber raczyłby
się zgodzić. Gernon z kolei… Gernon po prostu był. Gapił się swoimi ślepiami przed siebie, widząc przyszłość tak odległą, że nikt nie mógł rozgryźć, co mu chodzi po głowie.

Gdy wpierw założył swoją bandę, co miało miejsce dobre sześć lat temu, napadali razem na przejezdnych handlarzy, wyręczając ich z konieczności prowadzenia interesów osobiście. Nie mogąc sobie poradzić z rozbrykaną bandą, Gildia handlowa zwyczajnie zatrudniła ich osobiście. Dostając ofertę sprzątania ulic i budowania domów, większość grup rabusiów dobrze
by się uśmiała, Gernon jednak przyjął to zlecenie z zadowoleniem, posyłając swoją gromadę do uczciwszej, lecz znacznie mniej lukratywnej pracy.
Z czasem plan ten ewoluował i Gernon uzyskał swojego rodzaju kontrolę nad rynkiem pracy w Akwarii. Jeżeli chciał, aby jego ludzie przejęli jakąś funkcję w mieście, prędzej czy później udawało mu się wymusić ją od Gildii handlowej, terroryzując klasę średnią. Zwolnienie przez Gernona dotykało średnio dwa procenty robotników Akwarii.

Z biegiem czasu, miejscowe szychy przestały patrzeć na Gernona jak na nieokiełznanego debila, a zamiast tego dostrzegać go jako niedocenionego cwaniaka, który planuje coś niezwykłego i prawdopodobnie sprowadzi na nich wszystkich ruinę, jak to przystało na zimnokrwistą bestię. Gernon był kimś, kogo zarówno Gildia Handlowa jak i Konsorcjum chcieli powstrzymać, nie wiedzieli jednak przed czym i kiedy, ponieważ większość jego ruchów wyglądała jak podchwytliwe zmyłki.

Salaman Gkero, samemu będąc przedstawicielem orientalnej rasy Genki, na ten moment odnosił inne wrażenie. Pracując od roku u Gernona doświadczył bardzo charakterystycznych jak na jaszczuroludzia zachowań u swojego szefa. Karczma Gernona mogła być zaniedbana, jednak liczne dziury w dachu i ścianach oraz szczeliny między rozchodzącymi
się deskami wpuszczały do środka dużo światła, które pozwalało
mu myśleć. Sam jednak pokój Gernona, w którym ten najpewniej tworzył większość swoich planów, był kompletnie ciemny. Kąt, pod którym znajdowało się mieszkanie wewnątrz karczmy, wpuszczał do wnętrza światło raz dziennie, zwykle przez dość krótki okres czasu. W efekcie Gernon zawsze zamulał. Nawet teraz, stojąc przed wejściem do swojego pomieszczenia
i patrząc na zgromadzonych z góry, budził wrażenie śpiącego z otwartymi oczami.

A przynajmniej takie wrażenie wzbudzał w Gkero. Stojący z nim robot Trosco i faun Avitus widzieli olbrzymiego przedstawiciela zimnokrwistej rasy, który miarowo analizował ich postury. Inni, obecni w pomieszczeniu podwładni Gernona również wiercili w nich spojrzeniem
z zachłannością, która doprowadzała barańskiego barmana w niefortunne podniecenie. Niefortunne, ponieważ czuł, że jeżeli ocena wystawiona przez szefa tego zgromadzenia będzie negatywna, mogą stąd nie wyjść, a na pewno nie w jednym kawałku.

Zarówno Trosco jak i Avitus przyszli tutaj, ponieważ ich kieszenie powoli pustoszały. W mieście, w którym byle pokój kosztuje pięćdziesiąt kolibrów, posiadanie mniej niż czterystu monet
na spędzenie przed końcem tygodnia było wyjątkowo problematycznym położeniem.
Dla barmana, do wypłaty było jeszcze dość długo, nie wspominając o jego długu, a Trosco
w ogóle nie miał pracy, bo nikt nie ufał rzeczom, które wychodzą z bunkra szalonej goblinki.
Tak więc gdy Gernon poprosił Gkero o przyprowadzenie odrobiny ciepłej krwi do pomocy, powstał niewielki łańcuszek, którego kulminacją było to niefortunne zgromadzenie.

Oko Trosco mimowolnie analizowało poruszające się po pomieszczeniu kreatury. Miał nieodparte wrażenie, że jego zboczony towarzysz wydawał się porównywalny do skradającego się po podłodze karalucha, który panicznie przebierał nóżkami, od kiedy zorientował
się, że otaczają go drapieżnicy, aż wreszcie pod gromem głośnego GERO został złapany przez akwariański jęzor i powędrował do czyjegoś gardła.

To ten strzał różowego bicza przez pół pomieszczenia wybudził Gernona z transu, choć lider zgromadzenia nie dał tego po sobie poznać. Delikatnym ruchem oczu spojrzał to w lewo,
to w prawo, szukając opinii swoich kompanów na ich twarzach, aż wreszcie przemówił:
- Tego, no...jak Salaman mówi żeście spoko, to spoko. - wydał wreszcie wyrok
od niechcenia, jego głos młody i melodyczny. - To jest tak, Zbigniew znalazł nową jaskinię skarbów koło Akwarii. Podobną do bunkra Knot, ale dziurka jest w klifie. - heh, dziurka. - Chcieliśmy, żeby nas wynajął do jej zbadania, ale się nie zgodził, to sami się zatrudnimy. Chcę, żebyście tam weszli i zneutralizowali straż. My załatwimy transport dóbr, dostaniecie pierwszy wybór skarbu. ...Spoko, nie? - zaproponował.
Avitus nerwowo rozejrzał się po całym pomieszczeniu, analizując członków bandy Gernona
i wypatrując potencjalnego zagrożenia z ich strony.

W oku Trosco przekręciły się dwa kółka ustawiające ostrość na Gernonie.
- C-c-co wiadomo o tej straży? - przemówił swoim charakterystycznie nienaturalnym głosem.

To przykuło uwagę Avitusa - jeśli już trzeba się ładować w niebezpieczeństwo, to dobrze by było poznać wszystkie możliwe informacje które mogą okazać się przydatne. Aczkolwiek nie ma co samemu wyrywać się z pytaniami, skoro Trosco już podjął ten temat. - pomyślał Avi.
Gkero pokiwał głową Gernonowi. Był dumny, przyprowadził dwóch nowych i mógł wybrać skarb. Brzmiało to dobrze.
- Przeprowadziliśmy wstępny zwiad. - zapewnił Gernon odpowiadając Trosco. - Kino, gdybyś mo… - przerwał w pół słowa. Chciał spojrzeć na jednego ze swoich łobuziaków,
po drodze jednak zauważył nietypowe zachowanie Avitusa.

Cytat:
Test spostrzegawczości(mądrość): 10(Avitus)

Satyr rozglądał się po pomieszczeniu, analizując je i jego lokatorów. Zauważył tu osiem osób,
co prawdopodobnie stanowiło tylko część najemnej bandy. Avitus spostrzegł też, że miejsce jest praktycznie puste w kwestii przedmiotów użytkowych. Poza kilkoma butelkami za barem
nie było tu widać żadnej funkcjonalnej spiżarni. Jeżeli Gernon nie ma gdzieś drugiego mieszkania, możliwe, że gromadzi monety jak smok, krasnolud, albo inna cebula, panicznie unikając ich wydawania.

Cytat:
Test cwaniactwa: 1(Avitus)

Swoją analizę przestrzenną Avitus przeprowadził w bardzo skryty sposób, a przynajmniej
tak mu się wydawało, gdy ukradkiem i niepostrzegalnie analizował swoje otoczenie. Wszyscy inni widzieli, jak satyr w zwolnionym tempie odwraca głowę w stronę kolejnej to osoby na sali,
po czym nagłym ruchem doprowadza twarz do pionu patrząc z powrotem na Gernona, jak gdyby dostał skurczu. Niezależnie od jego intencji, budził wrażenie bardzo zestresowanego
i bardzo nieumiejętnego tajniaka.

- Salaman...Ty mu ufasz? - spytał Gernon, oczekując jakiegoś wyjaśnienia.
Gkero był kłusownikiem, łowcą. Umiał rozpoznać chore lub zranione zwierzę, a na takie wygląda Avitus. Sprawiał dla Gkero wrażenie, jakby miał tiki. Gkero z kolei umiał wybaczyć takie wady genetyczne, póki nie przeszkadzały w zadaniu. Po dłuższej chwili milczenia i dogłębnej kontemplacji oczami pełnymi niezachwianej pewności siebie spojrzał na Gernona. Widać było, że zbiera się na monolog, ale z ust jego padło krótkie - Tak. .
Robot spoglądał na satyra to na Gernona.
- Spójrz na jego fizjononomię, po prostu czuje się jak karaluch p-p-po-pośród drapieżników. Wykazuje to jego podniesione ciśnienie, poszerzone źrenice, niemożność komunikacji wokalnej. - Tłumaczył po kolei golem.

Avitus zerknął z lekką irytacją na Trosco, po czym skierował swój wzrok z powrotem na Gernona, uśmiechając się niewinnie.
Gernon zwężył oczy wpatrując się w Avitusa. - Hmm... możliwe, no nic, sam go sobie dobrałeś do pomocy, miej go na oku.

Cytat:
Reputacja Avitusa u bandy Gernona -1

- Wracając. Kin? - poprosił wysoki jaszczurolud, a z kąta sali wyskoczyła młoda akwarianka. Wyróżniała się w tłumie dzięki charakterystycznemu kształtu macek na głowie, przypominających rekina czy orkę. Emanując energią, zaczęła wylewać z siebie sprawozdanie:
- To tego, czatowałam w oceanie przed wejściem do tej groty. Baaardzo łatwo ją przegapić, gdyby nie to, że z przodu zawsze stoją dwie osoby ze straży miejskiej. Widziałam krasnoluda i elfa, stali tam cały dzień, a nocą zamieniła ich para minotaurów. Nikt nie wchodził ani nie wychodził ze środka.
- Sprawdzałaś wnętrze? - dopytał Gernon.
- Nie, nie chciałam ryzykować. Mimo tego sądzę, że mogę tam wpłynąć niezauważona, może nawet wprowadzić kogoś ze sobą.
- Ssss. - zatańczył językiem Gernon. - Spoko, nie? Powinna być łatwa robota. Gildia spodziewa się, że będę chciał się odegrać, więc mają moich chłopców na oku. Potrzebuję kogoś, kto to ogarnie, gdy moi robią alibi. Kin i Gkero wam pomogą. Jak będziecie już w środku, Kin wróci się na brzeg do Nyxa i zaprowadzą do was łódź rybacką. Tam ładujecie sprzęt. - wyjaśnił swój plan.
Avitus poprostu przytaknął głową, nie chcąc wzbudzać kolejnych podejrzeń.
Trosco stronił od bezsensownej przemocy, ale coś do garnka trzeba włożyć. Zadanie nie brzmiało na trudne, więc robot nie spodziewał się wielu komplikacji.
- Jeśli musicie sie przygotować t-tot-to jest teraz najlepsza pora, ja przeglądnę swój sprzęt w-w-w tym czasie. Ciekawy fakt : Im szybciej wyruszymy tym szybciej skończymy. - Zakomunikował golem.

- Chcę mieć to zrobione dzisiaj. Co zrobicie ze strażnikami, zostawiam wam. Byle nie przeszkadzali w operacji i nie zauważyli nikogo z mojej bandy. - polecił Gernon. - Gkero, trzymaj ich na oku. Gdyby ktoś dostał zimnych stópek i chciał się poskarżyć Zbigniewowi, zajmij się nimi. Powodzenia, ja idę się przespać.

Gdy tylko szef zgromadzenia udał się do swojego pochyłego mieszkania, zgromadzenie zaczęło się rozchodzić. Wszyscy członkowie bandy mieli przydzielone swoje zadania, każdy musiał coś robić, aby organizacja wyglądała niewinnie. Reszta została w rękach specjalnej piątki. Kątem oka Gkero zobaczył jak Nyx opuszcza już salę, uśmiechając się pod nosem. Prawdopodobnie cały dzień będzie zajmował się tą całą łodzią rybacką. Kin z kolei usiadła na pozostałościach blatu barowego. - Będę tu na was czekać. Dajcie mi znać, gdy chcecie się udać na plażę.
Gkero sprawdził sprzęt, który ma przy sobie. Upewnił się, że kołczan pełen jest bełtów i niczego mu nie brakuje po czym wyczekująco spojrzał na Avitusa i Trosco.
Z racji tego że Gernon zniknął w swoim leżu, a większość zbirów opuściła już pomieszczenie, Avitus nabrał trochę odwagi. - Nie ma chyba co zwlekać, powinniśmy jak najszybciej wyruszyć. Nad tym jak uporamy się ze strażnikami możemy pomyśleć po drodze. No chyba że macie już jakieś pomysły? - Avi spojrzał pytająco na Trosco i Gkero, drapiąc się po głowie, po czym dodał - Mam tylko nadzieję że strażnicy zdążyli się już zmienić. Wolałbym uniknąć zadzierania z minotaurami, jeśli jest taka możliwość
- Nonsens. Mi-Mi-Minotaury nie są apexem tego obszaru. Nie wpłynie to na powodzenie misji. - Stwierdził Trosco przeglądając swój rewolwer. - Gotowy.
- W sensie, chcecie iść od razu? Może i nie głupie, będziemy mieli światło słoneczne w grocie przy odrobinie szczęścia. - mimo wszystko był środek dnia. Kin podrapała się po policzku. - Możemy zatrzymać się kawałek od groty, jak chcecie popatrzeć na strażników, jeśli pójdziemy plażą. Możemy też spróbować wpłynąć do groty i wyjść za nimi, acz Nyx nie będzie mógł podpłynąć, póki tam stoją. - wyjaśniła akwarianka.
- Myślę że powinniśmy wyruszyć niedługo, jednak wstrzymać się z konfrontacją ze strażnikami póki nie zacznie się ściemniać. - rzekł Avitus, gładząc się po swoim lewym różku - Pomysł Kin z zatrzymaniem się niedaleko groty bardzo mi się podoba. Poobserwujmy strażników z daleka, może uda nam się znaleźć jakiś sposób żeby łatwo się ich pozbyć. Jak nic się nam nie uda wymyślić, to chociaż poczekamy aż będą czymś zajęci żeby wtedy uderzyć. - Avi zmarszczył brwi - Chociaż z tego co mówiła Kin, strażnicy zmieniają się na noc. O której dokładnie godzinie? Wieczorem, czy kiedy zapadnie już zmrok? - zwrócił się do Kin -Moglibyśmy ich zaatakować kiedy będą już zmęczeni długą wartą. Aczkolwiek trzeba by to dobrze zgrać czasowo, żeby nowi wartownicy nie przybyli kiedy już będziemy łupić grotę. Drugą opcją jest zaś poczekanie aż wartownicy się zmienią i zaatakować kiedy pierwsza para już się zawinie, a zanim druga rozpocznie na dobre swoją wartę. - Avi wymieniał swoje pomysły jeden po drugim, strzyżąc przy tym swoimi kozimi uszkami z ekscytacją.
- Nie umiem czytać godziny ze słońca czy coś. Było ciemno w każdym razie. - odparła przepraszająco Kin. - Jak siądziemy na plaży, to strażnicy będą musieli nas minąć podczas zmiany wart. Chyba że schowamy się pod wodą.
- Ah, nic nie szkodzi, coś wykombinujemy - odparł Avi, uśmiechając się lekko do Kin - Jednak chowanie się pod wodą zdecydowanie odpada. - dodał, delikatnie pukając palcem w metalową obudowę Trosco - Biorąc pod uwagę wszystkie czynniki, sądzę że poczekanie aż pierwsza para strażników skończy wartę jest naszą najlepszą opcją. Tym bardziej że nie mamy pojęcia ile czasu spędzimy w grocie. - skwitował satyr.
Gkero energicznie pokiwał głową. Tak, to miało sens, obserwacja. Łowca wiedział, że najpierw trzeba poznać zachowania celu, aby aktywnie działać. Dzięki reakcjom, czy drobnym rzeczom można zastawić pułapkę lub wykorzystać słabość.To było rozsądne, Gkero cenił takie planowanie, dlatego powiedział - Tak, to rozsądne. - po czym zamilkł dumny z siebie, że pomógł.
Trosco przechylił głowę na bok miał potrzebę o czymś wspomnieć.
- O i-i-ile to możliwe chciałbym unikać wody. - Przemówił Trosco. - Wpłynie ona negatywnie na moje możliwości. W-w-w-wpłynie: Żart słowny - Oddziaływanie bezpośrednie na moje zdolności fizyczne, a także woda jest w ciekłym stanie skupienia dlatego “pływa”. Amusing on two levels. - Skończył tłumaczyć Trosco, przeglądając komory bębenka w swoim rewolwerze.

- Ale jak to wpłynie? - po chwili krępującej ciszy zapytał Gkero. Robot używał wielu słów. Skomplikowanych słów. Gkero nauczył się, że podejrzane typy używają takich słów, aby zwodzić. Ale Trosco był robotem, więc czy mógł być podejrzanym typem?
- Ah! Nie martw się, to nie twoja wina, że się taki urodziłeś. - skomentowała Kin z uśmiechem na twarzy i troską w głosie. - Tatko zawsze mówił, żeby być wyrozumiałym do gorszych ras. To jak nie chcecie się rozdzielać, przesiedzimy na plaży. - zgodziła się.
- Nietrafne. Z-o-o-o-stałem zbudowany. Tylko żywe organizmy mogą się urodzić. - Poprawił
Kin.

- Roboty się rodzą?- Gkero wyraźnie się ożywił, w jego głosie zabrzmiało zaskoczenie i nutka przerażenia. Nie widział bowiem wykluwającego się robota.
- Dostosowywanie wypowiedzi d-d-do rozmówcy… Pending… Adjusting Volume…
ROBOTY.SIĘ.NIE.RODZĄ. Czy wypowiedź była zrozumiana-a-a? Czy mam kontynuować konfigurację?
- Trosco zwrócił swój receptor wzrokowy na Gkero.

- Co kontynuować? - Łowca miał coraz większy mętlik w głowie i odwracał głowę to w stronę robota to w Kin.
-[i] Dostosowywanie wypowiedzi….[i/] - Kontynuował regułkę w tle Trosco.
Avitus z rozbawieniem obserwował wymianę słowną swoich towarzyszy.
- Huh…? Przecież buduje się budowle, czy coś. - robotyka była dla Kin nowością.
- Czyli robota się roboci. - dopowiedział Gkero z zadumą. Nowy dzień, nowa wiedza. Postanowił zapisać to w kajeciku. Przycupnął, odłożył broń, wyciągnął notes i zapisał.
- Hmmmm…. - dziewczyna zaczęła machać nogami w zamyśleniu. - No, jeżeli my się rodzimy, bo mamy rodziców, to roboty mogłyby się robocić, jak robią je inne roboty. - zgodziła się.
- Nie znaleziono poziomu porozumienia. W-w-weryfikuje pozostałe opcje… - Trosco zatrzeszczał. - Po wstępnej obserwacji stwierdzam że marnujemy tutaj czas. Z drugiej strony takie jałowe dywagacje pomagają zmierzyć się z nadchodzącą śmiercią lub trwałym kalectwem. Zawsze istnieje procent szans na trwałe obrażenia. Żeby nie zepsuć powstałego nastroju, zaniecham podania konkretnych p-p-procent szans na uszczerbek przy zdrowiu. -
- Wybaczcie że przerwę tą jakże istotną dyskusję - wtrącił satyr z lekkim zniecierpliwieniem -ale warto by było zdecydować co robimy zanim zacznie się ściemniać. Czekamy tutaj, gdzieś niedaleko groty czy idziemy na miasto powęszyć? A co do Trosco, to będzie jeszcze czas obgadać w jaki sposób "płodzi" swojed dzieci. - dodał, podśmiechując się pod nosem.
Gkero zastanawiał się z czym rymuje się słowo “płodzić”. Wyszło, że “głodzić”, ale i “pierdolić”. Robot się roboci, a gdy się płodzi, to pierdoli? Coś mu tutaj nie grało. Za mało poetyckie było. Gdy zdał sobie z tego sprawę, spojrzał wprost w oczy Avitusa i powiedział - Grota. .
- Znaleziono wspólny język. - Zakomunikował Trosco patrząc po zebranych. - Czy język: “Przemoc” jest akceptowalną formą komunikacji? - Robot z doświadczenia wiedział, że większość ras rozumiała ten język najbardziej, więc chciał go użyć by wytłumaczyć reszcie obecnych w jakim błędzie są twierdząc że roboty się rodzą.
- Pending… - Dodał cokolwiek to znaczyło.

- Dobra, to chodźmy na plażę.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar

Ostatnio edytowane przez Fiath : 07-03-2021 o 22:25.
Fiath jest offline