Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-01-2021, 23:52   #10
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
- No, zaczyna się zabawa... - mruknął James, ściągając z ramienia sztucer. - A miłośnik... hmmm... oczu... wybrał się na spacerek. Cholera by go...
Trzech w Mustangu, trzech w pickupie... Sześciu pasażerów pojazdów to było nieco za dużo... gdyby chcieli przejąć krowę siłą. Ale na legalny odbiór i transport - w sam raz.
- Panowie, nie pchać się! - rzucił dość głośno. - Jeszcze nie zaczęliśmy sprzedawać biletów!
Lufa sztucera powędrowała w stronę nowo przybyłych, jednak nie była skierowana w nikogo konkretnego.
- Ja jebię - skomentowała Klara, znów nie oszczędzając niczyich uszu. Jej pistolety z automatu znalazły się w dłoniach. Jeszcze nie celowała w nikogo czekając na rozwój wydarzeń, jednocześnie przeprowadziła szybką analizę otoczenia, szukając miejsc i rzeczy, za którymi można by się schować w razie otwarcia ognia.
- Staniemy tak żeby między nimi a nami był tył pickupa. Zapewni nam trochę osłony na początek. - zwrócił się do Klary i Oriany choć był świadom, że tylko ta druga może potrzebować rady. Od pierwszej sam by się pewnie czegoś nauczył. Lucas sięgnął po swojego gnata i zajął pozycję by osłaniać Jamsa. Sytuacja wciąż mogła rozejść się po kościach. Ludzie na pustkowiach byli świadomi, że życie mają jedno. Czasami nie warto sięgać po łup. Cierpliwie wyczekiwał co zrobią przybysze.
- Ano Mućka. Taki ładunek się trafił. - krzyknął do nowo przybyłych.
-Pewnie nie ma co liczyć, że chcą tylko spytać o drogę, prawda? - medyczką mruknęła cicho, chowając się trochę za sylwetką blondyna i patrzyła mu przez ramię. Po chwili wahania też wyjęła broń, korzystając z żywej osłony.
- Nie za dobrze strzelam... chyba ci o tym wspominałam - dodała przepraszającym szeptem.
- Może być różnie ale nie zawsze kończy się strzelaniną. - odpowiedział Lucas z uśmiechem Orianie. Jakby mówił o pogodzie. - Pamiętam, pamiętam. Skup się na dobrej osłonie dla siebie. Strzelaj gdy masz okazję. Twoje umiejętności przydadzą się po strzelanine. Wtedy nasze z kolei będą mało przydatne. - pocieszył dziewczynę. Podkreślając, że każdy ma inny talent.

Trójka "spacerowiczów" szybko cofnęła się do reszty towarzystwa, a wszyscy zaczęli mieć obawy odnośnie strzelaniny. Nie dość, że miejscowy tłumek chciał bliżej poznać paru z nich, to teraz jeszcze jakieś cwele w autach…
- Zanim zaczniecie szczać po gaciach, i walić z pukawek, jesteśmy tu po krowę! Hahaha! - Zaśmiał się jakiś palant, wystawiając gębę z Mustanga.



A oba auta zatrzymały się. Z pickupa wysiadło zaś dwóch innych kolesi.
- Wooohoooo!
- Iiiiiiiihaaaa! - Darli gęby jak przygłupy, chyba… ciesząc się z krowy?

- Który to "Gładki"? - Spytał ten z Mustanga.
- Ten przystojniaczek. - James machnął w stronę Lucasa. - Chodź pogadać. Ale wiesz... bez nadmiernego pośpiechu - dodał.
Lucas uśmiechnął się pod nosem. Stał pomiędzy dwoma pięknymi Paniami a interes miał szansę wypalić. Zdecydowanie lepsza alternatywa niż strzelanie się z motłochem lub przybyłymi wieśniakami.
-Klaro proszę miej oko na naszych klientów i tłumek za plecami. - wskazał lekkim ruchem głowy na lokalsów. - Jednym i drugim nie opłaca się robić nic głupiego. Sama jednak wiesz trzeba pokazać gotowość. Spojrzał też na Orianę i dodał dla klika słów do medyczki.
- Pójdzie Gładko ale gdyby się coś spierdoliło. Trzymaj się blisko mnie lub Klary.
Klara spełniła prośbę Lukasa, starała się mieć jednych i drugich na oku, nie chowając wciąż swojej broni.

Lucas ruszył do wieśniaka.
-Jestem Gładki. Zapewne Cleetus? - powiedział wrzucając trochę na luz i wyciągając rękę na powitanie. - Ładna bryka pochwalił wóz jakim przyjechali odbiorcy. Dużo pali? - zaczął niezobowiązującą rozmowę McKenzi.
- Ja.. jestem… Earl… - Wystękał koleś w czapeczce, wyginając się z okna, by podać rękę Lucasowi - Sorry, że nie wyłażę, ale do tej bryki się strasznie chujowo wchodzi i wychodzi, hahahaha! - Zaśmiał się Earl - Cleetus jest tam - Wskazał swojego brata. Faktycznie, wyglądał jak typowy redneck-Cleetus.



- Były jakieś cyrki po drodze? - Gadał dalej Earl, podczas gdy Cleetus już ustawiał ich pickupa tyłem do pickupa towarzystwa z Woodbury, pewnie by "przesadzić" krowę… i filował na dziewczyny, a zwłaszcza na Orianę.

Dwóch miejscowych nie wyglądało tak, jak ludzie z którymi medyczka chciałaby zapoznać się bliżej niż stopa zawodowa, tym bardziej nie podobała się jej obserwacja przez obce oczy. Stała jednak prosto, udając że się nie denerwuje. Uśmiechała się tylko uprzejmie, coraz mocniej przy okazji zaciskając palce na kurtce Gładkiego. Jego obecność uspokajała, dobra przeciwwaga dla krowich kontrahentów. Wciąż też liczyła po cichu, że chodzi o sprawy wyglądu, a nie… cóż. Na szpiegów Rzeszy tamci nie wyglądali, ale z drugiej strony…
- Cisza i spokój - skłamał James. - Niczym niezakłócona przejażdżka - dodał. - Zawsze by tak mogło być. A co? Coś się zaczęło dziać... - poszukał odpowiedniego słowa - niepokojącego, że pytasz? Trzeba bardziej uważać, niż zwykle?
- Cóż mogę powiedzieć? Poszło Gładko - wyszczerzył zęby Lucas w uśmiech do Earla.
 
Icarius jest offline