Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2021, 23:16   #49
Sorat
 
Sorat's Avatar
 
Reputacja: 1 Sorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputacjęSorat ma wspaniałą reputację
- Czym jest IBPI? - Abigail spytała niepewnie, robiąc krok w jego stronę a potem jeszcze jeden - Czemu nazywasz mnie grubą sprawą i nie chcesz im pokazać? Są jak ci którzy najchętniej widzieliby mnie w izolatce albo na krześle? - trzeci ostrożny krok zaprowadził ją tuż pod stolik. Też popatrzyła w ogień.
- Chcę żeby Logan był bezpieczny, a jeśli dostanę ataku i… nie da się go opanować - przeniosła wzrok na bruneta - Chciałabym żebyś mnie zabił zanim go skrzywdzę. Jeśli istnieje taka szansa powiedział… albo pokazał jak się bronić. Wyjaśnił… chociażby czym jest Iter tak dokładnie.

Rhys zmrużył oczy.
- Z kim się kontaktowałaś? - zapytał krótko. - Kto wypowiedział ci to słowo? Iter.
Abigail nagle poczuła, że powiedziała za dużo. Wyraz twarzy mężczyzny sugerował, że zaczął dedukować coś z wypowiedzi Abby. Niestety nie miała pojęcia, co dokładnie myślał i ta niewiedza dodatkowo denerwowała.

Szarowłosa znów zwróciła twarz w stronę ognia.
- Byłam tam. Gdzie ogień i nienawiść. Gniew - powiedziała spokojnie, podziwiając tańczące płomienie - Zabrał mnie tam upiór którego kochałam i który mnie ścigał. Znów zginął… już nie cierpi. Odzyskała spokój - objęła się ramionami - Nie chcę tego ponownie. Pomożesz mi?

Rhys założył nogę na nogę. Spojrzał na nią głębiej.
- Jest wiele spraw, w których potrzebujesz mojej pomocy. O większości nawet nie wiesz - mruknął. - A jesteś śmiertelnie niebezpieczna. Boję się, co takiego możesz zrobić Loganowi. Mój brat nie wie nic o świecie paranormalnym. Jest zbyt słaby, aby być w stanie w nim żyć. Natomiast prędzej czy później dowie się, jeśli będziesz przy nim. To go zniszczy. Już w młodości miał bardzo kruchą psychikę, co manifestowało się na wiele sposobów, o czym się nie chwali. Jeśli będziesz przy nim… - Rhys zawiesił głos. - Prędzej czy później wpadnie w to samo szambo, w którym my żyjemy. Tyle że on nie ma dość siły, aby w nim tkwić. Zamieni się w ciebie. Ale skoro taka jest twoja wola… to może lepiej będzie jak od razu do niego pójdę i mu wszystko powiem - powiedział i wstał. - Nie ma po co odkładać na później tę tragedię.

W oczach dziewczyny pojawił się strach, po nim wzrok przesłonił chłód. Stanęła naprzeciwko mężczyzny i wbiła w niego spojrzenie dwóch kawałków lodu.
- Nie szantażuj mnie - wyszeptała zimno. Tylko oddychało się jej coraz ciężej, a w kącikach oczu szkliły się diamentowe krople - Żyjesz z nim tyle lat… ma ciebie. Jeśli coś wypłynie… przecież mu pomożesz, to twój brat. Nie szantażuj mnie - powtórzyła kręcąc głową - Gdyby chodziło o niego kazałbyś mi stąd wyjść i nigdy nie wracać. Sama ci powiedziałam ż-że mi na nim zależy. Jesteś biznesmenem, próbujesz wykorzystać okazję - zgrzytnęła zębami - Czego ode mnie chcesz? Mów wprost… i nie odpowiedziałeś na… nieistotne - pokręciła głową - Jeżeli moja obecność będzie tak destruktywna to odejdę, skoro mam gdzieś zdechnąć zadbam, aby było to na pustkowiu z dala od ludzi. I z dala od niego - na koniec głos jej się załamał.

Rhys usiadł na krześle i wzruszył ramionami.
- To mój brat, ale nie jesteśmy w najlepszych stosunkach - powiedział. - Nie można powiedzieć, że dbamy o siebie nawzajem. Żyjemy w świecie, w którym informacje są na wagę złota. A ty chcesz, żebym ci wszystko powiedział za darmo. Poza tym jeszcze otoczył opieką ciebie i twojego kochanka, z którym pieprzysz się na stole w mojej jadalni - powiedział. - Chcesz, abym mówił wprost? Ta rezydencja ma dwóch właścicieli. Nie możesz płacić czynszu tylko jednemu z nich - mruknął i posłał jej raz jeszcze to intensywne spojrzenie. Jego oczy kompletnie nie przypominały oczu Logana. Czaił się w nich chłód, przenikliwość oraz wręcz socjopatyczna obojętność. Choć w tym jednym przypadku Rhys zdawał się akurat emocjonalnie zaangażowany.

- Przypominasz swojego ojca, to samo spojrzenie - de Gillern powiedziała nie ruszając się z miejsca, a na jej twarzy pojawił się niesmak.
- Chcesz… kurwa nie mów że chodzi o pieprzenie i seks - odetchnęła dla uspokojenia żołądka który złośliwie podjechał jej powyżej zwyczajowego adresu - Próbuję być… z twoim bratem. I pieprzył mnie na stole w waszej jadalni - warknęła - Przy całej masie spierdolenia, chaosu, śmierci i pożogi… tobie chodzi o dupę? Logana rozumiem, próbuje mnie naprawić. Ty możesz mieć każdą a łasisz się na kości… bo liże je twój brat - odetchnęła, wracając do spokoju - Z jakiegoś powodu nie wydałeś mnie temu IBPI. Jestem coś warta inaczej niż cieleśnie. Pokażesz w jaki sposób będę się mogła odwdzięczyć za naukę to to zrobię, ale nie w ten sposób.

Rhys ponownie wzruszył ramionami.
- Nie musisz mnie lubić, aby uprawiać ze mną seks - powiedział. - A widziałem, że lubisz go uprawiać. Nie masz nic do stracenia. Logan o niczym się nie dowie, nie pobiegnę się chwalić. W zamian powiem ci wszystko co wiem, a jeszcze będę miał was obu na oku - rzekł. - Możesz wiele zyskać. Musiałabyś być głupia, aby tego nie zauważyć. Miło, że mi mówisz, że mogę mieć każdą, ale ja nie chcę mieć każdej. Chcę mieć ciebie. Chcę czuć to samo, co Logan czuł. Nigdy nie widziałem go takiego szczęśliwego. To samolubne, aby nie dzielić się dobrymi rzeczami w naszym życiu. Jeśli jesteś samolubna, to czemu wzięłaś tego psa, którego dla ciebie zostawiłem? - zapytał, zerkając na Charona.

De Gillern wciągnęła z sykiem powietrze, paznokcie wbiły się w miękkie wnętrze dłoni do samej krwi. Nie wiedziała już, czym jest… czuła głód, było jej zimno i chciało się pić. W takich chwilach odwołanie do woli, nie miało sensu. Liczył się wstręt do przejawów życia, wstręt do tego, co Rhys mógł jeszcze powiedzieć, do czego próbować zmusić. Przez pamięć przeleciała skrzekliwa wróżba babki Aoife, zwiastująca zainteresowanie ludzi ze względu na Dubhe. Tylko i wyłącznie przez Dubhe. Wewnątrz wychudzonej klatki piersiowej poruszyło się złote ciepło chyba próbując nosiciela uspokoić, mróz był jednak silniejszy.
Logan czerpał energię istoty Iteru, stąd radość i szczęście. Nie przez bladego upiora. Agibail dostrzegała w sobie jedynie pęknięcia, niemoc, daremne wzburzenie. Czuła się przegniła, jak przegniłe było wszystko, czego dotykała brudząc śladami popiołu i szronu.
- To byłeś ty… ty go zostawiłeś. Bez jedzenia, bez wody… samego. Pozwoliłeś mu cierpieć, a to jeszcze dziecko - wypowiedziała powoli. Wszelkie ślady życia odpłynęły z jej twarzy, zostawiając po sobie pośmiertną maskę z marmuru. Czuła jak niewidziana od lat wściekłość przeszywa jej wnętrzności równie potężnie, co osprzęt Logana kwadrans temu.
- Nie pozwolę dotknąć się nikomu, kto bez mrugnięcia okiem skazuje na cierpienie niewinne stworzenia. Charon jest mój, ty na niego nie zasługujesz. Zepsute serca nie wierzą w zło, jeśli nie potrafią go wytłumaczyć jakimkolwiek interesem - wycedziła. Wrócił chłód kąsający odsłonięte fragmenty skóry, pokrywający je przezroczystą, prawie niewidzialną skorupą cienkiego lodu. Dla kontrastu mrok wewnątrz dziewczyny zapłonął, karmiąc się złością tak potężną, że w każdej chwili mogła eksplodować. Szare oczy patrzyły na bruneta z obrzydzeniem i wściekłością. Niedobra mieszanka.
- Nie poczujesz tego samego co Logan bo jestem jego, nie twoja. Dla ciebie będę lodową figurą, ładowanie kutasa w śnieg grozi odmrożeniem. Lepiej załatw sobie dmuchaną lalkę albo zamów dziwkę z dowozem. Nie wiem jeszcze czy lubię seks. Dopiero co mam za sobą pierwszy raz, powiem za tydzień jeśli twój brat odpowiednio się postara. Skoro jesteś tak cwany i wszystkowiedzący znajdź alternatywną drogę zapłaty. Zawsze są alternatywy. Ta metoda jest nie do przyjęcia. - zmrużyła oczy - Choćby całe miasto zmieniło się w duchy spętane w martwych ciałach, jak ten który chodzi w centrum.
 
Sorat jest offline