Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-01-2021, 15:27   #3
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=z-DO6fXqWmI[/MEDIA]
Naturalnym kierunkiem działania w wielu środowiskach jest chęć przywrócenia tego, co znane. Budowaniu kraju towarzyszy upowszechnienie zdobyczy państwa i narodu. Wszelkie sukcesy, rzeczywiste, a niekiedy i fikcyjne, są kierowane do wiadomości publicznej z wykorzystaniem wszystkich możliwych kanałów transmisji. Dbałość o zachowanie ciągłości w przekazie informacji wyłącznie pozytywnych konstruuje i upowszechnia obraz sprawnych rządów i sielanki życia codziennego. Propaganda systemowa w pierwszym okresie tuż po szarpaninach na Pograniczu koncentrowała się na działaniach legitymizujących nową ideę Założycieli. Uszczelnienie barier nastąpiło z czasem i służyło wzmocnieniu władzy oraz kształtowaniu nowej Ojczyzny. Odbywało się to w warunkach początkowo z jednej strony euforii, z drugiej strony ludzie wracali do „normalności”, którą trzeba było zdefiniować na nowo, wracali do niej dotknięci dramatycznym doświadczeniem. Należy podkreślić, że w pewnych okresach amerygańska mowa ku pokrzepieniu serc była realizowana codziennie, nie tylko od święta. Mijały lata, czasy pozornie się zmieniły. W nowych warunkach państwowych zaszła zmiana w polityce społecznej. Drastyczne wydarzenia przeszłych konfliktów stały się przyczynkiem do wprowadzenia zmian. Organy sprawujące władzę realizowały potrzeby społeczne, sygnalizowane jeszcze przed hekatombą. Zmiany miały mieć charakter ewolucyjny, nie rewolucyjny. Ich wymiar rzeczywisty odpowiadał z reguły potrzebom rządzących z odstępstwami na czas eskalacji napięcia społecznego. Podstawową zdawało się potrzebą w warunkach powracającej normalizacji kraju było uregulowanie kwestii poczucia bezpieczeństwa wśród obywateli.

Komunikaty w środkach masowego przekazu, wystąpienia przedstawicieli władzy w zakładach pracy, edukacja szkolna - każdy z tych elementów obliczony jest na dotarcie do szerokiego grona odbiorców oraz wypromowanie konkretnego, pożądanego przez władze przekazu. Było to możliwe, bowiem wszystkie funkcjonujące na planecie w oficjalnym obiegu informacji środki masowego przekazu znajdowały się pod kuratelą władzy, bądź ściśle z nią współpracowały. Nie stanowiło to jednak wystarczającego zabezpieczenia. Dlatego też upowszechniane z ich wykorzystaniem treści poddawane były wcześniejszej cenzurze. Jak choćby ostatnie niepokoje na pograniczu, zarysowane dość ogólnikowo, bez wchodzenia w niewygodne detale i szybko zakryte propagandą sukcesu. W rozszerzaniu określonych przekazów wykorzystywano także nadarzające się okazje w postaci jubileuszy, świąt narodowych, upamiętniających ważne wydarzenia historyczne oraz ówcześnie aktualne „wiekopomne” zdarzenia. Dzień Założycielski wpisywał się idealnie w schemat - konglomerat antycznych zwyczajów zmieszany z nowoczesnym duchem personifikowanym olbrzymimi sylwetkami z metalu i śmiercionośnej techniki, a wszystko ku chwale wspólnoty i jednego, uniwersalnego dobra, czy gwaranta obfitości. Wszystko jest pod kontrolą, New Vermont bez strachu spogląda w przyszłość, jednocześnie łaskawym okiem spoglądając na najmłodsze pokolenia - gwarant ciągłości społeczeństwa idealnego.

W wychowaniu młodzieży nie zrezygnowano całkowicie z kształtowania postaw ideowych, do czego chętnie wykorzystywano zarówno program szkolny jak i rocznice oraz święta. Pomimo ciągłej pracy na kierunku ideologicznego dokształcania nauczycielstwa, władza dostrzegała osłabienie ideowe w szkołach oraz coraz mniejsze zaangażowanie środowiska szkolnego w rozwój ideologiczny i samokształcenie, a także odpływ nauczycieli ze szkół do innych zawodów. Poważne zmiany w celach nauczania i kształcenia związane były z koncepcją przekształcenia struktury szkolnej i wprowadzeniem dziesięcioletniej szkoły. Na tym etapie zmianie uległy także cele nauczania historii. Za ważne cele uznano zaznajomienie uczniów z historią Amerigo, a także przedstawienie rozwoju cywilizacji oraz przyczyn aktualnych stosunków społeczno-gospodarczych, politycznych, ustrojowych i kulturalnych. Wiedza w tym obszarze miała na celu przygotowanie młodego człowieka do realnej oceny przeszłości, oczywiście zgodnej z oficjalną ideologią. Ponadto nauczanie nowożytnej historii miało opierać się na dobrych przykładach z przeszłości, takich wzorach i postaciach, które przez uprzednie dekady były pomijane, co w opinii władz amerygańskich nie pozwalało podkreślić tego, co w narodzie było najcenniejsze i postępowe. Z pokrytego kurzem mroku dziejów wrócili zapomniani bohaterowie, część z nich dostała nowe życie, a czasem zupełnie nowe twarze. Zupełnie jakby tuba propagandy nałożyła na ich szkaradne, diabelskie i zroszone krwią pyski, gładkie oblicza dobrodusznych świętych. Lecz nie samą przeszłością naród żyje. Kreowano więc na szybko całkiem nowych bohaterów - jednostki ze skrajnych wręcz terenów społecznych, różniące się praktycznie każdym detalem, jednak współpracujące ramię w ramię, ku chwale Ameryganów i nowego, lepszego świata; przekrój poprzez społeczeństwo Amerigo, gdzie każdy mógł odnaleźć swoje miejsce, nieważne skąd pochodził. Liczył się hart ducha, zaangażowanie oraz chęć, aby przysłużyć się New Vermont i dorzucić cegiełkę do budowy wspaniałego jutra.
Być może z tego powodu industrial-mecha typu Buster XV HaulerMech oddano w ręce emigranta bez przeszłości, rodziny, czy wysokiego wykształcenia. Zwykłego, szeregowego zjadacza chleba, na co dzień ciężko pracującego w sektorze budowlanym i choć pierwszy lepszy zaczepiony na ulicy przechodzień od ręki wymieniłby kopę bardziej nadających się do tej zaszczytnej roli osób, padło na Jane Doe - idealny produkt propagandowy.

Przez pierwsze tygodnie po nominacji na pilota, media na podobieństwo chmary sępów opadły na ofiarę, z gracją padlinożerców rozszarpując prywatne życie, a jego krwawiące ochłapy wyrywały sobie publicznie z pysków ku uciesze, złości i konsternacji opinii publicznej. W porównaniu z pozostałymi członkami oddziału Jane Doe zaniżała średnią. Daleko jej było do szanowanego, statecznego chirurga Victora Heisenberga. Nie miała w sobie za grosz gracji i odpowiedniego rodowodu jak Hadrian Spencer, a stojąc obok Juliana Jacksona gołym okiem szło dostrzec kto jest tym wykształconym pasjonatem. Nie budziła sympatii, zachowywała się oschle, na pytania odpowiadając krótko i konkretnie, zbywała też korowody pytań z przysłowiowej dupy.

Doe był specyficzna. Można ją było porównać do pozornie zwykłych ludzi, którzy dopiero przy bliższym poznaniu okazują się wyjątkowi. Tych, którzy nigdy nie opuszczają dnia w pracy, nigdy nie narzekają i nigdy nie proszą o więcej, niż dostają. Do nich należą ci dziwni bibliotekarze, sprzedawcy samochodów, czy kelnerki, którzy z zasady doskonale wypełniają swoje obowiązki i wykraczają poza rutynę, gdyż kochają to, co robią. Wiedzą, do czego zostali w życiu powołani, i dążą do wypełnienia tego wyjątkowo sumiennie. Niektórzy wygrywają nagrody albo robią duże pieniądze. Większość nie jest przesadnie doceniana. Sprzedawcy w sklepach. Bankowi doradcy. Mechanicy samochodowi. Matki. Świat zwraca uwagę na odmieńców i hałaśliwych, bogatych i wyrachowanych. Nie poświęca uwagi tym, którzy zwykłe rzeczy robią w sposób niezwykły. Jane była zwykłym robolem. Prostym, szczerym i skupionym na wymaganej od niej pracy. Może w tym tkwiło sedno: odnalazła swoje miejsce. I wypełniała swoje powołanie, by uczynić New Vermont miejscem lepszym dla wszystkich, którzy w nim się pojawili. Szła własną ścieżką, bez niczyjej łaski, bez zlitowania. Na wszystko zapracowała sama, dając z siebie przysłowiowe trzysta procent.

Nie pamięta skąd pochodzi, ani kim byli jej rodzice. Przyleciała na Amerigo w transporcie więźniów odbitych z rąk handlarzy ludźmi. Jak się tam znalazła też nie pamiętała: znaleziono ją w stanie krytycznym, opatrzono, a potem trzy miesiące spędziła w śpiączce. Po przebudzeniu trafiła na oddział psychiatryczny ze względu na całkowitą amnezję, obejmującą najprostsze funkcje motoryczne. Pierwsze dwa lata po wyjściu ze szpitala spędziła w ośrodku socjalnym, ucząc się od nowa poruszania, mówienia, pisania. Z czasem, z pamięci mięśniowej, zaczęły wychodzić zagrzebane tam odruchy; z zakamarków okrytego niepamięcią umysłu wyłaniały się strzępki informacji, choć nie o rodzinie czy przeszłości, tylko czysto techniczne dane. Miała talent do mechaniki, konstruowania przeróżnego elektryczno-metalowego badziewia. Lepiej czuła się wśród maszyn i elektroniki, niż wśród ludzi. Ponad dekadę pracowała w szeregu fabryk, zaczynając od stricte cywilnych, po projekty militarne chociaż o niskim stopniu utajnienia. Po czasie przeniosła się z bycia przodownikiem pracy, wyrabiającym w fabryce 300% normy, na doglądanie swoich dzieł w praktyce. Fabryczne hale zmieniła na plac budowy, chcąc stworzyć podwaliny pod nowy, lepszy świat, gdzie ludziom będzie się żyło lepiej.

Dla niej samej, mimo upływu roku szkoleń, sama idea bycia pilotem mecha wciąż pozostawała abstrakcją. Snem wariata, z którego mimo sapiącego w kark fatum, nie chciała się budzić. Niestety znała fundamentalną zasadę, iż każdy sen, ten cudowny i piękny, zbyt długo śniony przechodzi w koszmar, z którego przychodzi budzić się z krzykiem. Nie pozostawało nic więcej, jak chwytać dzień, wyciskając z niego podarowaną szansę do ostatniej kropli. Wreszcie była zadowolona ze swojego miejsca, które jej wyznaczyło przeznaczenie i łańcuch genomów. Przestała tonąć w siedemdziesięciu litrach własnej trującej wody, zdefektowany dwunożny ssak stał się na powrót człowiekiem, a ten nie marzył już o odzyskaniu czegoś, czego odzyskać nie mógł. Mając na horyzoncie kompletnie nowy cel, tęsknota za przeszłością przeszła. Podskórny lęk czy da radę też przejdzie. Wszystko przechodziło. Ponoć nie było gorszego snu jak życie.
I też przechodziło.


Chociaż często umyka to uwadze, świat ma swoją symetrię, pewien rzeczywisty układ. Dane jednostki są ze sobą powiązane w pewien mistyczny, nieuchwytny sposób, o którym niewiele wiadomo, nawet jeśli przy pierwszym spotkaniu nie pojawia się absolutnie żadna chemia, o szacunku czy zaufaniu nie wspominając. Zobowiązania socjalne generalnie są do dupy, przynajmniej na początku. Uczenie się siebie nawzajem jest koszmarem, lecz pozostając z kimś dostatecznie długo, szło się z czasem przyzwyczaić… komfortowa rzecz. Kiedy już człowiek zadomowi się w komforcie, a później spróbuje się z niego wydostać, nawet jeśli to piekielnie trudne i niezdrowe, to jest tak, jak by starać się wywalić wielką kanapę z salonu, żeby mieć więcej przestrzeni życiowej. Niby normalna rzecz, jednak bez tej pieprzonej kanapy egzystencja wydawała się niepełna.

Z tego też powodu powieszenie wspólnego zdjęcia z resztą operatorów mechów budowlanych zajęło Doe tylko cztery tygodnie. Wpierw przyjęła je i po powrocie do domu wrzuciła do szuflady na pierdoły, ale czas mijał, aż wreszcie dojrzał do momentu, gdy fotka zyskała antyramę i zawisła w głównej części starego magazynu, zamienionego na lokum mieszkalne. Jane widziała je za każdym razem, gdy przechodziła z aneksu kuchennego do kącika majsterkowicza, aby odpocząć po ciężkim, owocnym dniu w pracy, nawet jeśli w duchu zżymała się na skrócone godziny jak dziś. Wigilia wielkiego święta państwowego rządziła się swoimi zasadami, nie do przeskoczenia mimo gorących chęci. Pozostawało przyjąć dopust Boży w pokorze i z karnie pochylonym karkiem korzystać z nadprogramowych godzin wolności przed wiekopomnym wydarzeniem. Oczywiście nic nie stało na przeszkodzie, aby zostawić robocze graty i pojechać do pobliskiego baru, jednakże mając w pamięci jutrzejsze obowiązki, Doe postawiła na wyciszenie. Prywatnie nie przepadała za ludźmi, unikała imprez, spotkań masowych i promocji eventów, bo kurwa z jakiej paki?

Zamknięta bezpiecznie za wzmocnionymi drzwiami, zasuniętymi żelaznymi roletami w oknach ozdobionych solidnymi kratami, w końcu poczuła się swobodnie. Z kubkiem kawy i nieodpalonym papierosem w zębach minęła fotkę w antyramie, posyłając jej dość neutralne jak na nią spojrzenie - diametralnie różne od tego, którym częstowała ze zdjęcia. Stała tam z boku, bokiem zwrócona do obiektywu i z ramionami skrzyżowanymi na piersi. Głowa w czarnej czapce i skrzywioną kwaśno twarzą w otoku jasnych loków spoglądała prosto na widza, dając mu do zrozumienia, iż cyrk z pozowaniem nie jest czymś, co wysoka, żylasta kobieta lubi.

Teraz też prychnęła pod nosem, ruszając do telewizora stojącego obok potężnego terrarium zajmującego pół ściany. Rezydujący weń legwan otworzył leniwie jedno oko, a rozpoznając znajomego człowieka, zamknął je z powrotem, oddając letargowi trawiennemu pod mocnym światłem lamp. Zaraz zaskrzeczał syntetycznie odbiornik TV, gdy kobieta przeskakiwała kanały, szukając czegoś nadającego się do słuchania w tle. Lubiła, gdy coś do niej gadało, ciszę kojarząc z czymś negatywnym. W jej pracy oznaczała ona awarię. Albo nieuchronną, nieprzebłaganą śmierć gdzieś w dalekiej perspektywie.

Trzy łyki później znalazła wreszcie coś obiecującego. Ekran pokazywał statecznego, siwego gościa w okularach, kojarzącego się z Viktorem. Siedział na kanapie z ciemnej skóry, za plecami mając palmo podobnego drapaka i cichym, spokojnym głosem prowadził prelekcję.
- „Nie zabijaj” – ta fundamentalna zasada we współczesnym świecie wydaje się niewiele znaczącym przykazaniem. - nawet jego głos przypominał Heisenberga. Jane uśmiechnęła się blado i odłożyła pilota patrząc na obraz - Łamie się ją nagminnie, a świat beztrosko przechodzi nad tym do porządku dziennego. Mamy szacunek dla lekarza, bo to człowiek wykształcony i jego zadaniem jest ratowanie ludzkiego życia. Ale co z takim, który przeprowadza zabieg aborcji? Dlaczego nie dostrzegamy na jego rękach krwi niewinnych dzieci? Wręcz przeciwnie, świat walczy o zalegalizowanie tego procederu. W obliczu prawa, pod hasłem walki o wolność kobiet, dokonuje się seryjnych morderstw. Czym różni się lekarz dokonujący aborcji od zabójcy, który morduje swoją ofiarę, ćwiartuje jej ciało, a następnie wyrzuca do śmieci? Zgodnie z definicją sformułowaną przez Stevena Eggera w 2390 roku z morderstwem seryjnym mamy do czynienia wtedy, kiedy jedna lub więcej osób popełnia drugie lub kolejne morderstwo; są one dokonywane w innym czasie i nie mają widocznego powiązania ze sobą. Kim więc jest lekarz wykonujący aborcję? Jaka powinna być odpowiedź,w związku z przytoczoną definicją, na powyższe pytanie? Kim jest seryjny zabójca? Czy jest nim płatny morderca lub najemny żołnierz? Czy jest nim zwyczajnie ktoś, kto zabija więcej niż jedną osobę?

- Ujdzie -
blondynka kiwnęła sakramentalnie głową, odkładając pilota na miejsce i siorbiąc kawę przeszła pod swój wysłużony stolik, będący jedynym miejscem w domu gdzie panował chaos, choć kontrolowany.

Doktorek z TV cały czas zaś nadawał:
- We współczesnej cywilizacji seryjne morderstwo staje się coraz bardziej niepokojącym i przerażającym zjawiskiem. Niewątpliwie jest ono przestępstwem dokonanym przez osobę, która przejawia głębokie zaburzenia w systemie wartości, postawach społecznych oraz rozwoju uczuć wyższych. - jego głos miał w sobie coś kojącego, uspokajającego wręcz. Skubaniec musiał być terapeutą, albo innym behawiorystą, czy jak się to teraz modnie nazywało - W świetle coraz częściej odnotowywanych seryjnych zabójstw rodzą się pytania: jakie społeczne i psychologiczne uwarunkowania decydują o seryjnych morderstwach? Jakimi motywami kierują się seryjni mordercy? Jaki jest ich portret psychologiczny? Co sprawia, że zabijają? Czy przypadkiem przystojny, zwyczajnie wyglądający, młody student nie okaże się seryjnym mordercą?

Parsknięcie Doe zlało się w jedno ze stukotem stawianego na drewnianym blacie kubka. Od razu pomyślała o Hadrianie, pasującym idealnie do opisu produkującego się starucha. Młody, przystojny student, ponoć czarujący i jeszcze bogaty, a jak wiadomo nadmiar pieniędzy potęguje urok osobisty. Byłyby jaja, gdyby okazał się zeschizowanym zwyrolem… ale nie. Po coś tyrano pilotów testami psychologicznymi.

- Czy niektóre dzieci te po prostu rodzą się złe? - głos starca dolatywał jakby z oddali - Samo środowisko nie może wyjaśnić takiego zachowania, ponieważ wiele wykorzystywanych i zaniedbywanych dzieci wyrasta na przestrzegających prawa obywateli. Jeżeli istnieje genetyczne wytłumaczenie, to jest to delikatna, dyskretna mutacja. Nie spotykamy całych rodzin seryjnych morderców. Nie istnieje takie pojęcie jak „gen zabijania”, ale badania ujawniają pewne genetyczne tendencje do brutalnego zachowania. Badania nad bliźniętami, które były wychowywane osobno, przeprowadzone przez Yoon‐Mi Hur i Thomasa Boucharda w 1997 roku, ujawniły silne powiązanie między impulsywnością a zachowaniem nastawionym na szukanie sensacji. Takie zachowanie wydaje się niemal całkowicie zależne od czynników genetycznych. Znacznie silniejsze cechy szukania sensacji i impulsywności stwierdzono u osób uzależnionych od narkotyków, przestępców i psychopatów niż u osób bez tego typu zaburzeń.

W międzyczasie Jane odsunęła proste, drewniane krzesło i usiadła na nim z wyraźną przyjemnością wyłamując palce. Rozejrzała się po zawalonym żelastwem i narzędziami stole, a ponura twarz złagodniała. Ciemne oczy spoglądały czule na niedokończoną, podłużną zabawkę. Palce o stwardniałych opuszkach pogłaskały żelazny walec równie niepozorny co morderczy.
Bomby rurowe zaliczano wszak do improwizowanych konstrukcji zamkniętych ciężkich o oddziaływaniu odłamkowym, a dzięki zdolności do skutecznego rażenia na znaczne odległości dochodzące do kilkuset metrów, także ekonomicznych biorąc pod uwagę stosunek zużytych materiałów do stopnia stwarzanego zagrożenia. Były również proste w budowie, łatwe w transporcie. Niezawodna, śmiercionośna energia zamknięta w obudowy miedziane, żeliwne, stalowe, czy aluminiowe - wystarczyło się przejść do sklepu budowlanego aby odnaleźć odpowiednią mufę hydrauliczną albo fragment rury który uczynni pracownicy docinali na miejscu do odpowiednich rozmiarów.

Czas zaczął płynąć gdzieś obok, kobieta ocknęła się na dźwięk suchego kaszlu wydobywającego się z telewizora.
- Typowo męskim chromosomem jest chromosom Y, powszechnie uznany za czynnik odpowiadający za pojawianie się u osoby agresji i przemocy. - doktorek przeskoczył na nowy temat, wciąż nie zmieniając tonu głosu - Obrońca prawny masowego mordercy Richarda Specka, twierdził, że ma on genetyczny układ XYY. Analiza zachowań mężczyzn z genotypem XYY wskazuje na zależność między taką strukturą genową, a skłonnością do agresji i przemocy. Aberracja ta, według badaczy, miała występować bardzo rzadko i wiązać się w sferze behawioralnej z impulsywnością oraz brakiem panowania nad sobą, natomiast w sferze somatycznej z wysoką i szczupłą sylwetką oraz zmianami trądzikowymi skóry.

- Ciekawe czy Jackson miał za szczyla trądzik...
- mruknęła z przekąsem upijając kawy nim na dobre przystąpi do pracy. Patrzyła przy tym w bok, gdzie w drewnianej skrzynce, postawionej na krześle na prawo od stołu odłożyła poprzednio sześć gotowych muf hydraulicznych, zaślepionych obustronnie fabrycznymi nakrętkami z dołączonymi różnorodnymi elementami pobudzającymi. Nie ukrywała dumy z wykonanej pracy. W pierwszej kolejności jako obudowy fragmentujące zastosowała dwucalowe mufy hydrauliczne o średniej pojemności 157 cm3 zaślepione obustronnie korkami. Średnica wewnętrzna mufy wynosiła 60 mm, jej długość około 65 mm, zaś grubość ścianki 3 mm. Wkręcane korki zmniejszały objętość wypełniającego mufę materiału wybuchowego, stąd wyznaczone gęstości ładunków korygowały znacznie ryzyko błędu. We wszystkich przypadkach elementem pobudzającym były wojskowe zapalniki elektryczne typu ERG. W tych konkretnych urządzeniach użyła jako wypełniacza mieszaniny pirotechnicznej składającej się z azotanów, siarki i węgla. Klasyka: elegancka, niezawodna. Ponadczasowa.

Po drugiej stronie blatu, w karnym rządku, stały pojemniki i słoje różnej wielkości, opisane odpowiednimi etykietami, by nie pozostawiać wątpliwości co zawierają oraz zniwelować ryzyko niepotrzebnej pomyłki. Uszeregowane w zależności od wyzwalanej energii, czekały na swoją kolei. Zaczynając od zwykłego szklanego pudła z Ba(NO3)2 / PAM / S, czyli azotanem baru, stopem magnezu z glinem Al3Mg4 i siarki, będącymi standardowym wypełniaczem petard; poprzez proch nitrocelulozowy 4/1; stare, poczciwe TNT; Trotyl łuskany; azotan amonu ANFO; sproszkowane aluminium; aż po proch czarny KNO3 z węglem drzewnym i siarką w stosunku 75/15/10. Obok nich ustawiono puszki z gwoździami, kawałkami metalowych okruchów. Nieco bliżej kobiety stała niewielka elektroniczna waga, wraz z pipetami i łyżeczkami do odmierzania odpowiednich ilości poszczególnych materiałów. Przy tego rodzaju pracy należało zachować ostrożność, graniczącą wręcz z paranoją, lecz Doe to odpowiadało. Uwielbiała precyzyjną robotę, odprężała ją.

- W publikacjach poświęconych przypadkom dzieci z XYY są one opisywane jako zagadkowe, jeśli chodzi o rozwój osobowości, wrażliwe na zwyczajne zagrożenia i stres, z których większość osób nic by sobie nie robiła, samotnicy i izolacjoniści. Dzieci z XYY, które dorastały w dobrych domach, w pewnej mierze różniły się od swojego rodzeństwa, były one bardziej impulsywne,niespokojne, porywcze, nadpobudliwe i cierpiały na brak kontroli impulsów agresywnych. Co do kombinacji XYY zdaje się prawie pewne, że dodatkowy chromosom Y tworzy szczególne ryzyko rozwinięcia się zachowania antyspołecznego. Wszystkie te odkrycia przywodzą na myśl epizody i cechy spotykane u większości seryjnych zabójców.

Siorbiąc kawę jednym uchem Doe słuchała o medycznym uwarunkowaniu spierdolenia umysłowego, odpływając do krainy zgoła innej niż kozetka terapeuty. Zastanawiała się jaki konkretny efekt chce osiągnąć tym razem, przy kolejnej bombie, ot estetyczna fanaberia.
Wiadomo, że już wstępne oględziny miejsca wybuchu bomb rurowych pozwalały na odróżnienie, czy sprawca użył w konstrukcji jako wypełniacza kruszącego materiału wybuchowego czy też mieszaniny pirotechnicznej. Świadczył o tym sposób fragmentacji obudowy po wybuchu. Charakterystyczną cechą, właściwą dla większości mieszanin pirotechnicznych, było rozerwanie obudowy na duże elementy o nieregularnych kształtach. W nieznaczny sposób lub prawie nienaruszone pozostawały elementy o zwiększonej masie lub grubości, np. korki hydrauliczne, elementy łączenia, wzmocnienia żeberkowe ścianek. W przypadku elaboracji podobnej konstrukcji materiałami wybuchowymi kruszącymi następowało rozdrobnienie obudowy na odłamki o zróżnicowanej wielkości. Była ona uzależniona od wielu czynników. Decydujący wpływ miały: rodzaj i ilość materiału wybuchowego, miejsce i sposób pobudzenia, właściwości wytrzymałościowe obudowy (kruchość, plastyczność) oraz jej masa i kształt. Reakcja mieszaniny wybuchowej na bodziec inicjujący zależała od rodzaju i wielkości bodźca, średnicy ładunku oraz typu otoczki ładunku.

- Koncepcja ta wywołała burzliwą dyskusję w środowiskach badaczy zajmujących się tym tematem i nie została dotychczas ostatecznie rozstrzygnięta. Do czynników przyczynowych osobowości antyspołecznej zalicza się również czynniki neurologiczne, związane z kontrolą poziomu serotoniny w mózgu. Jest ona neuroprzekaźnikiem szczególnie istotnym dla regulacji zachowań agresywnych o różnym nasileniu, od agresywności po gwałt. Szczególną ciekawość budzi testosteron w połączeniu z serotoniną. W rzeczy samej wysoki poziom testosteronu we krwi nie jest niebezpieczną rzeczą, ale gdy jest on połączony z niskim poziomem serotoniny, rezultaty mogą być zabójcze. Testosteron łączy się z potrzebą dominacji. Wielu popularnych kulturystów i biznesmenów ma wysoki poziom testosteronu. Dopóki w organizmie jest odpowiedni poziom serotoniny, zachowanie agresywne nie ujawnia się, ponieważ powstrzymuje ona wzrost napięcia i uspokaja. Według badań Paula Berhardta, kiedy poziom serotoniny jest nienormalnie niski, frustracja może jednak prowadzić do agresywnych, nawet sadystycznych zachowań, budząc gniew i niepohamowaną agresję. Według danych statystycznych, osobowość agresywna występuje od 3 do 10 razy częściej u mężczyzn niż u kobiet, natomiast wśród więźniów odsetek ten wynosi od 20% do 70%. Częstsze występowanie agresywnych i antyspołecznych zaburzeń osobowości u mężczyzn jest związane z właściwościami biochemicznymi organizmu, które podlegają prawom dziedziczenia. Podstawowy czynnik to występowanie u mężczyzn dużo wyższego poziomu testosteronu w plazmie, przy czym u przestępców używających przemocy jest on jeszcze bardziej podwyższony. Wysoki poziom testosteronu wyznacza wysoki próg pobudzenia i poszukiwanie tak zwanych „mocnych wrażeń”.

Kubek kawy został w połowie opróżniony, pobudzający posmak arabici przenikał kubki smakowe blondynki, przyspieszając procesy myślowe. W szczególności niezbędne było oszacowanie zdolności miotających wypełnień wybuchowych stosowanych w urządzeniach improwizowanych, co umożliwi prognozowanie prędkości odłamków i stref rażenia. Łatwość dostępu do obudowy w formie rurowej i stosunkowo prosty sposób jej elaboracji mają niewątpliwie decydujący wpływ na szerokie zastosowanie tego rodzaju rozwiązań konstrukcyjnych w domowych pieleszach.

Sprawne dłonie ujęły wąski nożyk i kawałek kabla, przykładając część tnącą do niebieskiej izolacji. Jeden precyzyjny ruch w dół przeciął otulinę, pozwalając wydobyć miedziany przewód na światło dzienne… i wtedy perfekcyjną harmonię popołudnia zburzył głośny, natarczywy pisk domofonu. Wiercił w uszach, nie dając się zignorować. Wzdychając ciężko Doe odłożyła narzędzia na blat i powlokła się pod główne wejście. Ciągnęła się noga za nogą, mijając kanapę zgarnęła stary, wysłużony karabin. Tak na wszelki wypadek. Lubiła mieć solidny argument w ręku gdy przychodziło do konfrontacji z kolejnym pismakiem, albo oszołomem chcącym jej uzmysłowić że jako słaba płeć nie nadawała się do powierzonego zadania i najlepiej gdyby odeszła z zespołu robiąc miejsce komuś lepszemu.

Szczekanie było jedynym co podobnym idiotom zostawało, do samego magazynu nie mogli już podejść. Jane się o to postarała, zaminowując cały tył posesji, a od przodu robiąc wybieg dla pary olbrzymich Kaukazów i żeby nikt się potem nie przypierdolił że nie ostrzegała, wywiesiła odpowiednie tabliczki. Drony też już nie latały nad jej królestwem, gdyż każdy którego dojrzała kończył przestrzelony.
- Czego? - spytała, wpierw odpalając komunikator, a dopiero potem ekranik z podglądem na bramę.

Wpierw pojawił się obraz szczerzącej zęby do kamery młodej kobiety, ubranej w krótką czarną sukienkę. Długie ciemne włosy nosiła rozpuszczone, a oczy osłaniała lustrzanymi okularami.
- Szczęścia, dobra społecznego i powszechnej równości . Słyszałam twój motor, więc nie udasz że cię nie ma - padła ironiczna odpowiedź, uśmiech petentki poszerzył się - Nie pierdol tylko rozkluczaj klapę bo się czuję jak jehowa.

Doe bez słowa wcisnęła guzik otwierający bramę i otworzyła drzwi. Z ponurą miną obserwowała jak Christine, jej sąsiadka z drugiego końca ulicy przechodzi śmiało przez podjazd i trawnik, pod drodze witając się z dwoma ponad stukilogramowymi brytanami oraz jednym pokracznym kundlem wielkości trzech puszek po piwie. Zdradziecka gromada ją lubiła, bo często to właśnie Chris je karmiła, gdy Doe musiała na dłużej wyjechać w sprawach służbowych.
- Czego? - powtórzyła uprzejme pytanie, odstawiając broń pod ścianę.

- Też się cieszę że cię widzę - młodsza kobieta nic sobie nie robiła z nader ciepłego powitania. Jak gdyby nigdy nic wskoczyła lekko na schody i przecisnęła do środka.
- Skończyłam na dziś robotę, a skoro jutro święto należy to opić. Lecę do Forzy, a ty lecisz ze mną.

- Już skończyłaś?
- Jane również cofnęła się do wnętrza mieszkania, zamykając drzwi zanim psiska uwidzą sobie przypuścić zmasowany atak na próg.

- Zaskoczona? - Chris odwróciła się na pięcie, zakładając ręce na piersi - Skoro nawet robole z fabryki azbestu dziś wcześniej odbijają karty i zapierdalają do domu, to czemu ja nie mogę? Kurwa też człowiek, należy mi się zasłużony odpoczynek od orania kieratu w pocie dupy, no nie? Poza tym… kurwa, co ty oglądasz? - dopiero teraz zwróciła uwagę na grający w dalszej części magazynu telewizor. Przewróciła oczami - Wiadomości byś obejrzała.

- Po chuj, wszędzie ta sama śpiewka dziś
- Doe oparła się plecami o ścianę, przyjmując bliźniaczą pozę i łypała na brunetkę spode łba - Święto, wspólne dobro, Założyciele tacy wspaniali i jako społeczeństwo winniśmy uhonorować ich pamięć poprzez wspólną pracę ku chwale naszej oraz przyszłych pokoleń…

- A pierdolisz
- Chris jej przerwała - Na Kanale 8 mówili w wiadomościach o kolejnej rozróbie w obozach dla uchodźców…

- Migrantów
- gospodyni weszła jej w słowo - Jebanych…

-... brudasów
- dokończyła za nią Christine, a blondynka kiwnęła sakramentalnie głową. Niby uchodźcy zawsze się zdarzali, Doe była tego przykładem, jednak od czterech lat problem masowej migracji zaczął przekraczać wszelkie normy tolerancji. Niestety ostatnie wybory wygrała partia lewacka i zaczął się cyrk z polityką pojednania. Zaczęto ich witać transparentami, otwartymi ramionami oraz udami. Pompowano w pierdolonych nierobów socjal przez co żyło się im lepiej niż niektórym rodowitym obywatelom New Vermont, a to jeszcze mocniej zaogniało stosunki między obiema frakcjami. Sam pomysł na papierze, jak to pomysły lewaków, nawet miał sens: asymilacja społeczna poprzez zapewnienie edukacji, kursów pracowniczych… a wyszły z tego obozy-getta z własnymi prawami, gdzie przestępczość hulała jak pchły na bezpańskim kundlu i miejsca te omijała nawet policja. Zamknięte enklawy mentalnego spierdolenia, finansowane z pieniędzy podatników, nie dziwota że nienawiść eskalowała. Z jednej strony leciały teksty o rasizmie, z drugiej posądzenia o terroryzm, gdyż nie było tygodnia, by pokurwielce komuś nie ożeniły kosy.

- I ty się dziwisz, że nie oglądam wiadomości - Doe prychnęła krótko, obserwując jak sąsiadka wyłącza telewizor.

Ta rzuciła okiem na stanowisko saperskie i teatralnie załamała ręce.
- Wypierdalasz stąd w trybie natychmiastowym - stwierdziła i uniosła dłoń widząc rodzący się sprzeciw - Sklej dupę i mnie nie wkurwiaj. Wszyscy się o ciebie pytają, a ja już nie mam nowych ściem żeby cię usprawiedliwiać. Jebniesz browara albo cztery…

- Jutro muszę być trzeźwa, zresztą nie chce mi się z wami gadać…

- Bo uwierzę
- Chris prychnęła zirytowana, wracając pod front gospodyni - Myślałam że zaminowałaś już całe podwórko, na cholerę ciągle w tym grzebiesz?

- Lepiej mieć i nie potrzebować, niż nie mieć i potrzebować
- rzuciła filozoficznie, zżymając się w duchu na sąsiadkę. Jebaniutka miała rację, browar albo dwa nie zaszkodzą. Wkrótce zaczynali powazny projekt i Bóg jeden raczył wiedzieć czy Doe nie zamieszka na dłuższy czas w robocie. Sapnęła głucho, przecierając kciukiem czubek nosa.

- Dwa piwa i spierdalam do siebie - poszła na kompromis, dla siebie zostawiając fakt, iż dobrze będzie zobaczyć znajome gęby barmanki i ochroniarza z ich ulubionej speluny.

Na te słowa Christine rozpromieniła się momentalnie.
- Widzisz Jane? Jak chcesz umiesz mówić jak człowiek - zaśmiała się, zgarniając blondynkę pod ramię i nakierowała je obie w stronę wyjścia. - Ale broń zostaje tutaj.

Tym razem Doe przewróciła oczami.
- I tak wszystkich nie zabiję… ale mogę spróbować. Nie przekonam się, póki tego nie zrobię - mruknęła w miarę pogodnie, zdejmując kurtkę z kołka przy wyjściu. Cudowny plan na wieczór uległ gruntownemu re-modelingowi, lecz słysząc wesołe pieprzenie Chris i mając w planach zobaczenie zakazanych mord Lilly i Briana, szło się samemu uśmiechnąć. Ledwo zamknęła drzwi i uzbroiła zamki, od razu zapaliła papierosa. Wciąż miała czas, na wszystko. Tyle czasu, by jeszcze srogo się rozczarować. Robiąc dobry uczynek zawsze się za niego płaciło.
Za głupotę zawsze się płaciło.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena
Zombianna jest offline