Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-02-2021, 19:47   #2
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

Healy przybył na spotkanie z Kelly ubrany po swojemu. Dżinsy, czarny golf, skórzana marynarka… wszystko z dyskretną klasą. Idealny zestaw na spotkanie które mogło się zakończyć na wspólnym śniadaniu w łóżku. Tego Kelly mogła się po nim spodziewać. Laska była nowym dodatkiem. Gustowny i dyskretny przedmiot nadający Irlandczykowi sznytu dżentelmena. Mimo że ten dżentelmenem w tradycyjnym znaczeniu tego słowa nie był. Healy kulał, niezbyt mocno ale jednak. Wyraźnie starał się oszczędzać prawą nogę, gdy podchodził i siadał naprzeciw dziewczyny. Rozmowa była pogodna i przyjazna. Healy wspominając Liliehammer szybko przechodził nad ponurymi wydarzeniami z tego okresu jego życia. Jak zwykle żartobliwy i pogodny mężczyzna wolał się skupić na pozytywach. Pod tym względem się nie zmienił.
Jakiekolwiek traumy przeżył w Lillehammer ( a Irlandka słyszała co nieco nich) nie wpłynęły one na mężczyznę. A przynajmniej nie było ich widać na pierwszy rzut oka.
W końcu rozmowa zeszła na nową misję.
Healy skinął głową przysłuchując się jej wypowiedzi. Generalnie bowiem na zaufaniu Tradycji mu nie zależało. Ogólnie Irlandczyk nigdy nie czuł potrzeby awansu w hierarchii Tradycji i nie potrzebował uznania z ich strony. Polityka magów mało go obchodziła.
- Czemu więc Edynburg tam nie ruszy? Jeśli członkowie Białego Domu zwiali ze swojej siedziby, to ta jest ona w zasadzie do wzięcia. Wystarczy tylko wysłać ekspedycję do przejęcia i zabezpieczenia wszystkiego na miejscu… w ramach pokojowego ustabilizowania sytuacji. A potem załatwić podstawy prawne. - zapytał w końcu.
Dziewczyna zaśmiała się.
- Jak zwykle romantyk, jechać tam z szabelką. A wiesz jak się tam dostać? Oni też nie, hasła, portale, drogi. Może sama dziedzina jest już stracona, a jeśli coś przerwało jej zapory od strony horyzontu - Kelly pokręciła głową - wolę nawet nie myśleć co by tam było.
- Cóż… ja im tych kluczy nie zamierzam przynosić. - wzruszył ramionami Irlandczyk. - Więc chyba im tylko to ostrzenie zębów zostanie. Dziedzina Białego Domu to nie mój problem. Ktoś jeszcze poza Radą jest zainteresowany? Słyszałaś może jakieś plotki na ten temat? Inne Fundacje? Kabały? Takie bum rozchodzi się szerokim echem.
- Nie - dziewczynie było wyraźnie przykro, że zawiodła Irlandczyka - tylko tyle, co mi mentorka radziła, nie wchodziła w szczegóły, ja też nie pytałam. Uznałam, że to sprawa już zamknięta, dopiero potem dowiedziałam się, że ty to bierzesz.
- To była bardziej propozycje nie do odrzucenia.- wzruszył ramionami Healy. - Mam wrażenie, że brak mi determinacji by się piąć w górę hierarchii.
- Zawsze można coś dobrego robić - dziewczyna stwierdziła zamyślona - z tym sobie radzisz.
- Mam wrażenie iż oni sądzą, że robią mi łaskę. Choć jest na odwrót. - zażartował Irlandczyk, a następnie spytał.- A co u ciebie? Jak jest na starych śmieciach? Już spokojniej? Technoludki nie robią problemów? Gadzin zza zasłony już mniej?
- Trochę podróżuję - dziewczyna przyznała szczerze - na razie wyspy, zwiedzam, oglądam nawiedzone dwory, wpadam na nocleg do starych znajomych mentorki.
- Więc nie wiesz jaka sytuacja w Belfaście?- zapytał Irlandczyk z nostalgiczną nutą w tonie głosu.
- Na razie spokój - przyznała - Unia jakby spała, nasi trochę rozrabiają… działają.
- W porcie się uspokoiło? Nikt znaczący nie zginął opuściłem miasto.- dopytywał się Irlandczyk chciwie chłonąc wszelkie wieści z rodzinnych stron.
- Z tego co wiem, tak - dziewczyna się speszyła - wiesz… wyjechałem krótko po tym.-
No tak, o tym mu nie powiedziała. Myślał, że Kelly ciągle była na miejscu.
- Acha… rozumiem. Miałaś wycieczkę krajoznawczą? Fajnie. Podróże kształcą… zazwyczaj.- zażartował Irlandczyk.
- Leczą - uśmiechnęła się szczerze i tajemniczo. Zmartwiła tymi słowami Irlandczyka, który nie wiedział o tym że dziewczyna chorowała na serce. Jak się okazało po chwili… to nie była choroba której pomogłaby operacja. Zawód miłosny.
Kelly zakochana w Irlandczyku źle zniosła jego opuszczenie miasta i za radą mentorki ruszyła w podróż po świecie. Patrick przez chwilę zamyślił się uznając jednak iż dobrze się stało, że dziewczyna nie zjawiła się w Lillehammer… bo gdy on je zwiedzał to była piekielna dziura nieco gorsza od mrocznych zaułków Belfastu za jego czasu. Teraz… skoro mentorka jej odradzała misję Irlandczyka, Healy też nie zdecydował się zaprosić do niej Kelly.
Wolał nie mieć jej zgonu lub krzywdy na sumieniu, zwłaszcza że sam nie wiedział w co się pakuje. W Edynburgu miała zamiar zostać przez dzień, więc nie było szansy na kolejne spotkanie. Irlandczyk zapytał też o jej dalsze plany… a nimi okazały się dalsze podróże. Ostatnie ważne pytanie dotyczyło możliwości spotkania się, gdyby ich drogi znów się przecięły i tu odpowiedź była niejednoznaczna. Healy’emu to wystarczyło… reszta konwersacji skupiona była na wspominaniu dawnych dobrych lat i unikaniu trudnych tematów. Ot, by rozejść się po spotkaniu w dobrych humorach i nadziei na kolejne splecenie dróg.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline