Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2021, 16:25   #8
Makao
 
Makao's Avatar
 
Reputacja: 1 Makao ma wspaniałą reputacjęMakao ma wspaniałą reputacjęMakao ma wspaniałą reputacjęMakao ma wspaniałą reputacjęMakao ma wspaniałą reputacjęMakao ma wspaniałą reputacjęMakao ma wspaniałą reputacjęMakao ma wspaniałą reputacjęMakao ma wspaniałą reputacjęMakao ma wspaniałą reputacjęMakao ma wspaniałą reputację
Ciemność od prapoczątków istnienia ludzkiego gatunku napawała jego przedstawicieli lękiem. Pierwotne poczucie zagrożenia oraz niepewności nie opuszczało człowieka nawet mimo tysięcy lat sukcesywnej ewolucji, pozwalającej na zgłębienie potęgi atomu oraz podróżne międzygwiezdne. Wciąż mrok pozostawał czynnikiem przyspieszającym tempo bicia serca, pobudzającym wyobraźnie, gdy z pozoru jednolita czerń mogła w sobie kryć strachy przez brak światła nabierające jak najbardziej materialnej formy. Był również sojusznikiem tych, którzy chcieli uciekać… bądź atakować.

Kajia w tej chwili nie musiała nikogo atakować, ani uciekać. Siedziała w wygodnym ambulatorium przy zgaszonych światłach i w całkowitej ciemności obserwowała poruszającą się regularnie klatkę piersiową Wexa. Głupiec miał więcej szczęścia niż rozumu, skończyło się na powierzchownych obrażeniach z których wyliże się na dniach. Będzie grzeczny, to dostanie odpowiednie maści i nie zostaną nawet blizny. Chociaż ona lubiła blizny u mężczyzn, nadawały im charakteru. Tego sznytu odróżniającego mężczyznę od miałkiego robala nie wartego uwagi.
Wisząca w powietrzu mieszanka krwi i środków dezynfekujących wywoływała u de Vegt uśmiech, a gdy ranny technik jęknął przez sen, przez jej plecy przeszedł dreszcz podniecenia. Oddech jej przyspieszył, tak samo jak puls, zaś źrenice rozszerzyły niezdrową fascynacją i oczekiwaniem.

Opanowanie nadeszło zaraz potem. Uspokoiła się i dla odciągnięcia uwagi rozpoczęła sprzątanie. Użyte przybory medyczne wracały na swoje miejsce, ówcześnie odkażone aby być gotowymi do użycia następnym razem. Gdzieś w tym momencie dostała też komunikat od kapitana. Znów się uśmiechnęła.
Szli na wojnę.

Do wojny należało się odpowiednio przygotować, więc wróciła do części magazynowej swojego królestwa, dzielonego sprawiedliwie z niebieskoskórą lekarką. Na swój sposób ją lubiła, a z pewnością szanowała za honorowe trzymanie się swoich ideałów, jakkolwiek kontrowersyjne by nie były. Trwała przy pierwotnych założeniach i nie robiła od nich odstępstw, a to oznaczało siłę charakteru - coś wartego szacunku. Do niej też Kajia odezwała się najpierw.
- Doktor Mahurakrut - zaczęła po linii prywatnej komunikatora, dotknięciem w panel zamykając bezszelestnie drzwi do strefy dla chorych - Inwentaryzacja zakończona na poziomie 90%. Zostały do spisania dwie szafki przy skanerze, zajmę się nimi po powrocie. Dotychczasowe postępy wysłałam na DM. Mamy krytyczne braki, będę wdzięczna za sporządzenie raportu zaopatrzeniowego i podesłanie kapitanowi. Nie możemy leczyć jego ludzi samym dobrem słowem i chęciami.

Przeszła pod przeszkloną ścianę i po przyłożeniu dłoni do czytnika linii papilarnych, szkło zaczęło się odsuwać do góry. Na metalowej półce wkomponowanej w metal grodzi leżały pedantycznie zestawy apteczek i narzędzi potrzebnych na polu walki. Kobieta wzięła co trzeba, a potem ponownie zamknęła schowek.

- Stan Wexa stabilny. Jeśli nie wrócę za 4 godziny trzeba mu podać zestaw leków. Leżą przygotowane na moim biurku - dodała, kierując się do wyjścia. Wypadało pobrać lekki pancerz i broń osobistą, chociaż jej miejscem była druga linia, zaraz za operatorami ciężkich pancerzy.
Westchnęła pod nosem na samą myśl o kolejnym spotkaniu z piątką chodzących, odbezpieczonych granatów plazmowych.
- To będzie dobry dzień - uśmiechając się pod nosem wyszła na korytarz. Musiała zamrugać parę razy, żeby przyzwyczaić oczy do światła, ale to nic. Ruszając w kierunku zbrojowni nieświadomie nuciła pod nosem.
 
__________________
Po makale
Makao jest offline