Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2021, 18:46   #7
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Kłamstwem by było gdyby powiedzieć, że dla Akane przeglądanie papierów było atrakcyjnym spędzeniem czasu. Kiedy Patric wychodził rzuciła do niego, że zadzwoni rano aby się znaleźć, a potem zajęła się innymi rzeczami. Sprawdzała telefon i feed z portali społecznych gdzie dawała odpowiednie komentarze. Po pół godzinie rzuciła urządzeniem na kanapę mając go już serdecznie dość. Poczytała co Samuel jej podsunął. Pokręciła głową na rewelacje. Zrobiła herbatę marudząc do siebie, że jest tylko europejski gniot w torebkach. Mimo to odczekała chwilę po zagotowaniu wody i dopiero jak ostygła do właściwej temperatury zalała. Zaniosła oba kubeczki z prującym naparem do stolika. Przejrzała kolejne propozycje czując znudzenie i irytację, że nigdy się tym bardziej nie zainteresowała.
Kiedy Samuel skończył dziewczyna leżała na kanapie, z nogami opartymi o oparcie i głową opadającą za krawędź siedziska. Medytowała. Na zadane pytanie powoli otworzyła powieki i spojrzała na mężczyznę.
- Wiesz jak rozmawiać z Yama tak aby nie skończyło się to precedensem lub czymś gorszym? - zapytała go w podobnym tonie jak on jej kiedy zaproponowała podróż przez Umbrę.
- Wiem - druid odpowiedział pewnie - co nie znaczy, że jest to miła pogawędka, dużo zależy jaki baron z Dziesięciu Tysięcy Piekieł przybyłby reprezentować króla. Gorzej z tymi zmorami - Samuel westchnął ciężko - jeśli dom miał coś więcej wspólnego z piekielnymi królami to nie wiem nawet czy chcę wiedzieć.
- Jakie inne opcje mamy? Skoro już się decydujemy na taki krok? - Akane ciągle leżała w tej samej pozycji. Patrzyła się w przestrzeń przed sobą.
- Bo przyznaję, że nie w smak mi na taką rozmowę.
- Dziadki - przebudzony powiedział od niechcenia - ze strzępniakami żywiołów i tak się potem zgadam, mam prywatę na koniec z jednym większym duchem. Potrzebujesz czegoś do przygotowań?
Akane westchnęła myśląc.
- Powinnam mieć wszystko. Tylko czas i miejsce… jakiś konkretny powód aby to robić po nocy? - zapytała spoglądając na Samuela.
- Jesteśmy pod miastem, w nocy nie będą nas podglądać rowerzyści i grzybiarze, a dziki są zawsze mile widzianym towarzystwem, nawet jeśli trochę agresywnym i śmierdzącym - druid zapatrzył się za okno milknąć na dłuższą, ciężko brzmiącą chwilę - ale - zacząłnagle, jakby sobie coś przypomniał - ostatecznie da się polubić kultystów ekstazy… eee… dziki znaczy się - odparł speszony.
- Zapomnij - machnął ręką - dodatkowo w nocy moje powiązanie z Duchem jest najsilniejsze.
- Jeśli zamierzasz tańczyć nago to wolę wiedzieć teraz - Akane uśmiechnęła się smutno.
- Tym razem nie trzeba energii seksualnej - Samuel powiedział dziwnie chłodno poprawiając binokle na nosie, przypominał na moment zwariowanego detektywa - a ja nie znam w tym mieście miłych dziewczyn - odparł luźniej - a gdybym miał organizować orgię to i pomoc byłaby niepotrzebna - zaśmiał się.
Japonka spojrzała na Verbenę pewnie.
- Nie wydaje mi się abyś miał jakiekolwiek problemy z tymi sprawami - powiedziała uśmiechając się na jedną stronę. Nagle płynnym ruchem podniosła się siadając normalnie na kanapie.
- W zasadzie to jest jedna rzecz jakiej będę potrzebować. Mogę zostawić tutaj swoje rzeczy? Nie chce ich targać po lesie.
- Mam wynajęte auto, co większe możesz zostawić, w razie czego jest bagażnik. Wcześniej chyba powinniśmy coś jeszcze zjeść - podniósł jedną brew - głupio witać duchy burczącym brzuchem.
Akashic cmoknęła
- No w zasadzie to tak. Masz coś przeciwko jeśli przygotuje? Wyjdzie taniej i na miejscu.
- Myślałem o pizzy na telefon - druid stwierdził szczerze - ale jak chcesz, kuchnia jest wolna, a lodówka pusta - odparł z rozbrajającą szczerością.
Akane się ponownie uśmiechnęła wstając i idąc po portfel.
- No to będę niedługo.
Wybyła kupić nieco warzyw, ryżu, trochę mięsa, to wąchała czy nie jest zepsute, oraz przyprawy w torebkach. Wracając z siatkami zmieniła ponownie buty na kapcie i zniknęła w kuchni. Zakładając słuchawki na uszy wybrała muzykę w telefonie i pogrążyła się w przygotowaniu posiłku mrucząc melodię pod nosem. Po pół godzinie postawiła na stole dwie miski mieszanki warzyw i mięsa, obok miski z ryżem, jakimś sosem i pałeczkami jednorazowymi.
- Itadakimas!
- Cokolwiek to znaczy - powiedział Samuel z uśmiechem wstając od porządkowania drugiej torby, najwidoczniej na drogę.
- Smacznego - azjatka powiedziała czekając aż mężczyzna usiądzie i dopiero wtedy zabrała się do jedzenia. - Mm, niestety nie mają tutaj wszystkiego więc musiałam trochę naokoło kombinować. Mam nadzieję że mimo wszystko będzie smaczne. A no i polecam ten sos dopiero jak... - zaczęła mówić tłumacząc co Samuel powinien zrobić aby smakowało najlepiej. Trochę ponarzekała jeszcze na to jak ubogie były okoliczne sklepy i przeprosiła, że się tak rozgadała. To wszystko pomiędzy kolejnymi kęsami i popijaniem wody.

***

Samuel postanowił wykazać się brakiem wyczucia czasu, gdyż zarządził wyjazd tuż po zachodzie słońca, nie biorąc poprawki, że jechali za miasto prawie godzinę, co było ewidentną stratą czasu. Druid mógł zapunktować za to szczerym komplementem dotyczącym jedzenia przygotowanego przez Japonkę, znajomości trasy oraz opowiadaniu w eter kilku anegdot o Umbralnych Dworach. Dość urocze było zmieszanie Samuela który zaczął opowiadać o pojedynku dwóch opustoszałych z mówcą marzeń - i jakby zorientował do czego to prowadzi, pauzował aby nie urazić damy w towarzystwie - lecz ostatecznie dokończył malowniczą opowieść walki żywiołaka ognia z żywiołakiem… szamba. Ku jego zaskoczeniu Akane się zaśmiała z tego finału.
Dotarli na miejsce, to jest parking z którego do lasu, a konkretnie do małej, leśnej, trochę niepokojąco mokrej i usianej kwiatami polany (idealne miejsce na grzęzawisko). Samuel niósł poza torbą jeszcze klatkę z zakupionym pośpiesznie, przed obiadem, królikiem. Dziewczyna mogła mieć nadzieję, iż to nie w tym celu, w jakim spodziewała się tego po Verbenie.
- Ufff - druid westchnął poprawiając czarny, filcowy płaszcz. Nie używał latarki, chociaż poruszał się dobrze. Podążając za tym rozumowaniem sama zebrała magyi sił aby dać oczom lepsze postrzeganie.
Akane czuła, iż w tym miejscu rękawica jest odrobinę cieńsza, nawet cieńsza niż zwykle pod miastami. Czuła też ulotne resztki chi, jakby ostatnie krople z dawno już wyschniętego źródłą lub zbiegu rzek, po którym pozostało tylko lekko wilgotne koryto i rzeźbione skały.
Samuel odłożył klatę i torbę na ziemię.
- Wyłożę brzegi kamieniami - stwierdził monotonnym głosem, nazbyt profesjonalnym jak na jego aparycję - chwilę to potrwa, możesz już się koncentrować.
Azjatka przez moment patrzyła na francuza bez ruchu. Po chwili zaczęła podwijać rękawy w pełni pokazując ręce. Na koniec zdjęła rękawiczki.
- To jak mam je układać? - zapytała z entuzjazmem osoby, która nie lubi po prostu stać z boku i się patrzeć.
- Poszukaj jakiś i ułóż tak, aby tworzyły krąg - Samuel powiedział spokojnie - mój mentor potrafił kilka godzin opowiadać o różnicy między przesunięciem kamienia leżącego w miejsc, a przyniesieniem nowych do kręgu. W pierwszym przypadku integrujesz się z miejscem, przechodzisz od wewnątrz, ale zaprowadzasz ład w chaosie natury. W drugim ład przychodzi z zewnątrz, być może jako zdobywca, z innego miejsca przynosisz swoje kamienie. Ale on o byle pierdołę potrafi snuć długie opowieści.
Japonka znała to bardziej pod nazwą feng shui, czy raczej jego historycznemu, bardziej okultystycznym przodkowi. Nie sądziła jednak, że pogańskie praktyki europy patrzyły na te kwestie w tak podobny sposób.
- Mój wolał mi dawać manuskrypty do czytania. Wielkość kamieni ma znaczenie?
- Ma… Ale nie jesteśmy hermtykami, ma tyle znaczenia, iż to twoja decyzja, twoja świadomośc i twoja krew go wybiera, co innego pokazujesz.
Kiwnęła głową i odeszła szukać kamieni, które jakoś do niej przemawiały. Las to jednak las, a nie gruzowisko i z kamieniami różnie bywało. Wybór był pozornie niewielki. Gdy jednak w kamieniu błysną minerał to zbierała. Zaczęła je układać w kółko przy okazji dając się uruchomić kulturowej precyzji. Ułożyła je tak, że wewnętrzna krawędź kręgu była niemal idealnym kołem. Zadowolona odsunęła się zostawiając teraz Samuelowi miejsce do działania.
Druid, co ciekawe, również wyłożył krawędź obszaru pracy kamieniami, w sposób równie regularny jak Japonka. Zaczął szukać czegoś w torbie, mówiąc.
- Będę osłabiał rękawicę i składał po drugiej stronie komunikat, było miło gdybyś pomogła z rękawicą. Jeśli jesteś w stanie, możesz też wzmocnić rezonans wiadomości, będzie to dość złożone, wystarczy, że powtórzysz po mnie składowe.
Teraz zauważyła, iż Samuel wyjął z torby nóż oraz małą butelkę spirytusu wraz z wacikiem. W ciągu rozmowy odkażał wacikiem nóż oraz dłoń. Było to zabawnie przyziemne jak na okoliczności w których się znaleźli.
- Daj znać jak będziesz gotowa.
Dziewczyna wzięła do ręki swój wisiorek z nefrytem i zamknęła oczy. Cicho mrucząc oczyściła swój umysł z niepotrzebnych myśli. Kiwnęła głową kiedy skończyła.
Samuel chyba uśmiechnął się krzywo gdy nożem rozciął wnętrze swej dłoni. Krople krwi skapywały leniwie na królika, w klatce. Druid szeptał cicho słowa, w języku którego przebudzona nie rozumiała, a przynajmniej nie rozumiała słysząc ledwo pogłos, lecz nie wydawał się jej współczesny. Łacina? Celtycki? Coś innego?
Akane czuła, jak pod naporem ich woli rękawica ugina się. Nefrytowa ściana kruszyła się, pękała, łuszczyłą, nie, to nie było tak. Nefryt zmieniał się w wodną barierę, wodospad między dwoma światami. Widziała zamazane przez szybką wodę kontury tych samych drzew co po tej stronie, ale jednak innych. Jakieś fragmenty budowli. I szum wody.
Oczyścić umysł, nie ma szumu. Nie ma wody, nie ma mnie. Jest tylko odczucie.
Powoli dostroiła się do rezonansu tworzonego przez Samuela. Był… złożony. Na początku czuć było krew, całą rzekę krwi, rozgałęziającą się jak strumień dający życie wielu rzekom i mniejszym potokom, jak żyły, jak korona drzewa. Każda odnoga niosła co innego. Smak chleba, gorącego… spleśniałego? Tak, zepsutego. Smutek. Jesień i umierające słońce. Kondukt pogrzebowy.
Inna odnoga, biały blask, szum morza. Kra lodowa uderzająca jedną o drugą. Pustkowie bez ludzi, samotna śmierć na skraju morza. Sine stopy, odmrożenia. Głód, pragnienie. Roztopiona lód, którego łyk przybliża tylko umieranie.
Żar południa. Suchy step, nie… pustynia. Pustkowie, nie ma ludzi. Skały, brak piasku, tylko pył z pokruszonych skał nieprzyjemnie smaga twarz. Kości zwierząt.
Wschód, nowy dzień, rozpraszające się mgły. Mężczyzna i kobieta po dwóch stronach kuli ziemskiej. Tęsknota, wiosna. Woń kwiatów, jej ulubionych - czy może ulubionych każdego kto dotykał tego rezonansu. Uśmiech dziecka. Śmierć matki?
Im dłużej dziewczyna wzmacniała rezonans tworzony przez Samuela, tym bardziej dostrajała się do jego psyche, rozumiejąc co mówi. Mimo obcego języka, chociaż nie czytała mu w myślach, ale czuła intencje, wiedziała dokładnie jakie słowa Verbena puszcza w Umbrę. Najpierw przedstawiał się, mówił do kogo się zwraca, z jakiego rejonu, w jakiej sprawie. Słowa były splątane z emocjami, jak jedna tkanina. Ktoś postronny mógłby wiedzieć, że jest wysyłany komunikat, nawet poczuć jego woń(krew, dużo krwi) ale bez dostrojenia się do rezonansu, byłby to bełkot.
Zatem tak Samuel szyfrował wiadomość, a rezonans który wzmacniała, był skierowany stricte pod Pustynne Dziady… chyba, w większości. Wydawało się jej, że niektóre składniki to coś jeszcze więcej.
Ściany wody pokrywały się z kamiennym kręgiem. Czuła zapach z drugiej strony, smród piżma wymieszany ze spalinami benzyny. Nie widziała, ostatecznie nie na wizji, lecz na głosie się skupiali, lecz usłyszała szmery, ruchy, skoki, jakieś krzyki jakby zwierzyny, czasem urwane słowa. Zaintrygowane duchy przybywały, zostawały chwilę i odchodziły. Dzieci drzew ze swą miłą aurą, pomniejsze zmory. Przez moment japonka nawet poczuła babie lato na twarzy, jakieś małe pająki wzorca postanowiły odwiedzić teren. Nic groźnego.
Prawie skończyli, pozostało im czekać na odpowiedź…
...dźwięk pazurów trących o metal zjeżył włosy na karku magom. Mimo, że ewidentnie dochodził z tamtej strony, był słyszalny bardzo dobrze tutaj, na ziemi. Sięgał aż do wnętrza kości, jakby ktoś potraktował je jak cymbały do wygrywania melodii.
Po chwili do przebudzonej dotarło dlaczego, coś tymi pazurami uderzało, darło, cięło i próbowało rozedrzeć osłabioną rękawicę, ewidentnie na granicy kręgu z kamieni.
Słyszała też, chociaż ledwo, coś co przypominało jakiś stary, wulgarny dialekt będący pomieszaniem szkockiego i angielskiego, chociaż głównie przekleństw w tym języku. Przez taflę wody widziała wychudzoną sylwetkę z dwoma parami długich, niemal pająkowatych rąk z pokaźnymi pazurami. Dwoma darło w barierę między światami, a w pozostałych ściskało ciemniejszy kształt jakby worek.
Akane spojrzała pytająco na Samuela.
- To nie jest ten na którego czekamy, prawda? - Akane spięła się i sięgnęła po parasolkę.
- Definitywnie nie - Samuel powiedział cicho wpatrując się w leśną ciemność - wygląda mi na jakąś wiedźmę, ale… Nie wiem.
- Wiedźmę - usłyszęli zza rękawicy furkot z trudem artykułowanym angielskim - wiedźmę to ty masz u boku, i kurwę, i szlam, i obbiję cię tak, że mięso samo odejdzie od kości, w moim domu, w mój dom wchodzić, mój dom kegiem grodzić, ty kurwiszonie…
Kolejny zgrzyt pazurów o rękawice zagłuszył dalszą część wiązanki w której stwór znowu wchodził na bliższy mu język, to jest wulgarne połączenie starych dialektów.
Akane zadziałała instynktownie. Zebrała całą swoją dyscyplinę emocjonalną jaką miała wbitą przez lata nauk u mistrza Ryogena. Zastąpiła drogę Samuelowi odzielając go jednocześnie od potencjalnego zagrożenia. Ukłoniła się przed istotą za rękawicą. Kiedy się wyprostowała bił od niej spokój, który umyślnie rozprzestrzeniała na okolicę kierując go przede wszystkim na drugą stronę. Czuć było jak ruch powietrza niemal namacalnie ustaje wraz ze statyczną, spokojną aurą promieniującą od małej azjatki. Samuel zmrużył oczy jakby rezonans raził go niczym słońce, a duch, po drugiej stronie, przestał uderzać pazurami w Zasłonę zbaraniały.
- Prosimy o wybaczenie. Nie było naszą intencją niepokoić waszego domostwa. Wina jest po naszej stronie. Czekamy na odpowiedź i bylibyśmy wdzięczni gdybyś nam pozwoliła zechcielibyśmy jeszcze przez niedługi czas pozostać w tym miejscu. Po tym jak przybędzie przywrócimy wszystko do wcześniejszego stanu - dziewczyna mówiła gładko ale rzeczowo. Liczyła, że może uda się to rozwiązać bez dalszej agresji. Być może jakaś przysługa by była na miejscu? Najpierw lepiej było się dowiedzieć czy istota za rękawica byłaby w ogóle chętna rozmawiać czy już wszystko było stracone.
- Wyżrę ci oczy - wiedźma po drugiej stronie stwierdziła dziwne chłodnym, kontrastującym do emocjonalnych wypowiedzi głosem. Jej angielski się poprawił, widać emocje nie służył temu duchowi.
- Zjem twoje oczy, gdy będziesz odgryzać sobie język upita jadem szaleństwa, a potem wezmę wielki kamień i będę tłukła nim po twym ciele aż mięso odejdzie od kości. Potem posilimy się częścią mięsa, miękkie kości oddamy Ceridwenowi w ofierze. Nie będziesz pochowana. Po tym będzie zapomniane i nie przebaczone, tako rzecze tradycja.
Samuel uśmiechnął się pod nosem słuchając wykładu monstrum o tym czego wymaga obyczaj w takim przypadku. Druid pokręcił głową ewidentnie zniesmaczony. Azjatka widziała, że jego mina raczej nic dobrego nie zwiastowała.
- Ceridwen wymaga ścięgien i miękkich kości - rzucił machinalnie - o prawie gościny nie..
- ...nie! - Duch zawył głośno, lecz wciąż opanowany dzięki roztaczają się od Azjatki aurze spokoju. Pytanie tylko czy nie pomogła tym samym stworowi który znowu przeszedł na swoje narzecze, lecz już mówiąc powoli i metodycznie, chyba tym razem Samuelowi opisując co w jego wypadku nakazuje obyczaj.
Akane spojrzała na mężczyznę i dotykając palcem ust poprosiła go aby na moment się nie odzywał.
- Zacna istoto - zwróciła się ponownie do "czegoś" - życzycie sobie mojej śmierci, ale czy jest sposób abyśmy zachowali życie jednocześnie zostając w tym miejscu?
Stwór zignorował tym razem azjatkę i wrócił do rozrywania rękawicy w sposób ewidentnie spokojniejszy i bardziej systematyczny… Co ciekawe, przez to poszło mu sprawniej.
Przeszedł… prawie.
W jednej chwili Akane widziała sylwetkę istoty. Przyodzianą w luźne, śmierdząe od wtartej trawy i krwi, przypominające płócienne, stare worki. Duch, czy raczej już teraz materialny potwór miał ponad dwa metry wzrostu, może nawet dwa i pół, górując nad nimi. Chude, bose nogi były długie, stopy zabrudzone z ziemi, ugięte w kolanach. Nadęty brzuch, pajęcze ramiona. Istota kuliła się, wyprostowana może sięgałaby niemal trzech metrów. Dolna para ramion trzymała kurczowo płócienny worek z którego spływała brunatna ciecz o słodkiej woni rozkładu i starej krwi.
Twarz ducha przypominała wychudzonej, zaniedbanej kobiety, gdyby wychudzone, zaniedbane kobiety charakteryzowały się żółtymi oczami, rzędem ostrych, igiełkowatych zębów, rozczochraną czarną sklejonych żywicą i mchem włosów oraz lekko zagiętym nosem. Istota pachniała rozkładem, kwiatami i mchem.
I migała raz materialna, a raz będąc pół-przeźroczysta, i ledwo mogąc się ruszyć, z wytrzeszczonymi oczami wpatrywała się w nich. Gdyby nie aura spokoju, pewnie znowu ich przeciwnik wpadłby w szał.
Azjatka musiała przyznać, iż może nie była to najlepiej wykonana więzienna rękawica jaką widziała, to jednak magya Samuela spełniła swoją rolę, łapiąc ducha tuż w trakcie przekraczania zasłony. Na uwagę zasługiwała dyskrecja jaką się wykazał, nie poczuła ani zmarszczki na tafli rzeczywistości.
- Mogę go tak trzymać do rana - druid zwrócił się do azjatki - chociaż szczerze miałbym ochotę posłać to do wszystkich diabłów, jeśli miałbym okazję. Tylko, że tej okazji nie mamy.
- Nie mamy też pewności czy przybędą ci, których wezwaliśmy - Akane westchnęła po czym mimo wszystko kiwnęła Samuelowi z uznaniem. - Ładna pułapka.
Spojrzała jeszcze raz na ducha ze zmartwioną miną. Zasłoniła nos ręką z rękawem.
- Panie de Balzac czy mógłbyś może… odepchnąć ją gdzieś głębiej w Umbrę? To niestety wykracza poza moje obecne możliwości.
- Szybko wróci - Samuel ocenił fachowym okiem nie bacząc na złorzeczenie monstrum - gdybyśmy mieli tutaj zamieszkać, trochę głupio byłoby zostawiać sobie kolejnego wroga - zamyślił się - ale tak, poczekamy na odpowiedź i wracamy, więzienie samo padnie, tylko mam nadzieję, że nie napatoczy się na niego jakiś amator borowików i kurek.
Japonka spojrzała do góry na niebo oglądając gwiazdy.
- Wolałbym nie liczyć na takie szczęście. Skoro już narozrabialiśmy to trzeba po sobie posprzątać.
- Sądząc po agresji, gdyby ktoś tu wcześniej wszedł, też miałby kłopoty. Trudno naprawiać cały świat bez względu w sedno sprawy. To wygląda jak stary węzeł - druid zamyślił się.
- To umocnijmy rękawicę jak skończymy wpychając ją z powrotem do Umbry. Jeśli się zgodzisz oczywiście. To głównie twoja magya będzie - Akane złożyła dłonie pochylając głowę.
- Taaak - Samuel przytaknął z zaintrygowaną miną - sprzątanie po sobie to podstawa.
- Oczywiście - azjatka mruknęła cicho. Z głębokim oddechem minął efekt aury.
- Przepraszam, że i na ciebie zadziałałam swoją magyą.
- Nie ma sprawy - Samuel powiedział spokojnie, bardziej zaaferowany schwytaną istotą.
- Czy teraz jesteś w stanie powiedzieć kto, lub co to?
- Cholerstwo - Samuel powiedział z lekkim uśmiechem - gada po staremu, widać duch nie poczuł zeigeista. Powołuje się na bóstwa walisjkie, albo stary emigrant albo kiedyś tutaj wierzono w podobne historie, z tymi samymi nazwami. Nie interesowała mnie historia wierzeń wysp aż tak szczegółowo - stwierdził ciągle patrząc na ducha.
- Być może pan Hayley mógłby coś więcej powiedzieć? Jeśli dobrze rozumiem może, nie bezpośrednio, ale to jego okolice. Czemu tak cię interesuje ten duch?
- Nie interesuje - drud musiał podnieść głos gdyż wyzwiska ich więźnia przybrały na intensywności wokalnej - trzymam na nim oko.

***

Magowie mogli być pewni, że nie były to najmilej spędzone minuty ich życia. Z jednej strony mieli wyzywającą na wszystkie sposoby maszkarę, która poza niewątpliwym uprzykrzaniem im życia swoim zawodzeniem, gdyby tylko mogła, zmasakrowałaby ich swymi długimi pazurami. Z drugiej strony dochodziły czynniki zupełnie prozaiczne, noc była wyjątkowo zimna, wilgotne, leśne powietrze sprawiało tylko, że było im jeszcze chłodniej. Samuel był czujny, ostatecznie nawet schwytany duch mógł posiadać jakieś zdolności nie wymagające bezpośredniego kontaktu. Nic jednak na to nie wskazywało.
Porozumiewawcze spojrzenie między przebudzonymi upewniło ich, iżwidzą kolejnego gościa. Azjatka znowu przez zamazaną, nadszarpnięta rękawicę dostrzegała humanoida, szczelnie owiniętego białymi szmatami… Nie, nie szmatami. Był to jakiś strój, prosty lecz elegancki. Jakby… arabski?
- Pokój - Samuel powiedział po angielsku patrząc w ciemność lasu.
- Grzeczniej byłoby użyć mowy Proroka - zza rękawicy dobiegł ich angielski głos o silnym, bliskowschodnim akcencie. Głos pachniał pyłem i gorącem. Azjatka nie wiedziała dlaczego, ale w obecności drugiego ducha poczuła się dużo gorzej niż przy pierwszym, jakby… naprawdę, realnie zagrożona.
- Wybaczcie - druid kiwnął głową w dół - nie jest to znany mi język. Po mojej prawicy
Uczynił gest ręką aby dziewczyna mogła się krótko przedstawić.
- Souko bani Akashic - Akane opuściła głowę witając się zgodnie ze swoją kulturą.
- To zwierzę - głos zapytał o przekrzykującego ich ducha, który jakby spokorniał w towarzystwie nowego gościa.
Samuel uśmiechnął się diabolicznie.
- Podarek - skłonił się lekko - na umilenie wizyty z dalekich stron.
Usłyszeli lekkie, płytkie mlaśnięcie. Lisicy zrobiło się zimno wewnątrz kości, jakby ze strachu zmieszanego z niepokojem, chociaż dobrze wiedziała, że to nie jest strach. Odczucie było zbyt racjonalne.
- Doceniam… - duch zaczął powoli - … i dziękuję. Czy byłoby nietaktem, gdybym już teraz… oczyścił trochę atmosferę? Źle się rozmawia podczas gdy jakiś zwierz nas zakrzykuje.
- NI widzę przeszkody, należy nabrać sił przed dysputą mędrców - Samuel powiedział z lekkim wahaniem.
Akane skinęła głową zachowując milczenie. Taktownie spoglądała gdzie indziej zdając sobie sprawę, że to co zaraz nastąpi zapewne będzie dalekie od tego co na codzień akceptuje.
- Radzę odwróci głowę i wyciszyć się - Samuel szepnął do niej.
Azjatka nie posłuchała druida, chociaż po fakcie mogłaby się zastanawiać czy odwrócenie głowy cokolwiek dałoby. Widać SAmuel nie do końca przemyślał poradę. Schwytany duch klął na nich dalej, lecz z każdą chwilą gdy zbliżał się do niego, od strony umbry, pustynny, czynił to mniej pewnie. Dostrzegli jak przyodziany w biel wędrowiec objął wiedźmiego ducha w pasie, mimo znaczącej różnicy w rozmiarach, wciągnął go ponownie do Umbry niczym zabawkę.
Akane zakręciło się w głowie. Patrzyła jak przez ścianę wody, niewyraźne kształty tańczyły ze sobą chwilę, lecz przybysz wygrywał. Biały, suchy blask, pomieszany z żarem pustyni otulił sylwetkę wiedźmy.
I wtedy się zaczęło. Dziewczyna nigdy, przenigdy nie słyszała, nie sądziła nawet, że jakiekolwiek stworzenie, obojętnie czy materii czy ducha, może tak krzyczeć. Okrzyki płynące z głębi trzewi wiedźmy były tak pełne cierpienia i śmiertelnego przerażenia, że adeptce jeszcze mocniej zaczął wariować błędnik. Pomiędzy krzykami dobiegały ich słowa wiedźmy, przerywane zawodzeniem, szlochem i płaczem. Język był ponownie jej nieznany, chociaż często stwór próbował przejść na angielski, lecz za każdym razem tracił koncentrację, wpadał w histerię i wył potępieńczo ze stachu i cierpienia. Nawet bez słów rozumiała, tak jak czuła bół istoty (bolał ją od tego brzuch), jak wyczuwała woń strachu, potwornego poniżenia, przerażenia, tak czuła intencje. Wiedźma błagała Pustynnego Dziadka o litość, wołała wszystkich bogów jakich znała o ratunek, łkała przez łzy prosząc aby już wreszcie przestał. Zwracała się nawet do nich, do Azjatki i Samuela, nie z groźbą, z potworną prośbą, oczekiwaniem ratunku.
Całe zajście nie trwało długo, chociaż w sferze emocjonalnej przypominało wyjątkowo niekomfortową wieczność obserwacji tortur. Biel i żar przeminęły, a oni dostrzegli siedząca w Umbrze, na ziemi wiedźmę, w kompletnej ciszy szlochając i chowając twarz w czterech dłoniach. Obok leżał pusty worek.
Akane była blada tak bardzo, że nawet w ciemnościach nocy dało się to dostrzec. Jej jasna karnacja zrobiła się po prostu szara jeszcze bardziej kontrastując z czernią jej stroju, włosów i makijażu. Mogło to się wydawać tchórzostwem, ale kobieta cofnęła się o krok do tyłu zostawiając Samuela na przedzie. Jej dłoń jednak spoczęła na jego barku. Co dokładnie chciała tym powiedzieć nie było zbyt ważne. Była obok i póki co nigdzie się nie ruszała.
Druid trzymał fason, chociaż Akane dobrze czuła, iż jest to prosta, grubo ciosana maska. Cała scena dogłębnie wstrząsnęła Samuelem, a on sam wciągnął mocno powietrze uspokajająca się przed zabraniem głosu. Czekał jeszcze.
- Dziękuję - wędrowiec odpowiedział im przez rękawicę spokojnie, zadowolony jak kot po dobrym posiłku.
- Cała przyjemność po naszej stronie - Samuel wydukał odrobinę mniej pewnym głosem niż zamierzał - rozumiem, że sprawa jest jasna.
- Tak… - wędrowiec zastanawiał się - ...jednak dbamy o dyskrecję. Wedle naszych informacji, Biały Dwór ciągle istnieje, istnieją dziedzice naszych umów oraz istnieje jego dziedzina, zatem nasze zobowiązania lojalności pozostają na mocy, w tym warunek dyskrecji.
Słysząc jak duch przemawia Akane zebrała się na nowo w sobie. Nie znając sposobu działania Samuela do końca nie wiedziała na co może sobie pozwolić aby przez przypadek nie zaszkodzić. Nie chciała jednak zupełnie go zostawiać samego w tym wszystkim. Dlatego też skoncentrowała się wypuszczając swoją jaźń do jaźni Samuela. Wyobrażała to sobie jakby przychodziła do drzwi zawieszonych w czerni. Tylko że… siebie zazwyczaj widziała jako dziecko w szkolnym mundurku sięgając wysoko do góry aby zapukać w okolice klamki. Kiedy ten jej otworzył zapytała.
“Mogę się wtrącić? Czy masz jakiś plan? Nie chciałabym go zepsuć.”
Minęła chwilę nim Samuel ogarnął, iż dziewczyna nawiązała z nim więź telepatyczną oraz uchylił część blokad swego umysłu. Pod tym względem wyglądał na przygotowanego.
“Moesz go pytać, jest zadowolony, Dziadki trudno obrazić, a już teraz dowalił petardę, jeśli Dom jest cały.”
“W sumie wiesz jak on ma na imię?”
“Przepraszam, nie wspomniałem. Nie używaj do niego imienia i nie nadawaj mu go.”
- Czy jest w takim razie coś co moglibyście nam powiedzieć? Co nie jest objęte dyskrecją a dotyczy jakkolwiek naszego pytania? - Akane wiedziała, że to było bardzo szerokie pytanie i równie dobrze mógł Dziad to wykorzystać aby z niej zadrwić. Ona jednak potrzebowałą się poruszać małymi kroczkami aby dotrzeć do sedna sprawy.
- Są takie sprawy, mogę wyjawić generalny charakter umowy. Wedle najlepszej wiedzy, jest co najmniej pięciu ludzi których obowiązuje pakt - dziadek odpowiedział.
- Żywych ludzi? - Samuel zapytał lekko zaskoczony.
- Tak - duch rzekł spokojnie.
- Umowa podstawowa? - Druid rzucił półgębkiem zaciekawiony.
- Nie, droga umowy ogólnej i dziedziczenia.
- Czyli mamy pięcioro przeżyłych z Białego Domu, co najmniej - druid powiedział do siebie zaintrygowany.
- Tego nie mogę potwierdzić - dziadek stwierdził uprzejmie - nie mogę informować o stanie osobowym BIałego Domu, tylko o liczbie stron umowy.
Lisica miała wrażenie, mimo iż nie było widać twarzy stwora, że uśmiechnął się porozumiewawczo.
- Kiedy ostatnio mieliście styczność z Białym Domem? Tak… bliżej, jakiś handel, lub cokolwiek co dotyczy waszej umowy - zapytała.
- Nie mogę podać daty styczności, natomiast ostatnie wykonywanie postanowień paktu odbywa się teraz gdy na jego mocy nie udzielam informacji - duch oparł grzecznie.
- Od kiedy obowiązuje pakt? - Zapytał Samuel.
- Sto dwanaście lat, odnawiany co dziesięć lat, ostatnie odnowienie odbywało się dwa lata temu.
- Skoro mówisz, że dziedzina istnieje, tak jak i dom… czy to znaczy, że nikt ich nie zaatakował? - Akane nie była pewna czy to też nie będzie objęte tajemnicą, ale spróbować należało.
- Nie mogę rozmawiać o stanie posiadania stron paktu - duch odpowiedział cierpliwie.
- A możesz przekazać im podarek? - Samuel zapytał chytrze. Wyglądało, że rozmowa z duchem wciągnęła go na tyle, iż zapomniał o scenie jaką ten urządził z wiedźmą.
- Mogę, lecz w tej chwili jest to nieosiągalne, wybaczcie - wędrowiec skinął głową - tyle azjatka widziała przez rękawicę.
- Czemu jest nieosiągalne?
- Wybaczcie Smoczyco - duch zaczął powoli i ostrożnie - nie mogę udzielać informacji o stanie stron umowy, jak wspomniałem uprzednio.
Samuel wyglądał jakby intensywnie nad czymś myślał.
- A nie sugerujesz już, że coś się jednak stało skoro nie możesz przekazać podarunku..? - Akane przekręciła głową trochę jak kot.
Duch milczał, lecz poczuła od niego silny brak zadowolenia, a po chwili Samuela korzystającego z więzi telepatycznej.
“To oczywiste, robi nam przysługę, gdyby był skończonym służbistą to nabrałby kompletnie wody w usta. Mówi tyle ile może.”
“Chciałam zasugerować, że już w sumie złamał, więc po co dalej? Chyba za cienka w to jestem. Masz jeszcze jakiś pomysł, bo ja się czuję w kropce.”
“Lepiej takich rzeczy nie sugeruj. Pakty to potężna siła.”
Samuel spojrzał na ducha.
- Mogę liczyć na poinformowanie, w razie kontaktu z Wami, iż jestem głodny rozmowy z przedstawicielami Białego Domu.
- Oczywiście.
- Dziękuję - druid zamyślił się - gdybyśmy chcieli zawrzeć podobny pakt jak Dom, jaka byłaby opłata?
Duch po raz pierwszy wydał dźwięk wyrażający emocje, zaśmiał się grubym, upiornym głosem.
- Jedna osoba na rok lub pięć osób na dziesięć lat, może być to ta sama osoba pięć razy. Musi być to sygnatariusz paktu.
Samuel wyglądał na zdębiałego. Szybko odzyskał rezon.
- Wygląda, że to wszystko z naszej strony - pytająco spojrzał na azjatkę.
“O co dokładnie chodzi z ta zapłatą?” Akane zapytała w myślach, ale jej spojrzenie sugerowało jakby była gotowa podjąć się… tego czegoś.
“Nawet o tym nie myśl… porozmawiamy po wszystkim. Nie jestem biegły w telepatii.”
Z cichym westchnieniem Akane ukłoniła się duchowi.
- Tak, ode mnie również. Dziękuję, że nam udzieliłeś informacji.
- Z Bogiem - Samuel powiedział do ducha.
Duch odparł im coś po arabsku, zawierającego zwrot “Allah”. Odszedł w ciemność, a biel jego szat zniknęła w mrokach nonej penumbry. Druid wpatrywał się w rękawicę zaciekawiony.
Od razu nie odjął słowa, tylko bez słowa rozciął sobie ponownie dłoń i pokropił królika wypuszczając go z klatki. Azjatka poczuła, iż uczynił nad nim jakąś dobroczynną magyę, może pozwalając przetrwać w lesie domowemu zwierzęciu? Czuła też, że druid sam umacnia rękawicę, już bez rytuałów. Zawsze wzmacnianie było łatwiejsze od osłabienia w większości cywilizowanego świata, z silną barierą między światami.
Samuel westchnął ciężko.
- Co za pojebane gówno…
- Mentor zawsze mnie przestrzegał, że yokai są niebezpieczne… W sumie nie wspomniałeś, o jakiejś prywacie z duchem? - spojrzała na jego dłoń prawie odruchowo do niej sięgając chcąc ją zaleczyć. Powstrzymała się aż nie pozna odpowiedzi.
- Tak, tak - druid odparł szukając w torbie opatrunku w który owijał ranę mówiąc jednocześnie - wysłałem już, nie oczekując odpowiedzi. Po tej pogawędce czuję się po prostu brudny - stwierdził z kwaśną miną.
Dziewczyna zastanawiała co powiedzieć i zrobić. W końcu przystawiła się do niego.
- Nie jesteś w tym sam - powiedziała odsuwając się aby nie przesadzić z czułościami kiedy sytuacja tego nie wymagała.
- To… co dokładnie chciał duch jako zapłatę.
- Chyba widziałaś - Samuel powiedział wspominając co zrobił wiedźmie - sądzę, że byłoby to coś pokrewnego. Czytałem, że oni przyjęli gwałtowność Mahometa… Ale tu chyba bardziej pasowałby gwałt, od ciała do duszy - pokręcił głową.
- Czym w takim razie jest Biały Dom skoro na takie coś się zgadzają? - Akane puściła pytanie nawet niekoniecznie do mężczyzny. - Choć, warto się wyspać. Pozwolisz mi zaleczyć swoją dłoń?
- Właśnie to jest szokujące, wolałbym aby dom nie okazał się Labiryntem… ale dziadki nie są, mimo wszystko, demonami. To sojusznicy Tradycji, znane są opowieści gdy przeprowadzali magów przez pustynię znajdując ich na skraju życia. Z drugiej strony, pewnie śpiących lub przebudzonych nie należących do Tradycji traktowali…
Potrząsnął głową.
- Ofiara z krwi nie ma sensu jeśli trochę nie poboli - uśmiechnął się krzywo - rano nie będzie śladu.
Akane kiwnęła głową akceptując decyzję. Zaczęła iść w stronę samochodu po drodze spojrzała na Samuela.
- To chyba nie jest najlepsze, ale unikam myślenia o tym jakich potworności może się dopuszczać Tradycja, wiesz?
- Bo jeszcze wyjdzie, że Unia nie jest taka zła - Samuel odparł ironicznie - i ma rację likwidując mistyków. Prawda jest zwykle brudna - westchnął znowu.
- Raczej, że trzeba będzie kiedyś stanąć przed decyzją, która będzie ciążyć… trochę jak z wiedźmą.
- To była jedyna, słuszna droga - druid powiedział niespodziewanie - mogliśmy z nią walczyć i przegnać, rysując życie za jej komfort. Nawet gdybym mu jej nie podarował, była uwięziona. Po rozmowie pewnie suksiłby się. Mogę się mylić - dodał po namyśle - intuicje i takie tam bzdury.
- Naprawdę myślisz, że to bzdury?
- Tajemnice druidów - Samuel zaśmiał się przedzierając się z przebudzoną przez las, w kierunku parkingu.
- Dobrze, trzymaj swoje sekrety dla siebie magu - Akane próbowała dalej rozładować napięcie używając żartów cytatów z LOTRA.
Druid chyba nie skojarzył, uśmiechnął się niemrawo.
- Też masz swoje sekrety - stwierdził spokojnie.
- Póki co to się zwyczajnie nie znamy. Wystarczy zapytać jeśli cię coś interesuje - azjatka zauważyła i dała zezwolenie. - Ja póki co… jestem nieco przytłoczona. Jak się odnajdę to pewnie sama zacznę pytać.
Druid wyglądał na nieco speszonego.
- Nie to miałem na myśli. Po prostu każda Tradycja, każda kabała i każdy przebudzony ma swoje ukryte atuty, albo chociaż powinien mieć - wzruszył ramionami niedbale - tak jest dobrze.
- To czasem jest bardzo męczące - Akane powiedziała tak jakby mówiła o czymś konkretnym. - O w mordę.
Dziewczyna uruchomiła telefon dostając wysyp powiadomień i wiadomości… w tym jednej od Patrica.
"Hej. Mam plan, któy wymaga realizacji. Będziemy ekipą kręcącą film/teledysk w egzotycznej akfrykańskiej. Szczegóły dogadam z Mervi. Ogólnie przydzieliłbym role tak. Miss Fujiwara w roli gwiadzy. Samuel w roli reżysera. Mervi jako dźwiękowiec/technik. I ja... kamerzysta i tragarz sprzętu w jednym. Pozwoli mi to przemycić broń w sprzęcie, jak i jako rekwizyty do teledysku. Liczę na pozytywny feedback i konstruktywne uwagi przy następnym wspólnym spotkaniu.

Healy."
Patrzyła chwilę na telefon a potem spojrzała na Samuela.
- Jak się czułbyś w roli reżysera?
- Nie jesteś aby za młoda na porno?
W tym momencie, z niesamowita prędkością dłoń akane krawędzią uderzyła w czoło maga. Nie było to nawet uderzenie, a popularnie coś co można było nazwać “anime chop”. Głośno wypuściła powietrze nosem i pokazała magowi wiadomość na telefonie.
Samuel zrobił głupią minę patrząc na dziewczynę, a po tym na telefon.
- Przepraszam - stwierdził z tak rozbrajającą szczerością, iż Akane mogła się zastanawiać czy za pierwszym razem naprawdę nie żartował.
- Pracuję jako modelka, nawet nie wiesz jak często się znajdują tacy żartownisie. Są też tacy od razu próbują zmacać… nie mówiąc już o fanach - japonka zamknęła oczy robiąc kilka wdechów i wydechów.
- Przepraszam. Poniosło mnie - mruknęła chowając telefon. - Khm… nie mniej co sądzisz o tym pomyśle?
- Nie… wybacz - druid był zakłopotany, nie maskował teraz francuskiego akcentu - czasem tak mam. Gonitwa myśli, to nie tak, że myślałem. Jakby… Jakbyś miała milion myśli na sekundę i raz na jakiś czas palnęła pierwszą z brzegu. Czasem zdarzają się głupoty - odpowiedział wyraźnie speszony.
Tym razem japonka się zawstydziła. Przeklęła w duchu swoja naturę. Chowając twarz za rekawem powiedziała.
- Ja… przyjmuję przeprosiny. Rozumiem, wciąż moja reakcja była… za mocna - kontynuowała ciąg przeprosin.
- Dobra, dobra, o czym my to - Samuel zmienił temat - przykrywa brzmi dobrze, chociaż niepokoi mnie ilość złomu którą muszą targać ze sobą nasi technomanci.
- To brzmi jakby chciał się po prostu przygotować gdyby tam nic nie mógł znaleźć… Chociaż nie przybędziemy od razu na pustkowia. Coś tam powinno się dać znaleźć - Lisica uniosła ramiona w geście niepewności.
- Wiem, wiem - Samuel powiedział niedbale - zdaję sobie z tego sprawę. Zastanawiam się tylko ile z tego będzie gdy los pozbawi ich tych zabawek. Ale jestem dobrej myśli - dodał zapobiegawczo.
- Jak zwykle, wszystko się okaże w swoim czasie. Odwieziesz mnie? Mam nieco dalej miejsce noclegu i od ciebie byłby kawałek drogi.
- Nie, zostawię cię w środku lasu - druid zaśmiał się - jasne.
 
Asderuki jest offline