Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2021, 12:56   #1
Quantum
 
Quantum's Avatar
 
Reputacja: 1 Quantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputację
[Kamienie Zagłady] Ogień w górach (Część I)

KAMIENIE ZAGŁADY
CZĘŚĆ I: OGIEŃ W GÓRACH



13 Sigmarzeit 2516 KI

Kreutzhofen, w którym rozpoczyna się nasza opowieść, było miastem dość ruchliwym i zamożnym. Mieszkańcy żyli tutaj i prowadzili swoje interesy spokojnym rytmem, z dala od społecznych wstrząsów reszty kraju o których słyszało się tutaj w różnych opowieściach. Miastu nie zagrażały żadne potwory, czy zwierzoludzie a nawet jeśli już, to garstka żołnierzy pod dowództwem kapitana Trottela, którzy stacjonowali w Kreutzhofen, potrafiła sobie z nimi poradzić. A do tego, z czym nie potrafili sobie poradzić, albo nie chcieli, wynajmowano chętnych na zarobek awanturników. W ostatnim czasie szczególnie szóstka z nich, zajmująca apartament w jednej z kamienic lokalnego potentata nieruchomości - Josefa Gieriga, zyskała dość sporą rozpoznawalność w miasteczku i okolicach. Mieli na swoim koncie kilka rozwiązanych spraw, w tym między innymi odbicie z rąk porywaczy jedynego syna retmanki Gretchen Erdhaim, Kaspara, za wypuszczenie którego porywacze żądali 500 koron. Vessa, Bardin, Galeb, Zachariasz, Felix i Klaus odnaleźli ukrytą głęboko w lesie starą leśniczówkę, gdzie ośmiu banitów przetrzymywało młodego chłopaka i wyrżnęli wszystkich, sprowadzając Kaspara bezpiecznie do domu. Tym zaskarbili sobie jeszcze większy szacunek mieszkańców Kreutzhofen.

Samo miasto kipiało od różnych plotek i informacji, które bohaterowie mogli usłyszeć, przebywając w gospodach "Pod Czarnym Orłem", lub w nieco lepszym zajeździe "Pod Żeglarzem". Faktem było, że niebezpieczeństwa w Dolinie Yetzin i na Szlaku Mroźnych Kłów ograniczyły handel z Księstwami Granicznymi. Plemiona orków, goblinów i bandy banitów napadały na karawany kupieckie ciągnące w obie strony i nikt nie kwapił się zbytnio, by coś z tym zrobić. Niektórzy rozprawiali przy mocniejszych trunkach o Bestii z Gór Szarych. Miała to być prastara maszkara, na której widok ludzie sobie sami gardła podcinali. Niedawno znaleziono zmasakrowanego jednego z górników i ludzi strach obleciał. Ludzie żyli też bardziej przyziemnymi sprawami, co by chociaż na chwilę nie myśleć o zagrożeniach poza miastem.

Tu i tam słyszało się, że Zachariasz zachodził do Walusi, córki kucharza Josefa Gieriga i ojcu pannicy się to nie widziało. Również Felix posądzany był o romans z Carmen Santiago, tileańską pięknością, która czekała w swoim domu na powrót męża z misji w Tilei. Chociaż nikt twardych dowodów nie miał, słowo po mieście się poniosło. Klaus sporo czasu spędzał w domu Kayi Eishertz, mieszkającej na obrzeżach miasta zielarki, którą mieszkańcy podejrzewali o bycie wiedźmą. Ponoć czarny kot kobiety bardzo lubił łowcę wąpierzy, a ludzie gadali, że zielarka rzuciła na Weghorsta jakieś czary. Jedynie Vessa, Bardin i Galeb nie dawali powodów do żadnych plotek, głównie z jednego powodu - mieszkańcy raczej omijali krasnoludy (zwłaszcza Galeba, którego się bali ze względu na bandaże pokrywające jego twarz), a gdy raz Vessa położyła jednym ciosem dobierającego się do niej przy barze w "Czarnym Orle" syna lokalnego kowala, inni stracili zainteresowanie.

Niemniej, cała szóstka dobrze wkomponowała się w lokalną społeczność i przez wielu byli traktowani jak swoi. Od pewnego czasu roboty żadnej nowej nie mieli, toteż skupiali się na tym, co życie przynosi dnia codziennego, jednak nie mogli odpędzić się od przeczucia, że ktoś ich obserwuje. A to Galeb i Bardin daliby głowę, że ktoś się im przygląda, gdy piją w "Orle", a to Klaus wychodzący od Kayi czuł na sobie czyjeś spojrzenie, a to Vessa i Felix mieli wrażenie, że już ostatnio mijali nieznajomego podobnego z twarzy do nikogo. Kolejnego dnia rano, gdy bohaterowie siedzieli przy śniadaniu, rozległo się glośne pukanie do drzwi ich apartamentu. Otworzył Galeb, a chudy, niezbyt czysto ubrany urwis mający na oko jakieś dziesięć wiosen, na jego widok wcisnął mu szybko w dłoń kawałek pergaminu i zbiegł po schodach, aż się za nim kurzyło.

Krasnolud westchnął tylko ciężko, zamknął drzwi i wrócił do stołu, przy którym siedziała reszta. Rozwinął pergamin i zaczął czytać.
- "Drodzy moi i szanowni. Dużo dobrego słyszałem o waszych umiejętnościach i zasługach dla lokalnej społeczności. Tak się składa, że w potrzebie jestem palącej, by wynająć ludzi zaufanych, znających się na walce i potrafiących być dyskretnymi. Pracę mam dla was, dobrze płatną i oferującą dreszczyk emocji. Jeśli jesteście zainteresowani, będę oczekiwał was o ósmym dzwonie w gospodzie "Pod Żeglarzem". Liczę, że nie odmówicie mi pomocy. Baron Sigfrid von Shtauffen." - zakończył Galeb.
 
Quantum jest offline