Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2021, 20:53   #3
Ayoze
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Trochę się zasiedział w Kreutzhofen, to trzeba było przyznać. Na szczęście czas ten nie został zmarnowany, a wręcz mógłby powiedzieć, że wykorzystał go bardziej, niż odpowiednio. Chociaż przyzwyczajony do działania w pojedynkę, dobrze czuł się w drużynie złożonej z przeróżnych osobowości. A i mieli co robić w miasteczku i okolicach, choć Klaus lubił chadzać swoimi ścieżkami. Niektóre zadania brał tylko na siebie, ale wciągał w nie niektórych członków zespołu - z Vessą pozbyli się porywaczy zwłok z okolicznego cmentarza, a z Felixem i Galebem odwiedzili ruiny starej wieży w Lesie Duchów, gdzie zakończyli marny żywot pewnego nekromanty i kilku jego sługusów, których zdążył zawezwać. Działo się więc całkiem sporo i na nudę na pewno Weghorst nie narzekał.

Jako człowiek, który nie lubił nie wiedzieć, co się w okolicy dzieje, przy okazji sprawdził też pogłoski na temat niejakiej Kayi Eishertz, którą lokalni obgadywali za plecami, mianując w opowieściach wiedźmą. Klaus będąc subtelnym poznał się z kobietą i poczynił swoje śledztwo, które nie przyniosło jednak żadnych dowodów, jakoby Kaya istotnie czarownicą była. Wręcz przeciwnie - zielarka okazała się być ciepłą, sympatyczną osobą o spokojnym usposobieniu i miłości do natury. Weghorst złapał się na tym, że gdy z drużyną nie miał nic poważniejszego do roboty, zachodził zwykle do blondwłosej zielarki i popijał jej ziołowe herbaty. Plotek, które poniosły się po mieście, jakoby Kaya rzuciła na niego jakieś czary nawet nie zamierzał prostować, bo ludzie i tak będą mieć swoją historię, nieważne, czy im coś wyjaśnisz, czy nie.

Pomimo prawie czterdziestki na karku, Klaus trzymał się bardzo dobrze. Był mężczyzną całkiem przystojnym, o zaczesanych do tyłu czarnych włosach i zaroście, o który dbał. Wysoki, szczupły, ale z wyraźnie zarysowanymi mięśniami. Dbał o siebie, bo w fachu, jaki wykonywał nie było marginesu na błędy - od tego, jak był przygotowany i w jakiej formie zależało jego życie. Dlatego nigdy nie przesadzał z alkoholem, a ciało poddawał codziennemu treningowi, dzięki czemu czuł się silnie i pewnie. Na co dzień ubierał się w dobrej jakości ubranie podróżne oraz płaszcz z kapturem, a gdy wyruszali w teren przywdziewał pełną zbroję kolczą. Po mieście poruszał się jedynie z najlepszej jakości mieczem wiszącym przy pasie oraz sztyletem, jednak jego uzbrojenia dopełniała kusza samopowtarzalna oraz zwykła kusza, z której też czasami korzystał (tak samo z sieci, czy arkana). Większość rzeczy noszonych w plecaku leżało teraz w jego pokoju w apartamencie Gieriga, gdzie mieszkali całą bandą.

I akurat tak się złożyło, że gdy pięknego, wiosennego poranka zasiedli do śniadania, ktoś zapukał do drzwi. Galeb postanowił to sprawdzić, co Klausowi było całkiem na rękę, bo zdążył sobie właśnie posmarować kromkę chleba dżemem wiśniowym, który dostał od Kayi dzień wcześniej i już zaczął kosztować.
- Częstujcie się, przyjaciele, dżemem - powiedział do towarzyszy. - Z zapasów lokalnej zielarki, palce lizać.
Galeb pojawił się w końcu z powrotem z jakimś zawiniątkiem w dłoni, która okazała się być listem od jakiegoś barona.
- Słyszeliście coś może o Herr Shtauffenie? - Zapytał, skacząc wzrokiem po twarzach kompanów. - Jeśli nie, to przed pojawieniem się w wyznaczonym miejscu warto by było zasięgnąć języka wśród miejscowych. Może oni coś wiedzą. W każdym razie powinniśmy przyjąć zaproszenie i chociaż sprawdzić, co to za “dyskretna” robota. - Klaus ugryzł niewielki kawałek chleba z dżemem, pozwalając wypowiedzieć się pozostałym. Sam po śniadaniu miał zamiar udać się w miasto i popytać tu i tam o tego barona.
 
Ayoze jest offline