Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2021, 10:13   #4
Gladin
 
Gladin's Avatar
 
Reputacja: 1 Gladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputacjęGladin ma wspaniałą reputację
 Bardin jaki jest, każdy widzi

Bardin, jak sam mawiał, urodę odziedziczył po matce. Był przystojnym krasnoludem, z brązową ułożoną brodą - w rodzinie jego ojca ponoć większość była rudowłosa. Ponoć, bo znał ich głównie ze słyszenia. Kilka razy w życiu odwiedził ich stryj Tladin, krasnolud parający się wojaczką. Poza nim ojciec utrzymywał kontakt z rodem jedynie listownie. Z postury Gladinson nie wyglądał na potężnego wojaka, ale posiadał zadziwiająco dużą siłę. Śmiał się, że to dzięki treningom w przeciąganie liny z ogrem. Pozwalało mu to dźwigać pokaźne ilości ekwipunku, na który składały się narzędzia wszelakie. Specjalna uprząż pozwalała mu na wpięcie do niej i kilofa i łopaty, pił, pilników, łomu, pochodni a nawet drabinki sznurowej. Tę ostatnią wyniósł ze statku bo jak mawiał, wygodniejsze to niż lina do wspinania się. Z widoczną lubością dźwigał też na sobie zbroję płytową.

- Wiecie, - mawiał - po tylu tygodniach na statku miło było założyć porządny kawał blachy na siebie. Na łajbie to co najwyżej skórznię można było wdziać. Cała reszta w razie czego ciągnęła od razu na dno. Spotkałem co prawda takich co woleli mieć na sobie pancerz chroniących ich w walce, godząc się na ryzyko utonięcia. Ich sprawa...

Tak więc Bardin chodzi pobrzękując swym pancerzem, którego przeciętny człowiek pewnie by nawet nie udźwignął.
Jest też niegłupim krasnoludem, jak możnaby oczekiwać po inżynierze. Niestety zupełnie nie potrafi rozmawiać z innymi i zraża ich do siebie zupełnie niechcący. Opowiadał wam historię, jak próbował zapoznać się ze swoją nową załogą Visly. Niziołka Koniczynka, Kwatermistrzyni, na dzień dobry strzeliła mu z liścia biorąc jego miłe słowa za obleśną próbę poderwania jej. No cóż, taki już był. Zrzucał winę na dziedzictwo swego ojca, który też niezbyt dobrze sobie radził w relacjach z innymi

 Śniadanie

- Ha, no i dobrze - skwitował poranną wizytę inżynier. - Coś nowego będzie się dziać - mruknął już częstując się dżemem. - Dobre - dodał mlaskając przy pierwszych kęsach. - Teraz rozumiem, po co tak nadskakujesz tej Kayi - zaśmiał się.

- Robocie trzeba się przyjrzeć, nie ma dwóch zdań. Ale nie zaszkodzi popytać - zgodził się z Klausem. - Dobra, to ja się rozejrzę za tym smykiem, co tu wpadł. Może powie mi coś więcej - pożegnał towarzyszy machnięciem. Zabrał ze sobą jedynie broń i pieniądze, plecak z całym majdanem pozostawiając w pokoju. Zszedł na dół i rozejrzał się za kimś, kto może udzielić mu wskazówek. Jako, że było rano, większość ludzi była w pracy. Udał się więc na most, gdzie niejaki Thomas Schutz pobierał opłaty za przejście.

- Taa... chyba wiem o kogo Ci chodzi - pokiwał głową, opierając się łokciem o barierkę. - To Carlo, jest tu od jakiegoś czasu. Nie powinno być go trudno znaleźć. Wszędzie go pełno. O tej porze pewnie jest na przystani gdzieś tam - machnął ręką wskazując kierunek. - A jeżeli tam go nie znajdziesz, to nocuje w Domu Artystów.

Bardin zapytał jeszcze strażnika o samego Shtauffena, po czym udał się w stronę przystani. Faktycznie, poszukiwany przez niego smyk kręcił się tam, zagadując kupców. Gladinson podszedł do niego.
- Słuchaj mały, ty przyniosłeś nam dzisiaj list of Shtauffena? - rozpoczął z wrodzoną sobie subtelnością. Opowiedz mi co wiesz o nim[/i] - dodał wyciągając srebrną monetę z zanadrza. Liczył na to, że moneta nadrobi jego braki w umiejętności przekonywania.

- A signore khazad dobrze trafił - mały tileańczyk wyszczerzył się w uśmiechu szybko chwytając monetę. Bardin nie planował przekazać mu jej tak szybko, ale chłopak okazał się zręczniejszy. - Sporo wiem, a czego nie wiem, to się dowiem. Signore z towarzyszami tu znani w okolicy są. Signore szuka dyskretnego i bystrego człowieka do załatwienia problemi? Jestem Carlo i chętnie dla signore będę pracował. Też nie jestem tutejszy. Biegle znam tileański, potrafię cicho chodzić i chować się tak, żeby nikt mnie nie zauważył, potrafię dostrzec to, czego inni nie widzą i znaleźć to, co ukryte, wiem jak znaleźć pułapki, mam zręczne dłonie, umiem słuchać co w trawie piszczy, umiem przekonująco mówić, znam się na wartości różnych przedmiotów, umiem udawać inne osoby, jestem dyskretny, umiem liczyć do trzydziestu…

Bardin przerwał mu ten potok słów machając rękoma.
- Dość, dość! Ja chcę tylko dowiedzieć się czegoś o tym Shtauffenie.
 
Gladin jest offline