Klaus uniósł brew na słowa Bardina.
- No przecie pod urokiem jej czarów jestem, to i nie mam wyboru - odparł wesoło krasnoludowi. - I może jednak nie jedzcie, bo i was zaczaruje. Nigdy nie wiadomo, czego tam dorzuciła, wiedźma paskudna. - Zakończył ironicznie.
Gdy pojawiła się Vessa i dorzuciła swoje, odpowiedział:
- Zwykle nie jem takich specyfików, ale obiecałem Kayi, że spróbuję i powiem, co sądzę, jak ją znowu odwiedzę. A co do strzały w kolanie, to tak się może zdarzyć i bez jedzenia słodkości. Ale że kompanów mam takich, co mnie w potrzebie nie zostawią, to się tym nie martwię na zapas. Jeśli chodzi o spotkanie z baronem, to ja przed wieczorem raczej będę w domu, więc jak któreś z was się pojawi, to pójdziemy razem. Po śniadaniu popytam o Shtauffena w “Orle”, więc możemy wyjść wspólnie, Vesso, bo gospoda jest po drodze do kuźni.
Było jeszcze wcześnie, więc nie spieszył się z jedzeniem. I tak, jeśli ktoś posiadał jakieś informacje na temat barona, to się czegoś do wieczora dowiedzą.