Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2021, 14:28   #7
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Jak będziecie rozpytywać o barona to przynajmniej nie róbcie tego tak by cała okolica wiedziała że jesteście nim zainteresowani. - rzekł oschle Galeb - Jeżeli już próbujemy wykazać się dyskrecją.

Bandaże na twarzy Kowala Run poruszały się na wspomnienie o miejscowym kowalu. Galeb cieszył się że ma tą osłonę na twarzy gdyż łatwiej mu było ukryć grymas irytacji. Przegnało go spróbowanie dżemu od zielarki za który podziękował solidnym skinieniem głową - wyraźnym znakiem aprobaty z jego strony.

W słowach i myśli był biegły jak mało kto lecz wciąż gdzieś pod tą zasłoną mądrości i stateczności kipiał gniew - jakaś dawna uraza, może? Trudno było powiedzieć. Nie dzielił się tym za bardzo z towarzyszami. Przy bajdurzenia o dawnych czasach i przygodach zwykle przywoływał swoje dość ponure doświadczenia - oblężenie Karak Azul, walki z zielonoskórymi i skavenami, podróż przez Złoziemie, szarpaniny z człeczą szlachtą. Zawsze mówił to wszystko ponurym głosem jakby cytował Księgę Uraz.

Raz gdy napił się trochę bardziej wspomniał że urodził się w Barak Varn ale szkolił się na Przełęczy Czarnego Ognia. Jego ojciec był cenionym piwowarem pobierającym nauki u samego Josefa Bugmana, on jednak pomimo bycia pierworodnym poszedł na termin do Rhunkarakiego.

W trakcie przygód wykazał się... wyjątkowym pragmatyzmem jak na krasnoluda z gór. Nie nosił pełnej zbroi płytowej, tylko skórznię i pancerne płyty czernione pastą którą sporządzał z ogniskowego popiołu. Na szlaku i w dziczy zdawał się czuć lepiej niż w miastach, doskonale nawigował, a i potrafił wznieść solidne obozowisko tylko z pomocą saperskiej łopatki, którą z resztą potrafił też elegancko przywalić w czyjś łeb.

Z powodu oparzeń na twarzy nie miał brody (z resztą poparzone miał też dłonie), dość szczupłej sylwetki (jak na krasnoluda) i sporego wzrostu (jak na krasnoluda) można było go pomylić z człowiekiem, choć patrząc na jego krzepę i dźwigany plecak jasnym stawało się że nie należy do człeczej rasy. Zestaw narzędzi, antałek piwa, lina i wielki, solidnie wypchany plecak pomimo którego Galeb maszerował raźniej niż nie jeden człek dawał jasno do rozumienia że jest obdarzony typową dla krasnoludów kondycją.
Czasem zdarzało mu się ściągać bandaże. Głównie do mycia się, albo gdy bardzo się zabrudziły. Starał się oszczędzać widoku pobliźnionej przez alchemiczny ogień skóry towarzyszom, gdy jednak nie było rady nie krępował się by popsuć niektórym dzień tym widokiem. Higiena była dla niego bardzo ważna - w życiu przeżył już parę medycznych zabiegów, wolał nie mieć problemów z zakażeniami lub infekcjami.

Gdy przybył do Kreutzhofen i związał swój los z resztą bandy wybywał chętnie na przygody i wyprawy, a zarobione pieniądze przeznaczał na materiały i wynajem kuźni. Pracy kowala nie komentował w żaden sposób, ani tego ile życzył sobie za wynajem części warsztatu. Skupiony na doskonaleniu swojego rzemiosła Galeb za runiarstwo brał się tylko wtedy gdy nikogo nie było w pobliżu, choć czasem przy towarzyszach odnawiał runy na swoim pancerzu i broni.
Tej ostatniej miał kilka sztuk - młot bojowy z tajemniczego stopu własnej receptury, który momentalnie potrafił zająć się ogniem i rozgrzać do czerwoności. Zakrzywiony miecz, podobny do szabli, choć krótszy i bardziej masywny, dobry do walki w ciasnocie. Solidny nóż myśliwski dobry do oprawiania zwierzyny. Wspomniana łopatka o zaostrzonej krawędzi która dublowała też za siekierę. No i kusza z bełtami z kutej stali, choć po nią Galeb sięgać nie lubił, bo w walce na odległość nie był utalentowany.
Ostatnią sztuką wyposażenia była tarcza, lekka metalowa, którą zdobiła runa w kształcie dzbana. Podobny znak znajdował się na hełmie noszonym przez Runiarza. Znak jego klanu. Klanu Kamiennego Dzbana.

Gdy zjadł śniadanie, rozłożył pałatkę, a na niej swoje rzeczy. Wyjął drewniane pudełeczko z pastą, buteleczkę z olejem i zaczął nasmarowywać sprzączki, blachy, broń i tak dalej. Ostrza przejechał osełką. Pomniejsze runy zużyte w trakcie ostatniej wyprawy odnowił mrucząc tajemne krasnoludzkie zaklęcia. Potem wszystko spakował do plecaka, poprzytraczał co trzeba, tak by nazajutrz rano móc po prostu wstać, to wszystko założyć na grzbiet i ruszyć na szlak czy gdzie tam będzie potrzeba. Wolał to wszystko zrobić dzisiaj, by móc dłużej pospać.

Dopiero na porę obiadową poszedł na miasto zobaczyć czy nie spotka któregoś z towarzyszy w karczmie i czy nie byłoby okazji napić się piwa.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 20-02-2021 o 15:52.
Stalowy jest offline