Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-02-2021, 20:29   #8
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Oczywiście Zachariasza nie było w gospodzie kiedy zjawił się posłaniec. Tak naprawdę minął się z nim na schodach, kiedy chłopak pędem wybiegł z pokoju po dostarczeniu listu. Niziołek podrapał się po głowie, jeszcze bardziej czochrając swoje nieprzystrzyżone, długie i skołtunione włosy zastanawiając się gdzie chłopaczyna tak leci. Potem pogwizdując na skoczną nutę Panieneczek od gąseczek wspiął się na piętro i wszedł do pokoju, akurat wtedy gdy Galeb kończył czytać list.

- Ahoj – zakrzyknął radośnie na powitanie, cisnął w kąt kapelusz i burozielony płaszcz, odsłaniając znajdujący się pod nim jaskrawozielony kubrak ze złotymi guzami i wystającą spod niego czerwoną koszulę. Na nogach miał niepasujące do góry ubioru obcisłe spodnie w wiśniowo-seledynowe pasy, podtrzymywane przez szeroki, tkany pas, który jak już niejednokrotnie opowiadał, był elfiej roboty. – Piękny dzionek dzisiaj, nieprawdaż? – zaszczebiotał z charakterystycznym dla niziołków z Krainy Zgromadenia śpiewnym akcentem. – Cóż to za sprawa? – spytał krasnoluda wskazując palcem na list i nie czekając na odpowiedź, zajął się konsumpcją dżemu. – Viborne – mlasnął, oblizując palce. – Musicie wiedzieć, że najlepsze konfitury robił niejaki Vaclav Vlażka z Barnoubic, a tak dobre były, że kiedy trafiły na stół Jaśnie Pana von Grochau, to ów sprowadził Vaclava do siebie na zamek do Hopfenhauptdorfu i nie chciał za nic puścić. Baron von Locha und Bouerben, powinowaty księcia Tassenicka, któren też miłośnikiem owych konfitur był od pierwszej łyżeczki, gdy się zwiedział, że Vlażka w niewoli siedzi zbrojnych wyszykował i najechał na ziemie Grochaua, sromotnie go pokonując i jeńca oswobodzając. Owe żołnierskie podchody noszą miano Konfiturowej Wojenki i niejeden o niej słyszał. Wy pewnie też, a?

- No, ale do tematu. Cóż to za sprawa? Nie pytałem? Bo jakem tu wlaził, jakiś chłopak zbiegał, pomyślałem złodziej. A taką historię miał pan Junz z Wergsdorfa…
- Zachariasz umilkł pod spojrzeniami kompanów i wysłuchał treści listu. – Nie ma się co divit. Bierem tą robotę, co? Bo widzicie, sprawa ma się tak… - zaczerwienił się nieco na ogorzałym, wcale nie pucułowatym licu. Podrapał po potylicy, co sugerowało, że ma jakiś problem. – Walusia… znaczy się panna Brancikówna, córka kucharza Brancika co mi jest przychylna… Jeno jej tatko nie jest… No co tu dużo pravit. Trzeba by mnie się ukryć, zniknąć na jakiś czas, bom miał przygodę podobną do tej, która się pewnemu Tadeusowi Hopplenowi przydarzyła w miasteczku Jorstburg w Talabeklandzie. Chodził on do pana radcy Oldenburga za ręką uroczej Aldigardy, ale ojciec był nieugięty i innego chłopa miał dla córki. A ona przychylna młodemu Tadziowi była, bo chłopak był zaradny i gładki na licu. I tak im jakoś się zeszło, że nagusieńcy na stryszku baraszkowali i miłosnym zapasom się oddawali, a tatko miał być w podróży, ale nie był! Nakrył ich, moi drodzy, że tak powiem in fragranti – Zachariasz obdarował towarzyszy szerokim uśmiechem. – A Tadzio jak zmykał z gołym dupskiem przez okno i po dachach, to aż się kurzyło. Potem Oldenburg śledczych wynajął, hycli i rakarzy, żeby Hoppelna ująć, że mu niby córkę zbałamucił i zbrzuchacił. No i dorwał… A ja dorwany być nie chcę, rozumitie pratele? A dżem doskonały. To od tej Twojej lubej, Weghorst?
 
xeper jest offline