Chociaż w Kreutzhofen Felix bawił juz od jakiegoś czasu, całkiem nawet długiego, to stale jednak nie czuł się to jak w domu. Nie mówiąc już o tym, że pogoda w Imperium nijak nie miała się do klimatu słonecznej Estalii, a wina były jakości - delikatnie mówiąc - miernej, to na dodatek swobody w tym miasteczku nie było za grosz. Nie można było odwiedzić urodziwej niewiasty, by nie narobiły się ploty... których Felix ani nie potwierdzał, ani nie zaprzeczał - wiedział, że cokolwiek by rzekł, to mieszkańcy miasteczka i tak wiedzieliby swoje.
Prawdę mówiąc nawet swoim kompanom nie zdradził, jak wyglądały sprawy między nim, wartą grzechu Carmen.
* * *
Felix jest dość wysokim, stosunkowo szczupłym mężczyzną. Niebieskie oczy spokojnie spoglądają na świat z opalonej twarzy, ozdobionej starannie utrzymanym zarostem. Twarzy może nieco zbyt poważnej, jak na młody jeszcze wiek Felixa.
Ubrany jest strój bardzo dobrej jakości, w różnych odcieniach brązu - jasna koszula, ciemnobrązowe spodnie, wysokie, skórzane buty do kolan, o wywijanych cholewach. Brązowa skórzana kurtka wykonana jest z dobrze wyprawionej skóry jakiegoś jaszczura, którego ponoć własnoręcznie ubił w Górach Szarych.
Nie rozstaje się z rapierem i dwoma pistoletami.
* * *
- Faktycznie, świetny dżem - powiedział, z uznaniem kiwając głową. - Ma kobieta talent - przyznał.
- A co do barona... - Zamyślił się na chwilę. - Może mieć dla nas ciekawą robotę, ale faktycznie warto by się czegoś wywiedzieć o naszym potencjalnym zleceniodawcy. Po co mamy się wpakować coś podejrzanego. Ale dyskretne wypytywanie? To małe miasteczko. Kichniesz, a po paru chwilach na drugim końcu będą wiedzieć, że masz katar.
- Trzeba wypytać dobrych znajomych - dodał. - Ale w sumie to dziwne, że nikt nigdy nie wspomniał tego miana.
Sam miał zamiar odwiedzić Carmen. Kobiety często wiedziały dużo więcej, niż się tego spodziewali mężczyźni.