++++Bardin++++ - No i ja bym opowiedział, signore khazad, ale ten pan wielmożny zakazał mi mówić cokolwiek… - Carlo przejechał palcem wskazującym po ustach, po czym udawał, że zamyka niewidzialną kłódkę na klucz i chowa go do kieszeni. Drugą dłoń wyciągnął w kierunku krasnoluda i potarł kciukiem o palec wskazujący, domagając się kolejnej monety. Bardin musiał przyznać, że chłopak umiał dbać o swoje. Pewnie w innych okolicznościach pogoniłby małego, ale teraz potrzebował informacji. Wręczył więc tileańczykowi kilka miedziaków.
Carlo schował szybko pieniądze do kieszeni i niewidzialnym kluczem otworzył równie niewidzialną kłódkę na ustach.
- To jest bogaty pan, z czterema ochroniarzami chodzi. Wielkie one, boję się ich. On z Księstw Granicznych jest, szczodry signore. Tak przynajmniej usłyszałem, jak rozmawiał z tymi ochroniarzami. Ja chciałem pożyczyć od niego trochę grosza, ale tak, żeby się nie dowiedział, ale jeden z ochroniarzy mnie złapał i dupsko złoił. A ten signore baron powiedział, że mogę mu się przydać. No i kazał mi przynieść ten papier do was. On się zatrzymał w jednym z domów signore Gieriga, niedaleko Domu Artystów. Tam jeszcze ktoś jest, ale nie widziałem dobrze. A teraz muszę już iść i donieść, że dostarczyłem papier, bo ci ochroniarze to powiedzieli, że mi nogi z dupy powyrywają, jak nie wrócę przed południem. Ale jakby coś było poczeba, to pamiętaj o mnie, signore khazad. Mnie łatwo na przystani znaleźć. Jak żem mówił, umiem słuchać co w trawie piszczy i mam lepkie… eee… znaczy zręczne rence.
Uśmiechnął się łobuzersko do inżyniera i rzucił biegiem, znikając w wąskiej alejce nieopodal.
+++Vessa+++
Klaus towarzyszył jej w drodze do kuźni i rozdzielili się, gdy na horyzoncie pojawiła się gospoda “Pod Czarnym Orłem”. Najemniczka odebrała swój pięknie wykonany miecz z kuźni i robiąc zakupy w centrum miasteczka wypytywała kupców o barona von Schtauffena, jednak żaden z nich nie był w stanie niczego ciekawego jej powiedzieć. Ale przynajmniej zakupy jej się udały.
+++Klaus+++
Wyszedł z domu wraz z Vessą i rozdzielili się, gdy na horyzoncie pojawiła się gospoda “Pod Czarnym Orłem”. W środku jak zwykle większość stolików była zajęta, ale jeden ze stołków przy szynku był wolny, więc Weghorst podszedł tam i rozpytał stojącego za kontuarem właściciela karczmy, Johana Silbera o tajemniczego barona. Johan wiedział tylko tyle, że mężczyzna wygląda na majętnego i był raz w gospodzie w towarzystwie czterech rosłych ochroniarzy. Podobno wypytywali o zaufanych ludzi do wynajęcia.
+++Felix+++
Po śniadaniu postanowił odwiedzić Carmen, co też uczynił. Piękna, czarnowłosa kobieta o śniadej cerze nie wiedziała nic na temat barona von Schtauffena, ale zwadźca nie mógł uznać czasu, jak u niej spędził za zmarnowany, gdyż Freulein Santiago od razu zaciągnęła go do sypialni, gdzie spędzili kilka przyjemnych chwil. Przy objęciach i pocałunkach kobiety, baron von Schtauffen przestał być już ważnym tematem. Przynajmniej tymczasowo.
+++Wszyscy+++
W apartamencie łapali się w różnych odstępach czasu, ale udało im się ustalić co nieco, dzieląc się wiedzą z każdym z towarzyszy. Tak więc baron von Schtauffen prawdopodobnie pochodził z Księstw Granicznych, był majętny i szukał odpowiednich ludzi do wynajęcia, choć do jakiej sprawy, z tym się nie wyświetlał. Bohaterowie poczekali więc, aż nadejdzie pora spotkania i wspólnie, lub jedynie w swoim towarzystwie, udali się do zajazdu “Pod Żeglarzem”.
Gospoda znana była w mieście jako ta z nieco wyższej półki, w której zatrzymywali się przejezdni kupcy czy szlachta. Prowadzona była przez Ralfa Grossa, którego rodzina żyła w Kreutzhofen od trzech stuleci. Posiłki serwowała jego żona Ewa i trzeba było przyznać, że na gotowaniu znała się jak mało kto. Główna sala zawsze była wysprzątana, w powietrzu unosił się zapach gotowanych potraw, a porządku strzegł emerytowany żołnierz, Gaspard Reinier. Lokal cieszył się renomą spokojnego miejsca, w którym nikomu nic złego bez powodu się nie stanie. Nie dziwiło więc, że baron wybrał to miejsce na spotkanie.
Ledwo bohaterowie pojawili się w środku, brat Rolfa, Borys, który pracował tu wieczorami jako barman, od razu pokierował ich do alkowy w rogu sali, gdzie przy dwóch złączonych ze sobą stołach, na których znajdował się dzban z winem i kilka kielichów, siedziało już pięciu ludzi. Jeden z nich wyróżniał się bogatym, zielono-białym strojem, kilkoma złotymi sygnetami na palcach i zadbanymi bokobrodami na jego
pulchnej twarzy. Po jego obu stronach znajdowało się czterech wielkich chłopów o twarzach morderców, odzianych w skórznie i kolczugi. Wszyscy byli przy mieczach. Unieśli się nieco z siedzisk, gdy bohaterowie pojawili się w alkowie, ale jowialny mężczyzna gestem dłoni nakazał im usiąść.
- A więc jednak się zdecydowaliście. Świetnie, świetnie. - powiedział, zacierając pulchne dłonie. -
Nazywam się baron Sigfrid von Schtauffen, siadajcie proszę, to wino dla was. Na rozluźnienie. Wziąłem najlepsze, jakie tutaj polecono.
Gdy zajęli miejsca, kontynuował.
- To zaszczyt was w końcu poznać. Wiele o was słyszałem. - Oczy mu się świeciły. -
Jak już wiecie, propozycję pracy mam. Bardzo tajną, bardzo dobrze płatną. Dla odpowiednich ludzi, a takimi się wydajecie. Do rzeczy jednak, bo czas nagli. Jestem wysłannikiem z Vidovdanu, jednego z królestw Księstw Granicznych. Maximilian, następca tronu, studiował potajemnie na uniwersytecie nulneńskim, ale w tym czasie jego młodszy brat, Henning, wspomagany przez sąsiadującą z Vidovdanem Styrację, właśnie uzurpował sobie tron. Dlatego ważne jest, żeby prawowity spadkobierca wrócił od razu do domu. Zabraliśmy Maximiliana z Nuln jak najszybciej, ale jego brat dowiedział się o tej misji i ze swoich źródeł wiem, że wysłał swoje oddziały, by nie dopuściły, aby Maximilian dotarł do Vidovdanu.
Pstryknął palcami, a siedzący po prawo ochroniarz wyciągnął z plecaka złożony na cztery pergamin, który okazał się być mapą Księstw Granicznych. Baron rozłożył ją na stole.
- Spróbujemy wyprowadzić ewentualnych zabójców w pole - powiedział. -
Ja ze swoimi ludźmi i fałszywym, ucharakteryzowanym na Maximiliana księciem udamy się główną drogą, na południe, przez Przełęcz Czarnego Ognia. Wy, jako ochroniarze prawdziwego księcia Maximiliana, ruszycie Szlakiem Mroźnych Kłów i w dół Doliny Yetzin. Droga jest niebezpieczniejsza, ale mniejsze prawdopodobieństwo, że oddziały Henninga ruszyłyby tędy - nie braliby pod uwagę, że moglibyśmy narażać księcia. Gdy miniecie granicę, spotkamy się na skrzyżowaniu drogi Kypryjskiej, gdzie przebiega rzeka Trebecz. Wszystko macie zaznaczone na mapie.
Odwrócił ją w waszą stronę.
- Daję sto koron na głowę, drugie tyle, jeśli uda wam się przewieźć Maximiliana przez granicę i spotkać się z nami w wyznaczonym miejscu. Przyjedziemy po niego z większymi siłami, by mógł bezpiecznie dotrzeć do domu - powiedział, upijając wina z pucharka. -
Oprócz pieniędzy zapewnię wam konie i kuce, jeśli nie macie własnych. Jak będzie? Mogę na was liczyć? Jakieś pytania?