Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2021, 12:29   #10
Quantum
 
Quantum's Avatar
 
Reputacja: 1 Quantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputację
++++Bardin++++

- No i ja bym opowiedział, signore khazad, ale ten pan wielmożny zakazał mi mówić cokolwiek… - Carlo przejechał palcem wskazującym po ustach, po czym udawał, że zamyka niewidzialną kłódkę na klucz i chowa go do kieszeni. Drugą dłoń wyciągnął w kierunku krasnoluda i potarł kciukiem o palec wskazujący, domagając się kolejnej monety. Bardin musiał przyznać, że chłopak umiał dbać o swoje. Pewnie w innych okolicznościach pogoniłby małego, ale teraz potrzebował informacji. Wręczył więc tileańczykowi kilka miedziaków.

Carlo schował szybko pieniądze do kieszeni i niewidzialnym kluczem otworzył równie niewidzialną kłódkę na ustach.
- To jest bogaty pan, z czterema ochroniarzami chodzi. Wielkie one, boję się ich. On z Księstw Granicznych jest, szczodry signore. Tak przynajmniej usłyszałem, jak rozmawiał z tymi ochroniarzami. Ja chciałem pożyczyć od niego trochę grosza, ale tak, żeby się nie dowiedział, ale jeden z ochroniarzy mnie złapał i dupsko złoił. A ten signore baron powiedział, że mogę mu się przydać. No i kazał mi przynieść ten papier do was. On się zatrzymał w jednym z domów signore Gieriga, niedaleko Domu Artystów. Tam jeszcze ktoś jest, ale nie widziałem dobrze. A teraz muszę już iść i donieść, że dostarczyłem papier, bo ci ochroniarze to powiedzieli, że mi nogi z dupy powyrywają, jak nie wrócę przed południem. Ale jakby coś było poczeba, to pamiętaj o mnie, signore khazad. Mnie łatwo na przystani znaleźć. Jak żem mówił, umiem słuchać co w trawie piszczy i mam lepkie… eee… znaczy zręczne rence.

Uśmiechnął się łobuzersko do inżyniera i rzucił biegiem, znikając w wąskiej alejce nieopodal.

+++Vessa+++

Klaus towarzyszył jej w drodze do kuźni i rozdzielili się, gdy na horyzoncie pojawiła się gospoda “Pod Czarnym Orłem”. Najemniczka odebrała swój pięknie wykonany miecz z kuźni i robiąc zakupy w centrum miasteczka wypytywała kupców o barona von Schtauffena, jednak żaden z nich nie był w stanie niczego ciekawego jej powiedzieć. Ale przynajmniej zakupy jej się udały.

+++Klaus+++

Wyszedł z domu wraz z Vessą i rozdzielili się, gdy na horyzoncie pojawiła się gospoda “Pod Czarnym Orłem”. W środku jak zwykle większość stolików była zajęta, ale jeden ze stołków przy szynku był wolny, więc Weghorst podszedł tam i rozpytał stojącego za kontuarem właściciela karczmy, Johana Silbera o tajemniczego barona. Johan wiedział tylko tyle, że mężczyzna wygląda na majętnego i był raz w gospodzie w towarzystwie czterech rosłych ochroniarzy. Podobno wypytywali o zaufanych ludzi do wynajęcia.

+++Felix+++

Po śniadaniu postanowił odwiedzić Carmen, co też uczynił. Piękna, czarnowłosa kobieta o śniadej cerze nie wiedziała nic na temat barona von Schtauffena, ale zwadźca nie mógł uznać czasu, jak u niej spędził za zmarnowany, gdyż Freulein Santiago od razu zaciągnęła go do sypialni, gdzie spędzili kilka przyjemnych chwil. Przy objęciach i pocałunkach kobiety, baron von Schtauffen przestał być już ważnym tematem. Przynajmniej tymczasowo.

+++Wszyscy+++

W apartamencie łapali się w różnych odstępach czasu, ale udało im się ustalić co nieco, dzieląc się wiedzą z każdym z towarzyszy. Tak więc baron von Schtauffen prawdopodobnie pochodził z Księstw Granicznych, był majętny i szukał odpowiednich ludzi do wynajęcia, choć do jakiej sprawy, z tym się nie wyświetlał. Bohaterowie poczekali więc, aż nadejdzie pora spotkania i wspólnie, lub jedynie w swoim towarzystwie, udali się do zajazdu “Pod Żeglarzem”.


Gospoda znana była w mieście jako ta z nieco wyższej półki, w której zatrzymywali się przejezdni kupcy czy szlachta. Prowadzona była przez Ralfa Grossa, którego rodzina żyła w Kreutzhofen od trzech stuleci. Posiłki serwowała jego żona Ewa i trzeba było przyznać, że na gotowaniu znała się jak mało kto. Główna sala zawsze była wysprzątana, w powietrzu unosił się zapach gotowanych potraw, a porządku strzegł emerytowany żołnierz, Gaspard Reinier. Lokal cieszył się renomą spokojnego miejsca, w którym nikomu nic złego bez powodu się nie stanie. Nie dziwiło więc, że baron wybrał to miejsce na spotkanie.

Ledwo bohaterowie pojawili się w środku, brat Rolfa, Borys, który pracował tu wieczorami jako barman, od razu pokierował ich do alkowy w rogu sali, gdzie przy dwóch złączonych ze sobą stołach, na których znajdował się dzban z winem i kilka kielichów, siedziało już pięciu ludzi. Jeden z nich wyróżniał się bogatym, zielono-białym strojem, kilkoma złotymi sygnetami na palcach i zadbanymi bokobrodami na jego pulchnej twarzy. Po jego obu stronach znajdowało się czterech wielkich chłopów o twarzach morderców, odzianych w skórznie i kolczugi. Wszyscy byli przy mieczach. Unieśli się nieco z siedzisk, gdy bohaterowie pojawili się w alkowie, ale jowialny mężczyzna gestem dłoni nakazał im usiąść.

- A więc jednak się zdecydowaliście. Świetnie, świetnie. - powiedział, zacierając pulchne dłonie. - Nazywam się baron Sigfrid von Schtauffen, siadajcie proszę, to wino dla was. Na rozluźnienie. Wziąłem najlepsze, jakie tutaj polecono.
Gdy zajęli miejsca, kontynuował.
- To zaszczyt was w końcu poznać. Wiele o was słyszałem. - Oczy mu się świeciły. - Jak już wiecie, propozycję pracy mam. Bardzo tajną, bardzo dobrze płatną. Dla odpowiednich ludzi, a takimi się wydajecie. Do rzeczy jednak, bo czas nagli. Jestem wysłannikiem z Vidovdanu, jednego z królestw Księstw Granicznych. Maximilian, następca tronu, studiował potajemnie na uniwersytecie nulneńskim, ale w tym czasie jego młodszy brat, Henning, wspomagany przez sąsiadującą z Vidovdanem Styrację, właśnie uzurpował sobie tron. Dlatego ważne jest, żeby prawowity spadkobierca wrócił od razu do domu. Zabraliśmy Maximiliana z Nuln jak najszybciej, ale jego brat dowiedział się o tej misji i ze swoich źródeł wiem, że wysłał swoje oddziały, by nie dopuściły, aby Maximilian dotarł do Vidovdanu.

Pstryknął palcami, a siedzący po prawo ochroniarz wyciągnął z plecaka złożony na cztery pergamin, który okazał się być mapą Księstw Granicznych. Baron rozłożył ją na stole.
- Spróbujemy wyprowadzić ewentualnych zabójców w pole - powiedział. - Ja ze swoimi ludźmi i fałszywym, ucharakteryzowanym na Maximiliana księciem udamy się główną drogą, na południe, przez Przełęcz Czarnego Ognia. Wy, jako ochroniarze prawdziwego księcia Maximiliana, ruszycie Szlakiem Mroźnych Kłów i w dół Doliny Yetzin. Droga jest niebezpieczniejsza, ale mniejsze prawdopodobieństwo, że oddziały Henninga ruszyłyby tędy - nie braliby pod uwagę, że moglibyśmy narażać księcia. Gdy miniecie granicę, spotkamy się na skrzyżowaniu drogi Kypryjskiej, gdzie przebiega rzeka Trebecz. Wszystko macie zaznaczone na mapie.

Odwrócił ją w waszą stronę.


- Daję sto koron na głowę, drugie tyle, jeśli uda wam się przewieźć Maximiliana przez granicę i spotkać się z nami w wyznaczonym miejscu. Przyjedziemy po niego z większymi siłami, by mógł bezpiecznie dotrzeć do domu - powiedział, upijając wina z pucharka. - Oprócz pieniędzy zapewnię wam konie i kuce, jeśli nie macie własnych. Jak będzie? Mogę na was liczyć? Jakieś pytania?
 
Quantum jest offline