Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2021, 16:52   #10
Johan Watherman
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Sen nie był łaskawy dla Irlandczyka. Sam nie wiedział czy to alkoholowe nudności (które zwykle mu się nie zdarzały, jego organizm reagował w inny sposób) czy też nawarstwienie nowych wrażeń i problemów. Nie mógł się dobrze wyspać.
Jakby tego było mało, w środku nocy miał gościa. Trudno było mu ustalić czy to sen, czy jawa, albo - jak zwykle było to z pełnymi manifestacjami avatara - coś pomiędzy. Od smutnej rzeczywistości odróżniało to klarowność myśli i czystość organizmu Patricka, efekty upojenia na chwilę się zatrzymały.
Chyba wolałby aby tak nie było, gdy za chwilę uderzą z pełną mocą.
- Jestem pragmatykiem - gonomi wynalazca powiedział srogo, dziwnie srogo jak na siebie siedząc na fotelu - nie lubię komplikować spraw. Zasiedziałeś się w jednej pozie, w jednej formie. Zatem mam obowiązek podać ci dłoń - uśmiechnął się tajemniczo.
- Bym się kłócił z tym stwierdzeniem. Nie zasiedziałem… ganiam po Europie z przestrzelonym kolanem. - odparł ironicznie i żartobliwie Healy.- A i moja forma się ruszyła, nawet jeśli to był upadek.
- Nie - gnom pokręcił głową - duch ci krzepnia. Jak maszyna którą ktoś wykonał perfekcyjnie, raz na jakiś czas oliwi, i ona działa, działa i działa za każdym razem tak samo.
Gnom wnikliwie patrzył na Patricka. Technomanta poniekąd rozumiał już podejście swojego avatara. On był wynalazcą z wielkich liter majsterkowiczem i nieustannym grzebaczem w trybach wszechrzeczy. Nigdy nie był zadowolony z kreacji, zawsze poprawiał, zmieniał, przeprojektował, znowu dodawał i odejmował moduły.
- Będzie miał okazję do rozruszenia. Bo mam wrażenie, że za tą misją ciągnie się smrodek.- westchnął w odpowiedzi i zaśmiał się.- I czuję się jak jednooki król ślepców. A ty jak chcesz mi tego ducha rozruszać?
- Najlepszą, bo najprostszą, metodą. Otworzę pewne drzwi. Zabiorę ci serce… Chociaż i tak dużo go straciłeś - gnom powiedział jakoś smutno - i będziesz musiał je znaleźć.
Coś groźnego brzmiało w słowach wynalazcy. Patrick poczuł ciarki na plecach.
- Nie będziesz taki sprawny fizycznie jak dawniej - gnom powiedział uważnie - będziesz musiał spojrzeć na świat z innej perspektywy. I jeszcze coś - avatar podniósł palec ku górze we władczym geście - te drzwi otwierają się tylko dlatego, że jest trudno. Jeśli odrzucisz tą propozycję gnij, syp się, krzepnąć w bezduszny automat. Ponowię ją dopiero gdy będzie trudno. Nie licz na lepsze czasy.
“Jak tu nie kochać awatara… wredoty” westchnął w myślach Healy zapominając że gnom i tak je usłyszy. Był wszak ich częścią. Był nim.
- Co to znaczy… dużo serca już straciłem? - zapytał Irlandczyk.
Gnom uśmiechnął się pod nosem.
- Nie lubię gadać po próżnicy. Sam zobaczysz.
- Dobra. Wolę tę twoją próbę, niżbyś mi miał marudzić przez następne miesiące jaką to szansę zaprzepaściłem. - stwierdził dramatycznym tonem mężczyzna.
- Dobrze - gnom uśmiechnął się.
Patrick poczuł ból w okolicach klatki piersiowej. Zakręciło mu w głowie Gnom ściskał coś w powietrzu.
- To jest to…
Avatar pauzował, jakby dając Patrickowi szansę na rezygnację. Syn eteru poczuł się sto razy gorzej niż na kacu. Kręciło się mu w głowie, a ręce ledwo zaciskały palce. Dopiero po chwili odzyskał koordynację, lecz nie dawne sił.
- Co.. co dalej?- sapnął z trudem Irlandczyk.
Zobaczył jak w ręce gnoma materializuje się serce. Ścięgno mięśni po ścięgnie, tkanka po tkance, jakby oplatało się w powietrzu tkane. Poza ciałem, nagle pojawiały się wokół niego zębatki, szkło, metalowe rurki. Wszystko tworzyło tykająco-bijący mechanizm pół organicznego, półmechanicznego artefaktu. Gnom wyraźnie pobladł. Wstał z fotela i rzucił serce za okno.
- Dokonało się - uśmiechnął się niemrawo.

***

To był wyjątkowo ciężki poranek dla Patricka. Mógł spodziewać się potężnego kaca, lecz jeszcze nigdy nie stracił serca – nawet jeśli na warstwie symbolicznej. Symbole jak się okazało potrafią być wyjątkowo zajadłe. Technomanta doświadczył po przebudzeniu nudności które momentalnie przerodziły się w silny, promieniujący ból powodowany skurczami żołądka. Dzięki temu przebudzony mógł spędzić pierwsze minuty nowego dnia wymiotując do tolary żółcią zmieszaną z przetrawioną krwią.
Wychodząc na powietrze, Irlandczyk wyglądał jak niedożywiony wampir – blady, pozbawiony charakterystycznej dla siebie sprężystości ruchów oraz obolały jakby przyjął na każdy mięsień przynajmniej jedno, dwa solidne uderzenia. Stało się jasne, że teraz będzie musiał poważniej dbać o zdrowie.
Gdy wychodził, słyszał optymistyczne tykanie zegara rzeczywistości. Nie widział natomiast gnoma.

***

Przebudzeni spotkali się w mieszkaniu zajmowanym przez Akane. Japonka jak zwykle wyglądała dobrze, chociaż jej małym sukces pozostawał fakt, iż wstając rano również, jak każdy cierpiała z niewyspania, ale kilka minut głębokiej medytacji podziałało jak powtórne położenie się do łóżka.
Piękno wymaga nieuczciwych zagrań.
Na niewyspanych wyglądał Patrick, acz on bardziej prezentował się jak skrajnie umęczony lub chory, oraz Mervi. Wirtualna adepta z trudem pokonała swoją ciekawość przed dalszym, samotnym brnięciem w skrajnie niebezpieczny sektor. Jednakże było to tylko częściowe zwycięstwo, gdyż resztę nocy spędziła na bezskutecznym szukaniu więcej informacji o tego typu pająkach wzorca. Przeklęta ciekawość!
Samuel dla odmiany wyglądał jak nowo narodzony, chociaż chyba po raz kolejny załamał magów gdy przefarbował swojego krótkiego irokeza na kolor zielony. Japonka przez chwilę łudziła się, że może to magya, lecz nic na to nie wskazywało. Najwidoczniej pierwsze co robi nowoczesny verbana po nocnych negocjacjach z duchami jest farbowanie dla włosów.
- Pozwolę sobie zacząć – Samuel pierwszy podjął nieco konkretniejsze tematy – drobne sprawozdanie. W nocy inwokowaliśmy pewne gwałtowne duch… - druid nagle przerwał i popadł w zamyślenie uciekając wzrokiem gdzieś w dal – nie ważne, nic przyjemnego. Dowiedzieliśmy się z Akane kilku ważnych faktów. Wedle ducha z którym rozmawialiśmy, związanego paktem z Białym Domem, jest co najmniej pięciu magów którzy żyją. Nie czterech. Co istotne, nie uznaje on zniszczenia fundacji jako całości ani ich dziedziny, lecz uznaje dostarczenie do nich wiadomości jako niemożliwe. Być może sami zabronili, tego nie wiemy. Ale oznacza to być może, iż ich dziedzina jest zniszczona w sensie ogólnym, to jest ruiny i inny syf, ale dalej jest zasilana i istnieje w rzeczywistości. To ważne.
Druid przerwał dając im czas na przetrawienie informacji. Japonka zauważyła, iż pominął informację o sposobie zapłaty za pakt. Mervi wyczuła silne nuty niedopowiedzenia.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.

Ostatnio edytowane przez Johan Watherman : 21-02-2021 o 20:55.
Johan Watherman jest teraz online