Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2021, 20:21   #16
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Po dotarciu do snobów, przebywających w luksusowym salonie jachtu, oczom kapitana Travisa, i negocjatora Anzeurela (Eve udała się “na bok” z Samanthą) ukazały się bardzo, bardzo nie-salonowe widoki.

Jeden z mężczyzn miał rozkwaszoną gębę, zalaną krwią. Kolejny był postrzelony w nogę, choć ta była nieco obandażowana. Dwaj pozostali byli cali, cała czwórka była jednak bardzo wściekła, klęcząc z rękami związanymi na plecach, a nawet z kneblami w gębach, które były… kobiecymi majtkami. Czterech facetów, cztery pary majtek wepchnięte w gęby. Ale tylko jedna obecna kobieta, nieco zapłakana, i z rozmazanym makijażem, w czerwonej sukience…

No i nigdzie nie było Roba, Tysona, i Trevora. Trzy roboty bojowe pilnowały snobów, Kaija siedziała na wygodnym fotelu, zajadając jakieś słodycze, i wlepiając spojrzenie w tego z postrzeloną nogą. Chris siedziała z kolei na stole, pykając cygaro.

- Gdzie pozostali? - spytał Travis.
- Zbierają łupy z poszczególnych kajut - Chris lekko zmrużyła ślipka.
Kier stanął obok kapitana nieco z boku z dłonią na pistolecie. Patrzył po zastanej scenie. Kiedy ‘ obcy podgatunek’ kobiety się odezwał, nieprzychylne spojrzenie powędrowało w jej stronę razem z uśmiechem cichej pogardy i drwiny.
- No to muszę ich nieco pogonić - powiedział Travis spokojnym tonem, chociaż potrafił się domyślić, jak to zbieranie łupów wygląda.
- Chris, Kaija, zabierzcie panów na Harpię. Dwuosobowe kabiny. I sprawdźcie, czy któryś z nich nie przemyca jakiegoś niebezpiecznego narzędzia - polecił.
- Kier, załatw cztery jedynki dla pań - dodał. - A ja dopilnuję, by dotarły tam bagaże. Nie wypada, by nasi goście chodzili w brudnych rzeczach.
- Aye, aye! - zakomunikował wywołany mężczyzna w białym płaszczu i ruszył w stronę statku.

Chris, Kaija i trzy roboty bojowe zabrały więc pojmanych mężczyzn na "Harpię", oddalając się od kapitana Travisa… również i Kier odszedł w tamtą stronę. I takim oto sposobem, kapitan piratów został sam z zapłakaną kobietą w czerwonej sukience.

- Rob, Tyson, Trevor, zbierać się na Harpię - rzucił Travis przez komunikator. - Twoje rzeczy też zabieramy - powiedział do kobiety w czerwieni. - Prowadź - polecił, ta jednak jedynie pociągała nosem, jakoś tak tępo się w niego wpatrując.
- Już… zara… już idziemy… - Odezwał się po chwili w unicomie Trevor.
- Jerald, Bontu, wyznaczcie kurs na Alfę Pegasi. Na razie pozostajemy w tym systemie - Travis skontaktował się z pilotami.

- Jak ci na imię? - spytał Travis, podchodząc do kobiety. - I czego nie rozumiesz? Idziemy do twojej kajuty.
Kobieta zadrżała na całym ciele, po czym skrzyżowała ręce na torsie, jakby w ten sposób broniąc się przed stojącym przed nią "drabem". Unikała również kontaktu wzrokowego.
- Hazel… Ulloa… - Wydusiła w końcu z siebie.
- Możesz mi mówić kapitanie - powiedział Travis. Chwycił ją za ramię. - Idziemy. Do. Twojej. Kajuty. - wycedził. - Teraz. Albo ci pomogę - zagroził, i Hazel wśród łez płynących po jej policzkach, w końcu się ruszyła, prowadząc go, gdzie zażądał.

Minutę później, w dosyć obszernej, luksusowej kabinie…

- Rozbierzesz się sama, czy mam ci pomóc? - spytał Travis, mniej więcej tyle samo uwagi poświęcając kajucie, co jej mieszkance. W odpowiedzi zaś otrzymał przerażone spojrzenie, a potem pojawił się szloch. Hazel skryła twarz w dłoniach, i próbowała wejść plecami w ścianę.
- Twoje oblicze niezbyt mnie interesuje -powiedział z cieniem ironii - ale to, co jest nieco niżej.
Złapał za jej suknię na wysokości dekoltu i pociągnął w dół. Materiał gdzieś tam zgrzytnął, coś się rozerwało, i na światło dzienne, wśród cichego pisku kobiety, wydostały się średniego rozmiaru piersi. Hazel nie nosiła stanika… próbowała za to spoliczkować kapitana, co ten zręcznie zablokował.
- Spokojnie, to nie będzie bolało... - powiedział. Była to na pół zapowiedź, na pół obietnica. - Fajne cycuszki - dodał. - Aż szkoda je chować.
Wyciągnął rękę, by pomacać najpierw lewą, potem prawą pierś.
- Idealnie pasują do dłoni - stwierdził.
Hazel krzyknęła. Tak po prostu. I z owym krzykiem, rzuciła się na Travisa, chcąc pazurkami wydłubać mu najwyraźniej oczy. Jej ataki były jednak kiepskie…
- Widzę, że lubisz na ostro... - powiedział, chwytając ją za ręce. - Uspokój się, bo przestanę być miły i cię zwiążę.
Pchnął ją na łóżko, po czym sięgnął po nóż.

Kobieta, po wylądowaniu na łóżku, szybko się z niego pozbierała, po czym… zastygła w pół ruchu, widząc nóż.
- Nie, nie, nie - Szeptała, po czym zaczęła się cofać w tył, jak najdalej od Travisa. Przycupnęła w końcu na jego drugim krańcu pod ścianą na kolanach, skulona w sobie, i znowu szlochająca.
- A uprzedzałem... - Odciął z pościeli kawał płótna. - Związana będziesz mniej atrakcyjna, ale nie mamy zbyt dużo czasu na przekomarzania.
Schował nóż, potem zbliżył się do Hazel z wyraźnym zamiarem związania jej rąk, na co ta nie miała najmniejszej ochoty, i znowu były jakieś szarpaniny, próby rozorania twarzy kapitana pazurkami, jej szlochy, krzyki… Travis próbował ją jakoś związać, jednak za cholerę nie wychodziło. Kobieta walczyła z całych sił, stawiając zaciekły opór swojemu gwałcicielowi, który, ciut zdenerwowany jej uporem, uderzył ją w twarz. Lekkie wymierzenie razu w policzek niewiele w sumie dało, i Hazel nadal się dzielnie stawiała.
- Ty świnio - Warknęła kobieta, po czym próbowała kopnąć z kolana Travisa w krocze, jednak nie trafiła.
- Polubisz te zapasy - zapewnił ją Travis, chwytając za skraj sukni i zadzierając ją do góry, mając widoki na łydki i kolana… i o mało znowu nie dostał kopa, tym razem w twarz.
- Nigdy - Syknęła Hazel.
Tym razem Travis uderzył ją mocniej. A potem przygniótł kobietę do łóżka całym ciężarem ciała.
- Ty… ty… - Tym razem najwyraźniej brunetce brakło argumentów, albo i chwilowo była lekko zamroczona po kolejnym razie w twarz. Leżała z zaczerwienionym policzkiem pod Travisem, a jej ruchy stały się mocno "ślamazarne". W kąciku ust pojawiła się również ślina…
Chwilowy brak oporu nie oznaczał wcale poddania się, więc Travis wykorzystał okazję, by przywiązać ręce kobiety do oparcia łóżka. A potem uklęknął i energicznym pociągnięciem rozdarł mocniej suknię, odsłaniając i brzuch i okolice intymne… nie miała majtek. No tak, te pewnie posłużyły jako knebel dla jednego ze snobów. Ciekawe, czy dla własnego męża, czy ktoś inny musiał ich posmakować, hehe…
- No, nieźle.... - Travis pokiwał głową z uznaniem. - Warta jesteś odrobiny wysiłku - stwierdził, po czym rozerwał suknię do końca, by ciasny materiał nie utrudniał w żaden sposób dostępu do wdzięków Hazel. A ona wtedy znowu zaczęła się rzucać i wierzgać, i nawet krzyczeć, kopać, i ponownie próbowała wydrapać oczy kapitanowi.
Ten niezbyt się przejął tymi usiłowaniami. Uklęknął między nogami kobiety, rozchylając je równocześnie i ułatwiając sobie dostęp do jej cipki, co miało miejsce jedynie na moment. Gdy Hazel zdała sobie sprawę, co nadchodzi, po wcześniejszym kopaniu i wierzganiu, mocno zacisnęła swoje nogi, jednocześnie podciągając je ku sobie, blokując dostęp.
- Zostaw mnie!! - Krzyknęła.
- Oczywiście... - Travis uśmiechnął się. - Jak już skończymy zabawę - dodał.
Odsunął się nieco, 'zorganizował' kolejny kawałek materiału, a potem chwycił kobietę za kostkę, by przywiązać nogę do łóżka. Kapitan przez chwilę walczył z wierzgającą nóżką, w końcu ją złapał i przywiązał, ale dopiero za drugą próbą. Po chwili ponownie postąpił z kolejną nogą… i raz dostał stopą odzianą w bucik w łeb. W końcu jednak i kolejna noga została przywiązania i unieruchomiona.
- Świnia! Świnia! Świnia! - Złorzeczyła lekko wierzgająca na łóżku Hazel.
Wątpliwej jakości komplement nie zrobił zbyt większego wrażenia na Travisie, który bez skrupułów zaczął obmacywać swą ofiarę.
- Ciekawe, jak smakujesz... - powiedział.
- Przestań! Przestań! Zabieraj łapy! Aaaah! Aaaaahhhh…. Ahhhh…
W okrzykach nie czuło się ani zachęty, ani aprobaty, co nie zniechęciło Travisa do zaprzestania z zapoznawaniem się z ciałem Hazel, a dokładniej - z wnętrzem jej cipki, do którego śmiało wkroczyły jego palce.
- Zabieraj swoje brudne łapska… uhhh… nie rób mi tak… ty… zboczeńcu… - Hazel trzęsła się na całym ciele, a na jej czole pojawiły się krople potu.
Usta mówiły jedno, ale inne znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że ciało kobiety ma nieco inny stosunek do doświadczanych doznań niż jej umysł. A to skłoniło Travisa do pewnej zmiany...
Przesunął się nieco, by - nie przerywając działalności palców - dobrać się ustami i językiem do okolic intymnych kobiety.
- Nie… uch… przestań… ja tam jestem brudna… ah! - W końcu Hazel pisnęła. Pisnęła jakoś tak mniej agresywnie.
Travis jakoś wcześniej żadnego brudu nie zauważył - wprost przeciwnie, okolice intymne Hazel wyglądały na całkiem zadbane. Tym bardziej nie widział powodu by przestać robić coś, co sprawiało mu przyjemność. Na dodatek ostatnie 'ah!' zabrzmiało na dodatek całkiem nieźle.
- Przestań… przestaaaaań… - Kobieta zaczęła wiercić biodrami, wyraźnie coraz bardziej drżąc na całym ciele.
Można było odnieść wrażenie, że sprawdza się bzdurne powiedzenie "gdy kobieta mówi nie...", bowiem Hazel mówiła jedno, a jej ciało sygnalizowało coś całkiem innego.
Travis, który i tak nie zważał na słowa, zareagował na mowę ciała,zwiększając intensywność pieszczot.
- Nieee… przestań… uhhhhh… podły piracie… ahhhh… ty… mmmm… aaaaach!! - Ciałem Hazel targnęła fala, jedna, druga, trzecia. I po chwili leżała cicho, ciężko oddychając, i jeszcze lekko drżąc co chwilę.
Nie do końca o to chodziło Travisowi, chociaż ten musiał przyznać, że końcowy efekt był satysfakcjonujący. Przynajmniej dla jednej ze stron. A że Hazel zdała mu się kobietą namiętną, postanowił kontynuować zabawę.
Palce ponownie rozpoczęły leniwą pieszczotę, a ich właściciel przesunął się nieco i polizał kobietę po lewym sutku.
- Brutalny… zboczeniec… ah! Podły pirat… świnia… - Mruczała pod nosem Hazel, co bynajmniej nie zniechęcało Travisa, który kontynuował pieszczoty, chcąc ponownie rozbudzić kobietę. Tym razem jednak planował nieco inne zakończenie.
- Ja… jestem mężatką… mmmm… tak nie wolno… uhhhh… - Hazel wiła się niczym wąż pod dłońmi i językiem Travisa, krążącymi po jej ciele.
"Nie wolno" było słowami, którymi Travis zbytnio by się przejmował. Prawdę mówiąc bardzo często robił to, czego ponoć nie wolno było robić - jemu lub komuś innemu. Ponownie polizał Hazel po biuście i, nie przerywając pieszczot, drugą ręką zaczął rozpinać spodnie. Po krótkiej chwili był gotów do działania.
Kobieta wiła się pod nim niczym piskorz, lecz przywiązana do łóżka nie miała zbyt wielkich szans, by się wyślizgnąć i uciec. Travis przerwał pieszczoty, zwalił się na Hazel całym ciężarem i przystąpił do ataku na główny cel.
- Czekaj! Co ty robisz! - Hazel patrząca gdzieś w bok, unikająca cały czas kontaktu wzrokowego z kapitanem, w końcu zdała sobie sprawę, co on robi. Travis jednak chwycił ją sobie mocno za biodra, i wbił się w wilgotną cipkę niemal na całą, dość sporą długość swego penisa.
- Aaaaaaahhhhh! Ty… świnio… - Jęknęła kobieta, gdy Travis w nią wszedł. Spojrzała na niego z rumieńcami na policzkach, z przygryzionymi usteczkami, i z ognikami w oczach. Jej dłonie zacisnęły się mocno na więzach, a sama Hazel zaczęła głęboko oddychać przez nos.
Kolejny epitet nie zniechęcił kapitana, który rozkoszując się chwilą zatrzymał się na moment, a potem zaczął się poruszać, nieco się wysuwając, a potem głęboko się wbijając w gorące wnętrze. Kobieta z kolei znowu odwróciła wzrok od Travisa, wpatrując się ponownie gdzieś w ścianę, podczas gdy ten ją brał.
- Ah, ah, ah - Cicho pojękiwała, za każdym razem, gdy głęboko się w nią wbijał, choć owe jęki były bardziej skomleniem, niż oznakami przyjemności… jej cipka jednak wyraźnie pulsowała, zalewała się coraz bardziej soczkami, i obejmowała ciasno penisa.
Travis poruszał się coraz intensywniej, a jego dłonie obmacywały piersi kobiety, chociaż robiły to może nieco zbyt mocno, nie przejmując się sztywnymi sutkami, jako że i jemu coraz bardziej udzielało się podniecenie.
- Ty… brutalu… podły… piracie… mmmm… och… przebijesz mnie… na wylot… ochhhh… - Hazel zaczęła rzucać głową na boki, i coraz szybciej oddychać. Najwyraźniej odczuwała przyjemność, i to narastającą z każdą chwilą. Co z jednej strony, chyba jej się podobało, z drugiej zaś… no cóż, była gwałcona.
- Uuuuuuch… uuuuuch! - Otworzyła w pewnym momencie szeroko usta, wychylając nawet na zewnątrz język, i nagle sprężyła się na całym ciele.
Reakcje kobiety wpływały jak najbardziej pozytywnie na odczucia Travisa, który poruszał się coraz szybciej, by wreszcie po kolejnym pchnięciu osiągnąć spełnienie wewnątrz niej.
- Aaaaaah!! Aaaaaahhhhh… - Hazel szczytowała razem z nim, wyginając się mocno na łóżku, wśród naprawdę głośnych krzyków, i w końcu "zwiotczała", leżąc lekko spocona, i ciężko oddychając. A on wciąż w niej podrygiwał, wypełniając ją swoim nasieniem. Wtedy też, na twarzy kobiety pojawił się mały szok… który narastał i narastał.
- Spuściłeś się do środka?! O mój boże… coś ty zrobił? - Spojrzała w jego twarz ze wściekłością - Ty idioto… - Dodała, i próbowała jakoś się wiercąc, wyrzucić go z siebie.
- To dość normalne zakończenie tego typu zabawy - odparł niewzruszony Travis. - Po to bogowie stworzyli cipki, by się w nie spuszczać. Nie powiedziałaś, że chcesz do buzi albo na cycki. Polizał jeden z sutków.
- Nie mam zamiaru mieć twojego bękarta piracie! - Fuknęła kobieta, nieco wierzgając, aż zafalowały jej cycki.
Wizja posiadania nieślubnego dziecka nie zrobiła zbyt wielkiego wrażenia na Travisie, który w swym dość długim życiu dość szczodrze szafował nasieniem i mógł się dorobić nawet sporej gromadki potomstwa. Jedno mniej, jedno więcej...
Z drugiej strony, następca i spadkobierca... Może to by nie było aż takie złe?
- Kusisz... - powiedział, czując jak jego penis ponownie nabiera ochoty na seks. Co raczej sprawiły nie słowa Hazel, a ruchy jej bioder i falowanie piersi.


Ta zastygła więc nagle w pół ruchu, po czym spojrzała z obawą na Travisa.
- Ummm… z czym… kuszę? - Spytała piskliwym głosem.
- Tak ogólnie - uśmiechnął się. - Masz śliczne, krągłe cycki... uroczo falują. I cipkę też masz świetną - Powiedział, a pani Ulloa mocno poczerwieniała, Travis zaś ponownie zaczął się w niej poruszać.
- Uhhh… no co ty… jeszcze raz?? - Kobieta zrobiła duże oczka.
- Jesteś zbudowana jak bogini. - Travis uznał, że komplement (niezbyt zresztą mijający się z prawdą) nie zaszkodzi. - W takiej sytuacji kolejny raz to normalka.
Wsunął się głęboko, wysunął nieco, ponownie pchnął.
- Nogi mnie już bolą, i ręce… - Zaskomlała kobieta, po czym przygryzła usteczka, gdy Travis znowu się w niej poruszył.
- Tylko nie rób nic głupiego, to cię uwolnię... - obiecał, a ona ciężko westchnęła.
- Mhm - Mruknęła.
Wiary w jej dobre intencje Travis jakoś nie odczuwał, ale postanowił zaryzykować. Wysunął się z niej, a potem rozciął nożem więzy na nogach. A widok ostrza baaardzo "uspokajał" Hazel, więc ta ani drgnęła… a gdy w końcu miała wolne nogi, powoli okręciła się w bok, zsuwając z miejsca sporej plamy na pościeli. Teraz leżała na brzuchu, o niecałe pół metra niż wcześniej, z rękami wciąż na uwięzi… znowu westchnęła, z policzkiem na pościeli, i ściągnęła butki metodą noga o nogę.
- Ale masz fantastyczny tyłek... - powiedział z nieukrywanym entuzjazmem Travis. - Uklęknij... - polecił.
- Ale ja już nie chcę… - Zakwiliła, z twarzą schowaną między swoimi ramionami.
- Uklęknij, albo cię wezmę tak, jak leżysz - powiedział.
- Nie chcę… - Zaszlochała, a Travis, nie zważając na te słowa,odgarnął resztki sukienki z drogi, i zaczął obmacywać jej tyłek. Hazel wciąż "ciekła" z poprzedniego razu…
- Jesteś brutalem - Szepnęła.
Co prawda nie tak powinna się zachowywać kobieta, którą przed chwilą doprowadzono do szczytu, ale Travis niezbyt się tym przejął, zaczynając palcami dobierać się do jednej i drugiej dziurki.
- Ał, ał, ał! Mój tyłek! - Zaprotestowała Hazel, kręcąc i wiercąc wspomnianą częścią ciała, by pozbyć się natrętnych palców.
- Skoro wystawiasz na widok publiczny takie ciekawe miejsca, to się nie dziw - odpał Travis, mimo wszystko skupiając większość swych działań na cipce, chociaż ona była akurat mniej dostępna.
- Chyba za dużo chlejesz piracie... - Warknęła kobieta - ...i ci się coś poprzestawiało we łbie.
Leżąc na brzuchu, jakimś sposobem odwinęła się nogą, kopiąc Travisa piętą gdzieś w okolice prawej łopatki. Natrafiła jednak oczywiście na pancerz, i syknęła z bólu.
- Niegrzeczna dziewczynka - powiedział Travis. - Widzę, że lubisz wiązania... Za mało bolą cię ręce i nogi?
Położył się całym ciałem na Hazel, by uniemożliwić jej głupie zachowania.
- Gnieciesz… mnie sobą… nie umiem… oddychać… - Wysapała kobieta.
- To po co się szarpiesz? - Poklepał ją po udzie. - Będziesz grzeczna, czy wracamy do wiązania?
- Kutas - Szepnęła łamliwym głosikiem - Wredny… kutas…
- A więc go czujesz? - Poruszył się nieco, by lepiej dopasować członek do jej krągłości pod sobą.
- Nawet nie próbuj - Warknęła niespodziewanie Hazel - Precz od mojego tyłka.
- Wezmę, co nadstawiasz... jak wolisz...? - spytał. - Przód czy tył? Decyduj szybko...
- Zginiesz za to piracie, już ja się o to postaram… wynajmę łowców i przyniosą mi twoją głowę… - Złorzeczyła Hazal, i wierciła się pod Travisem, ale ten był od niej cięższy, więc niewiele to dało.
- To chyba znacznie podniesie kwotę okupu - odparł spokojnie. - Jak rozumiem, wybrałaś... Nie sądziłem, że lubisz taki rodzaj seksu... - W jego głosie zabrzmiał cień złośliwości. A Hazel zaczęła wierzgać i się pod nim mocować.
- Nie szarp się, bo ci zrobię przez przypadek krzywdę - powiedział, po czym, niespodziewanie, odsunął się, dając jej nieco swobody. - Nie interesuje mnie twój tyłek. Cipka jest znacznie ciekawsza... - zapewnił. Ponownie ją unieruchomił, po czym zaczął intensywne pieszczoty wpychając w cipkę palce.



 
Kerm jest offline