Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2021, 15:02   #2
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
W niekończącym się śnie Zarina krzyczała za każdym razem, gdy ciało mężczyzny, to w którym tkwiła wbrew woli, odrzucane zostawało przez pocisk. Nie było to zwykłe rozdarcie, była w tym niemoc, bezsilność i poczucie pustki. Za każdym razem gdy pętla zaczynała swój nowy bieg, Zarina widziała wszystko oczami niewinnej osoby. Widziała też samą siebie, jak stoi za plecami Cori, wybiega, wyciąga rękę, próbuje ją zatrzymać. Choć projekcja snu nie była doskonała i wypaczała prawdziwą sytuację, kobieta widziała samą siebie. Za każdym razem jej krzyk rozrywał eter na kawałki, chcąc dotrzeć do siostry, która nie rozumiała, że robi źle. A potem ten ból. Ogromny, nieopisany ból.

- Corinna, nie możesz ich zabijać, oni też czują! - próbowała ją przekonywać, jednak Cori zdawała się jedynie śmiać w głębi duszy. Nie wierzyła, że android ma uczucia lub targają nim jakiekolwiek emocje. Zarina była odmiennego zdania.

Mężczyzna zżył się z androidami i Zarina potrafiła go zrozumieć. Przez tę część snu wzruszała się. Za każdym razem czuła szczęście, spokój. Może nie było to życie idealne, ale czuła się chciana. Chciała to życie i do samego końca nie mogła zrozumieć, dlaczego zostało jej ono odebrane. Zaczynała tracić samą siebie.

Zarina interesowała się dziedziną, która pozwalała ogarnąć jej funkcjonalność ludzkiego umysłu. Chłonęła po pracy wiele książek na ten temat i czuła się niemal specjalistką. Gdy na pasie wydobędą już całą rudę, postanowiła, że zostanie psychologiem. Już w kopalni wielu ludzi zgłaszało się do niej po poradę lub zwyczajnie chcieli porozmawiać.

“- Bez kawy nie zaczynam” - śmiała się półżartem. Każdy dzień pracy startowała poprzez wypicie filiżanki kawy i tak samo swoją pracę kończyła. Najbardziej kochała spotkania z Michaelem, potem i Lily oraz całą ich rodziną. Fascynowali ją. Miała też nieodparte wrażenie, że udało jej się obudzić w nich ludzkie emocje. Nie chciała nawet myśleć o tym, że oni tylko naśladują ludzi. Wierzyła i wciąż wierzy, że syntetyki są jak dzieci zamknięte w blaszanym ciele; uczą się. Nawet emocji.

Koszmar bolał za każdym razem coraz mocniej. W żadnej jego wersji nie udało jej się powstrzymać siostry. Mordowała. Zawsze. Pustka wewnątrz Zariny pogłębiała się, pożerała jej wspomnienia, osobowość, pasje. Niszczyła uczucia, które pielęgnowała w swoim sercu. Wydawało jej się, że w każdą kolejną pętlą staje się mniej ludzka, jakby była świeżo zbudowaną maszyną. Czasami we śnie miała ochotę strzelić do samej siebie. Żałowała, że nie panuje nad rękami, że to wszystko jest jak film.

Po tysięcznym razie chyba zaczynała tracić uczucia. Była bezkresna beznadzieja, czarna dziura wypełniająca jej duszę, pustka, która niszczyła i chłonęła całe dobro jakim żywiła istoty żywe. Każde istoty, nawet te mechaniczne.


Przebudzenie się było gwałtowne. W momencie, gdy Corinna miała zabić mężczyznę po raz enty, Zarina otworzyła oczy. Wokół wszystko szalało, niebywały pokaz migających świateł nie był jednak fenomenalny, a wręcz niepokojący. Chyba nie tego się spodziewała. Była skołowana, ledwo powróciła do świata, do którego tak naprawdę należała. Koszmar się skończył, ale nie pozostał obojętny na jej psychikę. Myśli jednak zagłuszało wycie alarmu oraz czerwone diody dające po oczach, mieszające się z nachalnym, jasnym światłem led i jarzeniówek.

Wyrwała starannie kable, do których była podpięta. Nie uwazała, aby wciąż były jej potrzebne, skoro zostali wybudzeni. Słuchała tego, co mówi obcy mężczyzna. Po chwili, między mdłościami a bolesnymi wspomnieniami z koszmaru, zaczęła łączyć fakty. Był androidem. Zerknęła w bok na swoją bliźniaczkę, dostrzegła, że ta chyba czuje się znacznie gorzej po tym przebudzeniu, niż Zarina. Początkowo chciała jej pomóc, wesprzeć, przytulić po raz pierwszy od tylu lat - wszak miała wrażenie, że minęła wieczność. Kiedy wychodziła bezpiecznie z kriokomory, statkiem wstrząsnęły nagłe turbulencje. Nie były długotrwałe, ale bardzo intensywne. Zarina złapała się szklanej obudowy komory, aby nie stracić równowagi. Broń, którą dotychczas trzymał syntetyk wyślizgnęła mu się z ręki, poleciała na środek pomieszczenia. Kobieta odruchowo obejrzała się po obecnych, jakby chcąc odczytać ich zamiary z mowy niewerbalnej, spojrzenia, wyglądu. Nie znała nikogo, nie wiedziała kto jest zły, a kto nie. Ewidentnie Android, który wcześniej trzymał broń, nie był taki. Z tego co zrozumiała, chciał ich uratować. Tylko przed czym?

Zarina nie wahała się. Biorąc pod uwagę wybuchowy charakter siostry i jej nienawiść do rozumnych maszyn, na pewno chciałaby mieć tę broń. Blondynka nie mogła na to pozwolić. Rzuciła się po spluwę jakby sama miała zamiar powybijać wszystkich dookoła. Jedyną jednak jej motywacją było to, aby nikomu nic się nie stało. Nawet androidowi. W końcu on też musiał coś czuć. Być może po prostu jeszcze nikt nie pozwolił mu nauczyć się emocji.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline