Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2021, 17:38   #3
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Corinna nie czuła się zbyt dobrze. I to już od dłuższego czasu.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=CFEBriOa1x0[/media]

Jak wiele go minęło? Niestety nie miała przy sobie zegarka w sadystycznej symulacji, w którą ją wprowadzono. Na początku liczyła, jak wiele cykli występowało po sobie, lecz wnet straciła rachubę. Czuła się niczym Prometeusz, który został przybity do skał Kaukazu. Został ukarany przez Zeusa za to, że przekazał ludziom dar ognia. W rezultacie każdego dnia sęp przylatywał do biednego tytana i wyjadał mu wątrobę, która odrastała przez noc. Następnego dnia okropny ptak znów przylatywał i cykl się powtarzał.

Cori niczym Prometeusz postanowiła sprezentować ludzkości prawdziwy dar, jakim był ogień, który otwierała na widok androidów. Nigdy nie miała wątpliwości, że postępowała właściwie. Nie po tym, co stało się z jej rodziną. Całkowicie wymordowaną przez rebelię robotów, nie licząc słodkiej Zariny, która przeżyła. Corinna kochała ją z całych sił, ale jej bliźniaczka była bardziej naiwna niż pięcioletnie dziecko. Dobra, słodka, miła… ale tacy ludzie nie przeżywali w tym świecie, choć Zari ten raz na szczęście się udało.

- Corinna, nie możesz ich zabijać, oni też czują! - zwykła mówić bliźniaczka.
Sama Cori w odpowiedziach uśmiechała się zagadkowo.
„Oczywiście, że czują. Na to właśnie liczę. Liczę, że boli, kiedy umierają. Liczę na to, że cierpienie jest tak oszałamiające, że w ostatniej chwili przed śmiercią zaczynają żałować za swoje grzechy. Zbrodnie przeciwko naszej rodzinie i reszcie ludzkości”.
Tak odpowiadała w myślach. Nie odzywała się, bo nie było sensu prowadzić dyskusji z Zari. Siostra zawsze by ją przegadała, miała talent do gadki. Niestety Cori nie potrafiła jej przekonać, pokazać prawdy na temat androidów. Wyeksponować nikczemność sztucznej inteligencji. Zimna Sucz spodziewała się, że Zari celowo zapiera się w tej disneyowskiej baśni, gdzie wszyscy są dobrzy i złe rzeczy dzieją się przypadkiem… gdyż gdyby zaakceptowała faktyczny stan rzeczy, to by ją złamało.

Corinna nie mogła na to pozwolić. Ochrona Zariny była jej ostatnim, najważniejszym życiowym celem. To jedyne, co jej pozostało. Choć w tym momencie nie miała jak bronić siostry. Niczym Prometeusz cierpiała w kolejnych cyklach udręki. Żałowała, że zabiła tego autystycznego człowieka. I to jeszcze w jego urodziny! Ale był słaby, a takie osoby musiały umrzeć. Może podróżowali w kosmosie, byli niezwykle zaawansowani technologicznie, ale nie można było kompletnie pożegnać się z naturą. Oraz jej podstawowym prawem, jaką była selekcja naturalna. L. Loomis zginął i Cori cierpiała z tego powodu nawet przed serią cykli. Nigdy nie zabijała ludzi i ta pomyłka nią wstrząsnęła. Wbrew pozorom również miała emocje. Również czuła. Ale życie obdarło ją z naiwności. Po prostu była w stanie zaakceptować niewygodne prawdy, przed którymi inni odwracali wzrok. Nie zamierzała za to przepraszać… Choć powtarzający się koszmar skutecznie łamał jej psychikę. Wyjadał wątrobę, a ta wciąż odrastała. To było piekło i nie potrafiła z niego uciec.


Prometeusza uratował Herakles, zabijając sępa strzałą z łuku. Corinnę wybawił głośny, wbijający się w mózg alarm. Czerwone światło, dobitnie informujące o niebezpieczeństwie. Syk otwieranych kriokomór. Wyskoczyła na zewnątrz czym prędzej. W pierwszej chwili upewniła się, że Zarina była cała i zdrowa. To zdawało się najważniejsze. Potem zgięła się w pół i zaczęła wymiotować. Czuła się fatalnie. Chyba zbyt szybko wyprowadzono ją z koszmaru. Jej żołądek był pusty, ale i tak zdołała znaleźć w sobie fusowatą, śliską treść. Krztusiła się nią, kręciło jej się w głowie. Miała wrażenie, że alarm wwierca się w jej skroń niczym dwa diamentowe wiertła, próbujące dostać się do skarbca. Tyle że w umyśle Cori nie było żadnych kosztowności, a jedynie nieskończone morze bólu, nienawiści i żalu.

- Zari, czekaj! - krzyknęła. - To android! - powiedziała tak, jak gdyby nikt tego nie zauważył, tylko ona. - Czerwone światło! Alarm! Androidy! Czy teraz rozumiesz? Teraz mi wierzysz?! One robią to znowu! Raz jeszcze chcą nas wykończyć! To kolejna rebelia!

Cori potrafiła dodać dwa do dwóch. Coś zjebało się na tyle, że aż zostali wybudzeni z męczarni. Czerwony, pulsujący alarm. Pierwszy widok po przebudzeniu, to android dzierżący broń. Być może koszmar zaprojektowany dla nich skończył się, ale zostały automatycznie wrzucone w kolejny, dużo gorszy. A może to była kolejna symulacja? Ale czego miała ją nauczyć? Że androidy lubią buntować się i zabijać ludzi? To było oczywiste. Teraz przy odrobinie szczęścia również Zari to zauważy.

- Broń!
Cori ruszyła w jej stronę, ale szło jej okropnie. Była wymęczona i wciąż chciało jej się wymiotować.
- Zabić wroga! - wrzasnęła, spoglądając z nienawiścią na androida, Pana Loczka.

Tak jak Prometeusz, wciąż miała jeszcze w sobie dużo ognia.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 08-03-2021 o 17:44.
Ombrose jest offline