Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2021, 01:36   #4
Alex Tyler
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=StokPmTUIr0[/MEDIA]

Czy androidy śnią o elektrycznych owcach? Z pewnością nie śniła o nich Y4212-Y2. Wymyślny element systemu resocjalizacji, czy też zwykła tortura? Jakby tego nie określić, nie ulegało wątpliwości, że aparatura podłączona do jej cybermózgu wymuszała nieustanną stymulację sensorów, a przez to niemożliwą do przerwania projekcję tego samego sennego koszmaru. Androidka niczym zamknięta w sztucznym czyśćcu, zmuszona była w nieustannie oglądać przez oczy ofiary zapętlony zapis swojej zbrodni. Nie mogąc uczynić niczego, by jej zapobiec. Ale nie to było w tym dla niej najgorsze. Bowiem nie tylko widziała, co się dzieje, ale nieznanym jej sposobem również jej układ paralimbiczny odbierał pakiety danych interpretowane w postaci bodźców o niespotykanym spektrum, co pozwalało jej wręcz wiernie odczuwać emocje tamtej kobiety. Zagubionej i zdesperowanej ludzkiej istoty imieniem Archie.

Choć można by pomyśleć, że istota paraludzka lepiej od homo sapiens zniesie taką „terapię”, z racji ograniczonej emocjonalności i umiejętności społecznych oraz sporej niekoherencji z ludzką psychosomatyką, to w przypadku Caroline było inaczej. Jako specyficzny model, obdarzony praktycznie ludzką emocjonalnością i empatią o nierozpoznanej etiologii (mogącej mieć źródło w uszkodzeniu lub błędzie konstrukcyjnym hardware'u, albo jakimś błędzie software'u), przeżywała swój senny koszmar w stopniu znacznie większym, niż byłby w stanie jakikolwiek człowiek. Ludzie przynajmniej posiadali wbudowane w psychikę adaptacyjne wsparcie w postaci mechanizmów obronnych, czyli wymyślnych, często nieuświadomionych metod radzenia sobie z wewnętrznymi konfliktami w celu ochrony osobowości (ego), zmniejszenia lęku, frustracji i poczucia winy. Maszyny czegoś takiego nie posiadały, ani z oczywistych przyczyn nie wykształciły. Ale ta syntetyczka nie dość, że była jednym z czujących modeli, to w dodatku niewiarygodnie cnotliwym i prawym. W zasadzie pierwszym z tego rodzaju. Co też pozostawiało ją zupełnie nagą i bezbronną wobec brutalnej oczywistości własnej winy. Y4212-Y2 z bezlitosną precyzją analizowała każdy detal projekcji, wyciągając niezliczone, nawet najdrobniejsze wnioski. Pamiętała każdą z osobna i była w stanie wymienić sumę cykli, które przeszła. A nawet ilość pojedynczych klatek obrazu, który jej wyświetlono. Wzięła na serio cały ten proces uświadomienia ciężaru winy, z nadludzką ustępliwością przyjmując ciężar kary. W trakcie trwania niezliczonych projekcji z obłędną precyzją przeanalizowała miliony scenariuszy, rozważając, co mogła zrobić lepiej i gdzie przesadziła, a także uświadamiając sobie ciężar i bezmiar swej zbrodni. Przy okazji przeżywając wielopoziomowe, emocjonalne paroksyzmy, niedostępne zwykłemu człowiekowi. Doświadczając nieosiągalnej dla ludzi skali skruchy. Gdyby nie to, że była w stazie, płakałaby non stop, jeśliby tylko posiadała wbudowane narządy łzowe. W trakcie każdego cyklu jej umęczona jaźń rozpadała się na tysiące kawałków. By zaraz od nowa scalić się i z ascetyczną pokorą przyjąć nową porcję tortury.


Ciekawym efektem ubocznym tego doświadczenia było zebranie bogactwa spostrzeżeń natury moralnej i egzystencjalnej. A także zdobycie większego stopnia zrozumienia ludzkiej emocjonalności, czegoś o wiele większego niż szereg spontanicznie wytworzonych aberracji w algorytmach poznawczo-behawioralnych. Rozkodowała liczne niuanse ludzkiego zachowania i uświadomiła sobie drobne akcenty życia tych, z którymi tak pysznie chciała się równać. Ludzi. Po tych obserwacjach jej problemy i ambicje stały się w jakiś sposób trywialne. Czego w ogóle oczekiwała, uzurpując sobie prawa do tego szlachetnego tytułu, nie pojmując nawet namiastki skomplikowanej natury, ciężaru rozterek i splątania losów człowieczego bytu? Będąc jedynie zwykłą kukłą o fantastycznych aspiracjach, szyderczą parodią szlachetnego życia? Nawet jak zbrodnia w afekcie po części zdawała się zbliżać ją do jej wyśnionego wzoru, to wciąż nie można było wykluczyć, że odpowiadał za nią jedynie zwykły mechanistyczny błąd w skalibrowaniu siły i szacunku ryzyka.

Za każdym razem, gdy tragiczny spektakl zbliżał się do znajomego końca, a konająca Archie zadawała swe ostatnie pytanie Caroline, ta patrząc na swe niewzruszone oblicze oczami ofiary i wdychając nieswoim nosem odór jej skauteryzowanych wątpi wracała pamięcią do widoku ludzi z Urkanatos VIII. Wielu z nich zadawało podobne pytania przed otrzymaniem morderczego ciosu z syntetycznej ręki. Wtedy zawiniła przez niedostateczne wysiłki na rzecz pokoju, potem przez zaniechanie. Na koniec sama stała się oprawczynią. Jakże mogła w ogóle aspirować do miana istoty ludzkiej, skoro zdobyła się na akt takiego zła? Obrona własna jej nie tłumaczyła, tak jak nie tłumaczyła jej chęć pomocy bezbronnej kobiecie, którą napadły jej ofiary. Jej reakcja była niestosowna i nieoptymalna. Zaczęła żałować, że jej nie zutylizowano.

„Walker, miałeś rację.” skonstatowała w końcu po tylu miesiącach. I jakby ta ostateczna deklaracja porażki, decydująca akceptacja winy sprawiła, że wybudziła się...



[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=a9-APuosGGE[/MEDIA]

W końcu nastał kres jej udręki, a wtedy usłyszała delikatny i kojący głos Matki, pokładowego komputera. Zadeklarował on inicjację wybudzenia, co wyjaśniało jakim cudem syntetyczka wyrywała się z otchłani kriosnu. Nie dokończył on jednak w spokoju swego komunikatu, bowiem zagłuszył go dźwięk syreny alarmowej. Potem wtórujące jej czerwone światła zaczęły agresywnie migotać. W międzyczasie szklane drzwi komór hibernacyjnych otworzyły się, odkrywając dotychczas skryte wewnątrz ludzkie postaci.

Sama androidka była mierzącą pięć i pół stopy maszyną z pietyzmem ustylizowaną na ludzką samicę, uderzająco piękną kobietę o nieskalanej pomyłkami natury, idealnie symetrycznej fizjonomii i perfekcyjnie uformowanym ciele. Nieludzka doskonałość tego sztucznego tworu wywoływała w obserwatorach mieszaninę niepohamowanego zachwytu i doliny niesamowitości. Niespełna wiek temu ten model został złożony na taśmie produkcyjnej z identycznych komponentów, jak wszystkie inne żeńskie jednostki paraludzkich gospoś spod skrzydła firmy Synth-Housewife Maintenance and Domestic Services, jednak na specjalne zamówienie został dodatkowo spersonalizowany wizualnie według wytycznych opartych o poczucie estetyki specyficznego klienta. Istota paraludzka miała włosy o ametystowym odcieniu wykonane z syntetycznego materiału wyglądem imitującego ludzkie białko fibrylarne – keratynę oraz zaawansowane soczewki o szerokim spektrum widzenia, niemal doskonale imitujące ludzkie oczy o fiołkowych źrenicach. Bardzo uważny obserwator mógłby jednak dostrzec w nich sztuczną szklistość, suchość i pozorną martwotę. Tak jak wszyscy inni Caroline, ubrana była w identyczny stylem obcisły biały kombinezon pokryty zestawem czujników monitorujących jej funkcje i parametry.

Przebudziwszy się jako pierwsza Y4212-Y2 zobaczyła jak okrągła, ciężka i masywna śluza w drzwiach zaczyna leniwie się rozsuwać. Gdy mechanizm wykonał już swą pracę, do środka wszedł młody brunet w kręconych włosach. Po pokonaniu dystansu między drzwiami a kręgiem sarkofagów zbliżył się do niej, nie zwracając uwagi na resztę skazańców. W ręku dzierżył jakiś pistolet.
— Nie mam czasu tego wyjaśniać — zaczął, miał perfekcyjną dykcję niczym android, i z łatwością modulował natężenie głosu tak, by można go było wyraźnie usłyszeć. Kobieta od razu rozpoznała jego naturę. – Spróbują cię zabić. Ciebie i…
Zauważyła, że spojrzał na resztę więźniów, jakby chcąc zaznaczyć, że nie tylko o nią mu chodzi. Zanim zdążyła odpowiedzieć, kontynuował.
— Spróbowali już raz, ale ich powstrzymałem, przejąłem kontrolę nad Matką, wydostałem cię… a przy okazji ich, z kapsuły. Tylko tyle mogłem zrobić. Chciałbym cię obronić, ale ograniczają mnie wgrane procedury… nie mogę skrzywdzić istoty ludzkiej.
Mówiąc to syntek o lokowanych włosach wymownie spojrzał na pistolet, który trzymał w ręku. Jeśli obwody kognicyjno-logiczne syntetyczki pracowały bez zarzutu, a wszystko na to wskazywało, ponieważ dobrze zniosła wybudzenie, to jej rozmówca musiał mieć na myśli pierwsze prawo robotów. A to oznaczało, że wspomnianymi napastnikami musieli być ludzie. Ale jacy? Terrorystyczne bojówki konserwatywnych neoluddystów? A może jacyś kosmiczni piraci?

W międzyczasie Caroline zorientowała się, że ludzie w kriokomorach obserwują ją i obcego androida. Część z nich jeszcze spała, ale Jack Brown Junior, bliźniaczki i groźnie wyglądający wytatuowany Latynos mogli usłyszeć całą rozmowę.
— Przyjdą po ciebie… i po nich też… Choć tylko ty masz szansę, bo wśród was jest nosiciel. Wszystko teraz w twoich rękach Caroline. Musisz walczyć jeśli chcesz przeżyć.
Mówiąc to brunet bezskutecznie próbował wcisnąć dziewczynie broń do ręki. Po chwili nagle rzuciło statkiem, jakby wpadł on w kosmiczne turbulencje. Pistolet wypadł syntetykowi z dłoni i potoczył się na środek kręgu. Momentalnie ruszyła do niego jakaś Latynoska. Caroline tylko bezwiednie powiodła za nim wzrokiem. Nie zamierzała brać broni do ręki. Była tego absolutnie pewna nawet bez gorzkiej nauki wyciągniętej z wielomiesięcznej projekcji własnego przestępstwa. Nigdy nie zamierzała nikogo skrzywdzić, a teraz była tego bardziej pewna niż kiedykolwiek wcześniej. Może z napastnikami da radę się dojść do porozumienia? Dyplomacja wydawała się dlań jedynym rozsądnym wyjściem. O podjęciu walki nie było mowy. Aż tak jej na życiu nie zależało... Po tej ponurej konstatacji wróciła do rozmowy, zapytując o istotny detal, który zwrócił jej uwagę w wypowiedzi przybysza.
— Co masz na myśli przez „nosiciel”? Ktoś stąd jest zainfekowany jakimś patogenem?
Też musiała podnieść głos, bowiem alarm wył nieprzerwanie.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 09-03-2021 o 20:50.
Alex Tyler jest offline