Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-03-2021, 16:42   #2
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Klaus skinął głową. Sprawa wyglądała na poważną i bez dodatkowej wzmianki o tym z ust krasnoluda. To mogła być dla nich szansa lub wyrok..
- Jaromir przejdziesz się kawałek ze mną - zarządził Tripov i ruszył w stronę wyjścia. Nie było co mitrężyć czasu, godzina to wszak niewiele. Gdy opuścili karczmę powiedział do młodego złodzieja.
- Przejdziemy się kawałek razem, potem się zaczaisz i rzucisz okiem czy nie mam ogona. Gdybym miał daj mi jakiś znak gwizdem i spierdalaj z powrotem. Idziemy razem sto metrów potem mam cię nie widzieć i nie siedź mi na dupie. Tylko się zaczaj, jak nikt nie będzie mnie śledził wróć do karczmy. Jak będzie zresztą też. - Klaus w końcu mógł wydać komuś instrukcje, choćby był to najmłodszy członek gangu. Szybkim krokiem ruszył w stronę kryjówki szefa ich gangu. Był on jednocześnie wujem Klausa, stąd jako jeden z nielicznych ją znał. Szedł jednak dłuższą drogą, kluczył i sam nerwowo przystawał gdy pozwalała na to osłona zabudowy. Upewniał się, że nikt go nie śledzi.

Nie usłyszał gwizdu, więc pewnie nikt go nie śledził. Sam Klaus też nie dostrzegał nikogo w ciemnych mrokach uliczek dzielnicy. Zauważył co prawda Grigorija Rusłova… rosłego wojaka z szablą przy pasie i należącego do ludzi Grogha. Grigorij też go zauważył, skinął głową i ruszył w swoim kierunku. Nie zainteresowany tym gdzie się Klaus przemyka, więc minęli się w pośpiechu, każdy podążając ku swojemu celowi. Wkrótce Klaus stanął przed kryjówką Dimitirego. Starą przędzalnię wełny, o tej porze zamkniętą na cztery spusty. W niej była kryjówka wuja… tajny pokoik o którym nie wiedzieli ani pracownicy przędzalni, ani jej właściciel.

Klaus szybko wszedł do zaułka z boku przędzalni. Starego i rzadko używanego który łączył ulice za przędzalnią z ulicą przed. Nie była to jednak ruchliwa okolica a zaułek służył ludziom za śmietnisko. Nie tylko zresztą śmietnisko sądząc po zapachu. Miało to tę dobrą stronę, że rzadko ktoś tędy przechodził. Właściciel przędzalni był stary i nie dbał o najbliższą przestrzeń. Wystarczyło przesunąć stare skrzynie która zawsze leżała przy jednej ze ścian. Zawsze w tym samym miejscu i zawsze rozwalona. Raz na pół roku znikała, ale w cudowny sposób na następny dzień pokazywała się nowa łudząco podobna. Po odsłonięciu skrzyni pokazywała się krata, pozornie wyglądająca na solidną. Wystarczyło nią jednak delikatnie poruszyć a ustępowała. Była od wewnątrz jedynie dociśnięta cegłami. Którymi należało poluzowaną kratkę przycisnąć od wewnątrz z powrotem.Następnie Tripov wchodził do dawnej piwnicy. Była to opuszczona część piwnic pod przędzalnią. Równo na środku była bowiem ściana zachodnią cześć używał właściciel. Wschodnia oddzielona murem była opuszczona. Ponoć w opuszczonej części straszyło, ponoć zmarła tu żona właściciela gdy oboje byli jeszcze młodzi. Duch nie straszył jednak od razu, a w rzeczywistości była to bajka wymyślona przez jego wuja. Który podpuścił staruszka i sam w przebraniu podpowiedział mu metodę na uporanie się z bałaganem. Ot usłyszał historię o żonie i poświęcił chwilę na zbudowanie sobie kryjówki. Opuszczona część to było cztery pomieszczenia. Walały się w niej resztki typowe dla dawno nie używanej piwnicy. Popsute przetwory, resztki węgla i tym podobne.Ukryte i pozornie puste miejsce. Jedna ściana z boku była natomiast ruchoma. Po dotknięciu odpowiedniej kombinacji trzech cegieł wpuszczała cię do kryjówki. Uchylając klapę w podłodze. Ponoć Dimitri sporo za to zapłacił. Ponoć z kryjówki dało się wyjść do kanałów Old Hell. To były jednak słowa Dimitriego, Klaus nie był świadkiem użycia drugiego wyjścia. Główną drogę Tripov pokonywał już jednak nie raz a dziś uczynił to ponownie. Wchodząc do kryjówki wuja.


Dimitri już siedział w swoim gabinecie ćmiąc cygaro i rozkoszując się oparami z żarników. Palone kadzidła tworzyły wraz z cygarem słodkawą acz lekko mdlącą mgiełkę, której aromat starzec bardzo lubił. To było jego miejsce dumania i planowania. I relaksu… niewątpliwie niektóre składniki kadzideł może miały działania euforyczne… a na pewno łagodziły reumatyczne bóle, które czasem trapiły Dimitriego. Słysząc kroki Klausa staruszek położył dłoń na pistolecie… zrelaksował się na widok wchodzącego podopiecznego.
- Co cię tu sprowadza o tej porze? - zapytał przyjaźnie.
Widok wuja zawsze cieszył Klausa stąd uśmiechnął się na widok zrelaksowanego staruszka. Wchodząc pewnym krokiem do pomieszczenia.
- Dwie rzeczy wuju. Pilna sprawa w postaci wezwania do O’Maleyów. Naganiacze dokerów znaleźli nas w karczmie. Krasnolud i dwa pół-orki. Stwierdzili, że ich szef pilnie musi się widzieć z naszym w swoim biurze. Mam nadzieję, że coś z tego rozumiesz? - wyjaśnił powoli Klaus - Dał nam godzinę, sprężałem się minął kwadrans. Unikałem też ogonów. Druga sprawa to chciałem porozmawiać o ostatnich wydarzeniach. No ale to chyba nie w porę. - pytania Klausa musiały poczekać. - Takie wezwanie to szansa albo wyrok, mam się na coś szykować? - pytanie Klausa było o tyle na miejscu, że Dimitri mógł wiedzieć więcej.
- Gdyby chcieli mnie ubić… to by się nie zapowiadali.- zamyślił się Dimitri.- Pułapka… to nie w stylu tych krasnoludów. Są zbyt prostolinijni na to. No i nie mieliby żadnych by to czynić. Nie mamy zadry z O’Maley’ami. Szansa… żadna szansa, ale warto się dowiedzieć o co chodzi. - następnie zwrócił się do Klausa. - Sprawdź okolice gabinetu na Szczerej, pewnie tam się spodziewają mnie spotkać. Wiadomo, że tam urzędują. Jeśli szykują pułapkę, to już tam ustawili swoich ludzi.
- W karczmie jest Michaił i ten nowy Jaromir. Goran miał być za godzinę co się pokryje mniej więcej z czasem spotkania z dokerami. Nowemu każę na niego poczekać. Michaiła wezmę ze sobą na rozeznanie i obstawę jak będziesz wychodził lub w razie kłopotów. Po innych to raczej się nie wyrobimy, ani nie wiedziałbym gdzie ich szukać. - Wuj był dużo bystrzejszy od Klausa w łotrowskim rzemiośle. Więc wszelakie uwagi o kamuflażu i tym podobne zachował dla siebie.
- Nie weźmiesz Michaiła i nigdy nie próbuj wydawać mu poleceń. Najpierw jestem ja, potem Goran… - odparł Dimitri krótko i dobitnie. Spojrzał wprost na podopiecznego. - Idź na Szczerą i wykonaj moje polecenie. Żadnej własnej inicjatywy i na wszystkich bogów… żadnego szarogęszenia się w moim gangu. Bo skończysz z reputacją "przydupasa". Nie licz na fawory z mojej strony, bo to była psia przysługa. A teraz idź.
Klaus skinął głową i instynktownie się wyprostował. Był pełen respektu przed wujem który był mu jak ojciec. Nie chciał też nikomu wydawać rozkazów. Myślał jedynie by zadbać o bezpieczeństwo wuja. Prawdą jednak było, że na obecnej pozycji w gangu nie był od myślenia. Gdyby wuj chciał Michaiła powiedziałby o tym wprost.
- Gdybym natrafił na pułapkę lub jej znamiona mam cię ostrzec w konkretny sposób? Gdzieś wypatrywać? - Klaus co prawda potrafił realizować plany napadu w roli mu przypisanej. Nie znał jednak się na złodziejskim rzemiośle tak dobrze jak pozostali.
- Przybądź do mnie. Do spotkania mamy godzinę, a stąd do Szczerej jest ile… dwadzieścia? Piętnaście minut? Dla ciebie pewnie piętnaście minut, albo i mniej. Dotrzesz do mnie zanim do niej dojdę. Pójdę tą samą drogą co zawsze.- odparł Dimitri i uśmiechnął się kwaśno. - O’Maleye raczej nic nie przyszykowali. Nie uważają nas za… wystarczająco znaczących, by traktować jako konkurencję.
Klaus skinął głową. Nie zmitrężył już więcej czasu i ruszył w stronę Szczerej. Rozglądał się bacznie i starał się nie rzucać w oczy. Był w tym co prawda kiepski, ale wieczorowa pora mogła mu co nieco pomóc. Albo i zaszkodzić, bo ludzki wzrok to jednak nie krasnoludzkie widzenie w ciemnościach. Niemniej Szczerą znał jak własną kieszeń, w tym wszystkie miejsca nadające się na zasadzkę. Napastnika znalazł… jeno znajomego.


Stary i rosły mężczyzna z fajeczką ukrywał w kieszeni nieprzyjemną niespodziankę. Ale dla obcych… Klaus był swój. Gryzoń był miejscowym rabusiem i dość tajemniczą, był też wilkołakiem, ale w tej najgorszej z możliwych odmian. Nie kontrolował swojej przemiany w ogóle i nie zyskał zbyt wiele na nowej ścieżce życia. Poza przymusem zamykania się w klatce podczas każdej pełni.
- Cześć…- pozdrowił Klausa czekając na bardziej wartą jego uwagi ofiarę.
- Witam - odpowiedział z uśmiechem Klaus. - Widzę, że w robocie. - kierując rękę na kieszeń Gryzonia. - Będę tu dziś trochę łaził ale tak pół-prywatnie nie będziemy sobie przeszkadzać. - zapewnił rabusia żeby była pełna jasność. - Kręcił się tu ktoś podejrzany w ostatniej godzinie. - zapytał trochę od niechcenia. Liczył na kurtuazję zawodową Gryzonia.
- Nikt szczególnie podejrzany. - stwierdził po skinięciu głową Gryzoń i skomentował.- Żaden obcy nie łaził dziś po Szczerej. A co? Szykuje się jakaś akcja?
- Na razie nie. - odpowiedział szczerze Klaus - sprawdzam kwadrat pod innym kątem, że tak się wyrażę. Szukasz fuchy rozumiem? - losowy napad na przechodnia był w oczach Klausa wyrażam dużej potrzeby zdobycia środków. W takich akcjach był spory element losowości i wiele rzeczy mogło pójść nie tak. - Mogę o tobie wspomnieć jeśli tak, ale sam rozumiesz nic nie obiecuję.
- Fuchy? Ani trochę. Wolę skończyć wcześniej jeśli ma się zrobić gorąco. W każdym razie nie widziałem żadnych śladów kłopotów. - odparł Gryzoń wzruszając ramionami.
- Dzięki. W takim razie będzie tu dziś spokojnie. - skinął głową Gryzoniowi Tripov. - Powodzenia. - dorzucił żegnając się z łotrzykiem. Zamierzał wspomnieć o jego obecności Dimitriemu. Wuj zdecyduje co dalej. Następnie Klaus dokończył obchód i ruszył w drogę powrotną.

Dostrzegł zbliżającego się starca gdzieś w połowie drogi do gabinetu. Dimitri szedł sam, bez obstawy. Nie mógł sobie na nią pozwolić. Szef bandy który potrzebuje obstawy, zwykle szybko kończy karierę… albo odchodząc dobrowolnie z roboty, albo ginąć od sztyletu w plecy. Okazywanie słabości to był błąd jeśli przewodziło się zbójeckiej bandzie.
Klaus rozglądał się przez chwilę czy nikt Dimitriego nie śledzi. Następnie podszedł do staruszka i zdał krótki raport.
- Cicho i spokojnie. Tylko Gryzoń szuka ofiary ale on chyba nie stanowi problemu. - ocenę zostawił Wujowi. - Mam tu zaczekać? Czy mogę iść z tobą i nauczyć się czegoś poprzez obserwacje? O ile moja obecność nikogo nie urazi. - Klaus wykorzystał okazję by spróbować zobaczyć na własne oczy co się będzie działo. Nie chciał jednak by jego obecność wywołała komplikacje.
- Możesz pójść. Nie będzie to problemem.- przyznał z uśmiechem Dimitri ruszając w kierunku drzwi kamienicy, w której znajdował się jego oficjalny gabinet.
Klaus towarzyszył zatem wujowi. Pozostawał jednak czujny. Był bardzo zadowolony, że będzie towarzyszył Dimitriemu. No i był zwyczajnie ciekawy co krasnoludy mogą chcieć od takiego gangu jak ich.

Gdy dotarli na Szczerą, Goran już na nich czekał.


Uzbrojony i zaczytany, jak zwykle. Poprawił na nosie okulary widzenia w ciemności i dodał.
- Na razie nie przybyli. Puszkin jest już na górze.-
- To chodźmy tam.- zarządził Dimitri.
Krasnolud rzeczywiście tam na nich czekał. Przy okazji korzystając z zawartości karafki.
- Nie podoba mi się ta sprawa… nie znam tam tego czarnego.- rzekł w na wstępie, przy okazji siorbania z policzka.
- Nie możesz znać wszystkich z New Heaven. Jak się przedstawił?- zapytał Dimitri.
- Nijak. Unikał odpowiedzi niczym piskorz.- stwierdził Puszkin.
- Wkrótce się dowiemy. Jakiś powóz nadjeżdża.- dodał Goran podchodząc do okna i wyglądając przez kotarę, gdy wszyscy usłyszeli kopyta koni.
- Ilu?- zapytał Dimitri.
- Trzy półorki, dwa krasnoludy. Jeden czarny, drugi stary.- odparł Goran.
- Jeden z nich, to pewnie ten z karczmy.- ocenił Puszkin.
- Pięciu… za mało na napaść, ale dość by pokazać że wiedzą do kogo przybyli.- ocenił Dimitri i spojrzał na Klausa.- Żadnych czarów, zrozumiano? To nieuprzejme. A i z pewnością mają jakiegoś speca od neutralizacji magów.
- Oczywiście. Nie przeszło mi to nawet przez myśl. Skorzystanie z nich to rozwiązanie ostateczne tylko na wypadek walki. - Klaus zgodził się z wujem. Szykowała się jakaś grubsza sprawa skoro krasnoludy przybyły tak szybko. Wskazywało to na pośpiech i wagę sprawy.

Po kilku chwilach zjawili się u drzwi gabinetu, rozległo się pukanie w drzwi i Dimitri zaprosił ich do środka. Pierwszy wszedł do środka łysy krasnolud w podeszłym wieku i stroju zbyt bogatym jak na Downtown.



- Witam w moich skromnych progach. Jestem Dimitri.- zaczął wuj, gdy stary krasnolud usiadł już wygodnie. Jego “ludzie” stali tuż za nim.
- Tak. Miło poznać.- krasnolud jakoś nie zdecydował się przedstawić.- Jacob Marley zmarł niedawno. Wie pan o tym?- zaczął rozmowę krasnolud.

Dimitri skinął głową. Wiedział. Wszyscy wiedzieli… o Jacobie Marley’u, starym zdziwaczałym krasnoludzie mieszkającym w niedużej posiadłości na terenie Małej Slavii. Marley miał opinię odludka i czarownika, choć natury jego magii nikt dokładnie nie znał. Wiadomo było jednak, że kto wchodził do jego posiadłości bez wiedzy i pozwolenia Jacoba, to cóż… nie wracał w jednym kawałku. Zazwyczaj nie wracał w ogóle, ale czasami odnajdywano kawałeczki… na przykład odciętą głowę z wyrazem grozy na obliczu.
- Oczywiście “Marley” nie było jego prawdziwym nazwiskiem. Jak pan sobie zdaje sprawę praktykowanie magii wśród krasnoludów jest delikatną sprawą. A już praktykowanie takiej magii oznacza wyrzucenie z klanu. Niemniej Marley miał kochających rodziców, którzy zapewnią mu pogrzeb z odpowiednią oprawą w grobowej krypcie jutro po południu. - kontynuował starzec.
- To wszystko bardzo interesujące, ale co to ma wspólnego ze mną? Nie znałem tego “Marely’a”.- odparł Dimitri. A stary krasnolud pstryknął palcem.

Półork podszedł bliżej i położył niedużą skórzaną walizeczkę na biurku. Otworzył ją. Była pełna studolarówek. A stary krasnolud kontynuował.
- Cmentarz na którym go pochowają, leży w obszarze waszej… że tak powiem… jurysdykcji. A jego rodzinie zależy na spokoju ich krewnego. Dlatego chciałbym wynająć was do… pilnowania jego grobowca od czasu pochówku do świtu następnego dnia.

Klus był zaciekawiony. Nie dlatego, że to dobra kasa. Przecież wcale nie była łatwa, kłopoty gwarantowane murowane wręcz. W jego obecnej branży ryzyko było jednak częścią fachu. Zadanie było jednak inne niż dotychczasowe prace. Związane poniekąd ze zjawiskami nadprzyrodzonymi i magicznymi. Bo czego mogli się obawiać krasnoludowie? Jeśli nie tego typu kłopotów. Nie wynajęli ich raczej do odganiania hien cmentarnych. Obawy krasnoludów budził czarownik, może nawet i po śmierci. Tripov milczał bo i nie miał głosu na tym etapie rozmowy. Czekał na reakcję wuja i Gorana.
- Spodziewacie się kłopotów? Jakich?- zapytał Dimitri.
- Poważnych. Zmarły miał wielu wrogów, któryś z nich mógłby mieć ochotę zemścić się poprzez profanację jego miejsca pochówku.- odparł krasnolud enigmatycznie.
- A więcej szczegółów?- zapytał Dimitri.
- Więcej szczegółów nie znam.- odparł stary krasnolud.
- Coś mi tu śmierdzi.- stwierdził wprost wujaszek.
- Z pewnością.- odparł z rozbrajającą szczerością ewentualny pracodawca. - Gdy nie śmierdziało to bym nie oferował w imieniu rodziny aż tak wiele za jedną noc czuwania.
- To sporo kasy.- wtrącił Puszkin.
- Właśnie i może być wasza jeśli podejmiecie się zadania. Jeśli nie… są inne gangi w okolicy które mają dość jaj. Chłopcy Skałymira może?- zamyślił się krasnolud.
- Coś mi mówi, że już u nich byliście. - stwierdził Dimitri blefując. Jak się okazało, nieskutecznie.
- W zasadzie to nie. U niego sporo jest naszych rodaków, a rodzina wolałaby… nie rozgłaszać swoich powiązań ze zmarłym. Nikt nie wie z jakiego rodu pochodzi Marley i jego krewni woleliby żeby tak pozostało.- odparł łysy krasnolud. Spojrzał więc wprost w oczy Dimitriego. - Więc?
Wuj zamyślił się.
- Zgoda.
- Dobrze. Pół teraz, pół po robocie. - stwierdził łysy krasnolud, a półork zaczął wykładać paczuszki banknotów. Jedną po drugiej. Gdy połowa walizki była pusta. Łysy krasnolud wstał.
- Jeśli się spiszecie, druga połowa walizki zostanie dostarczona pojutrze po południu tutaj.- po czym ruszył do wyjścia otoczony swoimi podwładnymi. Zatrzymał się jeszcze przy drzwiach i rzucił przez ramię dodając.
- Aaaa… i radzę nie skąpić gotówki na przygotowania. Nigdy nie wiadomo, co może przyciągnąć do siebie grób czarownika.
- A nie boicie się o kolejne noce?- zapytał zaciekawiony Dimitri. Krasnolud uśmiechnął się sarkastycznie dodając.
- Nie chciałbym być w skórze głupca, który próbowałby się włamać do grobowca kolejnej nocy. Niee… szansa jest tylko jutro wieczorem.
Po tych słowach wyszedł.
Klaus przez chwilę milczał. Przyglądał się stosowi banknotów jednocześnie szacując ich wartość. Szybko jednak odezwał się przed resztą.
- Warto byłoby zebrać jakieś informacje o czarowniku. Może wypłynie coś co nam pomoże. - spojrzał odruchowo na Puszkina. Jako krasnolud miał największe szanse zasięgnąć języka. Choć Klaus nie powiedział tego wprost. - Ten grobowiec dobrze by było też zacząć obserwować od ręki. Skoro mu go mamy chronić to ten kto ma się do niego dobrać, też może chcieć rzucić okiem. - Klaus nie zapędzał się za daleko w swoich wnioskach. Dimitri i Goran zawsze pozwalali mu się swobodnie wypowiedzieć. Często nawet jako pierwszemu... Klaus może nie był urodzonym bandziorem ale miał głowę na karku. Więc kierownictwo gangu traktowało takie rozmowy jak naukę Klausa. Mogli go łatwo skorygować a czasami rzucił uwagę jako czarodziej która rzucała nowe światło na sprawę. Tym razem wymienił jego zdaniem rutynowe czynności. Czekał na wnioski i zdanie pozostałych członków grupy.
- Taaa… ciekaw jestem gdzie znajdziesz kogoś, kto zechce gadać o Marley’u.- sarknął krasnolud, a Goran dodał.- Popytam się… zobaczymy ile ochotników uda się zwerbować, jaka stawka?
- Sto dolarów.- stwierdził Dimitri przeliczając banknoty, których było tu cztery tysiące. -I drugie sto po robocie.
Wuj spojrzał na Klausa. - Grobowiec zostawiam tobie. Trzeba obejrzeć okolicę, rozejrzeć za dobrym miejscem na.. cóż… obóz. Miejscami na czujki. Snajperskim miejscem dla Tatiany. I nie… wiem.. sprawdzić magicznie. Tylko bez rozgłosu, bo nie możemy przeszkadzać podczas i przed pogrzebem.
- Oczywiście przebiorę się w coś stonowanego w żałobnych barwach i przejdę się na cmentarz. Mogę powierzyć Jaromirowi obserwacje grobowca czy ktoś tam się nie kręci podejrzany? Jest dyskretny? Dobrze by było mieć to miejsce do zmroku non stop na oku. Moje zadanie jest trochę szersze a nie chcę żeby coś nam umknęło.- rzekł w odpowiedzi młodzian.
- Ja… kto?- spytał Dimitri, a Goran wyjaśnił.- Nowy… niesprawdzony jeszcze.
- Wszystko jedno… załatw to z Jaromirem lub bez. - zadecydował szybko wuj.
Klaus odpowiedział mu skinieniem głowy.
-Gdzie go zostawiliście w karczmie? - Klaus wątpił by nowego ktoś zabrał do jakiejkolwiek siedziby grupy. Bez znaczenia mniej czy bardziej oficjalnej. Sam nie był pewien Jaromira ale potrzebował dodatkowej pary oczu. - O której i gdzie spotykamy się przed akcją? - zadał ostatnie pytania. Nie było to bowiem oczywiste z powodu dodatkowych rekrutów na akcji. Następnie Tripov chciał iść do domu, żeby się przebrać. Po drodze do mieszkania zahaczy o Jaromira.
- Pewnie podczas pogrzebu.- stwierdził Dimitri chowając pieniądze do sejfu ukrytego z obrazem. - No i wszyscy prześpijcie się. Czeka nas jutro długa i bezsenna noc.
Klaus zostawił planowanie szczegółów wujowi. Zresztą było zbyt wiele niewiadomych. By ułożyć coś sensownego co dostarczyłoby Dimitriemu rozrywki. Należało zrobić wywiad na cmentarzu, zebrać dodatkowe siły spoza gangu. Może dowiedzieć się czegoś o czarowniku i czekać. Nie wiadomo kto lub co przyjdzie do grobowca. Klaus zastanawiał się też nad ostatnimi słowami krasnoluda nim wyszedł. "Nie chciałbym być w skórze głupca, który próbowałby się włamać do grobowca kolejnej nocy. Niee… szansa jest tylko jutro wieczorem." Co znaczyły? Zabezpieczą grobowiec w jeden dzień tak dokładnie, że strach tam będzie wejść. Wątpił… Może chodziło o plugawą naturę czarownika, która da o sobie znać nawet po śmierci.
Członkowie gangu powoli zaczęli wychodzić, pierwszy Puszkin, potem Goran…
Raczej planowali udać się do swoich siedzib. Żaden nich nie wracał do karczmy.Dimitri również ruszył do wyjścia ponaglając Klausa do opuszczenia gabinetu.
- Jutro będzie ciężka noc, przygotuj się dobrze.
- Oczywiście wuju, będę gotowy. - Klaus uśmiechnął się serdecznie. - Wiadomo coś w sprawie Juliusa? Cosima odchodzi od zmysłów. - podzielił się bardziej rodzinnym problemem który należało jak najszybciej rozwiązać. - Odprowadzę wuja na wszelki wypadek. Pogadamy po drodze. - Klaus kochał Dimitriego. Niby powinien być przyzwyczajony, że na szefowie band zawsze żyją w poczuciu zagrożenia. Jednak ostatnie wydarzenia sprawiły, że Klaus starał się go otaczać jeszcze większą troska.
- Nie… w zasadzie to nie wiadomo. - Dimitri zamknął drzwi za nimi. - Przykro mi, ale niestety nie mam tylu informatorów co Cycione czy Triady. Ciężko będzie namierzyć jednego dzieciaka, który nie chce być znaleziony. Albo porwanego z powodu innego niż okup.
- Może wyznaczyć nagrodę za jego odnalezienie? Myślę, że 500 dolarów nie jednemu może przemówić do wyobraźni. Nie wiem ilu by ściemniało dla nagrody ale to akurat można wyeliminować. Nagroda za żywego chłopaka oddanego do rąk własnych. Drepczemy w miejscu a jak młodemu coś się stanie Cosima się załamie. - Klaus jednocześnie bacznie się rozglądał wychodzili już bowiem na ulice.
- Zobaczymy po tej misji. 500 dolarów to niemała sumka i dla nas. Po tej robocie, może… - wzruszył ramionami Dimitri. - 500 to sporo za informacje, ale za dostarczenie żywego chłopaka, to może być za mało. Trzy razy więcej raczej. Ale też… półtora tysiąca to dla nas sporo do wydania.
- Cosina się dorzuci, Madame Petrova pewnie też a i ja mam trochę zaskórników. Jak wuj nas wspomoże to się uzbiera. Wrócimy do tego w takim razie po robocie. - Klaus zgodził się z Wujem, żeby wrócić do tematu później. - Wie wuj kto na nas dybał w tych kanałach? Tam gdzie załatwili Snagę i mnie. - kontynuował luźna rozmowę odprowadzając staruszka.
- Nie. Niestety goblinów nie da się przesłuchać.- ocenił enigmatycznie Dimitri. Spojrzał na Klausa dodając.- A co do pieniędzy… się pomyśli.
Klaus przez resztę drogi trzymał się neutralnych tematów. Odprowadził wuja i skierował się do domu solidnie wyspać. Następnego dnia planował zgarnąć nowego i udać się na rozpoznanie cmentarza.

Poranek przyszedł szybko i był rześki. Idealny na pobudkę. Potem było szybkie śniadanie… na którym zawsze był ostatni. Sklep wszak należało otworzyć wcześniej. A następnie mógł się zabrać za realizację swoich planów.
Tripov założył ze swojej niebyt pogadaj garderoby ciemne ciuchy które nadawały się do noszenia w żałobie. Był na kilku pogrzebach więc miał odpowiednią koszulę, spodnie i płaszcz. Co prawda różne kultury miały różne tradycje pogrzebowe a on na krasnoludzkich się nie znał. Był jednak człowiekiem i zawsze trzymał się w takim przypadku ludzkich norm. Tak przebrany na cmentarzu nie powinien wzbudzać podejrzeń. Było to i tak dmuchanie na zimne. Cmentarz był otwartym miejscem i obecność tam niemal nigdy nie była podejrzana. Każdy mógł stracić kogoś bliskiego.

Klaus podziękował Cosimie za pyszne śniadanie i przywitał się z Petrovą w przelocie przed wyjściem. Podzielił się z nimi swoimi spostrzeżeniami.
- Nie mam jeszcze żadnych informacji o Juliusie. Przegadajcie dziś sprawę czy nie warto byłoby wyznaczyć nagrodę za jego odnalezienie. Podsunę też tę myśl wujowi Dimitriemu - co prawda już to zrobił ale nie wdawał się w szczegóły. - Jutro przy kolacji ustalimy co dalej. - przedstawił pomysł i dość szybko zebrał się do wyjścia. Po drodze chciał zajrzeć do karczmy i w okolice Szczerej by przechwycić Jaromira. Potem przyjdzie czas na rekonesans na cmentarzu.
Cosima skinęła głową w roztargnieniu… wyraźnie ta sprawa ją przybiła, ale cóż poradzić. Takie historie się zdarzały.

Dojście do Szczerej zajęło Klausowi chwilę, kolejną zgarnięcie Jaromira i Kosmy… drugiego chłopaka który dołączył do gangu Dimitriego. Kosma był o tyle doświadczony, że miał za sobą jedną akcję. Poza tym miał sporą pałkę i miecz i nieco krzepy. Krępy acz masywny chłopak o kędzierzawej czuprynie i niezbyt bujnym zaroście na twarzy miał więc okazję być mięśniami ekipy. I choć pojedynczo pewnie nie wzbudzali by podejrzeń, to ich trójka mogła budzić zdziwienie na cmentarzu.
Ale nie budziła, ci którzy przebywali na terenie nekropolii mieli własne problemy i własne zajęcia. To miejsce nie należało do szczególnie znaczących. Groby nie były warte okradania. Nikogo więc Klaus i jego dwaj pomagierzy nie obchodzili.
Klaus odnotowywał w myślach co powinien przekazać Wujowi. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy, to że teren cmentarza jest mały i zaniedbany. Wątpił by ktoś pilnował go w nocy ale nasunęło mu się na myśl, że trzeba to sprawdzić.
- Kosma nigdy tu nie byłem. Rzuć okiem czy przy cmentarzu są jakieś budynki zarządcy cmentarza czy coś. To małe i dość zapomniane miejsce, patrząc na dziury w murach i dość zaniedbany charakter cmentarza. Możliwe, że grabarz i inni przychodzą tu tylko na pogrzeby. To zapewniłoby by nam spokój wieczorem ze strony gapiów. Nic więcej nie rób z nikim nie gadaj rozejrzyj się jedynie… Upewnij się czy w koło może być jakaś niechciana widownia. - Klaus wydał polecenia pierwszemu rekrutowi. Następnie spojrzał na Jaromira. - Miejsca na czujki obejdź teren i wskaż gdzie byś ustawił. - gdy kompani się oddalili Klaus stanął dyskretnie z boku Grobowca jakiego mieli pilnować w nocy. Nie musiał im od razu zdradzać, że jest czarodziejem choć to pewnie nieuniknione w ich nocnym zadaniu. Tripov rzucił wykrycie magii i ostrożnie obszedł grobowiec dookoła. Szczególna uwagę poświecił próbom zajrzenia do środka przez kraty, dziury czy jakąkolwiek przestrzeń umożliwiającą potwierdzenie magicznych zabezpieczeń. Magia to nie tylko pułapki. Mogła być subtelna wiązać jakiś typ istot w środku lub chronić przed wejściem. Wywoływać bardzo wiele efektów które dawały o sobie znać w specyficznych okolicznościach.
Kosma i Jaromir ruszyli wykonać zadanie, pospiesznie ruszyli w różnych kierunkach. Kosma do wyjście z cmentarza, bo budka dozorcy cmentarza była zapewne przy bramie wejściowej. Jeśli oczywiście jakaś była.
Po kilku gestach Klaus zaczął widzieć aury i poczuł mdłości. Zakręciło mu się w głowie.
Widział aury, mroczne i oślizgłe… o nieokreślonej barwie. Grobowiec emanował magią, ale… Tripov nie mógł określić szkoły żadnej z aur. Bo to nie była magia jaką poznawał. To nie była klasyczna magia tajemna, to było coś innego… coś obcego.
Co? Z zewnątrz dojrzeć tego się nie dało. Grobowiec był solidnym prostopadłościanem ozdobionym w narożnikach krasnoludzkim płaskorzeźbami.
Klaus zaczął mieć poniekąd potwierdzenie swoich obaw. To mógł być grób czarownika lub więzienie a nawet dom. Wszystko zależało od tego jak szalona była jego rodzina. To prowadziło Klausa do kolejnego wniosku. Kto może próbować przerwać ten… rytuał? Bo chyba tak należało nazwać sytuację. Bynajmniej nie chodziło o rytuał pogrzebowy. Będzie musiał uprzedzić Dymitriego, że mogą tu wkroczyć jacyś pogromcy potworów. Może mniej lub bardziej oficjalnych organizacji. Trzeba zadbać o proste szczegóły jak zasłonięcie twarzy członków gangu i niedopuszczenie do wzięcia kogoś żywcem. Odpuszczenie roboty nie wchodziło w grę. Wzięli zaliczkę, straciliby reputacje. Ta robota mogła być dla nich dźwignią do zaufanego grona współpracowników O’Maleyów lub grobowcem ich poczynań. Wątpił by chciano ich wrobić, prędzej poświęcić. Byli niczym ich nowy narybek który właśnie mu towarzyszył, mięsem armatnim w rozgrywkach większych od siebie. Przekaże to wszystko Dimitriemu to on podejmował decyzje. Rzucił okiem pobieżnie na resztę cmentarza. Póki moc czaru się utrzymywała. Wątpił by gdzieś jeszcze była aura magiczna. Ostrożności jednak nigdy za wiele.
Wkrótce wykrył jeszcze słabe aury magii wywołań emanujące z kaplicy. Na miejscu okazało się że ich źródłem były kamienne dłonie trzymające kule “płonące” jasnym ogniem. Bardzo artystyczne użycie czaru Nieustannego ognia. Wkrótce wrócił Jaromir twierdząc że wykonał swoje zadanie.
- Poczekamy na Kosme i opowiecie obaj o swoich ustaleniach. Chce usłyszeć konkrety. - Klaus chciał wiedzieć dokładnie jakie przemyślenia mają nowi. Poniekąd oceniał ich przydatności choć nie była to jego rola.
Kosma wrócił informując, że jest budynek zarządcy przy bramie i nawet mała kostnica. Jaromir zaś powiedział, co wiedział. Wskazał miejsca gdzie według niego trzeba czujki ustawić.
- Tu, tu, tam i tam.- wskazał palcem.
- Dobra Jaromir przyczaj się tu. Udawaj żałobnika nad jakimś grobem i zobacz czy ktoś tu nie wpadnie na rekonesans podobny do naszego. Kosma ubezpieczaj go ale nie rzucaj się w oczy z tym mieczem i pałką. Idę do Starego zdać mu raport. Jak będziecie potrzebni wcześniej przyjdę po was, jeśli nie to czekacie tu do pogrzebu. - w kilku słowach Klus wydał komendy i ruszył do kryjówki Dimitriego. Nie zamierzał zabierać tam nowych a musiał coś z nimi zrobić. Gdyby go tam nie został wtedy Tripov ruszy na Szczerą. Niby mieli się spotkać na pogrzebie ale dodatkowe informacje o grobowcu mogły ułatwić planowanie Dimitriemu. Nowe zmienne, dodatkowe wątki to woda na młyn dla jego wuja. Klaus zresztą był pewien, że staruszek świadomie podejmował ryzyko związane z tym zleceniem. Czy się na nim sparzą pozostawało kwestią otwartą. Tripov po dotarciu do Wuja chciał rozrysować mu na kartce schemat cmentarza. To jemu przepadną decyzje. Czarodziej jako miejsce na "obóz" chciał wskazać niewielki murek w południowej części cmentarza zaraz na prawo od głównego wejścia. Będą zasłonięci od tej strony z dobrym widokiem na grobowiec, którego mają pilnować. Alternatywą było podobne miejsce po lewej stronie. Miejsce na snajpera to drzewo na środku cmentarza lub dach któregoś z grobowców. Wybór należał do Tatiany on jedynie wskaże punkty na improwizowanej mapie.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 12-03-2021 o 17:03.
Icarius jest offline