Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2021, 07:34   #57
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Ewka już tam na nią czekała gotowa służyć pomocą przy skromnym (przynajmniej w porównaniu tym z rodowego zamku) posiłku. Basia jak zwykle poleciła jej usiąść i się poczęstować nim sama zabrała się za jedzenie w milczeniu. Cały czas gnębiło ją co powiedziała Magdalena, że powinna wykorzystać bliźniaków. Pobudzało to jej apetyt i ciekawość, sprawiając że poświęcała braciom więcej uwagi niż na nią zasługiwali. Nie była jednak służącą… nie mogła ot tak oddać się komuś na sianie.
Ewka nie miała świadomości dylematów swojej pani, choć widziała że nad czymś rozmyśla. Wykonywała więc polecenia z dokładnością i sumiennością.
- Pan Michał kazał zapytać o… miejscową piwniczkę.- wtrąciła w końcu nieśmiało.
Magnatak wyrwana ze swych myśli spojrzała na nią zaskoczona.
- O piwniczkę?
- Tak. - potwierdziła służka.
- Jest w dworze.. schodzi się doń z kuchni, ale nie wiem czy są tam jakieś zapasy. - Barbara przyglądała się Ewie zastanawiając się po cóż Michał miał o piwniczkę pytać.
- Przekażę mu.- zgodziła się Ewka uśmiechając się niewinnie. Ona z pewnością również nie wiedziała, po cóż stary szlachcic o to pytał.
Nie możliwe było by Michał miał chęć na taką schadzkę jak w karczmie, prawda?
- Jeśli będzie miał życzenie… mogę mu ją pokazać. - Barbara uśmiechnęła się do służącej. - Przekaż mu to proszę moja droga.
- Tak pani.- odparła Ewka i wróciła do milczącej posługi.
Barbara zjadła w ciszy, wzięła książkę z gabinetu i udała się z nią do ogrodu, uznając, że jeśli Michał będzie potrzebował przewodnika, to ją odnajdzie.
Przez kilka pacierzy mogła się skupić na lekturze, co wcale nie ułatwiało sytuacji… bo pobudzało apetyt zamiast go gasić. Po co wszak czytać, to można było przeżyć, nieprawdaż?
Barbara westchnęła ciężko zamykając książkę. Fantazje którymi dzielił się z nią autor wypełniały jej głowę i pobudzały ciało. Niemal czuła jak ściskana jest pomiędzy dwoma kochankami. Spojrzała na dwór nieco się martwiąc, że przyjdzie jej zająć się sobą samej… choć zawsze mogła spędzić chwilę z Ewką. Wstała z ławeczki i ruszyła do dworu, gotowa zajrzeć do tej piwniczki.
I idąc tak natknęła się na Michała idącego w jej stronę. Starzec skłonił się jej nisko.
- Propozycja aby nadal aktualna?
- T.. tak. - Barbara uśmiechnęła się starając się ukryć podniecenie. Gdyby tylko Michał wiedział o jej wyuzdanych myślach… Pewnie jednak bardziej by od niej stronił. Teraz jednak ujęła go pod ramię i poprowadziła w stronę kuchni.
- Obawiam się iż moja propozycja to zbyt śmiałe zachowanie. Myślę że z czasem powinienem powściągnąć takie pragnienia.- rzekł cicho Michał, gdy szli do kuchni jej dworku.
Barbara przyjrzała się szlachcicowi z zainteresowaniem.
- Czy nie odpowiadają ci twe pragnienia? - Jej wzrok wodził po twarzy mężczyzny. Nie chciała go zmuszać do bycia z sobą.
- Rozsądek podpowiada by to przerwać.- ale jego dłoń chwytająca ją za pupę mówiła Basi zgoła coś innego.
- Daj mi się sobą nacieszyć nim wrócimy i Jadźka cię pochwyci. - Barbara uśmiechnęła się i otworzyła drzwi kuchni od ogrodu, by zajrzeć do środka. O dziwo… nikogo tam nie było. Zapewne była to sprawka Michała, który musiał wszystko zaangażować. Magnatka poprowadziła go do sporej podwójnej klapy.
- To tu… gdy matka jeszcze żyła zawsze mieliśmy duże zapasy. - Powiedziała cicho czekając aż mężczyzna otworzy drzwiczki, podczas gdy ona sięgnęła po świecznik.
Szlachcic wykazał się krzepą szybko i sprawnie podnosząc klapę. Barbara zeszła ze świecznikiem jako pierwsza po drewnianych, stromych schodkach rozglądając się z zaciekawieniem. Zarządca wyraźnie zaczął dbać o zapasy i puste półki z czasów stypy zaczęły wypełniać się mięsiwami, jakimiś garnkami. Piwniczka choć pusta była duża, ciągnęła się pod całym dworem.
- To tutaj… - szepnęła cicho i obejrzał się na Michała.
- Tak…- poczuła jego dłonie na swoich biodrach, wodzące po nich i po jej pośladkach przez suknię.
- A teraz twoje kaprysy pani…- szeptał wodząc rozpalonym wzrokiem po jej obliczu.
Magnatka odstawiła świecę na beczkę i pochwyciła twarz szlachcica by pocałować go namiętnie. Chciała dać upust trawiącemu jej ciało podnieceniu.
Michał odpowiedział namiętnym pocałunkiem, chwytając szlachciankę w pasie i dociskając do siebie. Jego dłonie wodziły po jej ciele, jakby chciał zerwać z niej wszelkie tkaniny. Barbara żałowała, że nie pozostała w stroju dojazdy, był bądź co bądź, dużo lżejszy. Teraz zsunęła dłonie z twarzy kochanka całując go niepierwanie. Przesunęła : palcami po jego torsie, by sięgnąć do pasa trzymającego jego kontusz i go rozwiązać.
Nie przeszkadzał jej w tym. Zamiast tego dłonie mężczyzny spoczęły na jej piersiach ściskając je przez materiał sukni. Wkrótce pas z szablą opadł na ziemię.
Barbara sięgnęła do jego spodni, rozsznurowała je i sięgnęła pod materiał, szukając tego co już wyczuła pod palcami. Wkrótce odnalazła ów oręż, gotów służyć jej pragnieniom…. ciepły i twardy.
Michał sapnął cicho czując jej zwinne paluszki, na swojej męskości. Magnatka bawiła się swą zdobyczą nie przerywając pocałunków. Pragnęła go, pragnęła by ją posiadł.
- Na skrzynce? - Zaproponowała pierwsze siedzisko jakie rzuciło się jej w oczy, ściskając przy tym nieco mocniej oręż kochanka.
- Tak… jeśli tak sobie życzysz.- zgodził się z nią Michał poddając się jej dotykowi na swojej dumie.
Barbara wypuściła kochanka, cofnęła się zdejmując spod sukni pantalony i usiadła na skrzynce wpatrując się w kochanka i jego uniesiona dumę.
Szlachcic zbliżył się ku niej i opadł na kolana, wodząc palcami po jej nogach podciągał w górę suknię.
Barbara zadrżała od chłodu, który poczuła na swej rozpalonej kobiecości.
Odsłoniwszy ów skarb, szlachcic natarł na niego niecierpliwie swoim taranem, zaciskając dłonie na nogach Basi i składając pocałunki na jej szyi i dekolcie. Barbara z trudem panowała nad swym głosem. Lektura i widok bliźniaków pozostawiły jej ciało niezaspokojone i teraz całe wołało o to by mężczyzna je wypełnił. I Michał starał się to spełnić, trzymając mocno uda i poruszając energicznie biodrami. Każdy szturm okraszał pocałunkiem lub ukąszeniem na szyi magnatki dążąc do intensywnego spełnienia.
Barbara pochwyciła twarz kochanka i przycisnęła jego usta do swoich czując, że zaraz dotknie ją spełnienie, a czując że nie da rady zapanować nad słodkimi jękami. Michał też był już blisko i nie tylko on. Ciche chichoty i rozmowa jakiejś pary też… ktoś powoli schodzić począł po schodach. Widocznie tym razem Michałowi nie udało się zabezpieczyć odpowiednio ich “miłosnego gniazdka”.
Magnatka spojrzała przerażona na swego kochanka nie mogąc zbyt wiele zrobić w tej pozycji. Odezwała się szeptem.
- Michale.. - Skinęła głową w kierunku schodków.
Szlachcic sam również uczynić wiele nie mógł. Za blisko spełnienia oboje byli. Przechylił się jedynie w bok, co by świecznik Basi podać do zdmuchnięcia. Magnatka zgasiła go i objęła mocno kochanka, czując, że zaraz dojdzie do szczytu.

Parka która zeszła na dół, akurat świeczki ze sobą nie wzięła. Stanęli w drzwiach korzystając z odrobiny światła dochodzącego z góry i poczęli się całować. Młodzian zresztą planował coś więcej podciągając jedną dłonią spódnicę dziewczęcia. I oglądając coś takiego, ukryci w mroku i pogrążeni we własnych figlach, magnatka i szlachcic doszli do szczytu. Barbara objęła mocno szlachcica oddychając z trudem, wtulając się w jego kontusz tak by pozostali nie mogli ich usłyszeć.
Czuć było zapach zgaszonych świec, ale dwójka kochanków była zbyt zajęta sobą by skupić się na tym detalu bądź zauważyć dwójkę widzów ukrytych w mroku piwniczki. Młodzian uwolnił od koszuli piersi dziewczęta i począł je ugniatać i całować na ich oczach. Ukryci w półcieniu nie byli na tyle widoczni, by Basia z Michałem mogli dostrzec dokładnie rysy ich twarzy… i rozpoznać ich.
- Powinniśmy ich przepłoszyć. - Magnatka odezwała się cicho wprost do ucha szlachcica.
- Powinniśmy? - Michał jakoś nie był przekonany do tego zamysłu. Bo jak wytłumaczą fakt, że siedzieli po ciemku w piwnicy?
- Chyba… - Barbara zawahała się. Jej wzrok cały czas uciekał w kierunku kochanków. Kim byli? Czyżby to była któraś z jej służących? Możliwe, choć raczej to była chłopka… natomiast młodzian mógł należeć do jej straży. W tej chwili jednak nie dało się tego sprawdzić, bowiem spódnica zakryła głowę mężczyzny. A cokolwiek czynił pod nią dziewczęciu masującemu swoje odsłonięte piersi, z pewnością jej się podobała. Pojękiwała bowiem zachęcająco.
Michał zaś po cichu cofnął się co by wymacać swój pas i szablę. Nerwowo przy tym porządkował resztę swojej garderoby.. Magnatka sięgnęła po leżącą na podłodze bieliznę i założyłą ją przyglądając się kochankom. Czy możliwe, że czynił on służącej to, co jej zdarzało się otrzymywać od Ewki? Zagryzła warge obserwując ich z narastający podnieceniem, przekonując się że z pewnością sprawia jej jakąś przyjemność bo dziewczyna wzdychała głośno i masowała intensywnie swój biust.
Szlachcic tymczasem zdołał owinąć się pasem w biodrach.
W ciemnościach Barbara sięgnęła pod suknią do własnej kobiecości i poczęła się pieścić, czując jak jej ciało reaguje na te widoki. Nie był tego faktu świadom ni Michał, ni dwójka kochanków. Szczególnie dziewczę, które wiło się oparte o framugę drzwi pojękując głośno i bezwstydnie pod wpływem pieszczot kochanka. Barbara poczęła pieścić swą kobiecość starając się zapanować nad jękami chcącymi opuścić jej usta.
Michał przyczaił się nieco zajęty zapinaniem szabli do pasa. Najwyraźniej wolał by ich obecność tutaj była tajemnicą, nawet za cenę pozwolenia na swobodę tej dwójce. A oni najwyraźniej się rozochocili. Bo zamienili rolami. Młodzian wydobył głowę spod spódnicy dziewczyny, a ta uklękła i po oswobodzeniu męskości kochanka, namiętnie objęła ją ustami. Barbara podniosła się i nerwowo podeszła do szlachcica. Chwyciła się go by na niego nie wpaść i przytuliła zbliżając wargi do jego ucha.
- Ja… pragnę cię mieć raz jeszcze. - Wyszeptała cicho.
- Pani.. teraz.. chyba nie wypada… później może? Za .. chwilę ? - zaprotestował cicho szlachcic targując się przy okazji i patrząc, tak jak i ona na dziewczę smakującą dumę swojego kochanka, z nagimi piersiami unoszącymi się w szybkim oddechu. Przypominało to nieco spotkanie Basi z Cosette i jej śpiącym kochankiem. Choć oczywiście ochmistrzyni była wtedy bardziej wyrafinowana i wyrachowana w działaniu.
- Ja pragnę cię teraz. - Barbara oparła rozpalone czoło o pierś Michała. Czuła, że nie panuje nad sobą. Jej ciało drżało mocno z podniecenia. Wiedziała, że szlachcic ma rację, że nie powinni… zbyt wiele by ryzykowali. Nie chciała się jednak odsuwać, pragnęła by Michał ponownie ją posiadł.
- Ja też pani… acz nie możemy… jeszcze… wkrótce.. obiecuję.- szeptał żarliwie szlachcic obserwując sytuację. A ta musiała się zmienić, bo zamiast lubieżnych mlaśnięć Basia usłyszała ciche sapanie i dziewczęce jęki.
Barbara obejrzała się na kochanków nie odsuwając się od Michała. Miast tego sięgnęła w ciemnościach do jego dłoni i ułożyła ją na swej piersi. Szlachcic namiętnie ścisnął ową krągłość i ugniatał ją żarliwie, gdy oboje zerkali na pochyloną niewiastę, której krągłe pośladki zostały odsłonięte, a kobiecość zdobywana silnymi ruchami bioder kochanka. Nadal figlowali we framudze drzwi… ona oparta o nią i pozwalająca by bujanie jej piersi pokazywało żarliwość kochanka trzymającego ją za pośladki i biorącą w posiadanie.
Barbara stanęła plecami do szlachcica układając drugą jego dłoń na swej piersi i ocierając się pośladkami o jego krocze gdy tak obserwowali baraszkującą z sobą parę.
Po chwili czuła nie tylko rosnącą gotowość kochanka pomiędzy pośladkami i jego dłonie zaciskające się niemal boleśnie na jej biuście uwięzionym w gorsecie, ale i ciepły oddech oraz pocałunki na karku.
Młodzian zaś brał wieśniaczkę w posiadanie coraz szybszymi ruchami, a jej głośne jęki świadczyły o tym, że jest temu wielce rada.
Magnatka czuła, że zaraz sama ulegnie pragnieniu i odda się owemu młodzianowi. Gdy Michał ją pieścił, zsunęła ponownie bieliznę i poczęła się ponownie dotykać. Jej wzrok wędrował to po twarzy chłopaka, starając się go rozpoznać, to po miejscu gdzie łączyły się ciała kochanków.
Na jej szczęście dłonie szlachcica trzymały mocno jej piersi. A sam starzec miał sporo krzepy, więc nawet gdyby chciała, to i tak nie mogła się wyrwać. Pozostało jej więc oglądać ten lubieżny spektakl.
~Niech skończą~powtarzała w myślach, chcąc by i jej ciało zostało wypełnione. Dotykając się jedną dłonią, drugą poluzowała gorset, by szlachcic mógł zacisnąć dłonie bezpośrednio na jej krągłościach.
Z czego ten skorzystał wyciskając jej biust na wierzch, chwytając go i pieszcząc dość brutalnie. I on był sfrustrowany. Na ich szczęście w końcu młodzian i jego kochaneczka poczęli drżeć, aż w końcu… ona doszła z jękiem czując jego żądzę na swoich pośladkach. Młodzian bowiem nie pozwolił sobie dojść w kochance… bojąc się ją zbrzuchacić.
Gdyby jej kochankowie myśleli o takich rzeczach… no ale cóż. Cosette miała rację, nie wytresowała ich sobie. Na ten przykład takiego Michała… poruszyła mocniej pupą drażniąc męskość kochanka.
- Waćpani… sobie za dużo pozwalasz…- rzekł żartobliwie i cicho kąsając magnatkę w szyję, podczas gdy kochankowie pospiesznie poprawiali garderobę, zapewne oboje obowiązki wzywały. Szkoda, że nie miała okazję, by dobrze im się przyjrzeć.
- Za mało… wiesz jak męczy mnie czekanie? - szept Basi był rozpalony, a ciało drżało już wyraźnie.
- Tak pani…- Michał puścił jej piersi, tylko po to by podwinąć suknię i palcami dotykać rozpalonego zakątka między jej udami.- Jak sobie życzysz?
Tymczasem dwójka kochanków pospiesznie opuszczała piwnicę.
- Mocno. - w głosie Basi słychać było stanowczość ale i podniecenie.
- Tak jak oni… oparta o framugę?- zapytał rozpalonym głosem kochanek podzielając jej zapał.
- Tak. - Magnatka czuła, że zaraz rzuci się na kochanka. Michał puścił magnatkę coby mogła zająć pozycję, tak jak wieśniaczka wcześniej. Barbara podeszła do framugi i oparła się o nią spoglądając rozpalonym wzrokiem na szlachcica.
Michał podążył za nią, po czym pospiesznie zaczął odgarniać tkaniny jej sukni i bieliznę… co by dostać się do skarby który skrywały.
Pochwycił jej pupę… i posiadł władczo i mocno jej kobiecość. Piersi Basi zakołysały się od tych szturmów, raz po raz przeszywających jej ciało. Basia poddawała się kochankowi czując, że jest niebezpiecznie blisko szczytu.
Jeszcze kilka mocnych ruchów ze strony kochanka, jeszcze kilka pchnięć i poczuła jego spełnenie w sobie.
Basia jęknęła cicho i oparła się całym ciałem o framugę.
- Waćpani jest… nienasycona.- szepnął chrapliwie Michał, sam winny podobnego zachowania. Wszak to jego dłoń chwyciła pierś magnatki miętosząc ją mocno, acz leniwie.
- Och bo ty jesteś? - Basia zetknęła ponad ramieniem na szlachcica.
- Waćpani jest pokusą której trudno się oprzeć.- przyznał Michał.
- Och momentami doskonale mi się opierasz. - Magnata przekręciła się nieco i pocałowała Michała.
- Momentami. Coraz rzadziej.- przyznał szlachcic.
- Nie martw się, wrócimy do zamku i znów będziesz miła Jadźkę. - Basia poklepała mężczyznę i spróbowała się odsunąć.
- Oczywiście.- Michał speszył się na to wspomnienie. Odsunął dodając.- My z Jadźką, to… nie do końca prawda. To plotka stworzona po to, by… wyjaśnić czemu ze służby nie wyrzucona jeszcze.
- Sam mówiłeś, że bywa w twej sypialni. - Magnatka poprawiła swój kostium.
- Rzadko.- przyznał szlachcic.- Rzadziej niż to ludzie rozpowiadają.
- Cóż.. Jan jest z niej raczej zadowolony, prawda? - Basia skończyła ze swą garderoba i zabrała się za poprawianie misternie upiętych długich włosów.
- Cóż…- zamyślił się szlachcic.- … kurtyzaną to ona nie jest. Ale urok ma i… atrybuty.
- Ładnie to tak przy jednej kochance chwalić drugą. - Basia zaśmiała się cicho zasłaniając dłonią usta.
- Z waćpanią równać się nie może.- rzekł żarliwie szlachcic.
- Chodźmy nim ktoś tu nas dojrzy. Jestem ciekawa twojej opinii na temat tutejszego młynu. - Barbara weszła na schodki.
- Nie znam się na tych kwestiach pani. Gospodarzenie to bardziej ochmistrzyni rola.- przyznał się Michał poprawiszy ubraniem a następnie podążył za nią.
- Nie proszę byś się tym zajął lecz byś mi doradził. - Magnatka weszła na poziom kuchni. - Z tego co mi wiadomo ty zarządzasz majątkiem po Józefie i wypłacasz odpowiednie należności.
- Tak. Niemniej decyzje związane z ekonomią, wszelkie zakupy i sprzedaże ziemi czy też budynków, wszelkie inwestycje w towary u kupców, wszelkie tego typu plany były zamysłem twojego świętej pamięci małżonka.- wyjaśnił Michał.- W tej kwestii jam jeno wypełniał polecenia.
- Gdy wrócimy będę chciała poświęcić temu dłuższą chwilę, mam nadzieję, że z jego inwestycji wyłoni mi się ogólny zarys tego co planował. - Barbara westchnęła. - Nawet nie miałam jak z nim pomówić. - Wyszeptała cicho.
- Ostatnio miał plany głównie co do swojego potomka.- odparł cicho i wstydliwie Michał. - Wiedział, że kostucha już puka do jego drzwi.
- Tego się domyśliłam. Nie zawsze ktoś jest gotów spłacić długi jakiejś pomniejszej szlachcianki. - Magnatka rozejrzała się po kuchni, w której do niedawna sama gospodarzyła gdy cała służba odeszła. Podeszła do kanki z mlekiem i nalała sobie nieco do kubka. - Patrząc jednak na to co zbudował, wątpię by myślał tylko i wyłącznie o potomku.
- O synu… buduje się potęgę rodu dla następców.- odparł z uśmiechem Michał i pokręcił głową.- Owszem marzyły mu się urzędy i tytuły i godności, lecz… w Rzeczypospolitej są granice kupowania urzędów. Dalej zaś… jest polityka.
- Cóż, teraz budowanie potęgi jest też moim interesem. - Barbara upiła nieco mleka. - Cóż przyjdzie nam poczekać na powrót do zamku.
- Albo i dłużej… z zamku potęgi budować się nie da. Trzeba by na dwór królewski, albo do magnatów z wizytami się udawać.- ocenił Michał.
- Na razie musiałabym się dowiedzieć z kim Józef już się układał,a do tego potrzebuję jego notatek. - Barbara odstawiła pusty kubek po mleku i otarła usta wydobytą z kieszeni sukni chusteczką.
- Obawiam się, że pewnych sekretów nie powierza się pergaminowi. Pewne sekrety pozostają jedynie w sercu.- wtrącił Michał cicho.
- Też mam taką obawę. - Barbara westchnęła ciężko. - Zobaczymy co też wyjdzie na światło dzienne podczas przyjęć, które pragnie zorganizować Cosette.
- Dużo zalotników, tego pewien jestem.- zaśmiał się Michał przyglądając Basi.
- Ciekawe ilu z długami u Józefa. - Basia zaśmiała się. - Co teraz planujesz? Ja chyba pospaceruję po ogrodzie.
- Ja powinienem się rozejrzeć po obejściu i nadzorować wszystko. Co by słudzy nie poczuli się tutaj za swobodnie. Bo najwyraźniej niektórym to swawole w głowie.- odparł z przekąsem starzec.
- Zauważyłam. Do zobaczenia wobec tego. - Magnatka dygnęła przed szlachcicem i kołysząc nieco biodrami ruszyła w stronę wyjścia do ogrodu.


Była to przyjemna wizyta w domu… dziwnie ekscytująca świadomością oddawania się przyjemności w znajomym miejscu. Nie sądziła że kiedykolwiek tak nieprzyzwoitym rozkoszom odda się poza łóżkiem. Teraz wiele się zmieniło. Choć nie tutaj. Ogród był taki jak zapamiętała. Teraz ktoś inny jednak dbał o niego. Przedtem przecież ogród na jej głowie, bo służby mieli za mało. Była ciekawa kto o niego dba. Rozejrzała się wokół jakby najbliższą okolica mogła przynieść jej odpowiedź. Nadal czuła w ciele gorąc po tym co robili z Michałem. I to w piwniczce! Szła pomału dając ciału i myślom ochłonąć.
Poza dwoma wojakami, zapewne na służbie Ściborowicza, nie zauważyła nikogo. Ktokowliek się zajmował ogrodem, w tej chwili był zajęty czym innym. Sama zresztą obecność tych dwóch szlachciców tutaj była nieprzypadkowa. Michał pewnikiem zarządził, by czujność zachować. I stąd ci dwaj tutaj.
Basia była mu za to wdzięczna, po ostatnich wydarzeniach czuła się nieco bezpieczniej gdy obok były straże.
Przysiadła na samotnej ławce i wygładziła nieco zmiętoszoną przez Michała suknię. Nadal nie była pewna co wolała. Majątek i władzę, które miała wraz z towarzyszącym im strachem, czy też biedę, którą miała kiedyś, ale i spokój i nieświadomość podczas pobytu w zakonie.
Spokój i blask słońca przynosił przyjemne ciepełko na ciele. Mężczyźni jej nie przeszkadzali w tym rozkoszowaniu się przyjemnym popołudniem. I nudą… bo nic się nie działo. Spokój domostwa udzielał się nieco dziewczynie. Choć… czy jeszcze lubiła spokój?
Dostrzegła przez chwilę zadek w kiecce pochylający się nad grządkami. Niewiasta pospiesznie wypieliła kawałek ogrodu i ruszyła z powrotem do kuchni.
- Zawołaj proszę Ewkę! - Basia zwróciła się do odchodzącej dziewczyny. Spokój był przyjemny, choć na takie widoki też nie miała co narzekać.
- Tak pani.- melodyjny z lekką chrypką kobiecy głos odpowiedział Basi. Szlachcianka znała ten głos. Hanka z Jaworowej karczmy. Dziewka wszeteczna, co to za odpowiednią opłatą przed każdym spódnicę uchyli. A pokazywać co miała. Co ona tu robiła?
- Hania? - Basia spojrzała na dziewczę nieco zaskoczona.
- Tak panienko.- niewiasta odezwała się w drzwiach. - Panienka wybaczy, ale napitek muszę szykować.
- Dobrze. - Magnatka odprowadziła ją wzrokiem. Była ciekawa czemuż to Hanka znalazła się na jej włościach i komu tu teraz za pieniądze usługiwała. Czy to ją widziała w piwniczce? Pytania pojawiały się w jej głowie, gdy wzrok powędrował z powrotem w kierunku ogrodu. Nie powinna się tym przejmować. Pewnie pojutrze opuści skoro świt to miejsce.
- Waćpani też piwa nalać. Kufle nowy pan sprowadził, ze szkła… cudeńka prawdziwe.- odparła przez okno.
- Tak, mi też przynieś. - Basia uśmiechnęła się do dziewki przypominając sobie zupełnie inne...dużo uboższe czasy. Czuła, że Cosette i Michał mieli rację. Miała wielkie szczęście, nawet mimo zagrożenia ze strony pewnego szlachcica.
- Dobrze pani.- odpowiedział jej głos, a po chwili jego właścicielka sama wyłoniła się z drzwi wraz kuflami. Ubrana schludnie i bardziej bogato niż Basia zapamiętała. Choć dekolt tej koszuliny nadal mógłby proboszcza rozsierdzić. W sumie nie zmieniła się za bardzo, nadal niska dość i okrąglutka, nadal rudawe włosy splatać w warkocz… ale to spojrzenie, ten chód. Ten uśmiech… wszystko to w niej było wyzywające. Nic dziwnego, że miała takie powodzenie… zarówno u miejscowych i przyjezdnych, zwłaszcza przyjezdnych.
- Ściborowicz cię tu zatrudnił? - Magnatka przyjęła podany kufel, czując jak pod jej smukłymi palcami zbiera się wilgoć.
- Tak pani. Ciężko mu było znaleźć służbę wśród miejscowych. A że płacił dobrze i była okazja do… dorobienia sobie.- pochylona nisko przy podawaniu kufla w pełni odsłaniała sekretu swojego dekoltu przed magnatką. Uśmiechała się łobuzersko i drapieżnie spoglądając w jej oczy. Niby prosta chłopka… mimo to jej wzrok wydawał się zapraszać. Przedtem pewnie by takich rzeczy nie zauważyła, ale Cosette zmieniła Basię i to bardzo.
Magnatka posłała dziewce zadziorny uśmiech.
- A i wojaków teraz po dworze kręci się sporo, czyż nie? - Upiła nieco z przyniesionego kufla.
- Znudzonych i dobrze opłacanych wojaków. - przyznała z uśmiechem chłopka. - Panu Ściboroczowi to nie przeszkadza. Robię dobrze na morale… tak mówi.
Wzrokiem przesunęła bezczelnie po Basi. - Waćpani nie będzie się gniewać z tego powodu ?
- Tak długo jak nie przybędziesz do mnie z brzuchem i pretensją… nie. - Magnatka zaśmiała się przy czym jej piersi zafalowały w głębokim dekolcie, wybranej przez Cosette sukni.
- Nie ma o co się martwić. Cyganka przepowiedziała mi, że nie posmakuję macierzyństwa. - wzruszyła ramionami chłopka, wzruszając drugim kuflem przy okazji i ochlapując zimnym piwem dekolt Basi. Zafrasowana tym sięgnęła palcem ku skórze siedzącej przed nią magnatki.
- Zaraz zetrę.- mruknęła próbując palcem zetrzeć alkohol. - Może lepiej bym rąbka spódnicy użyła?
- Na pewno byłoby to skuteczniejsze. - Barbara nie odsunęła się, wpatrywała się w Hankę z zaciekawieniem. - Mniej niż spicie tego piwa, lecz zawsze.
- Tyż prawda… ale tu… nie wypada chyba spijać.- zerknęła na ochroniarzy i zaśmiała się cicho. Ujęła rąbek spódnicy przy okazji podciągając ją aż do połowy uda, co też chyba czynić nie wypadało i zabrała się za ścieranie lnianą tkaniną rozlanego piwa z piersi magnatki.
- Cóż ci dwaj na pewno chętnie ci po tym zapłacą. - Magnatka spoglądała mimo odsłoniętych ud Hani, na kołyszące się przed jej oczami piersi dziewki.
- Nie za patrzenie, a za macanie… i pewnikiem obaj będą chcieli jak najszybciej. Nie szkodzi… dwóch to nie kłopot dla mnie. - mruczała Hanka wycierając biust magnatki z dużym pietyzmem.- Ni… niewiasta.
- Wiele zatem masz umiejętności. - Dłoń Barbary przesunęła się po jej własnym biuście by zetrzeć kroplę, do której jeszcze Hania nie dotarła. Palec po chwili oblizała spoglądając na dziewkę.
- Zdarzyło mi się czegoś nauczyć.- zachichotała Hanka i spojrzała na ochroniarzy Basi.- Teraz jednemu piwa zaniosę, a potem drugiemu… a potem pójdę ową Ewkę odszukać. Tak jak waćpani przykazała.
- Dobrze. - Magnatka uśmiechnęła się do służącej. - Mnie pewnie przyjdzie się przebrać.
Hanka przesunęła spojrzeniem po Basi i ruszyła do drzwi ku kuchni prowadzących.
- Miło widzieć waćpanią w rozkwicie. Mnisi habit nigdy do waćpani nie pasował. - rzuciła jeszcze przez ramię.
- Mi cię również w zdrowiu i dobrym nastroju. - Basia zaśmiała się i sięgnęła po odstawione na ławce piwo. Było chłodne i zimne i miało posmak lubczyka, którego pewnie Hania do niego dodawała. Bo przecież afrodyzjaki podnosiły jej dodatkowe dochody. Magnatka upiła nieco i zaśmiała się. Mogło wyjść na to, że sama mogłaby się co nieco od tej służki nauczyć. Teraz jednak mimo iż suknię w okolicy dekoltu miała nieco wilgotną oparła się wygodnie o ławeczkę i obserwując ogród piła piwo.
Minęło trochę czasu nim Hanka wróciła z drugim piwem, przy okazji bezczelnie flirtując z wojakami i zerkając na Basię. Następnie służka udała się na Ewki poszukiwanie. Minęło więc znów trochę czasu nim sama Ewka się zjawiła. Ogród do tego czasu zdążył Basię znużyć.
Obok magnatki stał już pusty kufel po piwie, a niedawna jego zawartość przyjemnie grzała wnętrze kobiety.
- Och jesteś. - Uśmiechnęła się do nadchodzącej służącej. - Pragnę wziąć ciepłą kąpiel i przebrać się. - Wskazała delikatny ślad po piwie na sukni, bo plama zdążyła już zaschnąć.
- Tak pani… każę wszystko przygotować.- odparła służka dygając energicznie.- Gdzie waćpani zechcesz odpoczywać przed kąpielą?
- A co dzieje się na dworze? Jest tam gdzie odpocząć? - Barbara podała dziewczynie opróżniony kufel, by ta po drodze odniosła go do kuchni.
- Tak. Znajdzie się miejsce na odpoczynek. Służba zajęta jest świniobiciem. Gospodarz spodziewa się iż powrót waćpani gości przyciągnie. - wyjaśniła Ewka.
Barbara wstała z ławeczki i ruszyła za służącą w stronę dworu.
- Potrzebuję masażu. - Powiedziała krótko spoglądając na Ewę.
-Tak pani. - Służka podążyła za szlachcianką lekko się rumieniąc.D
- Zaczekam w swoim gabinecie, daj znać gdy wszystko będzie gotowe. - Basia uśmiechnęła się do Ewy ponad ramieniem.
- Tak pani. - rzekła Ewka, podczas gdy Basia skierowała się do sypialni dawniej zajmowanej przez jej ojca. Bo tylko to pomieszczenie można było nazwać gabinetem. Dworek rodowy nie należał bowiem do szczególnie dużych budynków. I miał niewiele pokoi. Magnatka skorzystała z rozstawionego tutaj biurka podróżnego gdyż z poprzednich mebli niewiele zostało. Sięgnęła po otrzymaną od Cosette książkę by umilić sobie czas oczekiwania.
Ściborowicz nakrył ją podczas czytania zaskoczony tym, że przebywała w tej akurat sypialni. Ją nie dziwiła jego obecność tutaj. Wszak naturalnym było, że to pomieszczenie wybrał dla siebie.
- Tuszę że waćpani nie jest rozczarowana stanem dworku? - zapytał na powitanie.
- Jest w nim lepiej niż gdy byłam tu po raz ostatni, choć mebli znacznie mniej. - Barbara uśmiechnęła się zamykając księgę. - W moim pokoju szykowana jest kąpiel i chciałam poczytać w spokoju.
- Wybacz więc moją wizytę. Już wychodzę. - odparł szlachcic cofając się do drzwi.
- Nie mam nic przeciwko temu byś dotrzymał mi towarzystwa. Proszę zostań i opowiedz mi nieco o tym jak poznałeś Józefa. Mój mąż niewiele opowiedział mi przed śmiercią. - Barbara uśmiechnęła się i zapraszająco wskazała na jedno z krzeseł.
- Walczyłem wraz Wacławem Podchańskim pułkownikiem rajtarów, właściwie pod nim. Świeć panie nad jego duszą. On mnie polecił waćpani mężowi, gdy nasz pułk rozwiązano. A ja nie miałem co ze sobą zrobić. A to, że jego wielmożność Józef nie wspominał nie dziwi… wszak jeno jednym z wielu sług jego jestem. - wyznał z uśmiechem szlachcic siadając na miejscu mu wskazanym.
- Czyli odpoczywacie tu po wojaczkach? - Magnatka odłożyła księgę przyglądając się mężczyźnie.
- Czekam, aż ojczyzna wezwie. - zaśmiał się szlachcic i wzruszył ramionami. - W rodzinne strony wracać nie mogę. Teraz to Ruś.
- Jesteś tu mile widziany, cieszy mnie iż ktoś gospodarzy tym miejscem. - Barbara nie kryła swego zaciekawienia. - Czyli pochodzisz z terenów obecnej Rusi… jak tam jest?
- Mowa bardziej dźwięczna i biedniej tam. Bardziej niż tutaj. Kościół inny i jeden. Tutaj i łacinników i prawosławnych świątynie w jednym mieście spotkać można. - wspomniał szlachcic.
- To prawda. A czy rzekłby mi coś waćpan tak jak u was mówiono? - Barbara uśmiechnęła się ciepło.
- Dyć u was też tak mówią na wschodzie i na Litwie i na kresach. - odparł szlachcic i dodał coś w białoruskiej mowie.
Magnatka przysłuchiwała się jego dźwięcznym słowom.
- O ile mój małżonek podróżował nieco to ja przywiązana byłam do tej ziemi i na kresach nie bywałam.
- Można też od kupców posłyszeć. I na sejmikach. - dodał gospodarz.
- Więc może jeszcze będę miała jeszcze ku temu sposobność. - Barbara zaśmiałą się przy czym jej biust zafalował. - Wiele osób Waćpan ze wsi zatrudnił? Hanię widziałam w kuchni.
- Tak. Uzupełniłem służbę z kogo się dało. - rzekł wymijająco szlachcic. - Trochę chłopów zbiegło z majątku zanim tu przybyłem.
- Nie dziwi mnie to. Ojciec ich gnębił a ja nie zdążyłam tego naprawić. - Barbara przytaknęła ruchem głowy. - Obecność Hani mnie nie martwi, znam jej… przyzwyczajenia.
- Nie przypisywałbym tego niechęci do waćpani rodziciela. To normalne, że chłopi uciekają w takich sytuacjach. Tam gdzie rąk do pracy trzeba tacy “bezrolni” mogą liczyć na poprawę swojego losu. Nowy pan wszak musi ich czymś skusić.- odparł z uśmiechem Ściborowicz.
- Ja wiem jakim człowiekiem był mój ojciec waćpanie. - Barbara pokręciła głową i wyjrzała przez okno. - Dobrze z nim mieli ci, którzy go okradali.
- Kradzieży już nie będzie tutaj. - ocenił szlachcic uprzejmie.
- Na ten czas niewiele jest do rozkradania. - Barbara roześmiała się. - Ale uczynię co w mej mocy by to gospodarstwo znów zarabiało na siebie. Nie ma co trzymać ziemi. po to by leżała odłogiem.
- Nie ma też co liczyć na wiele w kwestii zysku. To nie stepy ukraińskie… - wzruszył ramionami Ściborowicz. - Ma waćpani bogatsze wioski niż ta.
- Na wiele nie liczę, jedynie na to by na tej ziemi nie być stratną. - Barbara przytaknęła ruchem głowy. Znała te tereny i nie liczyła na cud. Niewiele się to dało uprawiać ponad brukiew i groch.
- Zobaczę co do się uczynić. - odparł z uśmiechem szlachcic.- Skoro mam waćpani pozwolenie, to w pełni zajmę się gospodarowaniem. Ino.. niech Michał przestanie sarkać na każde napomknięcie o trzosiku.
- Och, gdyby nie on roztrwoniła bym pieniądze. - Barbara pozwoliła sobie na żartobliwy ton. - Pozwólmy mu sarkać, jest tu ostoją rozsądku.
- Jak sobie życzysz pani.- rzekł uprzejmie szlachcic.
- Czy mogę prosić byś upewnił się jak tam moja kąpiel. Bardzo jej teraz potrzebuję. - Magnatka posłała szlachcicowi kolejny czarujący uśmiech.
Mężczyzna skinął głową, podszedł do drzwi by wykonać polecenie Basi i… stanął w miejscu. Ewka czekała już za drzwiami.
- Kąpiel gotowa.- czekała by wejść i to oznajmić jak tylko Basia skończy rozmowę.
- Och .. czyli mogę zwolnić pokój waćpana. - Barbara zabrała swoją książkę i podeszła do drzwi. - Dziękuję za chwilę rozmowy.
- To ja dziękuję za wizytę.- odparł szlachcic przepuszczając magnatkę.
Barbara podążyła kierunku swojej sypialni zakładając iż tam naszykowaną jej kąpiel.
 
Aiko jest offline