Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2021, 08:35   #58
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Ewka szła tuż za nią. Na miejscu zaś szlachcianka przekonała się o tym, że miała rację. Balia już stała wypełniona gorącą wodą, a wszystkie okna szczelnie zakryte. Co by bliźniacy nie podglądali.
- Pomóż mi. - Basia wskazała na swą suknię gdy już służącą zamknęła za nimi drzwi.
- Tak jest pani.- odparła Ewka z wypiekami na twarzy podchodząc do Basi i z pietyzmem poczęła ją rozbierać.
- Nadal mnie się wstydzisz. - Dłonie Basi powędrowały do twarzy rozbierającej ją służącej.
- Nie… nie wstydzę.- wymruczała z lubością wodząc po pośladkach szlachcianki.- Podziwiam.
- Yhym… - Barbara okazała zadowolenie pozwalając sobie na cichy pomruk. Lubiła to jak Ewa jej dotykała.
W końcu szlachcianka została pozbawiona każdego fragmentu tkaniny na swoim ciele.
- Czego teraz waćpani sobie życzy? - mruknęła cicho Ewka.
- Byś mi pokazała na co masz teraz ochotę. - Barbara oparła się o balię pupą spoglądając przy tym na służącą.
Służka pocałowała wpierw usta, a potem szyję, a potem zaczęła wargami wędrować po obojczykach Basi, sama sięgając ręką pod spódnicę swoją.
Magnatka poddała się tym pieszczotom obserwując Ewę z zaciekawieniem. Jej ciało także było rozpalone, po spotkaniu z Hanią, po lekturze. Nie ugasiła tego nawet rozmowa z zarządcą.
Ewka na razie rozkoszowała się sytuacją i ciałem kochanki, pieszcząc pocałunkami jej biust i poruszając dłonią pod spódnicą. Pojękiwała przy tym pożądliwie, dochodząc wargami do szczytów jej krągłości.
Magnatka ujęła swe piersi i uniosła je eksponując przed służką.
- Piękne… - szepnęła rozpalonym głosem Ewka całując zachłannie skórę magnatki.
- I w tej chwili masz je całe dla siebie. - Barbara odezwała się szeptem tak by nikt poza Ewą nie mógł jej usłyszeć.
- Tak…- jęknęła rozpalonym głosem Ewka drugą dłonią sięgając po te skarby i pieszcząc palcami i pocałunkami.
Barbara pomrukiwała cicho zadowolona. Czuła jak przestrzeń między jej udami rozgrzewa się i robi się coraz bardziej mokra.
Tam jednak usta Ewki nie schodziły, skupiając się na pieszczocie krągłości piersi magnatki. Sama służka zaś dochodziła od własnej pieszczoty.
Magnatka pozwoliłą jej na to wiedząc że chwilę później zażąda podobnych pieszczot dla siebie.
- Dziękuję… pani.- wymruczała po wszystkim Ewka.
- Liczę na rewanż. - Barbara rozchyliła szerzej uda ukazując swą wilgotną kobiecość.
- Tak pani…- Ewka uklękła i następnie całować poczęła namiętnie uda szlachcianki, sięgając palcami pomiędzy nie zanurzając w wilgotnym zakątku leniwie acz intensywnie.
Barbara zasłoniła dłonią usta nie chcąc pojękiwać zbyt głośno. Ściany w dworze nie były grube.
A Ewka wodziła językiem po podbrzuszu, kąsała delikatnie uda i pracowicie poruszała palcami spełniając kaprys swojej pani. Magnatka czuła jak zbliża się do szczytu. Wolną dłonią chwyciła własną pierś i ściskając ją mocno. Jej ciałem targały przyjemne dreszcze promieniujące wprost z pieszczonego kwiatu. Jeszcze chwila i doszła dławiąc jęk rozkoszy własną dłonią.
- Czy wszystko jest tak, jak być powinno?- zapytała cicho rudowłosa nadal kucając między udami Basi.
- Mogłabym więcej. - Wyszeptała cicho Barbara. - Lecz szykuje się nam odświętna wieczerza a potrzebuje kąpieli i masażu.
- Oczywiście pani… czegokolwiek sobie zażyczysz. Kto ma być na tej wieczerzy? - zapytała Ewka wstając.
- Dokładnie nie wiadomo. - Magnatka weszła do bali i zanurzyła się w nieco już chłodniejszej wodzie. - Zarządca spodziewa się iż przybędą sąsiedzi by mnie poznać, poza tym mamy co nieco wojów do wykarmienia.
- Ci mogą jeść osobno.- przyznała Ewka. - I są zmartwieniem gospodarza naszego.
- Ale nie tutejszej służby. - Barbara zaśmiałą się. - Zatrudnił tutaj pewną dziewkę co chętnie unosi spódnicę. Na szczęście… niebawem wyjeżdżamy i nie będziemy mu już ciążyć.
Ewka spojrzała tak nieco zaniepokojona tą kwestią dziewki, ale nic nie rzekła czekając aż Basia zanurzy się w balii.
Barbara siedząc już w wodzie pochyliła się do przodu by Ewa mogła ją wymasować.
- Co cię niepokoi?
- Nie. Nic takiego.- mruknęła wstydliwie Ewka zabierając się za gorliwy masaż pleców magnatki.
- Chcesz mieć przede mną sekrety. - Basia obejrzała się na pokojówkę i uśmiechnęła do niej zadziornie.
- Mhmm… - speszyła się Ewka czerwieniąc na obliczu i nie zaprzestając masażu.
- Powiedz mi, proszę. - Basia obróciłą sie z powrotem spoglądając a wodę w balii.
- Ta służka… brzmi jakby waćpani była jej ciekawa. - wymruczała cicho Ewka.
- Bo jestem, acz nie martw się, ona będzie zajmować się wojakami, a ja mam tu ciebie. - Basia zaśmiała się.
- mhmm… - odparła służka nie do końca przekonana.
- Moja mała zazdrośnica. - Barbara uśmiechnęła się przymykając oczy podczas masażu. - Zajmij mnie tak bym nie mogła o niej myśleć i nie masz się czym martwić.
- Oczywiście pani.- zamruczała cicho służka.
Barbara zamilkła poddając się masażowi. Korzystała póki woda była ciepła wiedząc, że niebawem przyjdzie jej ponownie się odziać i zaprezentować innym mieszkańcom dworu.
Ewka zaś przede wszystkim skupiona na swojej robocie. Jej żądze nie przesłaniały obowiązków jakie miała do spełnienia.
- To jak mnie zajmiesz, bym nie myślała o tamtej? - Po dłuższej chwili milczenia pozwoliła sobie na żartobliwy ton.
- Nie wiem… czy powinnam teraz…- zająknęła się Ewka.
- Na coś szybkiego mamy chyba chwilę nim się ubiorę, prawda? - Barbara uniosła się i oparta o balię wypięła pupę w kierunku służącej.
- Tak pani.. co tylko waćpani sobie zażyczy.- zamruczała Ewka pieszcząc dłońmi pośladki Basi. Rozchyliła je lekko kciukiem prowokująco wodząc po ukrytej tam norce pożądania.
Barbara zamruczała lubieżnie i zadrżała czując tą wyuzdaną pieszczotę.
Kciuk powoli natarł na ów wyuzdany zakątek i zanurzył się w nim badawczo, zaś sama Ewka zaczęła całować i kąsać wypięte tak bezwstydnie pośladki.
Magnatka musiała oprzeć się na jednej dłoni, a drugą zasłonić usta. Te tereny nadal były dla niej nieco obce i nadal reagowała na nie intensywnie. A Ewka na szczęście była ostrożna w swojej pieszczocie…przynajmniej między pośladkami, bo sama pupa czuła nie tylko jej pocałunki ale i ząbki oraz paznokcie. Magnatka czuła jak szybko jej ciało rozpala się, a piersi nabrzmiewają. Cosette niesamowicie wyszkoliła jej ciało, budziła jej wyobraźnię. Jej myśli krążyły wokół dwóch mężczyzn biorących ją w posiadanie. Co gorsza… zdawała sobie sprawę, gdzie takich znaleźć może. A kciuk Ewki pieszczący jej ciało w taki sposób nie dawał o sobie zapomnieć.
Magnatka dotarła na szczyt starając się zdławić jęknięcie swoją dłonią.
- Waćpani?- spytała cicho Ewka.
- To było bardzo przyjemne. - Basia odezwała się cicho kurczowo trzymając się krawędzi balii.
- Cieszy mnie to.- odparła nieśmiało służka.
Barbara powoli wyszła z wanny, ale stając na podłodze oparła się o nią.
- Wytrzyj mnie i ubierz. - Choć wydała polecenie w jej głosie wybrzmiało życzliwa nuta.
- Tak pani.- Ewka pochwyciła za ręczniki i zaczęła energicznie wycierać ciało swojej pani.
Magnatka poddawała się tym zabiegom starając się ostudzić myśli. Nie wypadało przed sąsiadami okazać tego jak wyuzdaną się stała.
Strój i fryzura były następne. Ewka z pietyzmem i dokładnością zajmowała się wyglądem swojej pani, co przekładało się na długie i cierpliwie poddawanie się jej zabiegom. Ale w końcu służka skończyła.
- Dziękuję. - Barbara opuściła swój pokój pozostawiając Ewie uprzątnięcie go i przygotowanie na noc.
Po wyjściu natknęła się na Hankę właśnie, czekającą u jej drzwi. Miejscowa milcząco służka dygnęła przed Basią. Magnatka spojrzała na nią pytająco.
- Goście się zbliżają panienko. - rzekła z zadziornym uśmiechem Hanka.
- Och, wobec tego udam się ich powitać. - Basia uśmiechnęła się i ruszyła w kierunku głównego wyjścia z dworu.
- Czy wypada wielkiej pani tak wybiegać jak dziewczęciu?- zapytała zaciekawiona Hanka podążając za nią.
- A mam ich witać w sieni? Nie jest to mój zamek, gdzie mam salę do witania gości. - Basia spojrzała z rozbawieniem na służącą. - Czy jest gdzieś w okolicy Pan Michał?
- Chyba na progu.- przyznała Hanka po namyśle.
Magnatka przytaknęła ruchem głowy i postanowiła do niego dołączyć.


Szlachcic już czekał na miejscu wraz z gospodarzem. Do majątku zaś zbliżała się kolaska proboszcza Wojciecha w asyście Jabłońskich, ojca i dwóch synów. Musieli się spotkać na gościńcu. Starej Jabłońskiej nie było, ale odkąd korzonki zaczęły ją męczyć rzadko się ruszała poza sypialnię małżeńską.
Barbara stanęła obok Michała czekając aż goście zajadą pod dwór.
- Jak tam świniobicie? Będzie ich czym nakarmić? - Zerknęła na starszego szlachcica z zaciekawieniem.
- Tak. Wszystko gotowe na powitanie.- odparł z uśmiechem Michał.
- Nie licząc mnie. - Barbara odezwała się szeptem i wygładziła nieistniejące fałdy na sukni.
- Wyglądasz zachwycająco pani.- pochwalił Jędrzej, a tymczasem kolaska zajechała. Jabłońscy zsiedli z koni i pokłonili się młodej dziedziczce. A następnie przywitali z gospodarzem. Młodzieńcy zerkali to na Basię, to na prowokujący dekolt Hanki. A ich spojrzenia sugerowały grzeszne myśli. Nie byli ładni, zwłaszcza młodszy bo oszpecony przez ospę w dzieciństwie. Ale za to postawni i silni.
Zaś proboszcz Wojciech się nie zmienił odkąd go widziała. Nadal był gruby, nadal uśmiechnięty, nadal z troską pochylony nad potrzebującymi… obecnie współczuł wylewnie tak wczesnego wdowieństwa Basi… jakby sądził, że za mąż z miłości wyszła.
Magnatka podziękowała proboszczowi i przywitała sie z dawnymi sąsiadami. Spojrzała na Pana Jabłońskiego.
- Podrośli synowie waćpanowi. - Uśmiechnęła się do mężczyzny.
- To prawda. Duma mnie rozpiera na ich widok.- odparł stary Jabłoński gdy szli na wieczerzę. Ich rozpierało coś innego, bo Hanka uśmiechami i gestami prowokowała ich uwagę. Cóż.. zawsze szukała okazji do dobrego zarobku.
Basia zaś wiedziała, że jeśli ulegną to nie są godni jej uwagi.
- A jak tam zdrowie? - Magnatka weszła z gościem do środka i ruszyła do sali jadalnej.
- Dobrze… nie narzekam. Niestety ma małżonka ostatnio mocno słabuje.- westchnął smętnie stary Jabłoński.- Moja duszka źle zniosła zimę. Ale teraz będzie tylko cieplej. A waćpani zdrowie nie dokucza?
- Jedyne co mi dokucza to tęsknota po mężu. - Barbara podeszła do szczytu stołu. - Zdrowie jednak się mnie trzyma.
- Niewątpliwie waćpani szybko znajdzie pocieszenie.- odparła uprzejmie stary szlachcic z kurtuazją odsuwając jej krzesło i zerkając ciekawie na Basię. Czyżby… siebie brał pod uwagę, gdyby nie daj Boże jego małżonka nie doczekała kolejnej zimy? A może swoich synów?
Obaj zerkali to na Basię to Hanie usługującą przy posiłki. Po prawdzie Hanka robiła wiele, by na nią zerkano. Nawet wzrok Basi mimowolnie wędrował ku jej dekoltowi i zmysłowo wypiętych pośladkach przy nakrywaniu do stołu.
Teraz jednak do magnatki docierała jaka to powinna być między nimi różnica i czemu to Cosette tak się zezłościła, gdy rozebrała się przed Evanem obnażając wszystko.
- Któż to wie waćpanie. - Magnataka sięgnęła do spoczywającego między jej piersiami wisiora i poczęła się nim bawić. - Teraz to dopiero minęła żałoba.
- Dyć to nie powód by nie… rozważać kolejnego ożenku… kobieta bez męża przy sobie usycha…. aaa…- stary Jabłonowski wodził wzrokiem za wisiorem. Nie on jeden zresztą… starszy był bliżej nich i także wzrokiem zezował w tym kierunku jednym uchem nasłuchując proboszcza siedzącego między nimi. Takoż i Michał zerkał ku Basi i Hanka uśmiechając się równie lisio co lubieżnie. Przesunęła językiem po wargach, tak co by jedynie magnatka mogła to zobaczyć.
Magnatka nie zważając bawiła się dalej.
- Rozważań mam wiele. - Barbara zaśmiała się przez co jej piesi zafalowały. Musiała coś zrobić z tymi głębokimi dekoltami sukni wybieranych przez Francuzkę. - Ale prosze odpowiedzcie mi co działo się w okolicy pod mą nieobecność.
Nic więc dziwnego, że Jabłoński dość często gubił wątek, a wzrok jego wręcz wodził po jej szyi i dekolcie. Z tego jednak co zdołał wydukać Basia dowiedziała się o kilku ślubach i paru pogrzebach, jednej sąsiedzkiej kłótni, dwóch pojedynkach z czego jeden po pijaku. Plotki i ploteczki o znanych jej rodzinach i osobach… tak odległych przecież od niej. I komplementy którymi ją stary Jabłoński obsypywał… i coś wspominał o jabłuszkach które lubił gryźć. Basia miała trudną konkurencję w postaci kręcącej się Hanki, acz… szanse miała wyrównane. A u starego który bawił ją rozmową wygrywała. Wszak musiał jej uwagę poświęcać, a myśli jej piersiom i kibici… i to mimo że wszak żonaty był.
- A jakie plany wobec synów, ma waćpan? - Magnatka skinęła w stronę siedzących nieopodal młodzieńców. Grzecznie przemilczała temat jabłek i tego czym by mogły być.
- Cóż… najstarszemu żonę wkrótce zaczniemy szukać. Młodszy albo wojsko, albo służba na dworze… albo seminarium.- jakoś tak chętnie się ku Basi nachylał z sumiastym wąsem i ogorzałą pokrytą drobnymi zmarszczkami twarzą. Był niewiele młodszy od Michała, a pewnie równie doświadczony.
- Najważniejsze, że plany są, bo tedy i do realizacji blisko. - Barbara zaśmiała się i wzrokiem spróbowała Michała odnaleźć.
Ten zerkał ku niej, ale rzadko… bo proboszcz zajmował jego uwagę ciągle go wypytując.
- To prawda.- przyznał Jabłoński.
Barbara sięgnęła po kielich z winem i upiła spory łyk.
- A waćpani… planuje wrócić w rodzinne strony?- zapytał Jabłoński.
- Teraz mam wiele obowiązków na zamku. Wiele spraw pozostało do uporządkowania. - Magnatka uśmiechnęła się ciepło. - Acz tęskno mi w rodzinne strony.
- To zrozumiałe… pięknie tu.- rzekł z dumą Jabłoński myląc się wielce.
- Swojsko. - Basia uśmiechnęła się. Była ciekawa czy Jabłoński kiedykolwiek te tereny opuszczał.
- Tak. Swojsko.- przyznał jej rację szlachcic popijając również z kielicha. Uczta się rozwijała, nowe potrawy i dodatkowe dzbany pełne alkoholu wniesiono na stół. Obecność Basi oraz proboszcza sprawiała, że cała ta impreza miała spokojny i przyzwoity przebieg. Magnatka po dłuższej chwili rozmów, gdy na zewnątrz zrobiło się ciemno, uznała że czas już jej spocząć i pożegnała się z towarzystwem.

Odchodząc czuła jak wino lekko szumi jej w głowie i słyszała jeszcze rozmowy przy stole. Zwłaszcza proboszcza. Jego obecność gwarantowała, że kolacja nie zakończy się skandalem, a przynajmniej taką nadzieję Basia miała.
Wymęczona i lekko pijana dotarła do swojego pokoju, planując rozebrać się czym prędzej i usnąć.


Ranek… przyszedł boleśnie wcześnie. Wraz mdłościami i kacem. Basia spała w swoim łóżku golutka i przykryta kołdrą. Czy rozebrała się sama? Mało prawdopodobne. Pewnikiem Ewka z innym służkami pomogły w tym dziele.
- Ewo! - Głos Basi był nieco zachrypnięty. Z trudem usiadła na łóżku.
- Tak pani? - rudowłosa służka zjawiła się niemalże natychmiast stając w jego pobliżu. Dygnęła pospiesznie. - Jak mogę służyć?
- Mleka… i czegoś lekkiego do jedzenia… i zimną kąpiel. - Barbara przetarła zmęczoną twarz.
- Tak pan. - wyszeptała boleśnie głośno Ewka dygając i wyszła.
Magnatka usiadła na łóżku i przetarła ponownie twarz. Na razie niewiele to pomagało. Poza tym nie dostrzegła żadnego ubrania dla siebie, poza białym lnianym giezłem.
- Mleko przyniosłam. Wkrótce doniosę coś do jedzenia.- rzekła tymczasem Ewka wracając z dzbanem i glinianym kubkiem.
Barbara otuliła się kołdrą i czekała aż Ewa spełni jej życzenie. Służka w milczeniu nalała jej mleka do kubka i siadając na łóżku podała swojej pani.
Magnatka napiła się mleka.
- Co jeszcze działo się wieczorem? - Spytała słabym, lekko zachrypniętym głosem.
- Pijatyka i bijatyka… bracia się pobili.- przyznała Ewka czekając z dzbanem, by szlachciance dolać.
- O.. o co? - Barbara dopiła mleko i oddała Ewie kubek. - Jeszcze.
- Pewnie o dziewkę… a może o piwo. Kto ich tam wie.- wyłożyła swoje zdanie służka.
- Tak… jest jedna, o którą mogli się pokłócić. - Basia westchnęła ciężko. - Potrzebuję kąpieli.
- Tak pani. Zaraz przygotuję. Coś… jeszcze?- dopytywała się służka.
- Jeśli masz cokolwiek co sprawiłoby by tak nie bolała mnie głowa...chętnie skorzystam. - Basia uśmiechnęła się do służącej.
- Niestety nie. Alchemiczka mogłaby, ale… jej tu nie ma.- westchnęła ciężko Ewka.- Może jakaś baba zielara z sąsiedniej wioski?
Magnatka pokręciła przecząco głową.
- Nie… nie jest tak źle. Naszykuj zimną kąpiel, to mnie postawi na nogi.
- Tak pani.- odparła Ewka wstając z łóżka i dygając.- Sprawdzę czy już jest gotowa.
- Dziękuję. - Magnatka westchnęła ciężko i sięgnęła po giezło.
Ewka zostawiła Basię samą na kilkanaście minut picia mleka i mierzenia się samotnie z kacem ( i ubieraniem giezła).
- Kąpiel gotowa pani.- wróciła w końcu z dobrą wiadomością.
Barbara podniosła się powoli odstawiając kubek po mleku i ruszyła za służącą odziana jedynie w giezło.
Daleko iść nie musiała. Balia była gotowa w komnacie obok z miłościwie zasłoniętymi oknami. Barbara zrzuciła z siebie giezło i nie zważając na Ewę weszła do zimnej wody. Na jej ciele wystąpiła gęsią skórka, a piersi napięły się i uniosły. Chwilę stała z jedynie zanurzonymi nogami szykując się na szok. Kiedyś bardzo lubiła zimne kąpiele. Szczególnie gdy na drewno brakowało.
Usiadła zanurzając się po brodę w studziennej wodzie. Z powodu szoku, ból i zmęczenie zniknęły na chwilę. Barbara jednak szybko podniosła się ponownie stając w balii.
- Namydl mnie Ewo.
- Tak pani.- służka zabrała się za to ochotą nacierając intensywnie ciało swojej pani mydełkiem pewnikiem aż z Krakowa sprowadzonym. Znacznie przyjemniejszym od tego stworzonego z oliwy ługu robionego z popiołu drzewnego.
Basia poddawała się temu czując jak jej schłodzone ciało ochoczo reaguje na dotyk pokojówki. Jej napięte piersi niemal wyrywały się do zwinnych dłoni.
Przez co Ewka zaczęła pieścić ciało magnatki bardziej zmysłowo i lubieżnie. Drzwi się otworzyły, stojąca w nich Hanka przez chwilę się temu przyglądała. A następnie położyła na ławie obok balii ręczniki.
- Czy to wszystko? - zwróciła się niby do Ewki, ale zerkając na twarz pieszczonej podczas namydlania Basi.
- Wszystko. - Basia machnęła dłonią dając Hani znać by ta wyszła. Ewa jej w pełni wystarczyła w ten trudny poranek.
Hanka dygnęła nieporadnie i kręcąc zadkiem opuściła komnatę, a Ewka zajęła się dalszym namydlaniem ciała swojej pani.
Magnatka zamruczał z zadowolenia. Nie chciała teraz myśleć o tym co ją spotka gdy ponownie zobaczy Hanię. Ta i tak aż nazbyt domagała się jej uwagi.
Służka jak zwykle przykładała się do swoich obowiązków, co było pomocne. Niemniej ociężałe obecnie ciało Basi nie mogło w pełni odwdzięczyć się Ewce. Może później, gdy poczuje się już lepiej.
- Już. - Barbara zanurzyła się ponownie w wodzie spłukując z siebie mydliny i wyszła z bali. - Czy Michał mówił o jakichś planach na dziś?
- Nie pani. Chyba żadnych planów nie ma.- przyznała Ewka cicho. - Dyć panienki planem był tu przyjazd.
- To prawda. - Magnatka uśmiechnęła się i dała się wytrzeć pokojówce. - Po śniadaniu wybrałabym się na przejażdżkę… świeże powietrze dobrze mi zrobi.
- Tak pani… zaraz powiadomię pana Michała.- rzekła uprzejmie służka wycierając magnatkę.- Jakieś inne jeszcze życzenia?
Barbara nachyliła się i pocałowała zaskoczoną Ewę w usta.
- Byś co nieco o mnie pofantazjowała. - Rzuciła jej zadziorne spojrzenie i sięgnęła po naszykowaną bieliznę.
- Fantazyja nie jest moją dobrą stroną.- speszyła się służka obserwując jak Basia się ubiera.
- Nie powiedziałabym tego, widząc cię wczoraj przy kąpieli. - Magnatka zaśmiała się i szybko tego pożałowała gdyż głową ją mocniej zabolała. - Wyglądało jakbyś spełniała jakąś fantazję.
- Eeemm… no nie wiem… nie myślałam wtedy.- pisnęła zawstydzona tym wspominaniem Ewka.
- Cóż… no to moja prośba nie zostanie spełniona. - Magnatka podała służącej suknię by ta jej pomogła. - Widać nie dość pobudzam twą wyobraźnię.
- Wybacz mi pani.- dodała smutno.- Jestem tylko prostą służką. Nie znam sie na tym, jak … pani Lanoire.
- Nie zaprzątaj sobie tym głowy, pani Lanoire z pewnością też ma inne rzeczy i osoby o których może sobie fantazjować. - Magnatka zaśmiała się. - Od tak mój widzimiś. Proszę zajmij się mymi włosami. Powinnam wyjść do ludzi.
- Tak pani. - odparła z uśmiechem Ewka i zabrała się za układanie fryzury.


Z sześć pacierzy później Michał przybył zaproponować Basi co by wyruszyła na wycieczkę konną z Jabłońskimi… ojcem i jego dwoma synami na ich ziemie. Z pewnością zechcą ugościć magnatkę przybyłą w ramach rewizyty. Stojąc w jej komnacie zapewniał już ubraną i z upiętą fryzurą szlachciankę, że to byłoby dobre posunięcie.
- Skoro tak mi radzisz to tak uczynię, ale… chyba powinnam pojechać z ochroną, prawda? - Basia spojrzała nieco niepewnie na starszego szlachcica.
- Waćpani ma kogoś konkretnego na myśli? - zapytał podejrzliwie Michał.- Czy może wszystko jedno kim oni będą?
- Przyznaję, że po wydarzeniach z miasta mam wielkie zaufanie do bliźniaków, zachowywali się też na ostatniej przejażdżce bardzo poprawnie. Zostawiam jednak wybór tobie. - Barbara uśmiechnęła się i zerknęła na Ewę. - Przynieś mi prosze jeszcze kontusz, może ten, który uznaje Cosette z głębszym dekoltem.
- Ściborowicz wybierze ze swoich. Znają lepiej okolicę. - stwierdził stary szlachcic po namyśle. A Ewka dygnęła dodając . - Tak pani.
- Jeśli im ufasz ja nie mam nic przeciwko. - Barbara zbliżyła się do szlachcica gdy zostali sami.
- Ufam Ściborowiczowi… choć to akurat się może zmienić. Przebąkiwał o jakichś funduszach i planach… wiesz coś o tym? - zapytał Michał wodząc wzrokiem po sukni magnatki.
- Tak. Chciałabym się nieco zając tym miejscem. - Barbara stała tuż przed mężczyzną tak, że ten musiał spoglądać w dół by patrzeć w jej twarz, a co za tym idzie w dekolt.
- Waćpani winna… na jego ambicję zważyć. Może obiecać, więcej niż jest w… stanie.- dłoń mężczyzny spoczęła na jej kibić i przesunęła się po materiale w dół.
- Ocenę tego pozostawiam tobie… ja tylko mam pewne pomysły. - Basia poddała się temu dotykowi uśmiechając do szlachcica.
- Basiu… pozwalasz mi na zbyt wiele.- upomniał ją Michał, ale jego szorstka dłoń zachłannie zacisnęła się na pośladku magnatki.
- Jedynie na odrobinę. Ewa już pewnie czeka za drzwiami, a ty zaplanowałeś mi przedpołudnie. - Barbara mrugnęła do mężczyzny i delikatnie oparła dłoń na jego piersi.
- Igrasz sobie… z ogniem… uważaj bo możesz się sparzyć.- dał jej siarczystego klapsa w pośladek.
- Och toż nie uczynisz nic wbrew mej woli, prawda? - Barbara cofnęła się odsuwając od mężczyzny.
- Nie wiem… czasami mogę na nią nie zważać, chuć zaćmić może mi rozum. Tak jak w spiżarce wczoraj.- przyznał szlachcic.
- Cóż wtedy karzę ci wylać na głowę wiadro zimnej wody. - Magnatka zaśmiała się i przyjrzała z zaciekawieniem szlachcicowi.
- I to będzie właściwe podejście.- przyznał ze śmiechem Michał.
Barbara podeszła do drzwi i otworzyła je by rozejrzeć się w poszukiwaniu Ewy.
Służka już wracała z zażyczonym strojem ładnie złożonym w kostkę.
- Już jestem.- dygnęła przed swoją panią.
- W samą porę. - Barbara przyjęła kontusz i zarzuciła go na ramiona, pozwalając by to Ewa zapięła troczki.
Coś się przy tym Ewce paluszki lepiły do piersi magnatki, co niewątpliwie wzmacniało chuć kochanka Basi. Może powinna już kazać się ochłodzić?
- Zjem i wybrałabym się na to przejażdżkę. - powiedziała pozwalając Ewie na te drobne pieszczoty.
- Tak pani. Każę przygotować wszystko.- rzekła cicho Ewka odsuwając się powoli od Basi.
Barbara posłała jeszcze uśmiech Michałowi i udała się w stronę jadalni.

Nie musiała długo czekać, by służki wniosły jej obfity (jak na okoliczności) posiłek. Hanka i Ewka… każda z nich zabrała się za usługiwanie. Miejscowa oczywiście przy okazji kokietując urokami swojego ciała ukrytymi pod wieśniaczym strojem. I sprawiając, że Ewka poczęła ją w tym prowokującym zachowaniu naśladować… nie zauważyła, w przeciwieństwie do Basi, iż Hanka zerka to na magnatkę to na jej służkę, ciekawa reakcji na swoje popisy. Ostatecznie wszystko jej było jedno kogo złowi, jeśli stał za tym zysk połączony z przyjemnością. Bo z pewnością nie męczyło jej takie dorabianie na boku.
Barbara jedząc ukrywała rozbawienie. Nie planowała uświadamiać Hani, że to raczej w jej łaski trzeba się wkupować i sama magnatka nie planowała płacić za czyjeś towarzystwo. To co działało na wygłodniałych mężczyzn niezbyt działało na samą Basię. Była bardzo ciekawa czy u służącej ciekawość wygra z chęcią zarobku, a na razie… nawet się jej podobało, że Ewa starała się być uwodzicielska. Była też ciekawa czy to o Hanię pokłócili się bliźniacy… tylko po co, skoro jak sama się chwaliła mogli się nią zająć obaj.
- Ewo, gdzie jest Zuzanna? - Barbara spojrzała z zaciekawieniem na swoją służącą, ciekawa gdzie też podziała się druga przydzielona jej przez Cosette dziewczyna. Czyżby to ją upolowali bliźniacy?
- Naprawia waćpani garderobę. Jak się okazało, podczas podróży nastąpił mały wypadek i trzeba było nająć miejscowe szwaczki do naprawy garderoby. Zuzanna je nadzoruje… żołdacy pana Michała nie potrafili właściwie obchodzić z waćpani pakunkami. - wyjaśniła pospiesznie Ewka.
- Rozumiem. Zwrócę uwagę Panu Michałowi. - Barbara uśmiechnęła się i odsunęła pusty talerz sięgając po kieliszek z rozcieńczonym winem.
- Czy waćpani życzy sobie aby Zuzanna odstąpiła od swoich obowiązków? Wtedy ją zastąpię. - dodała Ewka.
- Myślę, że może się tam czuć bardziej komfortowo niż w moim towarzystwie. Mam jednak prośbę byście zaniosły szwaczkom piwa i coś dobrego do jedzenia, dobrze? - Barbara uśmiechnęła się ciepło do usługujących jej kobiet. Hanka uśmiechnęła się wesoło w odpowiedzi, ale Ewka… ta z kwaśną miną dodała.
- Jak sobie życzysz waćpani.
- Haniu przygotujesz to i zostawisz mnie i Ewę? - Barbara uśmiechnęła się do lokalnej służącej.
Hanka dygnęła i odparła figlarnym głosem. - Oczywiście.
Gdy kobieta opuściła pokój Barbara spojrzała na Ewę.
- Co się dzieje moja droga? Wolałabyś dołączyć do szwaczek? - Spytała spoglądając na rudowłosą.
- Nie należy rozpuszczać służby, zwłaszcza tak małego znaczenia jak najęte szwaczki. Bo zaczną się nie przykładać do roboty… - wyjaśniła po chwili wahania. - A Zuzanna dyscypliny może nie utrzymać.
- Wierzę, że i ty ich czasem doglądasz. - Barbara uśmiechnęła się. - Nas tu jutro nie będzie, a chcę pozostawić po nas dobre wrażenie.
- Rozumiem to… nie śmiałabym podważać decyzji waćpani. - odparła pospiesznie Ewka.
- Nie odczułam byś to czyniła. Cenię sobie twoje rady Ewo. - Magnatka wstałą od stołu i podeszła do służącej. - Spoglądaj czasem na nie, dobrze?
- Tak pani. - odparła gorliwie rudowłosa.
- Dziękuję. - Basia upewniła się, że nikt na nie nie patrzy i pocałowała w usta Ewę nim wyszła do przedsionka i dalej na dwór.


Konie już były wyprowadzane ze stajni i siodłane. Stary Jabłoński, był tu już tutaj ze swoimi synami. Tak jak i dwaj ludzie od Ściborowicza. Obaj pod bronią, obaj z podgolonymi łbami i bliznami od szabli na nich. Stary Jabłoński podszedł podkręcając wąsa.
- Wspaniały dzień na przejażdżkę prawda?
- Tak… z przyjemnością skorzystam z chwili ruchu. - Barbara uśmiechnęła się do starszego mężczyzny.
- Więc waćpani wybierz ścieżkę do mego domu, a my podążymy za tobą. - zaproponował Jabłoński, gdy Basi przyprowadzono osiodłanego gniadosza. - W końcu dobra to okazyja na odświeżenie znajomych szlaków.
- Może przez pola? - Barbara wsiadła na konia. - Ciekawam jestem co się zmieniło.
- Waćpani przodem. - rzekł szlachcic i zagwizdał na swoich synów, których oblicza były deczko poobijane. Obrońcy Basi zamykali ten mały orszak.
- Czy coś się waćpana synom stało? - Barbara zwróciłą się do Jabłońskiego gdy już ruszyli.
- Młodzieńcze swary. Nic coby warte było twej uwagi waćpani. - rzekł zdawkowo ojciec dwójki raptusów, niechętny poruszaniu tego tematu. Więc go zmienił. - Jak się spało waćpani, tuszę że uczta nie była za głośna?
- Nie… kameralne to było spotkanie, lecz podróż mnie wymęczyła i brak mi jeszcze sił na długie siedzenie. - Barbara uśmiechnęła się do Jabłońskiego i powróciła do rozglądania się po okolicy. Czyli to Jabłońscy, a nie bliźniacy pokłócili się o dziewkę.
- To zrozumiałe. Podróż była długa… zapewne. - odparł dwornie stary Jabłoński, gdy tak podążali ku jego włościom.
- Jechaliśmy z kolaską, więc owszem. Co innego jechać w koń. - Barbara potarmosiła grzywę swego wierzchowca.
- Koński grzbiet jest męczący równie mocno, jeśli nie bardziej. - wtrącił młodszy z braci.D
- Lecz koń szybciej idzie gdy kolaski nie ciągnie, czyż nie? - Barbara lekko obróciła się w siodle, by spojrzeć na jednego z synów Jabłońskiego.
Urodziwy to nie był, obaj nie byli. Za to postawni z pewnością. Z całej trójki najlepiej prezentował się ich ojciec… posiwiały lekko i brodaty. Ale czerstwy na twarzy i ogorzały. Rodzinne strony utrzymywały go w formie mimo jego wieku.
- Prawda… ale zadek szybko pobolewa. - dodał młodszy.
Barbara zaśmiała się cicho. Uznała, że lepiej nie wspominać iż jej pupy jest co nieco i jej miękko.
Zresztą mogli to sami zauważyć, wszak jej strój zachęcał do gapienia… z czego młodziki korzystały rozbierając ją wzrokiem. A i stary często zaglądał w jej dekolt.
Jechali tak przez chwilę w milczeniu, korzystając z przyjemnego cienia jakie rzucały rosnące wzdłuż miedzy wierzby i czasem grusze.
- Pojawił się ktoś nowy w okolicy? - Barbara odezwała się gdy już nacieszyła nieco oczy widokami, niestety innymi niż to jej towarzysze.
- Nie… nikt nowy. - ocenił smutno Jabłoński.- Mało kto zajeżdża w te strony. Nawet kupcy wolą handlować z dala od tej okolicy.
- A jednak dzieje się. Wnioskuję z tego co waćpan mi wczoraj opowiadał. - Barbara wskazała na mijane pole. - To już wasze, nieprawdaż??
- Tak nasze. - potwierdził Jabłoński i dodał.- Niemniej to co się dzieje.. to dzieje się w rodzinie. Narzeczeni byli sobie przyobiecani lata temu.
- Chyba jeszcze pamiętam niektóre plany i przyrzeczenia… - Barbara zamilkła spoglądając to na drogę to na pola. - mnie ominęły.
- Waćpani jeszcze młoda… znajdzie się i dla niej mąż… choćby… - tu zerknął na swoje potomstwo.- … tuż po sąsiedzku?
- Wokół zamku niewielu mam sąsiadów. - Barbara pozwoliła sobie na żartobliwy ton. - Nie czas mi jeszcze myśleć o zamążpójściu.
- No tak… czas żałoby. - przyznał Jabłoński jej rację, choć mylił się bardzo jeśli chodzi o znaczenie jej słów.
Barbara nie planowała jednak wyprowadzać go z błędu, korzystając przez chwilę z ciszy i znajomych widoków. Tęskno jej było do tych pól, po których na bosaka biegała, dzieckiem będąc. Do tych drzew powykręcanych starających się przetrwać w niezbyt żyznej glebie. Cieszył ją też fakt iż przejażdżka powoli łagodziła poranny ból głowy.
Wkrótce dojrzeli znajome zabudowania dworku Jabłońskich, nieco większego i zasobniejszego od siedziby rodu Basi. Niewiele większego. Jabłońscy nie byli bogaci.
- A małżonce gość w domu nie zaszkodzi? Wspominał waćpan, że słabego jest zdrowia. - Barbara spojrzała na Jabłońskiego gdy podjeżdżali do zabudowań.
- I pewnikiem odpoczywa w domowych pieleszach. - stwierdził sarkastycznie Jabłoński.- Niemniej gościnność wymaga choćby małego poczęstunku udzielić.
- Z przyjemnością skorzystam z gościnności Waćpana i jego rodziny. - Barbara uśmiechnęła się i rozejrzała po zabudowaniach wokół dworku. Teraz… w obcym nieco miejscu, zaczynała czuć niepokój.
- Jakub!- wrzasnął tymczasem Jabłoński zauważając parobka pracującego widłami przy wozie z sianem.- Leć do kuchni, każ przygotować lekką wieczerzę i wyciągnąć z kredensu karafkę z jabłecznikiem.
Podał lejce innemu słudze, a kolejni dobiegali by przejąć wierzchowce.
Barbara zaczekała, aż ktoś przejmie wodze od niej i jej ludzi nim niespiesznie zsiadła z konia, cały czas się rozglądając. Niewiele się tu zmieniło odkąd była tu ostatnio. Może tylko było tu bardziej hałaśliwie obecnie. Jabłoński prowadził Basię na komnaty, a dwójka opiekunów podążała tuż za plecami magnatki.
Barbara mimo towarzystwa swoich ludzi nie potrafiła się uspokoić. Może jak chwilę pobędzie w tym miejscu to jej przejdzie? Rozglądała się po dworku szukając tego co mogło się zmienić.
Dotarli do dużej sali jadalnej, tu zaproponowano Basi jedzenie i napoje. Przyglądając się pomieszczeniom które mijali szlachcianka nie dostrzegła żadnych znaczących zmian czy różnic. Wszystko było po staremu.
Potomkowie Jabłońskiego poszli dopilnować przygotowania posiłku, a i ojciec pozostał z Basią dotrzymując jej towarzystwa.
- Jak długo waćpani zamierza zostać? - zagadnął w ramach tego obowiązku.
- Jutro planuję wyjechać. - Barbara rozejrzała się się po pomieszczeniu. - Przybyłam bo bardzo pospiesznie opuszczałam dwór i wielu rzeczy nie dopilnowałam,a jak by nie patrzeć to mój majątek rodzinny.
- Prawda to. O ojcowiznę trzeba dbać. - przyznał Jabłoński, a następnie spytał. - Ale czemu tak szybko wyjeżdża waćpani?
- Bo obowiązki wzywają mnie na zamek. Żałoba żałobą, ale pewne sprawunki nie mogą czekać. - Magnatka spojrzała na mężczyznę. Była ciekawa czy ten planował coś więcej gdyby została tu dłużej.
- To zrozumiałe… niestety. - odparł stary szlachcic kiwając głową. A Basi trudno było zgadnąć co myśli. A czasu na to wkrótce nie miała, bo posiłek i napitek wniesiono.
Barbara zajęła miejsce tuż obok gospodarza i wypytała go o typowe okoliczne oczywistości, o plony, plany rolnicze. Rozmowa ta ciągnęła się od kielicha do kielicha i nie była szczególnie interesująca… magnatka zdała sobie szybko sprawę, że mogłaby kupić za jednym zamachem jego plony. No i… czy naprawdę interesowały ją ilości snopów jakie można zebrać z pól? Basia zdała sobie sprawę jak bardzo sama się zmieniła, jak nudne okazywały się dla niej sprawy ekscytujące drobną szlachtę. Przynajmniej te związane z ziemią i jej płodami.
Wiedziała jednak, że nie dla swojej przyjemności tu jest, a dlatego, że Michał powiedział “iż może się to im opłacić”. Zagadywała więc mężczyznę o te sprawy, które zdawały się go najbardziej interesować.
Była to długa i nudna rozmowa, pewnie dlatego synkowie się jakoś ulotnili. Basia słuchała, acz ciężko jej było się skupić na tak nieciekawym temacie. Bardziej interesujące było jego spojrzenie wędrujące po jej dekolcie. Zachłanne i pożądliwe… z pewnością widoki jakie mu prezentowała pobudzały fantazyję nestora rodu Jabłońskich.
Barbara zachęcała go do tego od czasu do czasu bawiąc się wiszącym na piersi wisiorem i tylko z rzadka zerkała czy nie robi się ciemno. Sprawiała przez to, że jej rozmówca gubił od czasu do czasu wątek i pił więcej niż ona sama. Łatwo było odgadnąć jego chęci, w pełnym żądz spojrzeniu i dłoniach które nie wiedziały co ze sobą zrobić. Do mroku było dużo czasu, ale minęło już południe i Basia… mogła już spróbować zakończyć to spotkanie… zwłaszcza że tematy związane z interesami się powoli kończyły.
- Czas przyjemnie mija ale chyba pora mi wracać nim Gierłatowicz się zmartwi. - Uśmiechnęła się niewinnie puszczając wisior.
- Waćpani ma rację… odprowadzę do rozstajów.- odparł dwornie stary szlachcic wstając od stołu, lekko chwiał się na nogach od nadmiaru napitku.
- Czy na pewno? Jest ze mną dwóch wojów. - Barbara także wstała od stołu.
- To tylko kawałeczek drogi. Wypada bym waćpanią odprowadził do granic mych włości.- odparł z uśmiechem Jabłoński.
- Będzie to dla mnie przyjemność. - Barbara dała się odprowadzić do drzwi.


Po chwili wyruszyli w drogę. Tym razem we czworo. Podążali drogą niespiesznym tempem, a kołyszący ruch wierzchowca w połączeniu ze słońcem przyjemnie grzejącym, czynił tę przejażdżkę bardzo przyjemną. Podobnie jak rozbierające ją spojrzenie starego szlachcica. Basię cały czas zaskakiwało, że tak bardzo lubi być adorowana. Była ciekawa czy kiedyś zaskoczenie zniknie.
W końcu dotarli do rozstajów i szlachcicowi przyszło się pożegnać wylewnym pocałunkiem w dłoń magnatki. Po czym ruszył w drogę powrotną.
Barbara pożegnała się z Jabłońskim starając się ukryć ulgę. Dużo przyjemniej by było po prostu się przejechać. No cóż.. teraz mogła to nieco nadrobić. Pogoniła swego wierzchowca do kłusa i ruszyła okrężną drogą w stronę dworu, planowała znów przejechać koło młyna i starą drogą.
 
Aiko jest offline