Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-03-2021, 19:43   #6
Ribaldo
Bradiaga Mamidlany
 
Ribaldo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputację

Kusy i Wielgusz westchnęli ciężko, a oddech ich gorący niczym wyziewy spod miecha kowalskiego. Żaden z nich tak licznych pytań i wątpliwości ze strony sakramenckiej czeredy się nie spodziewał. Z kurtuazją, jaką obyczaj nakazuje, jeno zapewnili pozostałych piekielników, że im wszelkich informacyi udzielą, ale kto to widział, żeby się eksplikacyi domagać. Toż to wbrew obyczajowi piekielnemu. Każden jeden bies wszak wie, że prikaz, to jest prikaz. Miejsca na dysputy i polemiki tutaj nie ma.
Dobrze prawił Hejdarz, podwojewodzi trzeciego kręgu, nadzorca smolarzy i widlarzy, że diabły, co po ziemi chadzają to swawolnicy, hulajdusze i niecnoty, co im we łbach jeno Aurea libertas i wszytkie prawa za nic mają.

Kusy szponiastą łapą chwycił miedziany kielich i wychylił go do dna, jednocześnie łokciem bodząc w bok swego brata. Wielgusz nie tylko większą swadę miał w mowie, ale takoż i pamięć lepszą.
Wstał zatem bies smukły i wysoki, niczem brzoza, a rogi jego powały niemal dotykały.
- Braciszkowie mili, ciekawość wielga u was. A przeta już dziecka wiedzą, że to jeno pierwszy stopień do piekła.
Kusy zarechotał z przedniego dowcipu brata i dłonią na karczmarza skinął, coby mu kielich uzupełnił.
- Pan nasz wielki i potężny przewidział to i dla waszego i misji dobra, wiedzę nam rozległą objawił. I tak... Nie wasza, to rzecz dumać, po cóż i na cóż księciu piekielnemu żona nie tylko śmiertelna, ale takoż cnotliwa i święta. Jego to zamysł, a wasim psim obowiązkiem wolę jego spełnić i tela.

Widać było, że bies straszliwie się męczy mowę wygłaszając. Umysł jego teraz jeno pijatyka i tłuste potrawy zaprzątały, a nie jakieś uczone dysputy. Siedzący obok Kusy, nie inaczej sądził. Któż to widział, żeby poważne dysputy toczyć, kiedy stół się od wina, miodów i smakowitego jadła ugina. Wielgusz wargi jeno zacisnął i kontynuował przemowę.
- Jak misję wykonacie, to rzecz bez znaczenia. Ważne jeno, żeby cnotliwa Urszulka żadnego szwanku nie zaznała i czystość swą, panu naszemu ofiarowała. Z ciotuchną i resztą jej sług czyńcie, co uznacie za stosowne. Dwór i domiszcze wszelakie w nim, spalić nawet możecie, jeno skarbczyk i piwniczka ocaleć musi. Posag wszak jakiś panna do małżeństwa wnieść musi.

Wielgusz westchnął ponownie i gardło piwem spłukał.
- Dwór Duniewiczów w cełym powiecie słynie z urody i gospodarskiej ręki, ciotuchny Jadwigi. Sług wielga tam liczba, a i zbrojnych do obrony nie brakuje. Precyzyjnym raportem to my nie dysponujemy, ale przeta mnogo was i siła wielka z wami i żadne pludraki i szaraki, szyku wam pokrzyżować nie mogą. Co do nagrody, mości Gabryielu, to nią niech umysł twój zaprzątnięty nie będzie. Książę Asmodeusz, jako sam mówisz, wobec sług swoich wiernych, wielce jest hojny i gratyfikcyi i tytułów nikomu nie poskąpi, jeśli tylko z zadania waszego się wywiążecie. Żadnych zatem waść haczyków nie szukaj, jeno pannę cnotliwą z Gruzdowa przed tron książęcy przyprowadź, a resztą się nie kłopotaj.

Na koniec bies z szerokim uśmiechem w stronę imić Bimbrowskiego spojrzał i tak do niego rzecze:
- W tobie bratku jeno ostatnia nadzieja. Widać, żeś piekielnikiem nie od dzisiaj i obyczaj dobrze znasz. Zatem musisz resztę czeredy moresu nauczyć, bo towarzystwo iście gadatliwe, a i wobec naszego pan podejrzliwe. Toż to się przecież nie godzi. Dobrze, że ani ja, ani mój brat w zwyczaju denuncjatwa nie mamy, bo różnie to by mogło z wami być, panowie. Plan zatem gotowy! - krzyknął - Wyśmienicie! Nie ma co zatem jęzorów strzępić. Wypijmy, bo mi w gardle zaschło.

Na to tylko czekał Kusy, który wnet z ławy się podniósł i już do toastów kielich wznosić.
- Za rapt i za kompanyię naszą!
- Salve! - wrzasnęła cała czereda.
- Dawaj tu mośku, córuchnę swoją! - krzyknął Wielgusz w stronę karczmarza - Niech nam co zaśpiewa, a i zatańczy.
Nie czekając na odpowiedź żydka, Kusy zaparł się pod boki i zaintonował ochrypłym głosem.
- Jestem sobie panem, gdy siedzę nad dzbanem...

Towarzystwo z ochotą pieśń podchwyciło i dalej wraz z diabelskimi posłańcami ryje wydzierać z całych sił. Po prawdzie każden jeden po kilka kielichów opróżnił był, ale mimo to nadal trzeźwość umysłu wszyscy zachowali. Stąd też wymijające odpowiedzi Wielgusza jeszcze większą ich wątpliwości budziły.
Biesy, jak to biesy, całej prawdy nigdy nie mówiły, zamiast tego wolały z lubością biesiadować. Kwestią otwartą pozostawało zatem, czy sakramencka czereda pragnie więcej informacyi zdobyć przed wyruszeniem na rapt, czy zadowoli się tym, co do tej pory z ust biesów padło. Kłopot jedynie polegał na tym, jak Kusego i Wielgusza, to większej wylewności zmusić.
 
__________________
I never sleep, cause sleep is the cousin of death

Ostatnio edytowane przez Ribaldo : 25-03-2021 o 21:26.
Ribaldo jest offline