Nie wiem czy się dobrze zrozumieliśmy z tym wyborem wodza i nie chciałbym by pokutowała nieprawidłowa wizja tego aspektu.
Jeśli kobieta, która dała klanowi najwięcej dzieci, wybierze sobie mężczyznę, a i jemu ten wybór odpowiada, to z automatu poniekąd inni traktują go jak wodza. On wszak ma od teraz najwięcej do stracenia. A wyboru nie dokonuje młódka, tylko doświadczona kobieta, która nie powierzy przetrwania młodzikowi.
To nie jest tak, że ona mówi reszcie - "On jest wodzem, bo ja tak chcę." Ci ludzie mają silne plemienne instynkty bazujące na przetrwaniu, a stopień indywidualizmu jaki dla nas jest normą, im jest obcy.
Nie jest też tak, że kobiety mają decydujący, czy nawet przeważający głos co do działania klanu. Decyzje podejmuje wódz. Za łowy odpowiada ten, który nimi kieruje, a jak jakiś chłop jakiejś baby nie chce to jej nie bierze
Narracja normalna. Wypowiedzi ograniczone i uproszczone. W myśli się nie wtrącamy.