Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-03-2021, 18:52   #17
Ribaldo
Bradiaga Mamidlany
 
Ribaldo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputację

“W noc jedną pełną ciemności,
Udręczeniem miłości rozpalona,
O wzniosła szczęśliwości!
Wyszłam nie spostrzeżona,
Gdy chata moja była uciszona”
“Noc ciemna” św. Jan od Krzyża


Ani jednej gwiazdy na niebie dostrzec nie można było, tej nocy przeklętej. Jeno czerń nieprzenikniona, niczym wnętrze trumny nad światem górowała. Jakby to zapowiadany przez proroków okres trzech dni ciemności się rozpoczął.

W karczmie na rozstaju dróg z okien blade światło świec migotał. Chybotliwe płomyki więcej niepokoju budziły niż przyjemnych skojarzeń, które zazwyczaj w sercach podróżnych na widok zajazdu się budzą.

Nic w tem dziwnego, wszak najprawdziwsze zło wcielone przybytek ów opanowało.
Biesy i swawolniki z piekła rodem pospołu przy długim stole biesiadowały i w głowę chytry plan omawiali.

Więcej w tym jednak przekomarzania było i toastów wznoszenia niż prawdziwego knucia i strategii omawiania. Czy to winne temu były miody i tokaje najzacniejsze, które Żyd Ezechiel z piwnicy wytoczył, czy też potrawy tłuste i aromatyczne, nie wiadomo.
Pewne jeno było to, że biesy i charakterniki do rana mogliby tak dysputy ciągnąć i niechybnie tak też by się stało, gdyby nie licho przeklęte nagłego objawienia swej mocy nie dokonało.

A imię jego Osmółka.

Wiatr nagle niemożebny się zerwał i wyć począł w kominie, niczym jakowaś dusza potępiona. Cyg też zaraz wzmógł się i płomienie spod paleniska ku górze się wzniosły i swymi długimi jęzorami muskać jęły osmolone ściany komina.
Nagle snop iskier z jego wnętrza buchnął, biednego Ezechiela o palpitację serca przyprawiając.
W tej ognistej kurzawie jakieś piski, zawodzenia i lamentacje towarzyszyły.
- Łoj, oj, łoj, jo biedny… Joł, oj, joł jo nieszczęsny… Wzrok mnie odjęło, oooo kurza morda….

Żarzący się karmazynem i złotem, ognistych iskier pióropusz opadł, ukazując tym samym kudłatą postać w kłębek zwiniętą, co na środku izby wylądowała. Ogon szkaradny kreaturze spod rzyci wystawał, a racice czarne niczym smoła ku powale miała wzniesione.
Kudłaty czort ognistymi ślepiami po zebranych powiódł i potężne zdziwienie na jego pysku się odmalowało.
Podniósł się poczochrany diabeł wnet na równe nogi i zaraz pokłony przed czcigodnym towarzystwem bić począł.
- Czołem czcigodni waćpanowie. Do ziemi się kłaniam i o wybaczenie błagam. Żadną miarą w uczcie przeszkadzać nie zamierzałem. Traf jeno mnie nieszczęśliwy spotkał. Ba, więcej niż traf nieszczęśliwy… Tragedyia przeokrutna. Nie uwierzycie waćpanowie, ale anioła, żem najprawdziwszego spotkał. Blask i moc takie od niego biły, że mi się i ta jego jasność na oczu rzuciła i umysł potężnie zmąciła. Takżem skołatan był, że mi się czarcie szlaki pomerdały i w wasze palenisko, że się wpakował niechcący. Wybaczcie zatem waćpanowie, ale kto to widział, coby słudzy Boga w niebiosach po ziemi chadzali. Toż to się nie godzi, wszak ten złe padół w nasze władanie przekazany został.

Istna rzeka słów z warg czarta popłynęła. Widząc, że zebrane towarzystwo mocno zaskoczone i oniemiałe na niego spogląda, kudłaty diabeł otrzepywać się z sadzy zaczął i wolniej już rzekł, słowa cedząc i na wymowę zważając.
- Gdzież moje maniery. Wybaczcie jeszcze raz waćpanowie. Osmółka jestem, bies pańszczyźniany, co okolicznemu bydłu i trzodzie krzywdę i boleści ma sprawiać. Do usług ichmościów - zakończył czort ponownie nisko się kłaniając.

 
__________________
I never sleep, cause sleep is the cousin of death
Ribaldo jest offline